Kryptowaluty to temat ostatnio bardzo modny i bardzo gorący. Ceny rynkowe najpopularniejszych z nich biją niebotyczne rekordy (tak, jak kiedyś cebulki tulipanów), a jedynym wytłumaczeniem tego fenomenu wydaje się być spekulacja. Wartość rynkowa w przypadku cyberpieniądza nie bierze się przecież ani z siły gospodarki żadnego konkretnego kraju (i pracujących na nią obywateli), ani z uniwersalności tego pieniądza jako waluty rozliczeniowej świata lub przynajmniej jakiegoś regionu świata.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Ani Bitcoin, ani Ethereum, ani żadna kryptowaluta nie dysponują ani siecią akceptacji, ani wiarygodnością dolara, euro, funta, franka, czy jena. Teoretycznie jednak można sobie wyobrazić, że znajdą się organizacje, które i jedno i drugie jakiejś odmianie cyberpieniądza zapewnią. Pamiętacie jak opisywałem prokekt Billona, pierwszej polskiej krytptowaluty?
Miał to być pieniądz powszechnie akceptowany w świecie gier komputerowych, mikropłatności i e-commerce, wymienialny na złote po stałym kursie 1:1, z możliwością jego wymiany w kioskach Ruchu i sklepach Carrefour oraz – co najważniejsze – w bankach. Dopóki więc nie mam potrzeby posiadania złotówek, to poruszam się w tym świecie, w którym wygodne transakcje i wymienialność pieniądza zapewnia mi cyberwaluta. A kiedy przechodzę ze świata wirtualnego do realnego, przeskakuję na złote, płacąc niewielką prowizję (jak w kantorze).
Czytaj: Płacenie w sieci bez drogich pośredników? Wystartował polski bitcoin
Czytaj też: Bliskie spotkania na półlegalu czyli płaciłem bitcoinem za kawę
Tamten pomysł najwyraźniej wyprzedził swój czas (teraz firma, która to wymyśliła, robi karierę w Londynie), ale eksperymenty – moim zdaniem bardzo obiecujące – trwają. Nie ma dwóch zdań, że będziemy spędzać coraz więcej czasu w wirtuanym świecie, a tam kryptowaluta sprawdza się znacznie lepiej, niż w realu.
Ten, kto zbuduje ekosystem pozwalający połączyć różne usługi dostępne w świecie danej kryptowaluty (czyli zapewni „sieć akceptacji”), wiarygodność i stabilny kurs wymiany na pieniądz „realny”, zyska ogromny wpływ na konsumentów. Klient przebywający w takiej „bańce” będzie łatwiejszy do „zarządzania”. I to niekoniecznie w złym tego słowa znaczeniu.
Czytaj też: Czy kryptowaluty wyprą karty płatnicze? Zrobiłem bilans i…
Burger King ma swoją kryptowalutę. Ale po co?
Kto próbuje? A na przykład rosyjska odnoga sieci Burger King, która – jako pierwsza w swojej branży, rzecz jasna – uruchomiła kilka dni temu własną kryptowalutę. Został wyemitowany 1 mld owych Whoppercoinów (bo – jak wiedzą fani tej sieci fast-foodów – jej najważniejszy produkt nazywa się właśnie whopper), które będą na razie przyznawane klientom „w gratisie”, w zamian za zakupy poczynione w Burger Kingu. Nie mam jasności po jakim „kursie” – jedni piszą, że jeden coin za jednego burgera, a inni, że jeden coin za jednego wydanego rubla. Chwilowo to jeszcze nieistotne ;-).
Tutaj trochę szczegółów o tym projekcie. Zobacz w Zerohedge.com i w CNBC
Ma się to odbywać – co wyczytałem na jednym z rosyjskich seriwsów – w taki sposób, że ściągam na smartfona aplikację Burger Kinga, skanuję kod paskowy z mojego paragonu i na tej podstawie przyznane przez sieć cyberpieniądze będą trafiały na moje konto. W zamiast za Whoppercoiny będzie można kupować kolejne kanapki, co de facto oznacza, że mówimy o zwykłym programie lojalnościowym. Zamiast pieczątek, kuponów, punktów, czy innych mierników lojalności Burger King będzie przyznawał elektroniczne coiny.
To na razie. Coiny tym bowiem różnią się od pieczątek lub kuponów, że pozwalają na stopniową zmianę modelu biznesowego. Pierwszym etapem tej zmiany – oczywiście poza umożliwieniem płacenia cybergotówką za whoppery w każdej restauracji na świecie bez prowizji za przewalutowania ;-)) – będzie zapewne dołączenie dodatkowych usług, które, w ramach ekosystemu budowanego przez Burger Kinga, będzie można opłacać „wewnętrzną” cybergotówką. Chętnych nie powinno zabraknąć, bo Burger King paru klientów ma ;-)).
A potem już pójdzie z górki – Whoppercoiny przestaną być rozdawane za darmo, tylko trzeba je będzie kupować po jakimś preferencyjnym kursie (np. jeden Whoppercoin za równowartość dwóch kanapek, a potem za równowartość czterech i tak dalej…). Uruchomi się jakieś wewnętrzne kantory do wymiany coinów na „normalne” pieniądze, uruchomi się jakąś giełdę. Klienci Burger Kinga będą nakłaniani do tego, żeby jak największą część swoich transakcji zakupowych przeprowadzali wewnętrz „bańki” coinców. Jeśli wszystko będzie dobrze zrobione, przyjazne, ergonomiczne i łatwe w obsłudze, to… może się udać.
Chcesz więcej o wygodnym płaceniu? Czytaj mój specjalny serwis informacyjny na ten temat! „O wygodnym płaceniu, czyli niezbędnik nowoczesnego konsumenta”
Czyją kryptowalutą będziemy płacili najczęściej?
Oczywiście Burger King nie jest jakoś szczególnie predystynowany do budowy takiego ekosystemu opartego na „prywatnej” kryptowalucie. Może mieć większe szanse niż inni, bo „rzeźbi” w jedzeniu (a jeść każdy musi ;-)) i jeśli jako pierwszy osiągnie poważną skalę projektu oraz niczego nie schrzani od strony technologicznej…
Ale przecież równie dobrym „centrum ekosystemu” może być bank lub konsorcjum banków. Tam też są miliony klientów, mnóstwo transakcji i w dodatku banki są już „zaczepione” w wirtualnym świecie (mają swoje platformy zakupowe, swoje sklepy w internecie, programy lojalnościowe).
Czytaj też: Płacić Bitcoinem i Ethereum w każdym sklepie? Oni znaleźli już na to sposób. Karta z… kantorem
W zasadzie polskie banki taki ekosystem już nawet urzeźbiły. Nazywa się BLIK i jest jednym z wygodniejszych sposobów płacenia za zakupy w sieci. Podobnym pomysłem jest np. lokalna karta płatnicza. Dopóki nie wyjeżdżam za granicę, nie potrzebuję Visy i MasterCarda, wystarczy mi coś, co działa w mojej „bańce”.
Ale BLIK to „tylko” sposób płacenia. Karta płatnicza to sposób płacenia przyjazny dla zbudowania programu lojalnościowego. Kryptowaluta zaś jest wewnętrznym pieniądzem, którego jedną z cech jest to, iż jest sposobem płacenia. Ale można go też transferować, wymieniać między sobą, a nie tylko używać do zakupu usług.
Spośród setek i tysięcy pomysłów na prywatne kryptowaluty wystarczającą skalę osiągną nieliczne. Dlatego tym większa szkoda, że nie jesteśmy pierwsi w tym wyścigu, bo Billon mógł być takim właśnie pomysłem. Może jeszcze będzie? Niedawno Estonia ogłosiła, że tworzy własną kryptowalutę, w pełni wymienialną na euro i gwarantowaną przez tamtejszy bank centralny. Choć z drugiej strony z identycznego projektu zrezygnowała kilka lat temu Kanada (nie znam niestety powodów). Robi się ciekawie, prawda?