Jesteśmy w samym środku wielkiej rewolucji w handlu internetowym. Sklepy internetowe, porównywarki, platformy zakupowe – wszyscy ścigają się o to, by dostarczyć klientom jak najbardziej wygodne sposoby płacenia. Płatność na jeden klik, raty zero procent, odroczona płatność… Do wyboru, do koloru. A osobny wyścig trwa o to, kto będzie te wodotryski klientom dostarczał: banki czy fintechy? O całą pulę gra bank ING, który wprowadził płatności Twisto, dzięki którym klient – nawet niezarejestrowany – może zrobić zakupy w necie… bez płacenia. Przetestowałem i mogę powiedzieć: to jest diabelskie
Zarówno w handlu stacjonarnym, jak i internetowym najważniejszym wyzwaniem jest jak najszybciej pozwolić klientowi zapłacić za zakupy. Sklepy stacjonarne stawiają na samoobsługowe kasy i technologie, które pozwoliłyby klientowi wyjść ze sklepu w ogóle bez płacenia – systemy kamer albo czujników zainstalowanych na półkach mają same identyfikować co wkładamy do koszyka i ile pieniędzy trzeba ściągnąć z klientowskiego konta.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
A w internecie? Zaczęło się od płatności na jeden klik (tylko przy pierwszych zakupach trzeba podać kilka danych dotyczących źródła płatności, a przy kolejnych już tylko klikać „płać”). Potem pośrednik w płatnościach PayU – wspólnie z mBankiem i Aliorem oraz platformą Allegro – wprowadziły do internetu raty zero procent. Teraz zerowe raty rozpierzchły się po całym internecie. Ale na tym wyścig się nie skończył.
Czytaj też: PayU i Kreditech wprowadzają prosty sposób płacenia w necie
Kilka dni temu platforma zakupowa Ceneo.pl (kiedyś tylko porównywarka, ale dziś już można tam nie tylko porównywać, lecz i kupować) ogłosiła partnerstwo ze „sklepem kredytowym” FinAI, w którym klient może zaciągać kredyt nie ruszając się z fotela i w dodatku mając do wyboru oferty wielu banków. A więc już nie tylko wygodne raty, ale finansowanie połączone z optymalizacją cenową kredytu.
A z kolei ING ogłosił właśnie uruchomienie płatności iMoje, których częścią jest niezwykle pomysłowy system odroczonych płatności Twisto. I właśnie temu ostatniemu rozwiązaniu chcę dzisiaj poświęcić kilka słów, bo jest najbliżej idei „kupowania bez płacenia”. Otóż sklepy internetowe, które zainstalują sobie iMoje, będą mogły oferować klientom możliwość kupienia rzeczy bez konieczności płacenia za nie od razu. Po prostu: wybieram rzeczy, podaję adres dostawy i klikam „wyślij”, a rzeczy do mnie lecą. E-sklepowi płaci za nie Twisto, a ja mam 21 dni, żeby się z nim rozliczyć.
Czytaj też: Ma być bezpiecznie, wygodnie i szybko. Jak płacić w sieci? I ile można na tym zarobić?
Uwaga: Przeczytaj zanim coś kupisz w internecie. Trzy bolesne przygody
Testuję płatności iMoje i „odroczkę” od Twisto
Pomysł jest szatański w swej genialności albo genialny w szatańskości – już sam nie wiem co bardziej. Jeśli chcę coś mieć, to po prostu zamawiam. Nie muszę się rejestrować w e-sklepie, podawać danych karty, nie muszę nic zatwierdzać, wypełniać żadnych wniosków. Po prostu wrzucam do koszyka i zamawiam. Ekstremalna wygoda zakupów w sieci.
ING poinformował o uruchomieniu iMoje w środę, ale postanowiłem najpierw to na sobie przetestować, zanim zrecenzuję. Wszedłem do sklepu svoje.pl (to jeden z kilku, w których to cacko już działa, są też hauever.pl, maptu.pl, littlelights.pl), wybrałem trochę dóbr, wrzuciłem do koszyka, podałem adres dostawy i wybrałem płatność Twisto (można też było wybrać BLIK lub e-przelew i zapłacić od razu).
Poproszono mnie o adres e-mail i weryfikację numeru telefonu (SMS weryfikacyjny), a potem – ku opadowi szczęki – poinformowano, że Twisto już zapłacił za moje zakupy, a towar będzie jutro wysłany. Zaś Twisto wysłał mi e-mail, że prosi o przelew w ciągu 21 dni.
Jaki w tym sens? Jaka jest różnica między wysyłaniem przelewu przy zakupie albo później? Psychologowie zakupów i specjaliści od ergonomii e-zakupów zgodnie podkreślają, że płatność zawsze była piętą achillesową internetowych zakupów. Wybieramy, wkładamy, a jak przychodzi do płacenia to wychodzimy.
W terminologii fachowej nazywa się to „porzuceniem koszyka” i dotyczy większości zakupów internetowych. Niezależnie ile i jakie płatności zainstaluje e-sklep, zawsze jest ryzyko, że klientowi nie będzie pasować. Jedynym sposobem, by problem zlikwidować jest… przesunąć płatność w czasie. Czyli w ogóle zrezygnować z tej cholernej płatności przy zakupie internetowym! Kiedyś-tam trzeba będzie zapłacić, to jasne. Ale najważniejsze, żeby klient nie rozmyślił się przy zamawianiu towaru.
Zapłacili za mnie, ale to nie była „randka w ciemno”
No dobra, ale jak to możliwe, że jakaś firma płacić za człowieka z ulicy, który ani się nie zarejestrował, ani nie podał żadnych danych? Za takiego, o którym tylko tyle wiadomo, że jakoś-tam się nazywa i gdzieś mieszka? Który nie podał danych karty płatniczej, ani nie przesłał skanu dowodu osobistego?
Za Twisto stoi podobno potężna technologia. Oczywiście system przetwarza i weryfikuje wszystkie dane, które podałem w e-sklepie (imię, nazwisko, adres, numer telefonu). Ale poza tymi informacjami system zbiera kilkaset innych danych dotyczących mojej skromnej osoby. I sprawdza je pod kątem sygnałów alarmowych lub jakichś niezgodności.
Jakie to dane? Poczynając od geolokalizacyjnych (mój komputer ma jakieś IP i wiadomo gdzie się znajduje), poprzez społecznościowe (muszę mieć profile w jakichś Facebookach i Linkedinach, w których podaję różne dane), demograficzne (wiek, wykształcenie, status rodzinny), finansowe (pewnie jestem w jakichś rejestrach państwowych lub bankowych) oraz technologiczne (system operacyjny telefonu, komputera, wielkość ekranu).
Taki „alternatywny scoring” to w sumie nic nowego, na Zachodzie są już firmy pożyczkowe, które w ten wlaśnie sposób badają wiarygodność płatniczą klientów i dzięki temu są w stanie pożyczać pieniądze osobom nieubankowionym, które w ichnym odpowiedniku BIK mają czystą, białą kartę. Pisałem też o podobnych systemach pracujących w bankach, które badają ryzyka fraudów i są np. w stanie wyhaczyć nieprawdziwe informacje podawane przez klientów we wnioskach kredytowych.
Czytaj też: Chcesz pożyczkę? Daj hasło do Facebooka. U nich to już działa!
Czytaj też: Tak banki nas prześwietlają. Kto ma przerąbane? Geniusz, włóczęga i autor błyskawicznej kariery
Michal Smida, założyciel Twisto (firma została w zeszłym roku doinwestowana przez ING) mówi, że „szkodowość” portfela klientów wynosi u nich ok 2-3% (na początku była oczywiście wyższa, ale system się „uczy” na własnych błędach).
Ile kosztuje odroczenie płatności w Twisto?
No dobrze, a jaki w tym jest interes dla Twisto oraz banku, który za nim stoi? Samo odroczenie płatności za zakupy nic nie kosztuje – jeśli w ciągu 21 dni oddam pieniądze, to nie płacę ani grosza. Natomiast gdybym nie zapłacił w ciągu tych trzech tygodni (system będzie mi przypominał o terminie SMS-em i e-mailem), to zapłacę prowizję. I chyba to ma być główne źródło dochodów Twisto (poza ewentualnymi prowizjami od e-sklepów używających odroczonej płatności iMoje).
Po upływie 21 dni za każde kolejne 5 dni spóźnienia będzie naliczane 10 zł prowizji. Po 25 dniach kalendarzowych klient jest już winny 50 zł ponad cenę, którą zapłacił za towar, zaś po równym miesiącu opłata karna osiąga maksymalny rozmiar, czyli 50 zł plus 10% ceny towaru. Ale jednocześnie jest limit: prowizja nie może być kwotowo wyższa, niż połowa ceny towaru.
Mój testowy zakup ma wartość 100 zł (licząc razem z dostawą). Jeśli w ciągu 21 dni nie wyślę przelewu do Twisto, zaczną się naliczać opłaty, ale maksymalnie 50 zł. Nie wiem jak będzie wyglądała ewentualna windykacja, ale wiedzą gdzie mieszkam, znają mój numer telefonu i e-mail i wiedzą, że mam popularny profil na Facebooku, więc windykacja metodami „miękkimi” powinna być łatwa.
Główna pułapka, która w tym tkwi, to oczywiście łatwość wpadania w szał zakupów. Jeśli mogę kupować całkowicie pomijając najbardziej upierdliwą – a w zasadzie jedyną upierdliwą – część całego procesu, to odpada poważny bezpiecznik do zastanawiania się „czy mam na to pieniądze?”. Ja zrobiłem zakupy za 100 zł, ale jeśli odroczone płatności Twisto zainstalować do zakupów o wyższych kwotach, to efekt może być podobny do „pierwszej pożyczki gratis”. A więc zbrodnia doskonała.
Twisto jest najbardziej zaawansowanym technologicznie, ale nie pierwszym tego rodzaju pomysłem. Kilka miesięcy temu w niektórych sklepach obsługowanych przez PayU ruszył pilotaż usługi „Kup teraz, zapłać później”. Polega on na tym, że aby sfinalizować transakcję nie trzeba mieć przy sobie ani grosza. PayU i Kreditech odroczą zapłatę o 30 dni. Właściciel sklepu dostanie pieniądze od razu, więc z punktu widzenia klienta jest to krótka pożyczka.