Za nową usługą stoją agent rozliczeniowy e-Service i organizacja płatnicza Mastercard. To nie pierwsze rozwiązanie, które zamienia telefon w terminal płatniczy, ale pierwsze, które pozwala przyjmować płatności powyżej 50 zł. Przedsiębiorcy i konsumenci chwalą sobie to rozwiązanie m.in. za wygodę, nowoczesność i ukłon w stronę ekologii. Ale obawiają się o bezpieczeństwo
Zamiast wypunktować, co dziś potrafią smartfony, chyba lepiej zapytać, czego nie potrafią. Granicę stawia ludzka wyobraźnia. Jeśli mówimy o obszarze płatności, to z poziomu telefonu możemy zarządzać kontem bankowym, płacić za zakupy (np. aplikcjami G-Pay, Apple Pay, BLIK), kupować bilety czy płacić za parkowanie (np. przez aplikacje SkyCash czy mPay).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przeczytaj też: „Płatność tylko gotówką”. To tradycjonalizm, czy też… rachunek ekonomiczny? Sprawdzamy dlaczego niektórzy nie lubią być cashless
Przeczytaj też: Gotowi na akceptowanie kart? Teraz kolej na terminal płatniczy. Stacjonarny, przenośny, zintegrowany ze smartfonem… Który wybrać?
Ale żeby zapłacić, po drugiej stronie musi stać sprzedawca z dodatkowym urządzeniem – terminalem płatniczym. A skoro można płacić telefonem, to dlaczego nie miałby on też pełnić roli terminala. Na polskim rynku testowane już były rozwiązania pozwalające zamienić telefon w terminal (Elavon, Polskie ePłatności). Mają one jednak jedno ograniczenie – pozwalały przyjmować tylko płatności zbliżeniowe, które nie wymagają podawania kodu PIN, czyli barierą była kwota 50 zł (w tym roku limit ten zwiększy się do 100 zł).
Telefon plus nakładka równa się terminal
Agent rozliczeniowy e-Service i organizacja Mastercard pokazały właśnie rozwiązanie, które pozwala ominąć tę barierę, a więc klient będzie mógł zapłacić w smartfonowym terminalu więcej niż 50 zł. Usługa nazywa się LitePOS. Ale żeby można było wspomnianą barierę przeskoczyć, niestety telefon nie jest jedynym wykorzystywanym w tym systemie urządzeniem. To pakiet telefonu ze specjalną nakładką, tzw. dongle (do niej zbliża się lub umieszcza kartę), a więc telefon potrzebuje „małego pomocnika”.
Żeby akceptować karty przez LitePOS, właściciel sklepu najpierw musi podpisać umowę z agentem rozliczeniowym (tak, jakby instalował klasyczny terminal). Następnie w telefonie musi zainstalować specjalną certyfikowaną aplikację, potem sparować telefon z nakładką kablem słuchawkowym. Później komunikacja na linii telefon – nakładka odbywa się przez bluetooth.
Przeczytaj też: mPay nie składa broni po prestiżowej porażce ze SkyCash’em. W aplikacji pojawią się nowe usługi i nowe sposoby płacenia – mVouchery
Przeczytaj też: Login i hasło do banku zamiast kopii dowodu osobistego albo wizyty w POK-u? Rusza usługa mojeID, czyli konto bankowe jak alfa i omega
Jak mówią pomysłodawcy, to idealny produkt dla drobnych restauratorów, taksówkarzy czy osób, które prowadzą „mobilną” działalność gospodarczą.
LitePOS jak całus dla Matki Ziemi
Przez ostatnie pół roku rozwiązanie LitePOS było testowane w grupie 50 przedsiębiorców. eService i Mastercard zapytali też konsumentów (1000 osób), co sądzą o tej formie płatności.
I co z tych testów wynika? Wśród zalet „terminala w telefonie” konsumenci wskazują innowacyjność i ekologię. W LitePOS nie ma bowiem możliwości wydania papierowego wydruku transakcji. Klient może dostać potwierdzenie na e-maila (eService zapewnia, że podanie adresu e-mail służy tylko do tej czynności, po czym jest usuwane z systemu).
Z badań wynika zresztą, że coraz mniej konsumentów bierze potwierdzenia. Jeśli to robią, to głównie po to, żeby porównać, czy kwota na paragonie i na wydruku z terminala się zgadzają, po czym wydruk trafia do kosza. Jeszcze inni trzymają potwierdzenia jako dowód zakupu przy ewentualnej reklamacji.
Obecny na konferencji prasowej Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów, przypomniał, że konsumenci nie muszą przechowywać ani paragonów, ani wydruków. Żeby złożyć reklamację, wystarczy udowodnić, że reklamowany produkt kupiliśmy u danego sprzedawcy. Takim dowodem może być np. potwierdzenie transakcji w systemie bankowości elektronicznej.
PIN wpisywany w telefonie sprzedawcy
Z kolei przedsiębiorcy biorący udział w pilotażu zwracali uwagę na to, że nie na wszystkie modele telefonów można „wgrać” terminal, inni byli niechętni przekazywaniu swojego telefonu pracownikom w celu przyjęcia płatności.
Ale największe obawy dotyczyły bezpieczeństwa, głównie tego, że kod PIN (przy płatnościach powyżej 50 zł) trzeba wpisać w telefonie sprzedawcy.
Osoby, które nie zdecydowałyby się zapłacić z pomocą LitePOS-a (co trzeci badany negatywnie wypowiedział się na temat bezpieczeństwa tego rozwiązania), jako powód wskazują brak zaufania do urządzenia lub sprzedawcy (24%), ryzyko kradzieży ze strony sprzedawcy albo hakerów (15%) oraz obawy, że telefon może pochodzić z niewiadomego źródła i zawierać niebezpieczne oprogramowanie (15%).
Przeczytaj też: Złodzieje ogołocili twoje konto? Bank musi ci oddać pieniądze następnego dnia. Jest jeden wyjątek, który niestety stał się regułą
Przeczytaj też: Płacenie za zakupy w internecie bez PIN-ów, kodów i haseł? Zamiast tego smartfon w dłoni i odcisk palca lub skan twarzy. Idzie rewolucja!
Pomysłodawcy LitePOS nie zrażają się jednak negatywnymi opiniami, bo jak podkreślają – większość konsumentów, którzy mieli możliwość zapłacenia w smartfonowym terminalu, ciepło przyjęło to rozwiązanie.
eService nie ujawnił jeszcze cennika. Wiadomo, że LitePOS przedsiębiorca będzie mógł wziąć w dzierżawę lub kupić. Prawdopodobnie rozwiązanie będzie też dostępne w ramach programu Polska Bezgotówkowa, w ramach którego fundacja przez rok refunduje przedsiębiorcom koszty dzierżawy terminala i opłaty kartowe.
A co o „terminalu w telefonie” sądzą Czytelnicy „Subiektywnie o finansach”? Czy wpisalibyście PIN karty w telefonie sprzedawcy?
Źródło zdjęcia: eService/Mastercard