Nie brakuje wśród ekonomistów teorii, że za 20-30 lat wszyscy będziemy mówili po chińsku ;-), a azjatyckie tygrysy zjedzą europejską gospodarkę na śniadanie. Sądzę, że jest w tym sporo przesady (np. chiński tygrys wydaje się być tygrysem stojącym na glinianych nogach), ale obserwując zmiany w rankingach najpotężniejszych światowych korporacji dość wyraźnie widać, że jeśli ktoś je skutecznie szturmuje, to właśnie największe firmy z Azji (choć wciąż rządzą firmy amerykańskie).
W świecie największych portali aukcyjnych wschodzącą gwiazdą jest AliExpress, którego właścicielem jest chiński koncern Alibaba Group. Rządzi on w e-commerce niepodzielnie na rynku chińskim, dzięki czemu osiąga przychody takie, jak dwie największe amerykańskie platformy tego typu – eBay oraz Amazon – razem wzięte (nota bene największym akcjonariuszem Alibaba.com jest dziś… japoński Softbank). Alibaba to firma, która mieści się już w dziesiątce najwartościowszych korporacji świata.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Dziś jeszcze AliExpress (czyli ta część Alibaby, która zajmuje się e-handlem detalicznym) nie ma w Polsce nawet ułamka rozpoznawalności platformy Allegro (należącej do konsorcjum funduszy inwestycyjnych i kontrolującej 40% rynku e-handlu w Polsce), ale… Na AliExpress można bez pośredników (a czasem i bez VAT-u i cła) sprowadzić bezpośrednio różne rzeczy z Chin, w tym elektronikę i odzież. Jest to wśród polskich wyławiaczy okazji w sieci dość popularne miejsce wyszukiwania korzystnych ofert.
Czytaj też: Antyweb o planach Alibaby rozwijania się w Polsce
AliExpress z roczną gwarancją Allianza na smartfony i tablety
AliExpress od pewnego czasu ma polską wersję językową i program ochrony kupujących (wspomaga klientów w ewentualnych sporach ze sprzedawcami), ale nabywcy wystawianego tam sprzętu nie mają ani absolutnej pewności, że nie kupują chińskiej podróbki, ani żadnej działającej w kraju gwarancji. Jest więc tanio, ale dostawa zajmuje dużo czasu (nawet miesiąc) i klient zawsze ryzykuje, że w przypadku zakupu niedziałającego sprzętu obudzi się z ręką w nocniku.
Czytaj też: AliExpress – kopalnia okazji czy tanich podróbek?
Szefowie Alibaby już w zeszłym roku zapowiadali, że portal chce wejść pełną parą do naszego regionu Europy, w tym na polski rynek. Wygląda na to, że ofensywa się zaczyna. Niedawno zauważyłem, że przy zakupie na AliExpress niektórych sprzętów elektronicznych – zdaje się, że smartfonów i tabletów – pojawiła się nowa opcja: Allianz Global Assistance. To bezpłatne, roczne ubezpieczenie od wad kupowanego sprzętu. Jeśli się okaże, że smartfon lub tablet nie działa lub działa nieprawidłowo z powodu wady produkcyjnej, zgłaszamy to do Allianza, a on gwarantuje naprawę lub wymianę sprzętu na nowy.
Zerknij też na stronę internetową tego alibabowego ubezpieczenia
Ani na stronie usługi na portalu Alibaba, ani na stronach poszczególnych aukcji z produktami objętymi Allianz Global Assistance nie znalazłem warunków ubezpieczenia, więc nie jestem w stanie ocenić czy jest to fundamentalna zmiana poziomu gwarancji towarzyszącej zakupom na AliExpress. „Fundamentalna” to duże słowo choćby z tego powodu, że ubezpieczenie Allianza działa tylko dla dwóch – choć popularnych – grup produktów. Ale z pewnością jest to krok w dobrym kierunku, świadczący o tym, że wielka wojna między Allegro i AliExpress powoli się zbliża.
Nie tylko Allianz. Zakupy ubezpieczy też TrustedShops, Link4Pay…
Ubezpieczenie Allianza nie jest oczywiście jedynym sposobem zapewniania klientom platform aukcyjnych poczucia bezpieczeństwa. Coraz popularniejszym rozwiązaniem – oprócz programów ochrony kupujących, czyli wewnętrznych systemów rozsądzania sporów, fundowanych przez platformy aukcyjne – są rozwiązania takie jak pieczątka „Trusted Shop”. To oferowana przez dwie niemieckie firmy gwarancja zwrotu pieniędzy w sytuacji, gdy zakupiony towar nie dotrze do klienta albo gdy okaże się, że po jego odesłaniu (z powodu jakiegoś defektu) sklep nie chce zwrócić pieniędzy. Z kolei polski ubezpieczyciel Link4 oferuje – razem z promowanym przez siebie sposobem płatności w internecie o nazwie Link4Pay – ubezpieczenie.
Tutaj więcej o ubezpieczeniu i płatności via Link4Pay
Wygląda na to, że nie tylko niskie ceny, szeroka oferta i duża wygoda kupowania, ale też i gwarancje związane z bezpieczeństwem transakcji będą polem bitwy między największymi globalnymi platformami e-zakupów. Jako klienci możemy tylko na tym wygrać. Dziś największym problemem branży e-commerce jest to, że klienci boją się płacić z góry. Chodzą po stronie internetowej, napełniają koszyk, a kiedy dochodzi do płatności – „wymiękają”. Albo wybierają płatność gotówką, przy odbiorze. Obsługa gotówki – z punktu widzenia sklepu internetowego – jest najdroższa i najdłużej trwa.
Według badań cytowanych przez firmę SalesBee, która urzeźbiła dla Link4 nową usługę, tylko 3% osób, które „zwiedzają” strony internetowe e-sklepów, decyduje się na płatność i zakup. Obawy są oczywiste: „czy ten sklep to nie oszuści?”, „czy nie wyślą mi towaru, który jest wybrakowany, albo będzie wyglądał inaczej, niż na zdjęciu?”, „czy nie wyślą mi taniej podróby?”, „czy nie wyślą towaru jakąś najtańszą pocztą i nie dotrze do mnie uszkodzony?”. Problem obaw przy zakupie drogiego sprzętu przez internet nie jest więc wydumany.