GRAPE, czyli pozarządowy ośrodek badawczy prowadzony przez Fundację Adeptów i Miłośników Ekonomii, opublikował właśnie raport, z którego wynika, że przyszli emeryci powinni dać sobie spokój z oszczędzaniem dodatkowo na emeryturę w Pracowniczych Planach Kapitałowych. To pierwsze salwy wojny o PPK. Będą kolejne. Jakie armaty wyprowadzają przeciwnicy nowego pomysłu na oszczędzanie? I czy mają skuteczną amunicję?
Premier Mateusz Morawiecki wygrał pierwszą bitwę o PPK – po wielu miesiącach bojów przeprowadził przez Parlament projekt ustawy wprowadzającej ten nowy mechanizm oszczędzania – ale przed nim kolejna batalia. Nawet jeśli to prawo wejdzie w życie to będzie musiał przekonać Polaków, by nie zagłosowali nogami i z PPK się nie wypisali. Już widać, że nie będzie łatwo.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W ostatni weekend media (Bankier, Business Insider, Gazeta.pl…) cytowały fragmenty raportu ośrodka naukowego GRAPE. Główną autorką raportu jest dr hab. Joanna Tyrowicz, często pojawiająca się w mediach ekspertka od rynku pracy, była doradczyni ekonomiczna w Instytucie Ekonomicznym Narodowego Banku Polskiego. Teza raportu sprowadza się do jednego zdania ze wstępu: świat bez PPK jest lepszy niż będzie świat z PPK.
Czytaj też: Na co idą pieniądze z podatków? Ta jedna liczba pokazuje, że zbliżamy się do przepaści
O co chodzi z tym PPK, czyli ABC nowej reformy emerytur
PPK, czyli Pracownicze Plany Kapitałowe, to nowy rodzaj dobrowolnych kont emerytalnych, na których od lipca przyszłego roku będziemy odkładać składki z myślą o naszej prywatnej emeryturze. Na czym to polega? W telegraficznym skrócie: my oddamy 2% każdej pensji netto, pracodawca dorzuci kolejne 1,5% od siebie (spokojnie, nie będzie mógł obciąć nam tego z wypłaty), a rząd na start da 250 zł (a w zasadzie pośrednio drugi raz dorzucą się pracodawcy, bo pieniądze będą pochodzić Funduszu Pracy), a później, rok w rok będzie dorzucał po 240 zł.
Pełny raport można znaleźć tutaj.
Od lat – wcześniej na łamach „Gazety Wyborczej” – publikowałem rozmowy z profesorami, ekonomistami, którzy przekonywali, że trzeba dodatkowo odkładać na emeryturę i że PPK jest ciekawym mechanizmem, który do tego skłania. Jakie argumenty przeciwko tej tezie ma GRAPE ?
Czytaj też: W konsekwencji konwencji, czyli szukam pieniądzy na realizację nowych obietnic
PPK, czyli cztery razy „nie”
1) „Świat bez PPK jest lepszy niż świat z PPK. 74% obecnie żyjących ludzi traci na jego wprowadzeniu, w tym 96% emerytów. (…) PPK w praktyce w niewielkim stopniu zmienia ubóstwo w starszym wieku”
Po pierwsze: tu chodzi o budowanie przyszłości, a nie pomaganie obecnym emerytom lub prawie-emerytom. Wiadomo, że jeśli teraz zaczniemy odkładać na dodatkową emeryturę z PPK, to nie zmieni to w żaden sposób sytuacji materialnej osób, które na emeryturze już są, albo wkrótce (za kilka lat) będą. Przecież zbieranie pieniędzy na jesień życia to maraton, a nie sprint. Teza, że obecnym emerytom się nie polepszy jest – moim zdaniem – jak strzał kulą w płot. To ma pomóc tym, którzy jeszcze mają sporo czasu do emerytury
Po drugie: PPK jest dobrowolne. To od nas zależy, czy zgodzimy się na zmniejszenie pensji o 2% „na rękę”. Przy średniej pensji będzie to o kilkadziesiąt złotych mniej w kieszeni. A w zamian – dodatkowa emerytura w przyszłości. W większości przypadków „obniżka” pensji o te kilkadziesiąt złotych nie zachwieje teraz naszym domowym budżetem. Natomiast od tego właśnie ubytku może w przyszłości zależeć to, czy na emeryturze będziemy mieli miskę ryżu czy porcję sushi.
Zgodnie z szacunkami Forum Obywatelskiego Rozwoju – ale też symulacji samego ZUS-u – wynika, że za 20-30 lat emerytury będą stanowiły co najwyżej 1/3 naszych pensji. Z drugiej strony wyższe będą koszty życia (drożeje opieka medyczna i wszystkie udogodnienia dla seniorów). Teza GRAPE, że PPK w niewielkim stopniu zmieni skalę ubóstwa jest więc bardzo ryzykowna.
Czytaj też: Czy oszczędzający żyją dłużej? Jak zasłużyć na żywot niemieckiego emeryta? Policzyłem!
Czytaj też: Typowy hedonista. Kasę wydaje na ciuchy, botoks i knajpy. Chce szybko na emeryturę z ZUS. Hedonistyczną
2) Ulgi podatkowe (zwolnienie oszczędności z podatku od dochodów kapitałowych) i dopłaty (składka powitalna i roczne finansowane z budżetu państwa) wygenerują koszty fiskalne, które muszą zostać sfinansowane poprzez podniesienie podatków. Te dodatkowe obciążenia można byłoby zrównoważyć np. podniesieniem VAT o 0,7 punktu procentowego.
Spokojnie z tymi podwyżkami podatków. W skali programów socjalnych prowadzonych przez obecny rząd dopłaty do PPK nie są najgorszym obciążeniem, które nas może spotkać. Poza tym pieniądze na dopłaty pójdą nie bezpośrednio z budżetu państwa, tylko z Funduszu Pracy, na który zrzucają się pracodawcy. A tak się składa, że ów Fundusz cieszy się nadwyżką, bo urzędnicy nie wydają tak dużo pieniędzy na wsparcie bezrobotnych – stopa bezrobocia we wrześniu wyniosła 5,7%.
VAT nie ma nic wspólnego dopłatami do PPK. Naturalnie, nie bagatelizuję ryzyka, że PPK wygeneruje zbyt duże obciążenia dla budżetu państwa. Ale jeśli kiedyś trzeba będzie podnieść VAT, to głównym winowajcą nie będzie PPK, lecz kryzys gospodarczy.
Czytaj też: Kto i w jaki sposób inwestuje na IKE i IKZE?
3) PPK w dużej części zniechęci ludzi do oszczędzania na własną rękę. „Wzrost oszczędności będzie znacznie niższy niż prognozowany w uzasadnieniu do projektu ustawy. Każda złotówka odprowadzona do PPK zostanie skompensowana zmniejszeniem dobrowolnych oszczędności własnych o 73 grosze”.
Faktycznie, takie ryzyko istnieje. To ciekawe wyliczenia, ale warto byłoby poznać ich metodykę. A tej w raporcie zabrakło. Teoretycznie można by spróbować oszacować skalę odpływu dobrowolnych oszczędności na podstawie tego, co się działo w innych krajach, ale takie szacunki mogą mieć duży margines błędu. Dlaczego? Bo o ile na Zachodzie ludzie oszczędzają, to w Polsce zupełnie nie mamy tego w zwyczaju.
Owszem, mamy 750 mld zł oszczędności w bankach. Ale na kontach dedykowanych dodatkowemu oszczędzaniu na emeryturę (IKE, IKZE, PPE) oszczędza obecnie mniej, niż co dziesiąty Polak. A ci, którzy oszczędzają, należą do najzamożniejszych. Oni o emeryturę nie muszą się martwić w tak dużym stopniu jak tzw. przeciętny zjadacz chleba.
Ci, którzy zarabiają mało i przeciętnie, najczęściej nie oszczędzają nigdzie. A to właśnie dla nich, a nie dla finansowej elity, budowane są nowe konta emerytalne. Jeśli dziś oszczędności nie gromadzą w ogóle lub prawie w ogóle, to nie ma powodu się martwić, że z powodu PPK przyrost ich prywatnych oszczędności zmniejszy się – bo nie będzie się miało co zmniejszyć.
Czytaj też: Raiffeisen Bank wprowadza łatwe oszczędzanie na emeryturę. IKE, IKZE i podatkowe assistance
4) Gdyby PPK dawało dożywotnie wypłaty, a nie tylko 10-letnie po przejściu na emeryturę, to „na tym rozwiązaniu traciłoby znacznie mniej osób (ok 53%). Większa byłaby także skala redukcji ubóstwa”.
GRAPE twierdzi, że jeśli średnio na emeryturze przeżywamy ok. 20 lat, to sytuacja, w której będziemy mogli sobie wypłacać „dodatek” z PPK przez 10 lat, nie zmieni zasadniczo naszej marnej sytuacji, bo po tej dekadzie znów wpadniemy w dramatyczne ubóstwo. A więc całe to wielkie oszczędzanie z PPK jest protezą, która wystarczy na chwilę, a potem problem wróci.
Tyrowicz można przyznać rację (ale tylko połowiczną) w jednej kwestii. Do Ministerstwa Finansów przyszli emeryci powinni mieć pretensje za to, że nie ma jeszcze ustalonego systemu wypłat przyszłych dodatkowych emerytur. To największy grzech obecnie rządzących i poprzednich i jeszcze poprzednich, że planując tak wielką reformę pominęli jeden z fundamentów, czyli procedurę „wyjścia” emerytów z programu razem ze zgromadzonymi pieniędzmi.
Nadużyciem jest jednak teza, że jest już ustalony system wypłat – tylko przez 10 lat i kropka. To założenie doraźne, a rządowi eksperci mają zająć się wkrótce budowaniem spójnego systemu wypłat dożywotnich emerytur z PPK. Owszem, w Polsce prowizorka starcza niekiedy na dekady, więc musimy trzymać za słowo premiera Mateusza Morawieckiego i Pawła Borysa, szefa Polskiego Funduszu Rozwoju, współautora reformy, że nie popełnią błędów poprzednich premierów i to ogarną.
Czytaj też: Jak z 5000 zł urzeźbić sobie prywatną emeryturę? Podaję patent. Nie każdemu się uda, ale…
PPK, czyli teraz obniżą nam pensje, a później co?
Główny przekaz płynący z raportu GRAPE – który zapewne będzie powielony w kolejnych raportach, opracowaniach, opiniach, publicystyce przeciwników PPK – jest taki, że rząd dziś obniża ludziom pensje, ale nie wiadomo w imię czego, bo wizja korzyści z PPK jest mętna.
Problem z „przegłosowaniem” PPK przez ludzi (czyli z tym, by się z programu nie wypisywali) na pewno się pojawi – ale nie będzie on dotyczył dopłat, ani wypłat, ani mniejszych pensji, ale kwestii bardziej pryncypialnej, czyli zaufania do państwa. Po numerze jaki wywinęła poprzednia koalicja PO-PSL z OFE trzeba gigantycznej pracy u podstaw – i to bez gwarancji sukcesu – aby Polacy znowu zaufali w jakikolwiek system emerytalny pod egidą państwa.
Już słyszę głosy: wara państwu od moich pieniędzy. Niech ludzie oszczędzają sami. Problem w tym, co widać na podstawie IKE i IKZE, że tego robić nie chcą, więc jakąś ofertę państwo musi im przedstawić.
źródło zdjęcia: Pixabay/Free-Photos