Coraz więcej rzeczy możemy załatwić przez internet, płacimy telefonami i nawet PIT-a można wysłać do „skarbówki” online. Ale jeśli chce się odwołać usługę przekierowania przesyłki na inny adres, to trzeba iść na Pocztę. Mimo, że zmianę można było zgłosić online. Poczta Polska zapowiada unowocześnienie
Napisał do nas rozgoryczony czytelnik, który ma problem z Pocztą Polską. A któż ich nie miewa? Awiza lądują w skrzynkach, choć adresat jest ciągle w domu, listy, które miały dość ekspresowo, dochodzą z prędkością żółwia, że o kolejkach w urzędach pocztowych nie wspomnę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wystarczy zajrzeć na profil Poczty na Facebooku, żeby przekonać się, że wciąż nie jest najlepiej. Historie i epitety nie nadają się do cytowania z wyjątkiem wstawek humorystycznych, takich jak ta: „zmieńcie sobie nazwę usługi z kurier48 na kurier7days”. Pocztowcy deklarują pomoc i proszą o szczegóły w prywatnych wiadomościach.
Poczta Polska: przekierować czyli dosłać
Problem ma też nasz czytelnik, pan Michał, który zmienił miejsce zamieszkania. Ale że była to zmiana tylko na jakiś czas, więc uznał, że nie będzie zmieniał adresu korespondencyjnego – bo to za dużo zachodu zmieniać w te i wewte adres u wszystkich osób, firm i urzędów, które mogą być zainteresowane jego miejscem pobytu.
Czytaj też: Poczta wrzuca granat za kołnierz Polsce bezgotówkowej? Rozkręca się rywalizacja banknotu i plastiku
Czytaj też: Przesyłka (nie)awizowana, czyli co zrobić, gdy listonosz zapomni powiedzieć, że u ciebie był
Pan Michał skorzystał za to z dostępnej przez internet usługi Poczty Polskiej, która polega na przekierowaniu przesyłek z dotychczasowego adresu, na nowy. – „Przekierowanie (dosyłanie)” – tak brzmi, z tymi nawiasami, oficjalna nazwa usługi.
Co ciekawe, usługa dosyłania – jakkolwiek generalnie przydatna – nie obejmuje listów urzędowych i kilku wyszczególnionych kategorii przesyłek: z zawartością pszczół, piskląt ptactwa domowego i próbek z mlekiem. Cena usługi gdy zleca się ją przez internet jest darmowa. W placówce – 6 zł.
Powrót na stare śmieci
Ta usługa to podróż raczej w jedną stronę, skonstruowana z myślą o kimś, kto się przeprowadza i nie chce zaśmiecać cudzej skrzynki pocztowej. Dlaczego tak uważam? Napiszę za chwilkę. Tymczasem, jak pisał nam pan Michał, w jego przypadku była to tylko czasowa przeprowadzka, nadszedł więc moment powrotu do domu.
„W sierpniu wracam pod poprzedni adres i chciałem odwołać dyspozycję. Skontaktowałem się w tym celu z infolinią Poczty Polskiej, gdzie dowiedziałem się, że mogę to zrobić tylko i wyłącznie osobiście w placówce pocztowej, która przesyła moje przesyłki. Nie ma innej możliwości, tym bardziej przez internet ani telefonicznie. Co więcej, nie ma także możliwości złożenia odwołania w placówce pocztowej do której są przesyłane moje przesyłki! To jest jakaś paranoja, rodem z PRL-u!”
W dalszej części korespondencji, czytelnik słusznie zauważył, że choć złożył dyspozycję online, to potem i tak musiał się pofatygować i wylegitymować w placówce. Przynajmniej zaoszczędził 6 zł, czyli wystarczy mu na dwa piwa.
Pocztowa rewolucja idzie małymi krokami
To, że Poczta musi zweryfikować dane osoby, które wnosi o przekierowanie przesyłek – i tej, która później z usługi rezygnuje również – można jeszcze zrozumieć (ochrona tajemnicy korespondencji). Tylko dlaczego, do diaska, nie można tego uczynić w każdej placówce pocztowej, tylko w tej jednej, jedynej?
To rzeczywiście przypomina trochę czasy słusznie minione, w których nie istniały zdalne kanały komunikacji i dokumenty pomiędzy placówkami przemieszczały się wyłącznie w sposób tradycyjny. Dziś jednak Pocztę oplata sieć informatyczna, która pozwala odnotować elektronicznie, że w placówce takiej a takiej pojawił się taki a taki klient i odwołał taką a taką usługę, zaś taki a taki pracownik zweryfikował jego tożsamość.
Po co w ogóle pocztowcy oferują możliwość zlecania takiej usługi przez internet, skoro potem i tak trzeba odstać w kolejce? To tylko wkurza ludzi. Sama poczta komentuje ten absurd tak:
„Składana w internecie dyspozycja przekierowania (dosyłania) przesyłek wymaga uwierzytelnienia tożsamości składającego zlecenie. Dlatego wymagamy osobistej wizyty w placówce pocztowej, zanim uaktywnimy usługi. Ta procedura zapewnia bezpieczeństwo obrotu pocztowego – eliminuje ryzyko składania dyspozycji przez inne osoby – nie zawsze działające w dobrych intencjach wobec adresata”
Czytaj też: Przelewy przez messengera albo SMS-a? Kryptoprzelewy? Kto wygra bitwę o usługi peer-to-peer?
Czytaj też: Poczta uruchomiła bank mobilny. Bank, który działa… offline
Poczta obiecuje poprawę
Przecież są już rozwiązania, które pozwalałyby tę usługę unowocześnić. Choćby podpis profilem zaufanym, do którego mogę się zalogować używając danych bankowości elektronicznej PKO BP, Inteligo, BZ WBK, Pekao, mBank, ING, banku Millennium i uwaga – pocztowego systemu Envelo, dzięki któremu możemy wysyłać listy, kartki, odbierać skanowane listy bez wychodzenia z domu.
„Pracujemy nad narzędziem informatycznym pozwalającym skutecznie weryfikować tożsamość zleceniodawcy w procesie składania dyspozycji online” – obiecuje nam Poczta. Pocztowcy twierdzą też, że klient został źle poinformowany w infolinii, bo dyspozycję odwołania można złożyć w placówce pocztowej – zarówno przekierowującej, jak i doręczającej przesyłki. Czyli nie w jednej, lecz w dwóch.
Problem naszego czytelnika nie jest może z gatunku tych najbardziej dramatycznych, ale dojmująco pokazuje, że Poczta w dość chaotyczny sposób podchodzi do przystosowywania swoich usług do wymogów XXI wieku. Usługa, którą można zlecić przez internet, ale aktywować tylko osobiście, zaś odwołać wyłącznie w dwóch placówkach na terenie kraju to coś, co załamuje i miażdży zmysły.
Źródło zdjęćia: radoslawczarnecki0/pixabay