Pan Michał kupił kilka lat temu dom w stanie deweloperskim. Mieszkał w nim już jakiś czas, ale uznał, że przydałoby się trochę dodatkowej gotówki na remont. Przy okazji uznał – a doradca finansowy utwierdził go w tej decyzji – że kredyt hipoteczny mógłby przenieść do innego banku i dobrać pieniądze na remont. Oczywiście na lepszych warunkach. Wszystko szło, jak po maśle dopóki bank nie zapytał o… faktury
To był dom oddany do użytkowania w 2017 r., wykończony przez pana Michała we własnym zakresie, ale w wariancie minimum – tak, aby dało się w nim zamieszkać. Jednak po kilku latach pan Michał doszedł do wniosku, że skoro to dom na lata, to czas dokończyć sprawy remontowo-wykończeniowe.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W grę wchodziło dobranie dodatkowej kwoty w obecnym banku lub przeniesienie kredytu (refinansowanie) do innego plus dobranie pieniędzy na dokończenie prac. Druga opcja wygrała ze względu na to, że możliwe do uzyskania warunki w nowym banku były lepsze, niż dotychczas spłacany kredyt. W grze było też trzecie rozwiązanie, czyli finansowanie wykończenia kredytem gotówkowym. Ale to okazało się opcją znacznie droższą, więc odpadła w przedbiegach.
Bank zatwierdza remont, ale… są warunki
Nasz czytelnik złożył zatem wniosek o refinansowanie kredytu oraz dobranie dodatkowej kwoty na dokończenie prac wykończeniowych. Przedłożył również w banku stosowny kosztorys określający potrzebne kwoty, zakres prac i terminy wykorzystania transz. Bank wydał decyzję pozytywną, zaakceptował zaproponowany kosztorys oraz (w pierwszej kolejności) zrefinansował, czyli spłacił obecny kredyt klienta.
Wątpliwości pojawiły się dopiero na etapie ustalania warunków do uruchomienia transz części „remontowej”. Otóż pojawiła się tam dość lakoniczna informacja o tym, że rozliczenie transz nastąpi na podstawie dokumentacji fotograficznej – postępu prac oraz przedłożonych faktur. Ten dopisek „oraz faktur” ma w tym przypadku znaczenie nie mniejsze niż onegdaj sławne „lub czasopisma”.
Zazwyczaj analityka w banku nie interesuje, w jaki sposób prace budowlane, remontowe lub wykończeniowe zostały przeprowadzone i jakie poniesiono faktyczne koszty. Liczy się przede wszystkich ich wykonanie, czyli tzw. postęp prac.
Każdy, kto wykonuje tego typu prace, posiada faktury chociażby na zużyte materiały (a często i na transport lub robociznę). Robotę często wykonuje się we własnym zakresie albo przy pomocy fachowców, z którymi inwestor może rozliczać się w innym trybie, niż faktury. Osobie fizycznej, która może pomagać przy wykonywaniu prac, faktura zwyczajnie się nie przyda.
Zdjęcia nie wystarczą: „a gdzie faktury”?
Kredyt został uruchomiony, pierwsza transza poszła na spłatę wcześniejszego zobowiązania. Druga (jedna z dwóch pozostałych), której celem było wykończenie domu, też trafiła już na konto inwestora (prace objęte tą transzą zostały wykonane). Kredytobiorca złożył w placówce banku dyspozycję uruchomienia drugiej transzy „remontowej”, dołączając stosowną dokumentację fotograficzną (dokumentującą wykonane prace) oraz faktury z wykorzystania dotychczasowej części kredytu, które miał.
Całość trafiła do centrali banku celem weryfikacji. Miała to być czysta formalność, ale analityk stwierdził, że… istnieją braki. A dokładniej: przedstawione faktury nie dokumentują pełnej kwoty transzy. Inwestor posiadał faktury na ok. 70% wymaganej kwoty. Dopiero w tym momencie okazało się, że bank wymaga udokumentowania 100% poniesionych kosztów. Na to kredytobiorca nie był przygotowany. Poza tym część prac wykonał tzw. systemem gospodarczym, czyli samodzielnie oraz z pomocą „rodzinnych” fachowców.
Korespondencja z bankiem trwała kilka tygodni. Wyjaśnienia i prośby składane przez kredytobiorcę jak również eksperta, który pomagał w procesowaniu wniosku, nie przynosiły skutku. Analityk był nieugięty – mają być faktury i koniec. Trzeba było kilkutygodniowej wymiany pism i argumentów, by analityk ostatecznie przyjął wyjaśnienia i oświadczenia klienta i uruchomił drugą transzę kredytu na wykończenie domu.
Jak rozliczyć w banku prace, za które nie mamy faktury?
Jest to na razie sukces połowiczny i być może chwilowy. Klient wciąż ma bowiem do spełnienia warunek („rozliczenie kosztorysu nastąpi na podstawie zdjęć oraz faktur – po poniesieniu kosztu przez klienta”). Bank może zażądać jego wypełnienia już po wykorzystaniu ostatniej transzy, czyli już całej kwoty przyznanego kredytu. Jak to się finalnie zakończy sprawa: jeszcze nie wiemy. Być może jeszcze wrócimy do tego na łamach „Subiektywnie o finansach”.
Wniosek? Jeśli zamierzasz wziąć z banku kredyt na jakieś prace budowlane, czy remontowe i część z nich zamierzasz wykonać własnym sumptem lub „rękami rodziny”, to sprawdź jak podchodzi do takiego wykorzystania kredytu bank. A więc: jak powinieneś udokumentować te prace, za które nie będziesz mieć w ręku faktur?
Jeżeli masz jakieś wątpliwości dotyczące m.in. warunków umowy, do uruchomienia, rozliczenia transz (na remont, wykończenie lub nawet na budowę) to wyjaśniaj z bankiem wszelkie wątpliwości jeszcze zanim podpiszesz umowę. Nie przez telefon, nie na tzw. „gębę” tylko pisemnie (nawet e-mailem), aby w razie jakiegoś sporu mieć w ręku twarde dowody.
—————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” o handlu w niedzielę, godzinach dla seniorów, najbardziej podstępnych opłatach bankowych, o Jose Mourinho, nowościach w Google Pay oraz o banku, który nie rozumie słowa „nieco”. Zapraszamy do posłuchania!
Aby posłuchać podcastu kliknij tutaj
—————————–