W różnych miejscach oceniają naszą konsumencką „jakość”: uczciwość, dochody, wiarygodność płatniczą. Specjalizują się w tym – rzecz oczywista – banki i firmy pożyczkowe, od których bierzemy pieniądze na wyższy lub niższy procent. Ale łatwo mogę sobie wyobrazić, że dzięki dobrej ocenie mojej „jakości” mógłbym – jako konsument – także w wielu miejscach mieć korzyści wynikające z tego, iż jestem uczciwy i wielokrotnie udowodniłem, iż wywiązuję się z zawartych umów. Przykładowo mógłbym korzystać z odroczonego terminu płatności, możliwości testowania jakichś rzeczy przed zakupem, albo opcji rozłożenia płatności na dłuższe raty. Lub po prostu z rabatu w cenie dla najlepszych klientów.
Idę do salonu telekomunikacyjnego, gdzie proponują mi telefon z abonamentem. Może mogliby – w uznaniu mojej nieskalanej uczciwości – dać niższy abonament i lepszy telefon? Coraz częściej zamawiam różne rzeczy przez internet. Dlaczego nie miałbym – korzystając z wysokiej oceny – np. zamówić pokoju w hotelu bez podawania numeru karty kredytowej? Albo kupić coś przez internet jednym klikiem i zapłacić dopiero po odbiorze i wypróbowaniu rzeczy? Albo płacić za prąd i gaz „z dołu”, a nie „z góry”, na podstawie jakichś debilnych prognoz?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To są oczywiście daleko idące wizje, ale w sytuacji, gdy w sieci jest multum danych na nasz temat byłoby grzechem nie zacząć ich wreszcie wykorzystywać do selekcji konsumentów na bardziej i mniej wiarygodnych. I do oferowania tym pierwszym lepszych usług, a tym drugim – droższych bądź mniej wygodnych. Weźmy branżę ubezpieczeniową: od niedawna każdy kierowca może przez internet sprawdzić ile ma punktów karnych na koncie. Gdyby ta informacja mogła być uwiarygodniona za pomocą jakiegoś e-podpisu, to klient na jej podstawie mógłby dostawać tańsze ubezpieczenie samochodu. Tak jak może je dostać w zamian za ostrożną jazdę.
Czytaj też: Punkty karne przez internet! Sprawdziłem jak to działa i…
Czytaj też: Już dwie firmy ubezpieczeniowe nagradzają za dobrą jazdę
BIK i BIG-i: oni wiedzą wszystko o naszej rzetelności
Punkty karne to nie wszystko. W Biurze Informacji Kredytowej są informacje o wszystkich naszych kredytach (obecnych i byłych). BIK wystawia każdemu kredytobiorcy tzw. scoring, czyli ocenę punktową, odzwierciedlającą jego rzetelność w spłacaniu rat (można dostać od 1 do 631 pkt i od jednej do pięciu gwiazdek). Za 23 zł można sobie taki raporcik przez internet zamówić, wydrukować i oprawić w ramki. Banki w oparciu o scoring BIK udzielają kredytów, ale dlaczego ów scoring nie miałby być wykorzystany również w innych miejscach?
Wiadomości o nas zbierają też Biura Informacji Gospodarczej, czyli prywatne firmy, do których kiedyś zgłaszało się nierzetelnych płatników. Dziś już 90% informacji zgromadzonych w tych biurach to wiadomości pozytywne – np. że w tej i tamtej firmie terminowo spłaciliśmy zobowiązanie. Do baz danych w BIG-ach firmy, które nas obsługują, zerkają wciąż głównie po to, żeby sprawdzić czy nie mamy na koncie przeterminowanych długów. Znacznie rzadziej robią to, by udzielić nam rabatu za „dobre sprawowanie”. O ten rabat powinniśmy zacząć walczyć sami – przedstawiać w firmach, z których usług korzystamy, „laurkę” z BIG-ów, uwierzytelnioną e-podpisem i w ten sposób otrzymywać lepsze oferty.
Nota bene każdy z nas jest też czasami usługodawcą, więc może takiej „laurki” wymagać też od swojego kontrahemta. Jeśli wynajmuję komuś mieszkanie, to niech ten ktoś przyniesie mi wydruk z bazy mandatów, bazy kredytowej BIK oraz raport z biur informacji gospodarczej. Jeśli okaże się, że nie ma zaległych długów i w przeszłości zawsze był rzetelny – mogę mu wynająć mieszkanie. Jeśli nie – podwyższam cenę albo szukam innego najemcy.
Tak naprawdę to właśnie biura informacji gospodarczej mogłyby dostarczyć najwięcej danych o naszej wiarygodności. O ile w bazie BIK są tylko dane o kredytach, to w BIG-ach można znaleźć wiadomości o tym czy płacimy rachunki za telefon, czynsz, prąd, gaz, kablówkę, czy nie zalegamy z alimentami, czy nie mamy nie zapłaconych mandatów. Jeśli dodać do tego jeszcze bazę punktów karnych, a w przeszłości może i dane o tym czy nie mamy zaległości w płaceniu podatków… Robi się z tego potężna piguła informacyjna.
Jak pokonać informacyjny chaos? Wspólną „laurką”!
Tylko jak się do niej dobrać? Jest problem: w Polsce działa multum biur informacji gospodarczej i każde wymienia się informacjami na nasz temat z innymi firmami (energetycznymi, telekomunikacyjnymi, urzędami…). Gdybym chciał pobrać „laurkę” o swojej wiarygodności ze wszystkich, to bym stracił na to pół życia i prawdopodobnie mnóstwo kasy. Infomonitor, KRD, ERIF, KBIG, MBIG… mam pisać dalej? Każdy BIG rywalizuje z pozostałymi o dane, więc mamy totalny chaos. Efekt jest taki, że BIG-i ciułają sobie te swoje drobne pieniądze z obsługi firm, ale znaczenia „laurek” w życiu zwykłego konsumenta w żaden sposób nie budują.
Jaki jest na to pomysł? Uczestniczyłem ostatnio, jako ojciec-prowadzący, w konferencji April Consumer Credit Days, której częścią była m.in. debata o tej gigantycznej puli danych o nas, które znajdują się, rozczłonkowane, w BIG-ach. Wnioski były następujące: BIG-i muszą się dogadać, opracować jakiś interfejs i wspólnie zasilać jakąś firmę scoringową danymi o konsumentach. Ta firma, w oparciu o wspólne dane, dawałaby klientom „laurkę” opartą na wszystkich dostępnych informacjach, a wnoszoną przez klienta opłatę dzieliłoby się na wszystkie BIG-i, które przyczyniły się do powstania scoringu.
Rzecz godna pochwały – zresztą wspierana też przez rząd – aczkolwiek w dyskusji przedstawicieli BIG-ów oczywiście pojawiły się rozbieżności. Te duże, np. KRD, nie mają ochoty dzielić się kasą ze sprzedaży „laurek” z małymi, których wpływ na łączny scoring klienta jest niewielki. Nie wiadomo więc czy pomysł się – jak to zwykle w Polsce bywa – nie wykrzaczy z powodu wybujałych ambicji poszczególnych firm.
Nikt nie ceni naszej wiarygodności płatniczej?
Jeśli się wykrzaczy – będzie źle, bo tylko jedna, wspólna „laurka” może skłonić nas, konsumentów, do płacenia za to, co o nas wiedzą biura informacji gospodarcze. Tylko jedna. wspólna „laurka” może skłonić firmy nas obsługujące do uwzględnienia scoringu wiarygodności płatniczej w ich ofercie towarów i usług. I tylko jedna, wspólna „laurka” może skłonić nas do wzajemnej kontroli wiarygodności płatniczej, gdy będziemy między sobą handlować, np. wynajmując mieszkanie.
Oczywiście potrzebna jest też chęć naszych usługodawców, by wiarygodność płatniczą docenić. Na razie nie widać – poza branżą finansową – by jakieś firmy miały ochotę lepiej traktować osoby z wyższą wiarygodnością płatniczą. Nie liczą ile ich kosztuje obsługiwanie wszystkich po tej samej cenie? Z tego nieliczenia robią się złe długi, które trzeba sprzedawać za grosze windykatorom.
Na razie – jak sądzę po części z powodu chaosu panoszącego się na „rynku danych” – dobra wiarygodność płatnicza nie przekłada się na ceny. BIK, który wystawia klientom za 23 zł „laurki kredytowe”, oferuje posiadaczom najwyższej punktacji następujące rabaty: kartę kredytową Alior Banku, która przez pierwsze 100 dni jest bez odsetek, umorzenie pierwszej raty leasingu w Santanderze oraz trzy ubezpieczenia ze zniżką. FairPay, czyli prowadzony przez KRD program, w ramach którego można kolekcjonować informacje pozytywne na temat swojej rzetelności, oferuje: wydłużenie terminu płatności w wypożyczalni samochodów Express oraz rabaty w kilku firmach (z reguły mało znanych, specjalistycznych). Oględnie pisząc: szału nie ma.
Stawką wzrost etosu płacenia w terminie
Co jest stawką w tej grze? Rzecz cenniejsza, niż złoto: wzrost prestiżu wiarygodnego płatnika. Dziś wciąż nie widać, by publicznie potępiano ludzi, którzy nie spłacają długów (no, może poza alimenciarzami). Uchylanie się od zapłaty mandatów, jazda na gapę, nie spłacanie długów w terminie – to wszystko bywa traktowane przez przeciętnego zjadacza bułek jako niegroźne odstępstwo od normy. A tymczasem za złe długi płacą rzetelni płatnicy, w wyższych cenach. Jeśli rzetelny płatnik – dzięki jednej, wspólnej, wystawionej dzięki informacjom z wielu BIG-ów „laurce” – będzie miał w sklepach i firmach usługowych lepiej, niż nierzetelny, to zacznie doceniać swoją rzetelność i potępiać nierzetelnych. I o to chodzi.