Handlowy gigant Eurocash, właściciel takich znanych nam wszystkim marek, jak ABC, 1Minute, Delikatesy Centrum, Groszek, Lewiatan, czy Mila – ogłosił ostatnio, że przejmuje największy supermarket internetowy w Polsce – Frisco.pl. To dobra okazja żeby sprawdzić jak miewają się spożywcze zakupy przez internet: gdzie są najtańsze produkty, u kogo jest darmowa dostawa i czy da się dowieźć zakupy w… 10 minut
Takiej transakcji polski rynek e-zakupów jeszcze nie widział. Największy supermarket z żywnością działający wyłącznie w internecie przechodzi pod skrzydła handlowego holdingu – największej w kraju sieci stacjonarnych hurtowni spożywczych i właściciela największych programów franczyzowych w handlu. Nawet jeśli nie zdajecie sobie z tego sprawy, prawdopodobnie przynajmniej od czasu do czasu kupujecie w sklepach, działających pod różnymi markami, ale skoligaconych z Eurocash.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Wartość pakietu 55% akcji wyniesie 129 mln zł. Zarobi na tym fundusz MCI, który był do tej pory głównym udziałowcem Frisco.pl i wspierał finansowo rozwój e-sklepu. Już wcześniej Eurocash – grupa kontrolowana przez Portugalczyka Luiza Amarala (byłego menedżera Biedronki) – miała 44% udziałów we Frisco. Teraz zgarnia całą pulę.
Frisco, jeden z pierwszych w kraju e-marketów z żywnością dostarczaną do domu, został założony w 2006 r. Po zastrzyku finansowym m.in. znanego biznesmena Sobiesława Zasady, a później inwestycji funduszu MCI, firma rozwinęła skrzydła. Dziś Frisco ma bazę klientów, która odpowiada liczbie potencjałowi siedmiu hipermarketów stacjonarnych. Wartość przychodów Frisco.pl w całym 2019 r. wyniesie ok. 120 mln zł.
W zasadzie nawet nie wypada porównywać Frisco z Tesco (12 mld zł obrotu), Biedronką (50 mld zł obrotu), czy Eurocash (dział hurtowy – 17,6 mld zł przychodów w 2018 r. i detaliczny – 4,9 mld zł przychodów). W hurcie to największa sieć zajmująca się dystrybucją żywności, chemii gospodarczej, alkoholi i wyrobów tytoniowych. W detalu – potęga 15.000 sklepów. Roczne zyski Eurocash wynoszą 110 mln zł.
Ale Frisco to synonim nowoczesnych zakupów premium. Miejsce, w którym można sprawdzać jak działaja XXI-wieczne trendy w kupowaniu online. Prędzej czy później ten sposób robienia zakupów (m.in. dzięki technologiom 5G, głosowym asystentom i inteligentnym lodówkom) zacznie wypierać tradycyjny handel.
Po co Eurocashowi Frisco?
Rynek e-zakupów spożywczych jest rozdrobniony. Poza Frisco nie ma marki, która działałaby na nim tylko w internecie. Eurocash ma pieniądze i możliwości, by przerobić Frisco na taki „spożywczy Amazon”, tyle, że w polskim wydaniu. Baza, czyli centra hurtowe Eurocashu rozsiane po całej Polsce, już są. Gdyby dołożyć do tego logistykę…
Może być też tak, że licząca kilkanaście tysięcy punktów sieć sklepów partnerskich Eurocashu zostanie zaprzęgnięta – z wykorzystaniem technologii sprawdzonej we Frisco – do rozwoju e-zakupów, np. wprowadzając opcję odbioru osobistego w specjalnie wystawionych lodówkach w sklepach, tzw. freshboxach (inna nazwa: coolomaty).
Czytaj też: To iście napoleońska strategia? Carrefour chce być jak… Allegro. Wystartował niecodzienny pomysł
Obawy konsumentów: czy szynka z internetu będzie równie dobra, co ze sklepu?
Zakupy spożywcze przez internet robi w Polsce dziesięciokrotnie mniej osób, niż np. w Wielkiej Brytanii. W ogóle Polacy pod tym względem okazują się być tradycjonalistami. Możemy masowo zamawiać z Aliexpress ciuchy i elektronikę, ale żeby kupić masło, kawałek szynki, twaróg i bułkę online? Co to, to nie. Segment tego typu zakupów, zwany e-grocery, stanowi 0,9% polskiego handlu internetowego.
Według badań firmy GfK w 2018 r. sprzedano w sieci artykuły spożywcze o wartości 1,4 mld zł. Ale to wartość zawyżona, bo w niej zawierają się dane o sprzedaży sklepów z karmą dla zwierząt. Z raportu Gemiusa „E-Commerce w Polsce” wynika, że w ostatnim badanym roku (czyli 2018 r.) jedynie 30% internautów kupiło jakiś produkt spożywczy przez internet (wykres poniżej), a jeśli już ktoś kupował, to wydawał mniej więcej 204 zł miesięcznie.
Gdy spytać ludzi o nazwy sklepy sprzedających żywność przez internet, to padają takie odpowiedzi jak Lidl, Biedronka, czy Alma. Czyli sieci, które albo w internecie nic nie sprzedają, albo już ich nie ma na zakupowej mapie Polski, bo zbankrutowały (Alma). Frisco nie ma na tej liście, bo poza Warszawą ta maerka jest nieznana (działa tylko na rynku stołecznym).
Z tych samych badań wynika, że artykuły spożywcze są na czele tych kategorii produktów co do których robimy research w sieci, a kupujemy w sklepie tradycyjnym. Możliwe, że nigdy nie przekonamy się do zakupów spożywczych online, albo że będzie to nisza dla zakupowych koneserów.
Z drugiej strony niebagatelny wpływ na tę branżę może mieć zaostrzanie przepisów o zakazie handlu. W tym roku sklepy będą czynne jedynie w siedem niedziel. Tymczasem wszystkie sklepy internetowe oferują dowóz wcześniej zamówionych towarów w niedzielę, a więc de facto zapewniają klientom usługę stacjonarnie niedostępną (o ile – zgodnie z planami rządu – powstanie ustawa zakazująca handlu w niedzielę na stacjach benzynowych i w sklepach, które prowadzą działalność pocztową).
Frisco w nowych barwach może czekać świetlana przyszłość, ale już widać, że będzie to wymagało sporej pracy u podstaw, edukacji klientów i przede wszystkim wysokiej jakości obsługi, która odciągnie ludzi od tego, co chyba większość z nich lubi – robienia zakupów w sieciach tradycyjnych.
Czytaj też: Raty zero procent wylądowały na Allegro. Czy rzeczywiście są darmowe? Testuję!
Przeczytaj też: Bezpieczne kupowanie w sieci. Jak sprawdzić e-sklep? Jak mu zapłacić, żeby nie stracić kontroli? I jak włączyć dwa ważne „bezpieczniki”
Jak się kupuje przez internet? Na co uważać składając zamówienie?
Zakupy spożywcze przez internet to wygoda. Nie musimy tracić czasu na dojazdy, błądzenie między półkami, stanie w kolejkach. Plecy mniej bolą, bo nie musimy taszczyć ciężkich toreb. Aż dziw bierze, że korzysta z tej opcji tak mało osób. Z obserwacji własnych wnioskuję, że decydują się na to tylko osoby mniej mobilne: z małymi dziećmi, mieszkające w śródmieściu bez dostępu do samochodu i bez taniego sklepu w okolicy. I wygodni millennialsi, którzy uważają, że życie jest za krótkie, żeby stać w kolejkach. No i może poszukiwacze niszowych produktów, głównie bio i wegańskich, których oferta w sieci jest całkiem spora.
Planowanie
Niewątpliwą zaletą kupowania w sieci jest możliwość dokładnego zaplanowania zakupów. E-sklepy oferują opcję zapamiętania naszego koszyka, tak by następnym razem nie przechodzić całej procedury wyboru towarów od zera. To może sprzyjać zwiększeniu kontroli kosztów, bo robimy zakupy z listy i nie ulegamy pokusom.
Zamawianie
Z internetu nigdy nie przyjdziesz z „pustą torbą”. Trzeba tylko uważać na zamienniki: W Tesco jeśli zamówiliśmy majonez 400 ml, a takiego nie ma akurat na półce, sklep może nam wrzucić majonez 350 ml, ale innej firmy. Firma wychodzi się z założenia, że lepszy rydz niż nic, a najgorsze, co może spotkać klienta, to niedostarczony towar. Przy odbiorze towaru możemy odmówić przyjęcia „zamiennika”. Ten problem nie dotyczy Auchan i Frisco, których strony internetowe sprzęgnięte są z magazynem towarów, dzięki czemu od razu wiadomo co w tym magazynie jest, a czego nie ma. I jak czegoś nie ma, to nie da się tego zamówić online.
Kupując w sieci warto dokładnie wczytać się w opisy produktów. Czasami ze zdjęcia trudno odróżnić gramaturę czy pojemność, dlatego pilnujmy czy kupujemy zgrzewkę wody 0,5 litra -czy 1,5 litra.
Dostawa
Wiem, że wiele osób obawia się, że kupi warzywa i owoce, które finalnie zanim dotrą do domu będą poobijane i przygniecione tonami innych toreb. Robiłem zakupy w kilku sieciach i nie miałem z tym problemu. Kosztem plastikowych tacek (od których już się odchodzi), były dobrze zabezpieczone i niepoobijane.
Ale niestety, błędy się zdarzają, w mniej więcej co trzecim zamówieniu (z moich doświadczeń 😉 albo czegoś brakuje, albo czegoś jest za dużo. Bywa też że towar przyjeżdża uszkodzony, np. przecieka opakowanie płynu do naczyń. Wydaje się, że firmy (przynajmniej Frisco) mają straty wkalkulowane w model biznesowy. Zwykle wystarczy telefon, a wartość kwestionowanych przez nas produktów jest zwracana na konto. Firma chce nam też zadośćuczynić bonem zniżkowym na kolejne zakupy.
E-sklepy świadome są obaw konsumentów i wolą dopieścić klienta (wreszcie!) niż ryzykować, że wróci do tradycyjnego sklepu. Wszystkie sklepy dostarczają zakupy przez 7 dni w tygodniu, maksymalnie do godziny 22-23, a Tesco, Leclerc i Carrefour nie sprzedają alkoholu (żaden e-market nie sprzedaje papierosów).
Czytaj też: To będzie kolejne pole bitwy na rynku płatności. Twój samochód wkrótce nauczy się płacić sam
Czytaj też: Chiński smok chce zjeść Allegro? AliExpress zaczął walczyć o polskich internautów… gwarancją od Allianza
Gdzie jest taniej – online, czy offline?
Sprawdziłem ile kosztuje robienie e-zakupów spożywczych w Warszawie. To największy rynek, na którym można porównać oferty kilku sklepów.
Na początek: porównanie cen. Czy markety nie doliczają dodatkowej marży za opcję robienia zakupów przez internet? Wygląda na to, że nie. Ceny w marketach internetowych są zbliżone do tradycyjnych. Odchylenia się jednak zdarzają, np. 10 najtańszych jaj w Auchan tradycyjnym kosztuje 3,38 zł, a w internecie prawie 5 zł.
Jak sprawdził portal DlaHandlu.pl koszyk 50 najpopularniejszych produktów (od mąki, cukru, bułek, mydła itd.) najtańszy jest w tradycyjnym, stacjonarnym Auchan (238 zł). Dla porównania taki sam koszyk w internetowym Auchan Direct kosztuje 255 zł.
W Carrefourze w sklepie tradycyjnym reprezentatywny koszyk ma wartość 263,59 zł. W internetowym Carrefour jest taniej: 259,04 zł. W Tesco: ceny w sklepie stacjonarnym zsumują się do 282,22 zł, a w internetowym – 288,33 zł. W E.Leclerc mamy 297,68 zł za koszyk w realu, a w internecie 265,14 zł. Generalnie różnice w cenach nie są znacząco istotne – większe są między poszczególnymi sieciami niż w ramach jednej sieci w kanale online i tradycyjnym. To sprawia, że firmy konkurują czasem i jakością dostawy. Ale uwaga! Dodatkowa marża może być ukryta w kosztach pakowania albo w cenie foliówek!
Czytaj też: Amazon Key: kurier dostarczy zakupy do lodówki nawet gdy nie ma cię w domu. Wygoda kontra prywatność
Ile kosztuje dostawa?
We Frisco stawki są elastyczne, zależne nie tylko od kwoty, ale też tego, jak często robimy zakupy. Generalnie każde zamówienie powyżej 250 zł będzie z darmową dostawą. A jeśli bardzo nam się spieszy, to za dodatkowe 10 zł kurier dowiezie zakupy dziś pod warunkiem, że złożymy zamówienie do godz. 15.00. Godziny dostaw wybieramy w 60-minutowych przedziałach czasowych maksymalnie do godz. 23.00
Jest też program lojalnościowy. Jeśli zyskamy status „kiełkującego” klienta wtedy za dowóz zamówienie o wartości do 200 zł płacimy nie 10 zł, ale 5 zł. Co zrobić żeby poprawić swój „scoring”? Jeśli robimy zakupy rzadziej niż co dwa miesiące trzeba, muszą być one na kwotę 350 zł. Wtedy wskakujemy o oczko wyżej. Jeśli robimy zakupy częściej niż co dwa miesiące wtedy zyskamy taki status już od 250 zł. A jeśli robimy co tydzień zakupy na 150 zł, to mamy status „owocujący” i darmową dostawę już od 200 zł. Szczegóły widać na tym kalkulatorze.
Czytaj więcej: Frisco owocuje i… zaskakuje. Teraz na darmową dostawę zasłużą tylko nieliczni. Prezent dla konkurencji?
Dodatkowo za 15 zł za pobraniem lub 13 zł płacąc z góry, zakupy możemy wysłać kurierem DPD w dowolne miejsce w Polsce. Warto jednak pilnować godzin, bo jeśli zamówienie złożymy po godzinie 14.00, to sklep ma aż dwa dni na przekazanie go kurierowi.
Oprócz tego sklep pobierze opłatę za pakowanie – 4 zł za torebki plastikowe, które nadają się do recyklingu, albo 2 zł za papierowe. Mimo, że torby nadają się do ponownego przetworzenia, to żeby nie produkować niepotrzebnych śmieci możemy zostawić je kurierowi przy kolejnych zakupach. Jeśli chcemy dostać zakupy tego samego dnia po godz 18.00, to zamówienie musimy złożyć najpóźniej do godz. 11.00
Czytaj też: „Biedronka”, świetny pomysł na sobotnie kupowanie i… wściekli klienci. Co poszło nie tak?
Teraz Tesco. Koszt dostawy w brytyjskim sklepie uzależniony jest od lokalizacji i godziny: generalnie 7 dni w tygodniu od 7.00 do 22.00, w dwugodzinnych slotach. Niestety, nie jest to tak klarowanie wyłożone jak w przypadku Frisco, ale za to e-zakupy w Tesco swoim zasięgiem obejmują prawie całą Polskę. Koszt dostawy od 11,49 zł do 23,49 zł w zależności od miasta i godziny. Do tego ceny torebek: ryczałtowe 2 zł.
W moim przypadku – nowy klient, dzielnica Bielany, wartość zakupów 345 zł – koszt dostawy kształtował się jak w tabeli poniżej. Widać, że najdrożej jest w przypadku dostawy na cito, czyli na następny dzień w godzinach porannych, a najtaniej w sobotę popołudniu. Na darmową dostawę mogłem się załapać gdyby wartość zamówienia przekroczyła 360 zł. Za darmo mógłbym zakupy odebrać w wybranym przeze mnie sklepie (w punkcie obsługi klienta) albo… na parkingu.
Niestety, być może to kwestia lokalizacji. ale zakupy mogłem odebrać tylko w jednym sklepie na peryferiach Warszawy. Jeśli by mi nie pasowało – mimo, że Tesco ma jeszcze trochę sklepów w Warszawie – system odsyła mnie do hipermarketów oddalonych o 119 km i 260 km, czyli do Łodzi, lub Krakowa. Podczas zamawiania zabrakło mi informacji o kosztach pakowanie – te „wyciągnąłem” dopiero z regulaminu.
Auchan Direct to teoretycznie najtańszy e-sklep, przynajmniej według zestawienia portalu DlaHandlu.pl. Czy uwzględniając koszty dostawy ciągle jest tak tanio? Niestety, Auchan każe sobie słono płacić za swoje niskie ceny, bo e-sklep nie przewiduje darmowych dostaw. Testowo zbudowałem koszyk o wartości ponad 400 zł, wybrałem dostawę na pojutrze, a cena za dostawę ciągle wynosiła 19,90 zł. To mało elastyczne i zupełnie zniechęcające, bo aktywni klienci i tacy, którzy zamawiają dużo i często powinni być potraktowani ulgowo. W Auchan podstawowa stawka to 19,90 zł i taką cenę należy doliczyć od każdego zamówienia.
Jeśli jednak chcemy zaoszczędzić, to w zamian możemy zakupy odebrać za darmo w automacie, albo w sklepie. Duży plus dla Auchan za ekologiczne podejście do kwestii pakowania zakupów. Są one pakowane w pochodzące z recyklingu kartony, które można wykorzystać ponownie. Wystarczy oddać je kurierowi przy następnej dostawie. Zamówienia złożone do godz. 12.30 mogą być zrealizowane tego samego dnia od godz. 18.00
Teraz sklep Zakupy Codzienne Carrefour.pl – nie mylić z Carrefour.pl bo to platforma zakupowa, która zrzesza różnych sprzedawców, nie oferująca towarów spożywczych. W Carrefourze mamy trzy opcje dostawy, w tym jedną, trochę jakby „uberową”. Pierwsza to klasyczna dostaw kurierem. Stawki są zryczałtowane: 19,90 zł za zakupy do 100 zł, albo 9,90 zł za zakupy do 179 zł. Od 180 zł dostawa jest darmowa. Zakupy dostarczane są w skrzynkach, z których w domu przekłada się towar.
Oprócz tego jest opcja odbioru zakupów na parkingu marketu na Targówku albo Arkadii (ostatnio przemianowanej na Westfield Arkadia). Polega to na tym, że zakupy są pakowane bezpośrednio do bagażnika, dzięki czemu nie musimy ich dźwigać, ale tej opcji nie testowałem. Ten wybór jest darmowy, a nasze zakupy są gotowe już w trzy godziny od złożenia zamówienia. Podobnie, jak odbiór zamówienia w tymże sklepie.
Jest też trzecia opcja, dla tych, którzy potrzebują zakupów prawie „na już”. Usługa nazywa się swojsko „SąSiatki”, a polega na tym, że przysłowiowy „młodzieniec”, albo ktokolwiek inny, kto dysponuje wolnym czasem dowozi nam zakupy w ciągu dwóch godzin od złożenia zamówienia. To tak zwany „szoper”.
Działa to w ten sposób, że będąc na zakupach aktywujemy odpowiednią usługę w aplikacji Mój Carrefour gdzie jak kierowca Ubera dostajemy „zlecenie”, czyli listę zakupów wraz z orientacyjną wartością. Robimy sami zakupy i sami za nie płacimy, po czym mamy dwie godziny na dowóz do osoby, która zakupy zamówiła. Hmm, czy rzeczywiście? Idea jest szczytna, ale rozliczenie gotówkowe na podstawie paragonu.
A co my z tego mamy? Szoper za przysługę otrzymuje od Carrefoura bon na 10 zł. Carrefour reklamuje to jako usługę sąsiedzką, ale wydaje mi się, że to opcja bardziej dla zorganizowanych „szoperów”, którzy krążą po markecie i mogą regularnie robić zakupy dla klientów. Trudno jest jednak oszacować „opłacalność takiego biznesu. Obawiam się, że już lepiej byłoby zostać kierowcą Uber Eats, gdzie można wyciągnąć regularnie 2.000 zł na rękę miesięcznie.
Jeden ze starszych sklepów internetowych prowadzi bielański hipermarket E.Leclerc, który dowozi zakupy w całej Warszawie. W innych miastach poszczególne markety tej sieci również mogą oferować zakupy online. Oprócz płatności online to jedyna sieć, gdzie za zakupy możemy płacić kurierowi gotówką, albo kartą płatniczą. Terminy dostaw są jednymi z szybszych.
Dostawcy tej sieci potrafią dostarczyć zakupy tego samego dnia w czasie poniżej czterech godzin w cenie 30 zł jeśłi wartość zamówienia jest niższa niż 300 zł. Jeśli danego produktu nie ma na półce, to obsługa dzwoni z zapytaniem czy może wziąć zamiennik.
Z kronikarskiego obowiązku odnotowuje też ceny w najdroższym jeśli chodzi o koszyk produktów Piotrze i Pawle. Tam dostawa jest darmowa przy zakupach powyżej 250 zł. Z kolei InterMarche mimo, że znalazł się w zestawieniu DlaHandlu.pl nie dowozi zakupów. Sieć ma kilka sklepów w Polsce, gdzie towary można przełożyć do bagażnika samochodu na parkingu (w Wielkopolsce czy na Śląsku), ale nie w Warszawie.
Zakupy online w Lidlu i Biedronce? Teoretycznie się nie da, ale…
Niestety, dyskonty nie oferują sprzedaży online produktów spożywczych. Lidl eksperymentuje ze sprzedażą artykułów przemysłowych, ale jeśli ktoś upatrzył sobie portugalskie albo niemieckie przysmaki, to zdaniem sieci musi drałować do marketu.
Polscy zakupowicze znaleźli na to sposób. To portal Szopi.pl. Na stronie internetowej możemy przeglądać oferty Lidla, Biedronki, ale też Auchan czy Tesco, kompletować listę zakupów i zapłacić online. Shoper robi zakupy za nas i dostarcza do domu. Koszty dostawy? Przy kwocie 60-250 zł wynoszą 9,90 zł. Powyżej tej sumy dostawa jest darmowa.
Korzystałem z usług shopera jakiś czas temu. Jeśli ktoś chce uniknąć dużych kolejek, które stały się dyskontowym folklorem, to polecam. Jedyny problem na jaki natrafiłem, to kilka telefonów od mojego szopera, który konsultował brak szynki i smoothie i za każdym razem dzwonił radzić się co ma z tym fantem począć. Skąd te problemy? Katalog na stronie Szopi jest sztywny, a danego produktu może nie być w sklepie, bo ludzie go wykupili albo może mieć inną ceną (promocja). Za zakupy można płacić poprzez Twisto, przelewem internetowym albo kartą u szopera.
O Lisku, który wyszedł z nory
Jest jeszcze warszawska aplikacja Lisek, której kurierzy dostarczają zakupy w rekordowe 10 minut, a przy zamówieniu powyżej 100 zł dostajemy zniżkę 10%. Zniżka jest spora, ale i same ceny produktów mają sporą marżę – tak na oko 20-30% w stosunku do cen marketowych. To ceny podobne, może nawet wyższe niż w osiedlowym sklepie, ale coś za coś – tu zaszyty jest koszt szybkiej dostawy, również w niedziele.
Zasięg terytorialny Liska jest jednak mocno ograniczony do fragmentów wybranych dzielnic Warszawy. W ofercie jest spożywka, ale też środki czystości i higieniczne. – Lisek dopiero wyszedł z norki stad ograniczony obszar dostaw – piszą w komentarzach właściciele aplikacji.
W AppStore apka ma ponad 150 ocen i średnią ocen 4,4 – dominują entuzjastyczne recenzje, z których wynika, że firma wywiązuje się z dostaw w 10 minut.
Nie jest jasne czy Lisek to taki agregat, który kojarzy klientów z kierowcami, czy regularny biznes. W jednej z archiwalnych ofert pracy wynikało, że oferuje chętnym możliwość prowadzenia minimagazynu, skąd rowerami elektrycznymi rozwożone są do klientów towary. Ale to by wymagało dość wysokich kosztów. Łatwiej byłoby robić zakupy w otwartej nawet w niedziele Żabce, czy Carrefour Express i dowozić do klientów na wybranym obszarze niż tworzyć od podstaw infrastrukturę. Ale z drugiej to by wydłużało czas dostawy, bo w sklepie mogą być kolejki. Lisek swój model biznesowy zachowuje dla siebie.
źródło zdjęcia:PixaBay, mat. prasowe