„Nie tankuję na Orlenie, bo nie lubię finansować takich bezsensownych przedsięwzięć, jak sponsorowanie Kubicy” – powiedział mi niedawno jeden z czytelników. Cóż, 10 mln euro rocznie za sponsorowanie teamu Williams piechotą nie chodzi i zapewne Orlen wlicza te koszty w cenę sprzedawanego nam na stacjach paliwa. Postanowiłem policzyć ile, mniej więcej, „składki na Kubicę” płaci każdy tankujący na Orlenie kierowca
Niedawno mieliście okazję przeczytać na „Subiektywnie…” felieton, który można by uznać za mój „paliwowy coming-out”. Wyznałem w nim, że stałem się namiętnym klientem Orlenu, porzucając dlań stacje konkurencyjnych sieci, przede wszystkim brytyjskiej BP. Nie był to wyraz patriotyzmu, lecz pragmatyzmu. Po prostu nie lubię tracić czasu, a Orlen jest jesyną dużą siecią paliwową, która dała mi płatności mobilne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niestety, jak przekonałem się na własnej skórze, tankowanie na Orlenie jest może i wygodne, ale nie jest tanie. Ceny są na tych stacjach przeważnie z co najmniej średniej (albo i wyższej) półki. A lepiej raczej nie będzie, bo po planowanym połączeniu z Lotosem pozycja firmy na polskim rynku będzie już niemal monopolistyczna.
Kilkoro z Was napisało do mnie, że stara się na Orlenie nie tankować z takiego oto powodu, że: a) z definicji wspieracie swoimi pieniędzmi słabszych graczy na rynku (np. nie pijecie Coca-Coli, lecz Pepsi), b) nie podoba Wam się pomysł na wyrzucanie przez Orlen w błoto pieniędzy w postaci sponsorowania Roberta Kubicy.
Fakt, to ostatnie jest pomysłem kontrowersyjnym, zwłaszcza biorąc pod uwagę katastrofalne wyniki teamu Williams oraz samego Kubicy w Formule 1. Owszem, to globalny sport, jeden z najpopularniejszych na świecie, a Kubica to jeden z najbardziej znanych (i chyba lubianych) w Polsce sportowców, więc możliwość pokazania przez Orlen swojego logo ma wymierną wartość.
Czy jednak jest to wartość uzasadniająca wydawanie rocznie 10 mln euro (ponad 40 mln zł) na sponsorowanie ostatniego w stawce F1 teamu Williams, w dodatku bez nadziei na to, że rychło zobaczymy Kubicę na innym miejscu, niż ostatnie, ewentualnie przedostatnie?
Niektórzy z Was piszą mi, że nie chcą płacić w rachunkach za paliwo za tego typu przedsięwzięcia marketingowe. Zwłaszcza, że podpisanie kontraktu z Kubicą zbiegło się w czasie z ujawnieniem słynnych „taśm prawdy”, w których premier Mateusz Morawiecki – w pewnym sensie „pracodawca” prezesa Orlenu – niezbyt przychylnie wypowiada się o polskim kierowcy.
Gdyby te dwa fakty miały związek, można byłoby podejrzewać Orlen o to, że kosztem 20 mln euro (kontrakt z Williamsem jest spisany na dwa lata) postanowił pomóc – pośrednio z kieszeni klientów – zaprzyjaźnionemu politykowi partii rządzącej. „Nie będziemy za to płacili” – piszecie w e-mailach do mnie.
Postanowiłem więc sprawdzić ile przeciętnego klienta Orlenu kosztuje przy każdym tankowaniu przedsięwzięcie w postaci sponsorowania najsłabszego w tym roku (a niektórzy mówią, że najsłabszego w historii) zespołu F1. Temat o tyle aktualny, że Formuła 1 właśnie wraca z wakacji. I, jak wszystko na tym wskazuje, vbolidy Williamsa znów będą czerwonymi latarniami. Ile nas – kierowców tankujących na Orlenie – ta cała „zabawa” kosztuje?
Czytaj też: Polscy siatkarze znów to zrobili! Są mistrzami świata! Jak to odbije się na ich portfelach?
Czytaj też: Agnieszka Radwańska zakończyła karierę. Ile zarobiła na korcie, a ile poza nim?
Cóż, Orlen to duża firma, więc owe 40 mln zł rocznie (przyjmijmy w uproszczeniu tę kwotę) rozkłada się na ogromną liczbę transakcji na stacjach. W zeszłym roku jeden z wiceprezesów Orlenu liczył, że w ciągu minuty sieć obsługuje 600 klientów. To by oznaczało, że w skali roku tych transakcji na Orlenie obsługują… 315 mln. Ogrom.
Czy to możliwe? Policzmy. W Polsce jest zarejestrowanych ok. 31 mln samochodów. Przeciętny aktywny kierowca przejeżdża rocznie 15.000 km, co oznacza konieczność zakupu co najmniej 80 litrów paliwa w każdym miesiącu o wartości 400 zł.
Przy założeniu, że te 80 litrów jest rozbite na dwie transakcje w miesiącu i że na Orlenie tankuje dwie trzecie kierowców, wychodzi 480 mln transakcji w skali roku. To mniej więcej pokrywa się z cyferkami podanymi przez wiceprezesa Orlenu.
Jeśli sponsoring Kubicy podzielilibyśmy na wszystkie transakcje – wyjdzie, że każde tankowanie oznacza „składkę” w wysokości 12,7 gr. Jeśli więc średnie tankowanie to 40 litrów (wartość w zaokrągleniu – 200 zł) to 2,5% ceny jednego litra jest umowną „składką na Kubicę”. Te 12,7 gr. sumuje się do 3 zł w skali roku przy założeniu, że dany kierowca tankuje tylko na Orlenie, nie korzystając – choćby incydentalnie – z innych stacji. Dużo? Mało? Oceńcie sami.
Czytaj też: Czy Orlen żałuje kasy wydawanej na wspieranie Williamsa?
Czytaj też: Portret polskiego kierowcy. Ile jeździ i ile wydaje pieniędzy na to jeżdżenie?