3 października 2025

Zjednoczone Niemcy kończą 35 lat. Jak wpływają na nasze portfele? Czy warto świętować? Nieznana historia polsko-niemieckiej wojny handlowej

Zjednoczone Niemcy kończą 35 lat. Jak wpływają na nasze portfele? Czy warto świętować? Nieznana historia polsko-niemieckiej wojny handlowej
Współautor: Maciej Samcik

Pod Bramą Brandenburską będzie się dzisiaj lał szampan z okazji 35. rocznicy zjednoczenia Niemiec. W ten sposób powstała największa i najpotężniejsza gospodarka Unii Europejskiej. Ale czy my też powinniśmy świętować? W Polsce jest sporo niechęci do naszego zachodniego sąsiada, ale czy – patrząc na chłodno – wielkie Niemcy przez ostatnich 35 lat nam się w ogóle „opłaciły”? Spróbujmy policzyć

Dokładnie 35 lat temu, 3 października 1990 r., zakończył się podział Niemiec, który został ukształtowany po II Wojnie Światowej, w wyniku pokonania nazistów przez koalicję Związku Sowieckiego, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii wraz z państwami satelickimi (w tym Polską). Połączenie Niemiec poprzedził upadek muru berlińskiego (co nastąpiło 9 listopada 1989 r. i stało się znacznie silniejszym symbolem zjednoczenia Niemiec) oraz masowy exodus tysięcy Niemców z NRD przez Węgry i Austrię do RFN.

Zobacz również:

To dla wielu był początek nowej Europy. Inni mieli obawy o to, co przyniesie takie powiększone od Odry do Renu państwo. Przecież w historii potęga Niemiec często wiązała się z agresywną postawą wobec sąsiadów. Günter Grass, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury z 1999 r., był wręcz przeciwny połączeniu Niemiec, uzasadniając swój sprzeciw tym, że pojawienie się narodowego socjalizmu i Holokaustu pozbawiło Niemcy prawa do istnienia jako zjednoczone państwo narodowe.

Czy obawy o to, że przywrócenie niemieckiego mocarstwa w Europie znów skończy się źle dla Starego Kontynentu, okazały się słuszne?  Cóż, to, co jest dobre dla Niemiec, nie musi być dobre dla Europy, w tym dla Polski. Bodaj najlepszym tego przykładem jest budowa obu nitek gazociągu Nord Stream, która w dużej mierze uzależniła naszego zachodniego sąsiada od Rosji, a Polskę – częściowo uzależniła od Niemiec.

Coraz więcej wątpliwości jest też wobec waluty euro, której funkcjonowanie na pewno opłaca się Niemcom (jako najsilniejszej gospodarce Europy), ale czy opłaca się innym krajom Unii walutowej – są wątpliwości. Zarówno Włochy, jak i Francja, nie posiadając walut narodowych nie mogą zwiększać opłacalności swojego eksportu poprzez kształtowanie kursów walutowych. To ogromna przewaga dla Niemiec, które tradycyjnie są największym eksporterem Europy. Czy nam połączone Niemcy się „opłaciły”?

Pracowity jak Niemiec? To mit!

W ciągu trzech dekad od zjednoczenia we wschodnie landy Niemiec wpompowano 2 biliony euro, a efekty odbiegają od oczekiwań. Różnice cywilizacyjne pomiędzy zachodnią i wschodnią częścią państwa utrzymują się. Widać to choćby pod względem tworzenia wzrostu gospodarczego. Wskaźnik PKB na osobę w byłym RFN jest dużo wyższy niż w byłym NRD. Po początkowym szybkim odrabianiu strat we wczesnych latach pozjednoczeniowych ani śladu. Tempo poprawy PKB per capita wprawdzie pnie się, ale jest to proces mozolny. Na koniec 2023 r. PKB na mieszańca wschodnich Niemiec stanowił 66% PKB zachodnioniemieckiego.

Potwierdzenie tej dysproporcji pomiędzy zachodem a wschodem Niemiec widać na poniższej infografice. Po prawej stronie znajduje się na niej mapa państwa pokazująca odsetek gospodarstw domowych z dochodem poniżej 1 500 euro miesięcznie. Im bardziej pomarańczowo, tym więcej ludzi zarabia poniżej tego progu. Natężenie tego koloru w zasadniczej mierze pokrywa się z granicami terytorialnymi byłej NRD.

Źródło: opracowanie własne na podstawie Economics Observatory i OECD

Na drodze do integracji Niemiec popełniono sporo błędów. Dziś np. kwestionowany jest automatyzm wymiany marki zachodnioniemieckiej na markę wschodnioniemiecką w stosunku 1:1. Konwersja w proporcji 1:1 zignorowała 70% lukę produktywności, jaka występowała w NRD. Wywołało to hiperkonkurencyjność, która zmiotła z powierzchni ziemi setki firm z Niemiec Wschodnich. Jeżeli przedsiębiorcy mieli płacić podobne pensje za dużo niższą wydajność, to prowadziło to często do ostrych redukcji zatrudnienia.

Wskutek spadającej konkurencyjności post-enerdowskich przedsiębiorstw doszło do olbrzymiego wzrostu stopy bezrobocia, co z kolei zmusiło wiele osób do migracji na Zachód, czemu towarzyszyło o wiele większe tąpnięcie PKB niż w zmieniającej się po upadku komuny Polsce. Z danych niemieckiego urzędu statystycznego Destatis wynika, że populacja byłego RFN zwiększyła się w latach 1990-2024 o 10% (do 67,5 mln ludzi), zaś byłego NRD zmniejszyła się o 16% (do 12,4 mln osób).

Źródło: opracowanie własne na podstawie Brookings

Niemieckie władze federalne próbowały łagodzić brutalne skutki wejścia wschodniej gospodarki w tryby kapitalizmu, co przejawiało się wprowadzeniem wcześniejszych emerytur, wsparciem przekwalifikowania zawodowego i zatrudnieniem w sektorze publicznym. To wprawdzie zamortyzowało początkowy szok rynkowy, ale nie stworzyło wystarczającej liczby trwałych miejsc pracy. Do 2020 r. mniej niż 10% dużych niemieckich firm miało siedzibę we wschodniej części kraju, choć mieszka tam ok. 17% populacji.

Niemcy dwóch prędkości i radykalizacja części społeczeństwa to nie jedyne wyzwania, przed którymi stoi niemiecka gospodarka. Stereotypy rządzą umysłami wielu ludzi. Jednym z nich jest niemiecka solidność. W skład tego pojęcia wchodzi zapewne pracowitość. Jedną z jej miar jest liczba godzin przepracowanych w przeliczeniu na tydzień. Jest to uproszczony wskaźnik pracowitości, ponieważ pomija się w nim wydajność.

Z danych OECD za 2023 r. wynika, że Niemcy nie należą do pracusiów. Z 25 godzinami poświęconymi na aktywność zawodową w skali tygodnia tamtejsi zatrudnieni znajdują się na szarym końcu klasyfikacji przygotowanej przez paryską organizację. Polacy, podobnie jak mieszkańcy Grecji, Izraela, Korei Płd. i USA, to zupełnie inna liga. Można ich zaliczyć do największych pracusiów z grona państw wchodzących w skład OECD.

Źródło: opracowanie własne na podstawie Deutsche Bank

Bez handlu z Niemcami? Mieliśmy już z nimi wojnę handlową. Kto wygrał?

Żeby zrozumieć, jak bardzo są ze sobą splecione gospodarki polska i niemiecka, to wyobraźmy sobie hipotetyczny scenariusz, w którym przestajemy handlować z naszym zachodnim partnerem, albo z jakichś przyczyn kładziemy sobie wzajemnie kłody pod nogi. Ten drugi przypadek jest znany z historii. W latach 1925-1934 trwała polsko-niemiecka wojna celna, dzięki której zmniejszyliśmy intensywność więzi gospodarczych z sąsiadem.

W połowie 1925 r. niemiecki rząd Hansa Luthera wystosował do Polski szereg roszczeń o charakterze gospodarczo-terytorialnym, które rząd Władysława Grabskiego odrzucił. W efekcie Niemcy wstrzymali import węgla z Polski, podnieśli cła i ustanowili embargo na część towarów. W odpowiedzi Polacy postąpili podobnie. To była nierówna walka. Wartość towarów objętych zakazami przywozu do Niemiec stanowiła 57% dotychczasowego eksportu Polski (oraz 27% całego eksportu Polski!). Nasze utrudnienia celne uderzyły z kolei w 47% niemieckiego eksportu do Polski (ale odpowiadało to tylko 3% eksportu Niemiec).

Przyszło za to zapłacić wysoką cenę. Poza zwykłymi zjadaczami chleba ucierpieli także klienci banków. We wrześniu 1925 r. rozpoczął się kryzys bankowy. Najpierw wypłaty depozytów zawiesił swoim klientom Bank dla Handlu i Przemysłu w Warszawie, jeden z największych banków ówczesnej epoki. Następnie dołączył do niego poznański Polski Bank Handlowy, a wkrótce banki w Krakowie i Lwowie. Rząd musiał wdrożyć plan ratunkowy, tworząc Fundusz Pomocy Instytucjom Kredytowym, działający w ramach państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego.

Fala strajków i protestów, jaka przetoczyła się przez Polskę z powodu pogorszenia sytuacji gospodarczej, doprowadziła do przewrotu majowego w 1926 r., po którym doszedł do władzy Józef Piłsudski i jego poplecznicy. Był to jednocześnie odwrót od demokracji parlamentarnej na rzecz systemu politycznego, bazującego na rządach autorytarnych. I… początek kryzysu polskiej waluty, czyli złotego.

Kurs złotego: to był w międzywojennej Polsce ważny temat. Ponoć Maciej Rataj, marszałek Sejmu, prawie codziennie notował w swoim dzienniku kurs dolara wobec złotego. W czasie wojny celnej z Niemcami złoty osłabił się o 70% w stosunku do dolara, a wartość zadłużenia zagranicznego Polski wzrosła ponad pięciokrotnie w odniesieniu do 1924 r., poprzedzającego polsko-niemiecką wojnę celną.

Źródło: opracowanie własne na podstawie domeny publicznej

Minęło sto lat od wybuchu polsko-niemiecko wojny celnej. Obecnie Niemcy są również kluczowym partnerem handlowym Polski. Podobnie, jak wówczas, eksport do naszego zachodniego sąsiada jest odpowiedzialny za 27% całości polskiego eksportu (dane GUS za 2024).

Wielkie Niemcy i wielkie pieniądze. Bez nich w Polsce byłoby krucho?

Wymiana handlowa polsko-niemiecka systematycznie rośnie od lat. W 2016 r. po raz pierwszy w historii pękła granica 100 mld euro (suma eksportu i importu). W zeszłym roku było to już 171 mld euro, choć nie da się nie zauważyć, że wokół tego poziomu handel z Niemcami obraca się już od trzech lat, na co wpływ ma zapewne słaba koniunktura gospodarcza u naszego zachodniego sąsiada.

„Polska gospodarka jest drugą po czeskiej pod względem uzależnienia od Niemiec. Odpowiadają one za 10% wzrostu gospodarczego. Gdybyśmy nagle całkowicie zerwali stosunki gospodarcze z Niemcami, toby nasze PKB spadło o 10%” – powiedział w listopadzie 2024 r. Jacek Kotłowski, dyrektor departamentu analiz i badań ekonomicznych NBP.

Źródło: opracowanie własne na podstawie Destatis

Wymiana towarowa nie wyczerpuje jednak całości współpracy polsko-niemieckiej. Istotne znaczenie ma również skala inwestycji dokonanych przez Niemcy w Polsce. Z danych COIG ze stycznia br. wynika, że w Polsce działało ok. 8 700  spółek, w których jednym z udziałowców jest niemiecka firma lub osoba fizyczna będąca obywatelem Niemiec (lub jest beneficjentem rzeczywistym). W tej zbiorowości nie są zawarte firmy, które jako udziałowca mają polską spółkę, choć finalnym beneficjentem jest obywatel Niemiec.

Dane przygotowane przez Eurostat (2023) dowodzą, że Niemcy są drugim największym dawcą bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI). Z kwotą 52 mld euro ustąpiły pod względem zaangażowania kapitałowego jedynie Holendrom (59 mld euro). W wielu miejscach Polski z powodzeniem działają m. in. tak rozpoznawalne marki jak: Volkswagen, Ergo Hestia, Rossmann, Mercedes Benz, BSH, T-Mobile, BASF, Man, Thyssen Krupp, Media Saturn czy Lidl/Kaufland.

Źródło: opracowanie własne na podstawie Eurostat

Przed upadkiem komunizmu w Polsce wielu rodaków migrowało do Niemiec w poszukiwaniu godniejszego życia. Ale dziś wynagrodzenia w Polsce stają się coraz atrakcyjniejsze i dla wielu osób migracja za Odrę nie jest już marzeniem o oazie mlekiem i miodem płynącej. Najnowsze dane migracyjne wskazują, że w 2024 r. po raz pierwszy saldo wjazdów i wyjazdów Polaków było ujemne. Ponad 10 000 więcej osób wróciło z zarobkowych wojaży do Niemiec niż wyjechało. Dla porównania w 2015 r. saldo było dodatnie i zamknęło się liczbą 63 000 ludzi.

Mimo to, gdy spojrzy się na strukturę przekazów emigrantów zarobkowych z zagranicy, to i tak pieniądze zarobione w Niemczech mają największy udział w transferach zagranicznych. To nie Wielka Brytania, która stanowi obiekt koncentracji niektórych mediów w zakresie migracji zarobkowej jest najistotniejsza, lecz właśnie Niemcy, odpowiadający za 43% przekazów gotówkowych do Polski.

Źródło: Pekao Analizy

Wielkie Niemcy obok Polski: błogosławieństwo czy… nie?

Wniosek jest prosty: niemieckie pieniądze w dużej części decydują o poziomie życia Polaków. Gdyby nie wymiana handlowa z Niemcami, Polska byłaby znacznie biedniejsza (mamy też możliwość manewrowania opłacalnością tej wymiany handlowej poprzez posiadanie własnej waluty), z Niemiec płyną też inwestycje i transfery pieniędzy od mieszkających tam Polaków. Natomiast przestaliśmy być ofiarą drenażu siły roboczej na rzecz naszego zachodniego sąsiada.

Wielkie Niemcy z pewnością mają swoje „za uszami”. Największe w długim terminie skutki przynosi – i jeszcze przyniesie – współpraca energetyczna z Rosją. To właśnie rosyjski gaz napędzał przez dwie dekady niemiecką gospodarkę (na czym i my korzystaliśmy poprzez wspomniany wyżej eksport). Teraz ponad 100 mld euro, zapłacone przez Niemców za tę energię w latach 2014-2o22, Rosja przetwarza na broń, która niszczy Ukrainę i zagraża Europie.

Niemcy mają duży wpływ na to, że Polska była w ostatnich dekadach największym beneficjentem pieniędzy z Unii Europejskiej („na czysto”, po odliczeniu składek, nasz kraj otrzymał z unijnego budżetu 175 mld euro w ciągu 20 lat naszej obecności w Unii). Mają też wpływ na „zieloną transformację” Europy (i jej zasady), która w dłuższym horyzoncie zapewne ma uniezależnić Stary Kontynent od surowców z Chin, Rosji, czy krajów arabskich oraz USA (co ma odbudować konkurencyjność europejskich firm). Ale bilans tego procesu poznamy za 10-20 lat – wtedy będziemy mogli ocenić rolę Niemiec.

Wielkie Niemcy – zdaniem niektórych – wciąż mają do zapłacenia niemały rachunek za II Wojnę Światową. Należne reparacje na rzecz Polski Maciek Samcik kiedyś autorytatywnie podsumował na 2,2 biliona dzisiejszych dolarów, czyli – po kursie dnia – 8 bilionów złotych. Taki dopływ byłby dość znaczący dla naszego budżetu państwa, którego wydatki w tym roku przekraczają 900 mld zł. Oczywiście stan prawny nie daje nam żadnych szans na te pieniądze, bowiem zostały już wypłacone… Związkowi Radzieckiemu. A komunistyczny polski rząd to zatwierdził. Ale dług moralny pozostał.

———————————-

NIEMCY-POLSKA DWA BRATANKI?:

———————————-

ZOBACZ NOWE ROZMOWY:

„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube

———————————-

ZOBACZ „EXPRESS FINANSOWY”:

———————————-

CZYTAJ O FINANSACH POLSKI:

polskie obligacje są all inclusive

co wyczytałem między wierszami projektu budżetu

Francja w opałach

——————————-

zdjęcie tytułowe: Pixabay, Canva

Subscribe
Powiadom o
14 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
RAFAL
29 dni temu

Niemcy po tym co zrobiły całej Europie w I i II woj św powinny być niewolnikami innych narodów przez kilka pokoleń . A jest niemalże odwrotnie . Adolf byłby zadowolony i dumny . Ziściło się jego marzenie o wielkości Niemiec .

Admin
29 dni temu
Reply to  RAFAL

I to ziściło się po dobroci ;-). Jeśli chodzi o naród niewolników to widziałbym w tej roli raczej Rosjan. Do niczego innego się nie nadają.

Artur
29 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

I Niemcy i Rosja to wrzody na tyłku Europy.

Admin
29 dni temu
Reply to  Artur

„Chory człowiek Europy”

Aleks
28 dni temu
Reply to  RAFAL

jedyny kraj, ktory w czasie II wojny swiatowej nie zaznal czystek etnicznych wobec swojego narodu

Ppp
29 dni temu

Co innego w wyliczeniach, a co innego w naturze – w Niemczech wschodnich jest lepsza infrastruktura. Berlin przez całe lata 90-te i kilkanaście lat XXIw to był jeden wielki plac budowy.
Pozdrawiam.

Admin
29 dni temu
Reply to  Ppp

Też racja

Marek
28 dni temu

Dziękuję bardzo za ciekawy artykuł.

Jedna drobna uwaga: Porr jest firma austriacką, nie niemiecką.

Stef
27 dni temu

Chętnie przeczytam artykuł analizę zjednoczenia ale tylko jeden aspekt. Jak na „zabicie gospodarki” wschodu miała wymiana marki NRD na RFN 1:1 bez okresu przejściowego? Co jakby dać wschodowi kilka lat na dostosowanie sie do przemian rynkowych? Ich wschodni przemysł momentalnie stal się kapitalo chłonny przez przerost zatrudnienia, a pensje trzeba juz bylo placić w markach RFN. Co by sie stało jakby markę NRD wymienic wg rzeczywistego kursu? Wschód stałby się SSE na sterydach? A może wszyscy by wyjechali następnego dnia na zachód, bo zostaliby ” okradzeni ” z oszczędności, a zarobki na zachodzie byłyby 4x wyższe? Potrzebuje kogoś mądrzejszego jak… Czytaj więcej »

Marcin Kuchciak
24 dni temu
Reply to  Stef

Polecam w tej kwestii pracę zespołu Saula Estrina – link: https://www.aeaweb.org/articles?id=10.1257/jel.47.3.699

Piotr
26 dni temu

To nie Wielka Brytania, która stanowi obiekt koncentracji niektórych mediów w zakresie migracji zarobkowej jest najistotniejsza, lecz właśnie Niemcy, odpowiadający za 43% przekazów gotówkowych do Polski. Bo tutaj pewnie wlicza się nie tylko transfer gotówki przesłany przez migrantów, ale do Niemiec jeździ całe mnóstwo osób z zachodniej Polski pracujących tam, ale żyjących tutaj. Z samej mojej wioski jest kilka osób które pracują często więcej godzin przez 4 dni i w czwartek wieczorem zjeżdżają. Kiedyś miałem okazję wracać z wakacji pociągiem z Berlina w piątek po południu. Nie dało się usiąść. Kilka kobiet z okolicy jeździ sprzątać lub opiekować się emerytami. Tryb tej pracy jest różny i forma też,… Czytaj więcej »

Marcin Kuchciak
24 dni temu
Reply to  Piotr

Słuszna uwaga moim zdaniem,
Podzielam.
Obawiam się jednak, że tego typu transfery, jeśli odbywają się z pominięciem systemu bankowego, są trudne do ustalenia.
Chyba jest to nawet niewykonalne 🙁

Piotr
22 dni temu

Bardziej chodzi mi o to, że sami pracownicy dzienni mieszkający kilka dni w Niemczech lub dojeżdżający codziennie robią duże transfery, bo oni dostają pieniądze na Niemieckie konta. Podejrzewam, że doliczenie do puli gotówkowych spowodowałoby jeszcze zwiększenie różnicy między Niemcami a resztą krajów. W puli są jeszcze pracownicy oddelegowani z polskich oddziałów do niemieckich. Nie wiem, jak to działa, ale zapewne rozlicza ich polski oddział. Do tego mnóstwo osób zatrudnionych w polskich firmach ale wykonujących pracę na terenie Niemiec. W innych krajach to tak nie działa, bo czym dalej od domu tym łatwiej osiedlić się na dłużej więc jest się zaliczonym… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu