Ile Warszawiak będzie płacił za prąd? Przez nieogarnięcie polityków i gierki firmy energetycznej grubo ponad milion Polaków nie wie – nawet w przybliżeniu – ile będzie płacić za prąd za nieco ponad tydzień. Jeśli prezydent podpisze ustawę przysłaną z Parlamentu – będziemy się cieszyli zamrożonymi cenami prądu jeszcze do końca roku. Jeśli z jakichś przyczyn podpisu prezydenta nie będzie, to… wielu mieszkańców Warszawy będzie się pilnie musiało zająć swoimi rachunkami
W dalszym ciągu nie wiadomo, ile będziemy płacili za prąd od początku października. Konflikt między prezydentem i rządem doprowadził do tego, że prezydent złożył swój projekt ustawy (którego parlament nie chciał procedować), a rząd złożył swój, który przeszedł przez parlament i trafił na biurko prezydenta. Jeśli prezydent go podpisze – będziemy się cieszyli zamrożonymi cenami prądu jeszcze do końca roku. Jeśli z jakichś przyczyn podpisu prezydenta nie będzie, to… wielu mieszkańców Warszawy przeżyje niewąski stres.
- Jaką część dochodów oszczędzać, a jaką wydawać na przyjemności? Rozwiązuję odwieczny spór między ciułaczami i utracjuszami [POWERED BY UNIQA TFI]
- Jak lokować 10 000 zł, jak 100 000 zł, a jak milion? Czym się różni strategia lokacyjna dla małych i dużych pieniędzy? [POWERED BY RAISIN]
- Skąd wziąć pieniądze na inwestycje i jak „uruchomić” Polaka-inwestora? Może… pokazać siłę naszego kapitału? Oni mają na to pomysł [POWERED BY PZU]
A to dlatego, że niemiecka firma energetyczna E.ON, która obsługuje „energetycznie” większość mieszkańców Warszawy jest jedynym z wielkich dostawców prądu nie uzgadniającym swoich taryf z państwowym Urzędem Regulacji Energetyki. O ile więc takie koncerny, jak PGE, Tauron, Enea, czy Energa (będąca teraz w grupie Orlen) musi uzyskać zgodę państwowego nadzory na swoją podstawową taryfę – E.ON tego robić nie musi. Nie pytajcie dlaczego, bo nie umiem tego logicznie wytłumaczyć, ale wygrała w tej sprawie proces w sądzie.
Ile Warszawiak będzie płacił za prąd? Taryfa przeterminowana
Co z tego wynika? Otóż wynika sytuacja potencjalnie podbramkowa. Co prawda od kilku lat ceny prądu są zamrożone – płacimy 0,5 zł netto za kilowatogodzinę plus podatki i opłaty dystrybucyjne – ale w tzw. międzyczasie każdy z wymienionych wyżej koncernów energetycznych musiał składać do URE swoje wnioski taryfowe. A więc „spowiadać się” z tego, jakie miał koszty oraz jakimi cenami chciałby obciążać swoich klientów. Pal sześć, że to była tylko „teoretyczna” procedura – każdy z koncernów ją przechodził.
Zatem każdy z tych koncernów – Enea, Energa, PGE i Tauron – mają „w papierach” zatwierdzoną przez regulatora całkiem niedawno taryfę, którą obciążałyby klientów od 1 października w sytuacji, gdyby nagle okazało się, że ani prezydencka, ani rządowa ustawa nie zostały podpisane. A E.ON na stronie internetowej wciąż pokazuje ostatni „swój” cennik, z cenami, które mrożą krew w żyłach.
Żeby nie być gołosłownym: taryfy obowiązujące dziś (ale „wyłączone” z użytku z powodu ustawowego zamrożenia cen prądu dla odbiorców indywidualnych) dla największych firm energetycznych wynoszą mniej więcej 0,77 zł brutto za kWh energii. To trochę więcej w porównaniu z ceną 0,62 zł brutto obowiązującą w ramach „mrożenia”, ale gdyby trzeba było nagle do tych taryf wrócić – nie byłoby dramatu.
A na stronie internetowej E.ON są „powieszone” taryfy z 2022 r., z ceną prądu na poziomie 1,78 zł brutto za 1 kWh (czyli mniej więcej trzy razy wyższą niż cena „z zamrażarki”, gwarantowana ustawą przez rząd). Piszą do mnie klienci E.ON – ci bardziej świadomi, wiedzący co się może zdarzyć (choć pewnie się nie zdarzy) od 1 października i pytają: przenosić się na wszelki wypadek do konkurencji? Bo gdyby przedłużenia mrożenia nie było, a E.ON nie przedstawiłby żadnej nowej taryfy (bo przecież nie musi) – na rachunkach wielu Warszawiaków byłaby rzeźnia.
Wielka niewiadoma albo… kajdanki na trzy lata
Oczywiście: warto przyjąć dwa założenia. Po pierwsze zamrożenie cen prądu raczej będzie przez prezydenta podpisane, bo gdyby nie było – ryzykowałby spadkiem poparcia społecznego. Po drugie nawet gdyby zamrożenia nie było, to E.ON pewnie wystawiłby jakiś cennik bardziej atrakcyjny niż ten z 2022 r. W przeciwnym wypadku naraziłby się na exodus klientów.
Natomiast wcale się nie dziwię czytelnikom, którzy woleliby wiedzieć na czym stoją, niż – w awaryjnej sytuacji – mieć kilka dni albo dosłownie godziny na porównanie ofert E.ON z konkurencją. Próbowałem się w niemieckiej firmie dowiedzieć czy zamierzają jednak wystawić jakąś aktualną wizję cennika „na wypadek W”, gdzie „W” oznacza, że prezydent mówi wysłannikom Parlamentu: wypad, bo ustawy nie podpisze.
Zamiast tego na stronie internetowej jest sporo niewiadomych. Warszawiak nie tylko nie wie, ile będzie płacił za prąd od początku października (chyba, że zakłada pesymistycznie, że taryfa obowiązująca od 1 stycznia 2023 r. nie będzie zmieniona – wtedy powinien szybko brać nogi za pas). Ba, Warszawiak nie wie nawet, czy będzie płacił opłatę handlową – od 7 zł miesięcznie do 30 zł miesięcznie według informacji ze strony internetowej.

Ale z tego, co się dowiedziałem, chyba nie jest to przesądzone. Przedstawiciel firmy powiedział mi nieoficjalnie, że jeśli nie będzie mrożenia cen, to podadzą nową taryfę „odpowiednio wcześniej”. A jeśli zamrożenie będzie przedłużone, to sytuacja pozostanie bez zmian. Zatem warszawscy klienci E.ON powinni trzymać kciuki za prezydenta (żeby podpisał kwity), bo w przeciwnym razie będą mieli bardzo mało czasu na decyzję.
Nie wiem czy podoba mi się postępowanie niemieckiej firmy energetycznej. W przeciwieństwie do największych konkurentów może sobie pozwolić na mniejszą przejrzystość oferty, ale to nie oznacza, że nie powinna traktować klientów poważnie. A traktowanie poważnie polega na tym, że przedstawia się scenariusz na każdą pogodę. Czyli, że Warszawiak wie, ile będzie płacił za prąd za kilka dni.
Na razie E.ON, ewidentnie wykorzystuje sytuację i pokazał tylko ofertę, która zakłada stałą cenę prądu przez trzy lata. Najwyraźniej liczy na to, że w świetle niepewności wielu Warszawiaków w ostatniej chwili właśnie na nią się zdecyduje. Jednak jeśli ją uczciwie przeliczyć, to wcale nie jest tak atrakcyjna, jak na pierwszy rzut oka wygląda.
Czytaj więcej na ten temat:
———————————-
ZOBACZ EXPRESS FINANSOWY I CIEKAWE ROZMOWY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Rozmowy z ciekawymi ludźmi o Waszych (i ich) pieniądzach, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone finansom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
zdjęcie tytułowe: Pixabay, Youtube, Canva