Niewykluczone, że wkrótce na włosku zawiśnie żywot jednego z najciekawszych pomysłów na wygodne robienie zakupów w necie. Patent firmy Twisto, promowany w Polsce wspólnie z bankiem ING, jest tak fajny – pomyślcie tylko: kupowanie bez płacenia, jak to brzmi? – że aż… wiszą nad nim ciężkie zarzuty
Twisto ma tę piękną cechę, że w ogóle omija ten moment w zakupach internetowych, który klientów najbardziej stresuje i często powoduje tzw. porzucenie koszyka. Czyli procedurę płacenia. Generalnie zakupy w internecie są śmiesznie proste: klikasz, wkładasz do koszyka, a jak nie możesz czegoś znaleźć na wirtualnej półce, to korzystasz z wyszukiwarki. Kłopoty zaczynają się właśnie przy płaceniu.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
No bo tak: albo musisz się zalogować do jakiejś wirtualnej portmonetki, albo przypiąć do sklepu kartę płatniczą, albo zalogować się do banku (pay-by-link), albo wypełnić jakiś formularz dotyczący zakupu na raty… Z łatwych form płacenia jest PayPal i BLIK, ale to mimo wszystko wciąż „elitarne” usługi. Generalnie płacenie za e-zakupy stresuje i jest znacznie mniej fajne, niż wizyta przy kasie supermarketowej.
Czytaj też: Jak anonimowo płacić kartą w sieci? Wystarczy, że masz… ten paragon
Czytaj też: Ma być wygodnie, bezpiecznie i szybko. Jaki sposób płacenia w internecie wygrywa?
Zobacz też: Jakie sposoby płacenia w sieci są najbezpieczniejsze?
A Twisto? Tutaj nie płacisz w ogóle. Owszem, podajesz kilka danych na swój temat, ale nie musisz niczego przypinać, nigdzie się logować, podawać żadnych haseł, PIN-ów, numerów kart, kodów CVC (kto, do cholery, wie co to jest CVC?). Klikasz „kupuj”, a Twisto płaci za e-zakupy zamiast ciebie. A Ty masz 21 dni, żeby przelać z powrotem pieniądze. A jak nie przelejesz? Zaczynają się kary. 10 zł za każdy dzień, ale nie więcej, niż 50 zł lub 50% wartości zamówienia.
Czytaj też: Kupujesz na Allegro? Weź limit na… jeszcze więcej zakupów na Allegro
Czytaj też: PayU oferuje odroczoną płatność za zakupy w necie. Czy warto skorzystać?
Płatność Twisto jak chwilówka? 21 dni gratis, a potem…
Co w tym może być niegrzecznego, nielegalnego, bezprawnego i wołającego o pomstę do nieba? Od jakiegoś czasu trafiają do mnie wieści, że nad Twisto wiszą czarne chmury. Bo Twisto wszystkich wkurza. I tych, którzy dostarczają usług płacenia za zakupy online (bo dzięki Twisto zanika potrzeba korzystania z ich usług), jak i tych, którzy dostarczają kredytów i pożyczek, gdy na zapłatę nie masz pieniędzy (bo dzięki Twisto i ich „elektorat” się kurczy). „To jest gorsze, niż 500+” – powiedział mi kilka dni temu szef firmy pożyczkowej.
Punkty zaczepienia są dwa. Po pierwsze przeciwnicy Twisto uważają, że firma łamie ustawę antylichwiarską. Nie dość, że nie jest wpisana na listę instytucji pożyczkowych, prowadzoną przez KNF, to jeszcze jej opłaty przekraczają znacznie limity narzucone przez ustawę o lichwie. No, rzeczywiście, 50% wartości zakupu to słono. I ewidentnie podchodzi pod lichwę (ten zarzut bardziej szczegółowo opisał właśnie „Puls Biznesu”, do którego najwyraźniej też trafiło stękanie firm pozyczkowych).
„To umowa zlecenia”. A kary pobierane od klientów to „opłata za opóźnienie”
Drugi zarzut do Twisto jest równie poważny – że firma łamie prawo cywilne. Jest bowiem tak, że zdaniem Twisto tu nie ma żadnej pożyczki, jest tylko zawarta z klientem umowa-zlecenie. Klient zleca, by Twisto zaplaciło za niego za zakupy. A Twisto reguluje rachunek i pobiera prowizję od sklepu.
Kłopot zaczyna się w momencie, gdy klient nie wykona swojej części umowy i nie zapłaci w termnie za towar (czyli nie zwróci pieniędzy, które „założył” za niego Twisto). Nawet jeśli uznać, że nie jest to pożyczka, to do gry wchodzą przepisy o maksymalnych opłatach za opóźnienie w płatności. Prawo cywilne mówi, że mogą one wynieść najwyżej dwukrotność odsetek ustawowych za opóźnienie. Czyli aktualnie 14% w skali roku. Oczywiście ten próg opłaty pobierane przez Twisto też przekraczają.
Sytuacja więc jest taka, że jak byś się nie odwrócił, to z tyłu zawsze… tyłek. Albo pieniądze pobierane przez Twisto od spóźnialskich to pożyczka (i mamy przekroczenie progu antylichwy), albo opłata za opóźnienie w płatności (i mamy przekroczenie maksymalnego jej poziomu). Jedyną linią obrony dla Twisto jest to, że istotą jego działalności nie jest pożyczanie pieniędzy, że to tylko efekt uboczny.
To prawda, ale w ten sam sposób mogłyby się tłumaczyć firmy pożyczkowe, które udzielają pożyczek w modelu „pierwsza gratis”, modląc się w duszy o to, by klient pieniędzy nie zdołał zwrócić w terminie. Wtedy udziela się mu drugiej pożyczki, już nie gratis. I ona podlega progowi antylichwy. A przecież można by uznać, że generalnie chodzi o pożyczanie tylko gratis, zaś pożyczki rolowane po cenach komercyjnych to tylko efekt uboczny działalności pt. „pierwsza działka gratis”.
Tak samo mogłyby się tłumaczyć banki, które udzielają klientom darmowego kredytu w karcie kredytowej, lombardy oraz inne świątynie pieniądza. Oni wszyscy mogliby mówić, że w ogóle nie chodzi o pożyczanie pieniędzy klientom, że to tylko efekt uboczny działalności polegającej na zupełnie czymś innym.
Dlaczego Twisto kombinuje?
Czy Twisto wykorzystuje lukę w prawie czy też sobie z tego prawa drwi? Byłoby mi bardzo smutno, gdyby firma została zmuszona do rezygnacji ze swojego modelu działania, bo mi się on bardzo spodobał. Ale z drugiej strony nie chciałbym rozwalenia tym wytrychem prawa antylichwiarskiego, bo się nie pozbieramy.
Być może Twisto mogłoby działać jak normalna instytucja pożyczkowa (tak działa, zdaje się, w Czechach). Ale z jakichś przyczyn tak nie działa, korzystając z prawniczej kombinacji w postaci umów-zlecenia. Być może chodzi o to, zeby było łatwiej dla wszystkich (także dla klientów – formularz będący de facto umową na pożyczkę zero procent z opcją przedłużenia byłby bardziej skomplikowany, niż ten, który dziś wypełniają klieci).
A być może chodzi raczej o to, że gdyby wrzucić model biznesowy Twisto pod ustawę antylichwiarską, to by się finansowo nie spiął? Bo wtedy opłaty karne musiałyby być niższe. W tym drugim przypadku Twisto – ze swoim innowacyjnym systemem scoringowym – wolałoby raczej zwinąć się z naszego rynku, niż obniżyć opłaty karne do poziomu akceptowalnego przez prawo o lichwie.
Nie pierwszy to raz, gdy to, co wygląda innowacyjnie, jest poddawane próbie ognia. Pamiętacie screen-scraping, czyli ściąganie danych o kliencie z jego banków? Też było tak pomysłowe, że aż zdelegalizowali. A pożyczki społecznościowe? Alternatywa dla banków podziałała przez kilka lat, a potem zostałą zlikwidowana przez nadzór. Czy kupowanie w necie bez płacenia też wyprzedziło swój czas i nasze prawo?
zdjęcie: DigitalMarketingAgency/StevePb/Pixabay