3 lutego 2018

Jak zostać mistrzem sezonu wyprzedaży? Sześć zasad, którymi się kieruję, by tego dokonać

Jak zostać mistrzem sezonu wyprzedaży? Sześć zasad, którymi się kieruję, by tego dokonać

Gdy widzisz przed sobą okazję, to często rzucasz się w wir zakupów bez pamięci i… dajesz się ograć. Bo wyprzedaż jest jak wojna – obie strony testują nawzajem swoją wytrzymałość. Sprzedawca stara się wystawić najwyższą możliwą cenę, po której sprzeda towar, zaś klient czeka na kolejną obniżkę. I jeśli wygra wojnę nerwów, to się doczeka. Oto kilka zasad, które stosuję podczas wyprzedażowych tygodni.

WYPRZEDAŻ DWÓCH PRĘDKOŚCI

Przed każdym sezonem wyprzedażowym robię – w pamięci, w „elektronicznych kanałach komunikacji” bądź na kartce – coś w rodzaju listy życzeń. A nawet dwie. Na pierwszej są rzeczy, które i tak miałem w najbliższym czasie kupić. Nawet gdyby nie było wyprzedaży to i tak bym się wybrał na te zakupy, ale dzięki przecenom jest szansa na nieco tańsze zakupy. Na drugiej liście są rzeczy, których tak naprawdę teraz nie potrzebuję, ale gdyby zdarzyła się megaokazja…

Zobacz również:

Rzeczy z pierwszej listy kupuję widząc pierwszą przyzwoitą zniżkę. Nie bawię się w jakieś głębokie wojny psychologiczne – nawet jeśli rabat nie jest wstrząsająco duży, to przy dużym wyborze przecenionych rzeczy i tak się rzucam w wir zakupów. Zaoszczędzić 10-20% na czymś, co i tak muszę kupić – to jest coś.

Przedmiotem wojny psychologicznej jest druga lista – tu czekam, aż sprzedawca wymięknie. Przychodzę do sklepu co jakiś czas (albo dzwonię i pytam o cenę) i kalkuluję. Mam czas, nic nie muszę. Jeśli cena spadnie po raz kolejny – wchodzę do gry. Jeśli nie – mała strata.

NAJLEPSZE CENY NA POCZĄTKU I NA KOŃCU

Kiedy można trafić najlepsze ceny? Zasadniczo w ostatnich tygodniach wyprzedaży. Wtedy co prawda wybór jest już nędzny, ale ceny potrafią spaść do 10-20% ceny bazowej.

W pierwszych tygodniach wyprzedaży rabaty są dużo mniej atrakcyjne, ale wybór duży. Dlatego jeśli już idę na wyprzedażowe zakupy, to obstawiam jeden z tych dwóch terminów. Albo liczę na duży wybór i umiarkowane obniżki cen, albo przeciwnie – godzę się z małym wyborem i możliwość zakupu po cenach nie z tej ziemi. Wszystko co pośrodku mnie nie dotyczy i nie interesuje – mam za mało czasu, żeby trzymać rękę na pulsie wyprzedaży przez cały czas.

Owszem, zachodzę czasem do sklepu z listy numer dwa i sprawdzam czy sprzedawca już wymiękł, ale ni są to zbyt częste wycieczki. I nastawione raczej na tortury psychiczne gnoma za ladą, niż na realne zakupy.

NAJPIERW WYWIAD, POTEM DESANT

W każdym sklepie jest magiczna data zwana „dniem dostawy”. Nie ma ona większego znaczenia praktycznego z punktu widzenia cen (choć czasem nowa dostawa to nowy asortyment i nowe ceny – przynajmniej poza okresem wyprzedaży), ale za to w taki dzień wybór towarów jest największy.

Zanim więc zacznę kupować dokonuję inwazji wywiadowczej i dowiaduję się kiedy zwyczajowo „rzucają” nowy towar. Alternatywą jest strona internetowa danej sieci. Nawet jeśli w stacjonarnym sklepie towar jest przebrany lub wybór ogólnie marny, to idę do internetu, a tam zwykle wystawione są całe zasoby magazynowe dostępne w danym momencie.

WYPRZEDAŻ W NECIE? ŁATWIEJ SIĘ WYCOFAĆ

Czasem nawet zapędzę się na strony zagranicznych sklepów danej sieci – tam wyprzedaże bywają bardziej atrakcyjne, niż w Polsce – nawet po uwzględnieniu kosztów dostawy. Przed większymi zakupami internetowymi w strefie euro zaopatruję się w konto walutowe oraz kupuję w internetowym kantorze trochę euro po dobrym kursie.

Chodzi o to, żeby przy zakupach zagranicznych zawsze płacić przelewem z konta walutowego lub kartą walutową. Zakup przelewem ze złotowego konta lub z karty kredytowej w złotych polskich oznacza duże koszty dodatkowe (nawet do 10% wartości zakupu). Internet – ten polski – ma też tę zaletę, że każdy internetowy dostawca ma obowiązek przyjąć towar, który zwracam, nawet jeśli nie jest wadliwy.

Wystarczy, że w ciągu 14 dni oddam rzecz, bo uznam, że jest niepotrzebna. Takie jest prawo! W stacjonarnym sklepie mają obowiązek przyjąć towar tylko wadliwy, więc prawa konsumenta są tu mniej wyuzdane, niż przy sprzedaży internetowej.

Czytaj też: Chargeback, czyli dlaczego wolę płacić kartą, niż przelewem

Czytaj też: Ma być bezpiecznie, szybko i wygodnie. Jak płacić za zakupy w sieci?

WYPRZEDAŻ PLUS… KARTA

Wyprzedaże się zdarzają i nie są żadną rocket science. Prawdziwą atrakcją jest możliwość połączenia „zwykłej” wyprzedaży z jakimś innym programem rabatowym. Oczywiście sprzedawcy nie są głupi i zwykle wyłączają przeceniony towar z jakichkolwiek innych promocji, programów lojalnościowych itp.

Ale przecież zawsze mogę zapłacić za przecenione zakupy kartą banku, który daje mi zniżkę w określonej sieci sklepów. Łączenie wyprzedaży z innymi programami rabatowymi daje efekt bomby atomowej i jest tym, co tygrysy lubią najbardziej.

Aby możliwie najlepiej wykorzystać potencjał programów zniżkowych oferowanych przez banki zawsze warto być na bieżąco z listą sieci handlowych, w których dany bank „załatwił” nam opust przy płatności kartą. Jak na wojnie – wygrywa ten, kto ma przewagę na polu informacji ;-).

Czytaj też: Moneyback w sezonie wyprzedaży, czyli jak zasłużyć na wielką kumulację rabatów?

Czytaj również: Zniżki na wyprzedażach to mało? Prześwietlam programy rabatowe organizacji płatniczych. Ile można zyskać?

UWAGA NA KONTRATAK „WROGA”!

Wojny bywają bezwzględne, a przeciwnik jest silny – to sieć handlowa, która ma po swojej stronie zastępy pracowników, zasoby informatyczne, marketingowe i sprzedażowe. My jesteśmy tylko prostym konsumentem, który stara si nie zostać wy… dutkany, a jeśli się uda to wydutkać odrobinkę tego potężnego przeciwnika.

A jakie pułapki czekają na nas na handlowym polu minowym? Oj, będą nas dutkać… fałszywe promocje (cena obniżona o 20%, ale poprzedniego dnia była podwyższona o 25%, by można było „na legalu” dziś ją obniżyć), manipulowanie cenami (niewyraźne oznaczenia, stawianie tabliczek z niższymi cenami i przekreślanie ich wyższymi w niezbyt wyraźny sposób), mieszanie promowanych towarów z niepromowanymi.

W tej wojnie wygrywa się tylko mając portfel dookoła głowy i oczy szeroko otwarte. Jeśli macie jeszcze jakieś wyprzedażowe rady – walcie śmiało.

ilustracja tytułowa: Pixabay.com

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu