Salvador Dali powiedział, że można nie jeść w ogóle, ale nie można jeść źle. Dziś coś dla tych, którzy mają już dość fast-foodów i przy okazji urlopowego spowolnienia ruchów chcieliby popieścić nieco podniebienie, pokontemplować wytworne smaki i porozkoszować się ucztą na wysokim poziomie
Przy okazji wakacyjnych podróży odwiedzamy różne ciekawe miejsca – pomniki historii, wspaniałe wytwory ludzkiej myśli technicznej, cuda przyrody… Ale czasem trzeba coś zjeść. Ostatnio znajomy powiedział mi, że marzy mu się w te wakacje uczta Bogów, czyli taka kolacja, jakiej nie zapomni do końca życia.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Pamiętam, że kiedyś też miałem taką potrzebę. Byłem wtedy jeszcze studentem – a może już początkującym dziennikarzem terminującym w „Wyborczej”? – i postanowiłem pójść z dziewczyną nie na pizzę, ani naleśniki, lecz wparować na najbardziej luksusowej restauracji w rodzinnym Poznaniu. Uczta była królewska, wino wspaniałe, a rachunek – w przeliczeniu na obecną siłę nabywczą pieniędzy – grubo ponad tysiąc złotych. Oczywiście kilkakrotnie wyższy, niż ten, którego się spodziewałem.
Portfel został osuszony, kaca (nie tylko tego spowodowanego winem) leczyłem kiilka dni, ale wspomnienie pozostało. Zainspirowany wyznaniem znajomego – a także własnymi doświadczeniami z wyuzdanej konsumpcji – postanowiłem sprawdzić czy da się w te wakacje wbić do… najlepszej restauracji na świecie. I czy trzeba mieć bardzo głębokie kieszenie, żeby skonsumować cokolwiek.
Czytaj też: Spożywczak jak multimedialne centrum rozrywki? Carrefour postawił na środku sklepu… bistro
Czytaj: W tej restauracji do burgera dodają… kryptowalutę. Ale po co? Już tłumaczę
Osteria Francescana, El Celler de Can Roca, Mirazur – tu zjesz najlepiej na świecie
Tak się składa, że niedawno Bloomberg omawiał wyniki ostatniego plebiscytu na najlepszą restaurację na świecie. Eksperci kulinarnie orzekli, że tytuł w tym roku należy się restauracji Osteria Francescana we włoskiej Modenie. To miejsce kręci się w czołówce najlepszych miejsc do jedzenia od kilku lat. W 2016 r. wygrała, w 2017 r. była druga, a teraz znów jest naj-naj.
W fachowej prasie piszą, że w zwycięskiej restauracji serwują nowoczesną włoską kuchnię, a jej szef Massimo Bottura to typowy włoski żartowniś. Deser serwowany w swojej knajpie nazwał: „Ups, I Dropped of Lemon Tarta”. Niedawno stał się znany z udziału w projekcie Food for Soul, międzynarodowej organizacji non-profit, która karmiła bezdomnych na ulicach Mediolanu. Jego motto: „Nakarm planetę”.
na zdjęciach: Massimo Buttura i jego restauracja w Modenie – Osteria Francescana
Lista 50 najlepszych restauracji świata została powstaje w wyniku głosowania ponad 1000 restauratorów, szefów kuchni, przedstawicieli światowej branży gastronomicznej. Głosujący są podzieleni na 26 regionów. Każdy region ma własny panel 40 ekspertów. Na podstawie ich wyborów powstaje czołówka, która później jest klasyfikowana w kolejności wielkości.
Wygrać ten konkurs to jak ustrzelić szóstkę w Lotto. Dzień po tym, jak restauracja El Celler de Can Roca znalazła się na szczycie listy w 2013 r. jej strona internetowa miała 12 milionów odwiedzających, a restauracja wynajęła trzech dodatkowych pracowników po to, by odbierać telefony i informować potencjalnych gości, że nie ma już miejsc. Właściciel innej restauracji zwierzał się, że mógłby wypełnić swoją restaurację na prawie 15 lat rezerwacjami dzień po tym, jak wygrał w 2010 r.
Gdybyście chcieli spróbować wbić się do jednej z najlepszych restauracji na świecie, to wpisujcie do nawigacji w miejscach, które akurat zwiedzacie, następujące miejscówki (największe możliwości mają zwiedzający Hiszpanię lub Francję):
1. Osteria Francescana, Modena, Włochy
2. El Celler de Can Roca, Girona, Hiszpania
3. Mirazur, Menton, Francja
4. Eleven Madison Park, Nowy Jork, USA
5. Gaggan, Bangkok, Tajlandia
6. Central, Lima, Peru
7. Maido, Lima, Peru
8. Arpege, Paryż, Francja
9. Mugaritz, San Sebastian, Hiszpania
10. Asador Etxebarri, Axpe, Hiszpania
Czytaj też: W tej restauracji postawili wszystko na jedną kartę. I powiedzieli klientom: „nie chcemy Waszej gotówki”
Czytaj też: Zwyczajny obiad czy kulinarny Tinder? Restauracje nie polubią tej aplikacji
Czytaj też: Nie tylko Pyszne.pl i Pizzaportal.pl. Testuję pięć fajnych aplikacji „jedzeniowych”!
Ile kosztuje kolacja w najlepszej restauracji świata?
Załóżmy, że jakimś cudem udałoby mi się dostać do Osteria Francescana. Jakie pieniądze musiałbym wydać, żeby zaspokoić elementarny głód? 10-daniowe menu degustacyjne (podadzą m.in. Solę śródziemnomorską, Węgorza z rzeki Pad, Chrupiący kąsek lazanii, sałatkę Cezar w wersji deluxe, danie o nazwie „Hołd dla Normandii, a także szarlotkę z czarnymi truflami i jeszcze kilka drobiazgów) to koszt 250 euro od osoby. A wino dla pary dodatkowo 140 euro.
Menu degustacyjne z 12 dań kosztuje 270 euro od osoby. A dania z karty? Przystawka Insalata di mare (sałatka z owoców morza) za 70 euro, krewetki gotowane i surowe z ekstraktem zielonych oliwek i pomidorów piennolo z vesuvio – 70 euro, węgorz – 70 euro, croccantino z foie gras pokryte migdałami Noto i piemonckim orzechami laskowymi z tradycyjnym octem balsamicznym Villa Manodori – 90 euro.
Główne dania? Spaghetti gotowane w bulionie ze skorupiaków z czerwonym krewetkowym tartare i warzywami – 70 euro, ravioli z porów, foie gras i trufli – 70 euro, danie nazwane „wiejskie życie: ślimaki, zające i aromatyczne zioła” – 70 euro, miniaturowe tortellini podawane w bulionie kapuśniakowym – 60 euro. Tagliatelle – 60 euro.
Czas na drugie danie. Homar w sosie kwaśnym i słodkim – 90 euro, branzino podawane z sosem holenderskim – tyle samo. młoda świnka z z marynowanymi warzywami i tradycyjnym octem balsamicznym Villa Manodori – 90 euro. „Czasami krzyżówka, czasami kuropatwa, a nawet bollito” – 90 euro. „Wyjątkowa interpretacja fileta z wołowiny alla Rossini z foie gras i kawioru” – 120 euro.
Krótko pisząc: menu degustacyjne dla dwóch osób a la romantyczna kolacja z okazji okazji musi kosztować 650 euro, czyli jakieś 2800 zł. Kolacja a la carte złożona z przystawki i dwóch dań (deser i wino tym razem odpuszczamy) to – w zależności od dań – wydatek rzędu 500 euro za parę. Czyli też grubo ponad 2000 zł.
Pytacie o numer telefonu żeby zarezerwować stolik? Jest drobny problem-ik, bowiem system rezerwacyjny przyjmuje już tylko zapisy na tzw. listę rezerwową. Sprawdzam sytuację w połowie lipca. Ani w lipcu, ani w sierpniu, ani we wrześniu, ani nawet w październiku nie ma pewności, że trafi się stolik (chyba że ktoś zrezygnuje, albo dużo „ktosiów”).
Najbardziej zdesperowanym proponuję polować na stolik w listopadzie, bo na ten miesiąc rezerwacje online startują 1 sierpnia o godz. 10.00 rano (dane aktualne na 15 lipca, jeśli czytasz ten tekst później – zajrzyj na stron restauracji i sprawdź jak sprawy wyglądają w danym momencie).
Czytaj też: Luksusowy model biznesowy, czyli w tej restauracji ceny w menu zależą od… obłożenia
Czytaj też: Oto pierwsza w świecie restauracja, w której płaci się… twarzą
Wejdź na momenty, ale przedtem nastaw budzik
Nie chcecie czekać z pieszczeniem podniebienia aż do października? Cóż, zawsze możecie spróbować wersji demo, czyli wbić się do najlepszej – podobno – restauracji w Polsce. Atelier Amaro, należąca do Wojciecha Modesta Amaro, restauracja mająca gwiazdkę Michelina (jako jedna z nielicznych albo wręcz jedyna), pobudza zmysły następującym wstępniakiem:
„W oparciu o 52-tygodniowy Kalendarz Natury, Amaro przeczesuje naturalne obszary Polski w poszukiwaniu bioróżnorodności, zapomnianych produktów i unikalnych składników. Efektem tych poszukiwań są stworzone przez atelier autorskie dania zwane Momentami, które charakteryzuje kreatywność, innowacyjność i hołd złożony tradycji”
Menu degustacyjne złożone z sześciu momentów kosztuje 290 zł, zaś z dziewięciu momentów – 380 zł. Trzeba mieć od 2,5 do 3,5 godzin, żeby delektować się momentami w spokoju i skupieniu, a nie tylko przez moment. Jak sztuka, to sztuka. No i potem, lansując się, można mówić znajomym, że „momenty były”.
Ewentualnie można próbować mniej angażującej czasowo i finansowo wersji lunchowej – trzy momenty za 145 zł. Lunch to lunch, ale gdyby chcieć w Atelier Amaro zasiąść na kolację należałoby mieć w portfelu – lub na karcie kredytowej – minimum tysiaka.
Tutaj też obowiązuje internetowa rezerwacja, ale na szczęście można znaleźć miejsca nawet z kilkudniowym wyprzedzeniem. Tyle, że – tak jak w porządnych hotelach – trzeba podać numer karty płatniczej i ponieść karę finansową, gdy nie przyjdzie się i nie odwoła rezerwacji.
„Anulacja rezerwacji jest możliwa do 48 godzin przed terminem. W przypadku nieprzyjścia lub późnej anulacji karta zostanie obciążona kwotą 290 zł od osoby na terminy od poniedziałku do piątku i 380 zł od osoby na rezerwacje w piątki i soboty”
Jeśli więc planujecie pieścić podniebienie nie ruszając się do Modeny, Girony, Paryża albo do Hiszpanii – możliwości są, ale nie zapomnijcie nastawić sobie budzika. Przynajmniej na moment.
Na zdjęciu: Wojciech Modest Amaro i Massimo Bottura