Na pierwszy rzut oka świat dziś dzieli się na miłośników kupowania w sieci i tych, którzy uwielbiają buszować po sklepach, między półkami. Ale mam wrażenie, że przyszłość wytyczą usługi hybrydowe – czyli zakupy ani stuprocentowo internetowe, ani do bólu tradycyjne. Jak to może wyglądać? Są przykłady
Osobiście należę do tej grupy konsumentów, którzy nie lubią tracić czasu w sklepach. Z drugiej strony – żaden sklep internetowy nie zdobył jeszcze mojego serca. Kupowanie w sieci ma dla mnie dużą wadę w postaci nieprzewidywalnej – coraz częściej po prostu żenująco niskiej – jakości usługi dostarczania towaru.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co z tego, że w internecie znajdę towar tańszy, niż w realu i nie stracę czasu na chodzenie po sklepach, skoro potem muszę się przez trzy dni użerać z kurierem, a na koniec odbierać zakupy w drop-poincie, bo kurier nie ma ochoty dostosować się do moich potrzeb?
Połowicznym rozwiązaniem są paczkomaty i ich odmiany przeznaczone do zakupów spożywczych – coolomaty. Ale tak się składa, że żadna sieć detaliczna nie zaoferowała wybitnie ergonomicznej aplikacji do kupowania, ultrawygodnego sposobu płacenia i ekstremalnie sprawnej dostawy. Dlatego większość zakupu wciąż robię tradycyjnie, choć nad tym ubolewam.
Czytaj też: Nowy pomysł handlowców. Zamów zakupy spożywcze online i odbierz w ulicznej lodówce. Czy to się może udać?
Czytaj też: Automat z przekąskami i napojami ma już sztuczną inteligencję. I co? I strach podejść
Być może trzeba spotkać się wpół drogi? Może przyszłością jest kupowanie przez internet, ale z błyskawicznym odbiorze w wybranym sklepie? Ale naprawdę błyskawicznym, polegającym na tym, że nawet nie muszę wysiadać z samochodu, żeby towar wylądował w moim bagażniku.
Taką usługę o nazwie Drive Up zaoferowała właśnie na terenie całych Stanów Zjednoczonych sieć Target. Usługa pozwala konsumentom robić zakupy przez internet, a następnie podjechać do wyznaczonych miejsc w lokalnym sklepie, a pracownicy ładują torby do samochodu klienta. Taki trochę McDrive, ale trochę bardziej skomplikowany, bo wybiera się z większej palety towarów, niż kilka kanapek i wrapów.
Wyróżnikiem usługi jest szybki czas realizacji zamówienia. Od momentu złożenia zamówienia w internetowym sklepie sieci Target do odbioru toreb „z krawężnika” wybranego sklepu upływa raptem godzina. Gdy usługa startowała – sieć sklepów zobowiązała się do dostarczania zakupów w ciągu dwóch godzin, ale teraz jeszcze skróciła ten czas. Technologia i infrastruktura musi tam być level hard, biorąc pod uwagę, że usługa jest dostępna w 1750 sklepach na terenie całych Stanów.
Drive Up była testowana od jesieni 2017 r., a w kwietniu 2018 r. wyszła poza „rodzinne” miasto sieci Target (pilotaż był prowadzony w 270 sklepach na Florydzie i w Teksasie). Z usługi w ostatnim półroczu skorzystało pięć milionów ludzi. 80% klientów to ci powracający, czyli zadowoleni z usługi.
Z tego, co mówią ludzie wynika, że z jednej strony lubią to, że nie muszą tracić czasu na zakupach (sklep internetowy podpowiada najczęściej kupowane przez danego klienta towary, więc złożenie zamówienia zajmuje minutę-dwie, nieporównanie mniej, niż „wycieczka” do fizycznego sklepu), a z drugiej strony odbiór jest maksymalnie wygodny – podjeżdżam autem do „strefy zrzutu”, otwieram ludziom ze sklepu bagażnik i już mam załadowane zakupy.
Z trzeciej strony są klienci, którzy mimo wszystko zajrzą potem do sklepu, żeby kupić rzeczy, których oglądanie, kupowanie i wybieranie sprawia im przyjemność. Drive Up z jednej strony pozwala klientom zrezygnować z bólu robienia zakupów, których robić nie lubią, a z drugiej – i tak ściąga ich do sklepu. Jeśli obok są dobre lody, czy niezła restauracja…
W USA jest sporo sklepów, które sprzedają artylkuły spożywcze w opcji odbioru ze sklepu. Ba, nawet w Polsce testuje ten model sieć Carrefour (było o tym na „Subiektywnie…”). Walmart ma odbiór osobisty w ponad 2500 sklepach, Amazon też oferuje ten sposób. Ale odbiór w sklepie to nie to samo, co usługa odbioru towaru „z krawężnika”, z dostawą bezpośrednio do bagażnika samochodu. Osoby starsze i z małymi dziećmi na „pokładzie” wiedzą co mam na myśli.
Czytaj też: Amazon Key, czyli testują usługę dostarczania zakupów bezpośrednio do… lodówki w twoim domu. Kurierem
Czytaj też: Microsoft pokazał sklep przyszłości. Samoobsługowy aż zęby bolą
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Czytaj też: Na stacjach Orlenu zapłacisz już przy dystrybutorze, bez wchodzenia do sklepu! Testowałem Orlen Pay
Czytaj też: Idzie era ekranów, które z nami „rozmawiają”. Sprzedadzą nam to, co pokazują i z nami poćwiczą
Czekam na pojawienie się podobnej usługi w Polsce. Oczywiście: to się może udać tylko wtedy, gdy strona internetowa i aplikacja mobilna e-sklepu będzie przyjazna i ergonomiczna, a sposoby płatności przyjazne oraz gdy firma będzie w stanie skompletować zakupy w czasie liczonym w minutach.
Wiadomo, że nie każdy będzie chciał i mógł odebrać zamówione zakupy za godzinę, ale na pewno dla dużej części klientów to właśnie będzie główną zaletą tego modelu – maksymalna optymalizacja czasu kupowania i odbioru zakupów.
Oczywiście: pytanie jaka byłaby cena tego rodzaju usługi. Przy dużych zakupach mogłoby się opłacać utrzymywanie w sklepach specjalnych teamów do kompletowania i dostarczania zakupów do bagażnika. W amerykańskim Target usługa jest na tyle popularna, że została już udostępniona także dla małych zakupów.
Bo przecież taka usługa „zakupów do bagażnika” jest dla sieci sklepów tańsza, niż klasyczne dostarczanie zakupów do domów klientów, które uprawia większość dużych sieci spożywczych w Polsce (koszty samochodów i kierowców są niemałe).
Prawdę pisząc coraz trudniejsza do zaakceptowania jest dla mnie sytuacja, w której kupuję w przysłowiowym Frisco w piątek i dzień odbioru przypada na poniedziałek, a jeszcze mam płacić za dostawę do 10 zł. Gdybym mógł kupić w piątek i odebrać za dwie godziny w osiedlowym sklepie – byłbym megazadowolony.