Co miał na myśli minister finansów Tadeusz Kościński, apelując do Polaków, żeby zrobili coś z gotówką, którą przechowują w przysłowiowej skarpecie, czy bieliźniarce? Oto trzy rzeczy, których minister finansów Wam nie powiedział, ale które też miał na myśli, gdy mówił to, co mówił
Jak wiadomo, w zeszłym roku Polacy zwiększyli wartość pieniędzy, które przechowują poza bankami. I to aż o 80 mld zł. Góra grosza, to tak, jakby każdy dorosły Polak odłożył „na czarną godzinę” dodatkowo niemałą kwotę 2.600 zł. Nie oznacza to, że Polacy przestali mieć zaufanie do banków. Co to to nie. Wartość pieniędzy, które trzymamy na bankowych kontach też poszła w górę, choć w trochę mniejszym stopniu, niż w poprzednich latach. Ale część Polaków, widząc zerowe oprocentowanie pieniędzy na swoich kontach, część kasy postanowiła trzymać poza bankami.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zresztą można powiedzieć, że zachęca ich do tego Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Centralnego, który promuje banknoty 500-złotowe, marzy o 1000-złotowych (żeby było łatwiej przechowywać majątek) i zapowiedział program wspierania gotówki, jako ostatniej barykady broniącej nas przed końcem prywatności.
Trudno nie sympatyzować w tej sprawie z prezesem NBP. Płacąc za zakupy kartą, albo przelewając pieniądze z konta na konto nie możemy tego zrobić anonimowo. Tylko gotówka, mocno sekowana w czasie pandemii (jako rzekomo mniej bezpieczna), daje taką możliwość. No, może jeszcze kryptowaluty, czyli gotówka w formie cyfrowej. Ale gotówka jest „oficjalna”, a kryptowalut na razie bank centralny nie wspiera, ani nie emituje.
Oczywiście: to, co może być miłe uszom zwykłych konsumentów musi wywoływać furię w gmachach rządowych. Urzędnicy rządowi o niczym innym nie marzą, by kontrolować, monitorować i opodatkować każdą złotówkę krążącą w gospodarce. Gdybym był ministrem finansów, to bym brał środki na uspokojenie prze każdym występem prezesa NBP (zwłaszcza przed tymi w obronie gotówki).
Minister apeluje: „Polacy, wyjmijcie pieniądze z bieliźniarek!”
No i minister finansów Tadeusz Kościński w końcu nie wytrzymał i dał do zrozumienia co myśli o programach wspierania gotówki i innych wymysłach prezesa NBP. Pod koniec zeszłego tygodnia, występując na falach Polskiego Radia, był łaskaw zaapelować do Polaków:
„Zachęcam wszystkich, żeby gotówkę włożyć do banku, wtedy przynajmniej jest ona w systemie bankowym i można dzięki niej udzielać kredytów i rozkręcać gospodarkę. Zacznijmy te pieniądze wyciągać ze schowków, używać ich na konsumpcję i na inwestycje. O to nam chodzi, aby popierać takie działania”
Minister Finansów mówi więc Polakom tak: nie trzymajcie gotówki pod poduchą, bo w ten sposób leży bezużyteczna. Wydajcie ją, pomagając gospodarce, albo włóżcie do banków, dzięki czemu będą mogły być użyte do kredytowania ludzi i firm i też posłużą gospodarce.
No dobrze, ale jeśli urzędnik państwowy coś mówi, to warto zawsze wziąć pod uwagę, że tak naprawdę chce nam powiedzieć coś innego. Tak było w przypadku wypowiedzi wiceministra finansów Piotra Patkowskiego, który w radio TOK FM niechcący zdradził, dlaczego rząd aż tak bardzo się nie przejmuje rosnącym zadłużeniem.
Przypomnijmy: wiceminister powiedział, że po pierwsze PKB będzie nominalnie rósł, więc ten sam dług z czasem „rozpuści się” w większym bogactwie Narodu, a po drugie, że…
„Oprocentowanie pieniędzy, które pożyczamy na rynku często jest niższe od poziomu inflacji. W związku z tym te pieniądze realnie i nominalnie tracą na wartości”
Marzenie rządu, wyrażone między wierszami przez wiceministra, brzmiało tak: możliwie jak najniższe stopy procentowe (nawet kosztem spadku wartości złotego) oraz inflacja wyższa od oprocentowania długu. Im większy dług, tym silniejsze marzenie o tym, żeby inflacją spłacać zaciągane przez rząd długi. Oczywiście to powinno nas skłonić do pewnych decyzji związanych z naszymi oszczędnościami.
Trzy rzeczy, które (też) chciał Wam powiedzieć minister finansów
A co między wierszami mówi nam minister finansów, gdy zaprasza do wydawania gotówki w sklepach albo do włożenia jej do banku?
1. „Wydaj gotówkę, zanim nakręcimy inflację”
Kontynuując myśl wiceministra, być może jego szef chce nam powiedzieć, że w najbliższych latach trzymanie gotówki leżącej bez oprocentowania – czy to w banku, czy pod poduchą – będzie wyjątkowo nieopłacalnym zajęciem. Jeszcze bardziej nieopłacalnym, niż zwykle. Bo stopy procentowe pozostaną zerowe (oby nie spadły poniżej zera), a inflacja będzie przez rząd utrzymywana na relatywnie wysokim poziomie (oby nie wyrwała się spod kontroli), żeby łatwiej było spłacać państwowe długi.
Będą więc dwa rozwiązania: albo zainwestować te pieniądze i liczyć na kilka procent zysku w skali roku poza bankiem i poza skarpetą, albo wydać kasę, zanim straci wartość.
Czytaj też: Trzy sposoby długoterminowego lokowania oszczędności poza bankiem dla początkujących
2. „Włóż gotówkę do banku, musimy cię podliczyć”
Być może minister finansów chce nam zasugerować, że ma głęboką potrzebę „zarejestrowania” wszystkich naszych oszczędności. Władze od kilku lat wdrażają różnego rodzaju regulacje, których celem jest możliwość zajrzenia lub ewidencjonowania naszych osadów na różnych rachunkach (na początek emerytalnych).
Oficjalnie ma to służyć ogólnej wiedzy rządu o rosnącym dobrobycie obywateli, ale tak naprawdę może chodzić o to, by w przyszłości móc regulować wysokość różnych świadczeń w zależności od tego, czy dany obywatel ma oszczędności, czy też ich nie ma. Jeśli ktoś schowa pieniądze przed rządem, to będzie trudno ocenić czy jest bogaty, czy biedny.
Czytaj też: Twój przyjaciel bank, czyli porozmawiajmy z wybitną specjalistką o tajemnicach scoringu
3. „Trzymaj pieniądze w takiej formie, żebyś mógł pomóc, gdy będziemy ich potrzebowali”
Pieniądze w banku nie będą zarabiały i nawet nie są tym bankom specjalnie potrzebne. Wbrew temu, co mówi minister, banki nie będą dzięki nim udzielać więcej kredytów, bo i tak mają nadwyżkę kapitału. Kredytów nie ma więcej dlatego, że nie ma na nie popoytu przedsiębiorców, a nie dlatego, że bankom brakuje pieniędzy.
O co więc chodzi w apelu ministra? Im więcej banki będą miały pieniędzy – nadwyżkowych, których nie będą w stanie przetworzyć na kredyty – tym więcej kasy będą inwestowały w rządowe obligacje (bo jest to dla nich korzystne podatkowo – nie płacą wówczas podatku bankowego, który płaciłyby od kredytów). A im więcej będą inwestowały w rządowe obligacje, tym szybciej rząd będzie mógł skonwertować zagraniczne zadłużenie Polski na krajowe.
Krajowe jest o tyle bezpieczniejsze, że można je spłacić inflacją, czyli „zabijając” realną wartość pieniądza i nie obawiając się o skutki uboczne (np. spadek kursu domowej waluty, który podwyższa koszty spłaty długów denominowanych w walutach takich jak dolar, czy euro).
Nie bez znaczenia jest też fakt, że im więcej będziemy mieli pieniędzy w bankach na zero procent, tym łatwiej rządowi będzie nas kusić różnymi przedsięwzięciami – np. zakupem obligacji skarbowych, a może akcji państwowych spółek, a może obligacjami „celowymi”, przeznaczanymi na jakieś inwestycje, przekopy mierzei, programy budowy pomników…
Czytaj też: Nowe oprocentowanie obligacji. Przeczytaj, ile można zarobić i które obligacje wybrać. I jak je kupić?
Prędzej czy później rządowi skończą się możliwości drukowania pieniędzy (z pomocą NBP) oraz ich bezkarnego pożyczania na niski procent za granicą. Wtedy osad z naszych oszczędności – im większy, tym lepiej – przyda się, bo zostaną nam złożone różne ciekawe propozycje, byśmy je gdzieś zainwestowali.
—————————–
SKORZYSTAJ Z NAJLEPSZYCH BANKOWYCH OKAZJI:
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————–
Trzy prawdy ministra i… jedna, która je wszystkie przykrywa
Te trzy prawdy ministra Tadeusza Kościńskiego warto mieć na uwadze, choć przecież wcale ich nie wypowiedział. On je jedynie ma na myśli, a ja te prawdy wywiodłem z jego przekazu podprogowego.
Przed jednym chciałbym Was przestrzec: nie pozbywajcie się oszczędności – każdy konsument musi mieć w tak niepewnych czasach jak największą poduszkę finansową. Nieważne, czy w gotówce (byle bezpiecznie przechowywanej, tutaj poradnik o sejfach), czy w banku, bezpiecznym funduszu inwestycyjnym, czy w krótkoterminowych obligacjach.
Populistyczny rząd oczywiście woli mieć wyborców-gołodupców, nie posiadających żadnych oszczędności i w pełni uzależnionych finansowo od transferów socjalnych. Ale w naszym interesie jest, by od pieniędzy dystrybuowanych przez rząd jak najbardziej się uniezależnić.
————
Zapraszam do podcastu Ekipy Samcika!
W kolejnym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” mówimy o buncie przedsiębiorców (czy powinien się udać?), o tym kiedy będziemy zaszczepieni, o ujemnych stopach procentowych i banknocie 1000-złotowym, o opłatach za wyciągi bankowe oraz o tym, jak Polacy oszukują ubezpieczycieli i siebie nawzajem. Znajdź „Finansowe sensacje tygodnia” na Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts lub na jednej z pięciu innych platform z podcastami lub po prostu kliknij tutaj, żeby posłuchać.
Rozpiska minutowa odcinka:
01:37 – „Temat tygodnia”: Bunt przedsiębiorców. Czy może się udać i czy powinien się udać?
13:40 – „Dwie strony medalu”: Ruszyły zapisy na szczepienia. Sukces czy klęska?
24:55 – „Liczba tygodnia”: Prezes NBP zapowiada banknot 1000-zlotowy i nie wyklucza ujemnych stóp procentowych.
34:33 – „W Waszej sprawie”: Opłata za wyciągi bankowe. Czy musi być tak wysoka?
39:37 – „Ciekawostka tygodnia”: Jak Polacy oszukują ubezpieczycieli i siebie nawzajem?
Możesz też posłuchać tutaj:
zdjęcie: Polskie Radio/Marco Testi