Wśród wielu argumentów, które pojawiają się w narracji bankowców po orzeczeniu TSUE – zabraniającym pobierania od klientów jakichkolwiek opłat za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytowej – dwa są potencjalnie najistotniejsze. Pierwszy dotyczy osłabienia banków i narażenia ich na kłopoty finansowe, zaś drugi – że banki stracą zdolność finansowania gospodarki. A Polaków czeka kredytowa susza. Postanowiłem oba te ryzyka zbadać na chłodno, przez pryzmat liczb
Orzeczenie TSUE w sprawie frankowiczów niektórzy uznali za sprawiedliwe (bo banki zapłacą za ubranie klientów w toksyczny wyrób kredytopodobny), a inni za niesprawiedliwe (bo do frankowiczów popłynie znacznie więcej pieniędzy, niż wynika z ich „szkody”, a rachunek zapłacą wszyscy klienci banków). Było wiele lat, by sprawę rozwiązać inaczej (ustawą albo ugodami), ale od momentu, gdy wziął się za nią europejski sąd TSUE – pole do kompromisu zaczęło gwałtownie zanikać.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Po orzeczeniu TSUE, które zlikwidowało ryzyko kontrpozwów ze strony banków i ułatwiło klientom zawieszenie płatności rat, stan gry jest następujący: 130 000 klientów już jest w sądach, jakieś 170 000 klientów się nad tym zastanawia, mniej więcej 50 000 zawarło z bankami ugody. Banki (tylko te giełdowe) utworzyły do tej pory 28 mld zł rezerw. I zapewne będą musiały utworzyć kolejne.
Bankowcy od razu postraszyli, że jeśli będą musieli wyłożyć kolejne pieniądze na frankowiczów, to nie będzie kredytów hipotecznych (bo po co ich udzielać), nie będzie kasy na sfinansowanie transformacji energetycznej, że będzie ciemno i zimno oraz biednie. Krótko pisząc, bankowcy zaśpiewali: „bo jak nie my, to kto… udzieli Wam kredytów?”.
Rzeczywiście sprawa frankowa już kosztowała prawie 30 mld zł, zapewne może kosztować drugie tyle (chyba że jakoś uda się z klientami ułożyć, ale oni się teraz nie palą, biorąc odwet za lata upokorzeń, gdy to oni błagali o ugody).
Czytaj o orzeczeniu TSUE dotyczącym wynagrodzenia za kapitał: Jest orzeczenie TSUE o kosztach korzystania z kapitału: co oznacza ten wyrok? Czy frankowicze rzucą się do sądów? Czy bankowcom „zgaśnie światło”? Co z ugodami?
Czytaj o orzeczeniu TSUE dotyczącym zawieszenia płatności rat: Zawieszenie spłaty rat do czasu rozstrzygnięcia sporu o nieważność umowy frankowej? TSUE zdecydował czy sąd może odmówić frankowiczowi. Rewolucja? Rewelacja?
Czytaj o tym, kiedy frankowicz dostanie się do sądu: Jest pewne, jak w banku, że fala pozwów frankowiczów zaleje sądy. Ale jak długo poczekają na wyrok? Paraliż sądowy sprawi, że zmienia się stawka tej gry
Czytaj o nowym pomyśle banków na frankowiczów: waloryzacja kapitału: to ma być nowy patent, by pokonać w sądzie kredytobiorców i przechytrzyć TSUE? Pogromca bankierów odpowiada: „nie ze mną te numery”. I wyprowadza trzy ciosy
Czy przelewy na konta frankowiczów mogą wykończyć któryś bank?
Czy afera frankowa może mocno „uszkodzić” banki? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zrozumieć działanie bankowych bilansów. Aby bank mógł działać, musi mieć kapitał własny w wysokości co najmniej 10% skali prowadzonej działalności. Chodzi o to, żeby depozyty klientów były bezpieczne (jeśli jakieś udzielone przez bank kredyty do niego nie wrócą, to bank musi mieć własne pieniądze, żeby pokryć straty i nie zostawić deponentów na lodzie).
Kredyty z kolei nie są udzielone z pieniędzy przyniesionych przez deponentów, lecz z pieniądza tworzonego przez bank. Wartość tego pieniądza jest ograniczona stopą rezerwy obowiązkowej ustalonej przez NBP (wynosi ona dziś 3,5%). Bank może więc teoretycznie udzielić wielokrotnie więcej kredytów, niż ma depozytów. Ale ogranicza go kwota własnego kapitału. Jeśli ten kapitał się kończy, to bank upada.
Kapitał można pozyskać, emitując nowe akcje (czyli wziąć od akcjonariuszy) lub obligacje albo przekazując na kapitał wypracowane przez bank na bieżąco zyski. I w drugą stronę – straty wynikające np. ze złego zarządzania portfelem kredytowym „zjadają” kapitał. Jeśli robi się z nim kiepsko, to wchodzi do gry KNF, BFG i NBP (co ostatnio trenowaliśmy przy okazji przymusowej restrukturyzacji Idea Banku i rok później podziału na dwie części Getin Banku).
W przypadku kredytów frankowych audytorzy żądają od banków tworzenia rezerw, które odzwierciedlają wszystko, co banki wiedzą o przyszłych przelewach, które będzie trzeba wykonać do frankowiczów z tytułu przegranych procesów. Rezerwy dotąd utworzone odzwierciedlają z grubsza wszystkie sprawy, które już są w sądach. Jeśli więcej będzie spraw w sądach, to trzeba będzie podwyższyć rezerwy, które obniżają zyski albo podwyższają straty.
Wracam do pytania, czy to może zabić banki. Tych rezerw dziś jest 28 mld zł, ale jeśli do sądów pójdzie np. kolejne 130 000 ludzi (czyli większość z tych, którzy się zastanawiają), to trzeba będzie utworzyć jeszcze drugie tyle rezerw (choć są i bardziej pesymistyczne prognozy). Co to oznacza dla kapitałów banków? Prześwietliłem cztery największe banki „frankowe”, które gromadzą z grubsza 80% całego portfela kredytów walutowych – PKO BP, mBank, Bank Millennium, Santander Bank (są też BNP Paribas, Bank Pekao, ING, Deutsche Bank, Raiffeisen czy BPH).
>>> mBank ma 13,2 mld zł własnego kapitału przy 124 mld zł udzielonych kredytów. Do tej pory spisał na straty 8 mld zł kredytów frankowych, a cały jego portfel kredytów walutowych ma wartość 11 mld zł. Gdyby bank chciał na raz odpisać pozostałe 3 mld zł, mógłby mieć przejściowy problem z kapitałem (jego współczynnik kapitałowy wynosi 15,8%, spadłby prawdopodobnie o 3 pkt proc.), ale bank ma zdolność generowania zysków rzędu 2-3 mld zł rocznie – tyle by zarobił w 2022 r., gdyby nie rezerwy frankowe, wakacje kredytowe i składka na restrukturyzację Getin Banku.
>>> Bank Millennium ma tylko 7 mld zł własnego kapitału przy 78,9 mld zł udzielonych kredytów. Do tej pory spisał na straty 5,6 mld zł, ale cały jego portfel to 9,5 mld zł. Co prawda jego wskaźnik kapitałowy wynosi 14,4%, ale gdyby trzeba było utworzyć nagle 4 mld zł rezerw na pozostałą część portfela, ów wskaźnik kapitałowy spadłby do zaledwie 6,2%, czyli poniżej minimów wynikających z prawa i tego, co oczekuje nadzór. Inna sprawa, że Bank Millennium ma zdolność generowania 1,5 mld zł zysków rocznie, więc gdyby rozłożyć te rezerwy na dwa, trzy lata, poradziłby sobie.
>>> PKO BP ma 39,2 mld zł własnego kapitału, utworzył ponad 8 mld zł rezerw na franki, a cały jego portfel tych kredytów to 16 mld zł. Skala działalności banku jest olbrzymia – cały portfel kredytowy to 254 mld zł. Przy współczynniku kapitałowym na poziomie 18,6% nawet odpisanie jednego dnia 8 mld zł – nie byłoby problemem (wypłacalność spadłaby do ok. 14,7%).
>>> Santander Bank ma aż 30,1 mld zł kapitału własnego, 160,6 mld zł portfela kredytowego i aż 21% współczynnika kapitałowego. Jego portfel frankowy to 8,5 mld zł, z czego 3,6 mld zł jest już w rezerwach. Gdyby trzeba było wrzucić w rezerwy jeszcze 5 mld zł – bank nadal miałby kapitał znacznie powyżej wymogów nadzorczych.
Krótko pisząc” zagrożony przejściowymi problemami może być tylko Bank Millennium i to tylko w przypadku, gdyby coś go zmusiło do „wyzerowania” całego portfela kredytów frankowych jednego dnia. Rozłożenie tego procesu na dwa lata byłoby ratunkiem.
————————————-
FINANSOWE PUZZLE, CZYLI JAK OSIĄGNĄĆ DOBROBYT
Jak ochronić się przed inflacją? Jak zapewnić dobrą przyszłość dziecku? Jak zaprojektować domowy budżet? Jak wyjść z długów? Jak znaleźć się na autostradzie do bycia rentierem? Ekipa „Subiektywnie o Finansach” przygotowała pakiet e-booków, w których znajdziesz konkretne odpowiedzi na te pytania, a także rady, tipy, wykresy, wyliczenia. Ułóż z nami finansowe puzzle! Kliknij i zamów, to może być Twoja najlepsza inwestycja w wiedzę.
————————————-
Czy banki stracą zdolność finansowania gospodarki kredytem?
No dobrze, a co z całą gospodarką? Jak zmienić się może zdolność banków do finansowania polskiej gospodarki, gdyby nagle trzeba było dodać do rezerw kolejne np. 30 mld zł z tytułu potencjalnych (bardzo prawdopodobnych) wypłat dla frankowiczów? Załóżmy dla uproszczenia, że maksymalna „zdolność finansowania gospodarki przez polskie banki jest mniej więcej 10-krotnie większa niż ich własne kapitały.
Czy „zdolność kredytowa” banków w ciągu ostatnich lat się zmniejszyła? 10 lat temu banki miały 147,5 mld zł kapitału własnego i dzięki tym pieniądzom finansowały inwestycje warte 942 mld zł. PKB Polski w 2012 r. wynosiło 1,59 bln zł, co oznacza, że kapitał własny banków stanowił 15,6% wartości udzielonych przez nie kredytów oraz 9% nominalnego PKB kraju.
A dziś? Mimo odpisania 28 mld zł rezerw na franki, sfinansowania za 14 mld zł wakacji kredytowych oraz zapłacenia ok. 40 mld zł podatku bankowego kapitał własny banków wzrósł do 227 mld zł i dzięki tym pieniądzom banki finansują 1,44 bln zł kredytów dla gospodarki. A ponieważ PKB Polski wynosi 3,08 bln zł, to wychodzi na to, iż kapitał własny banków stanowi 15,7% wartości kredytów (tyle co 10 lat temu) oraz 7,3% wartości PKB kraju (czyli znacznie mniej niż 10 lat temu).
Gdyby „zdolność kredytowa” banków miała być taka sama jak 10 lat temu w proporcji do skali gospodarki, to banki powinny mieć o 50 mld zł więcej kapitału własnego. Czyli mniej więcej tyle ile kosztowała do tej pory afera frankowa plus wakacje kredytowe.
Kłopot w tym, że jeśli polska gospodarka miałaby się nadal rozwijać (przez 30 lat PKB na mieszkańca się potroiło i doszliśmy do 80% zamożności przeciętnego zachodniego Europejczyka), to inwestycje muszą być większe, bo bardziej „technologiczne”. A więc być może „zdolność kredytowa” banków powinna być większa niż 10 lat temu, bo gospodarka potrzebuje proporcjonalnie droższych inwestycji.
W większości krajów, z którymi się ścigamy (Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy), zdolność finansowania gospodarki przez banki w stosunku do wielkości tych gospodarek jest dwa razy większa niż u nas. Luka kapitałowa polskich banków jest więc znacznie większa niż 50 mld zł przy założeniu, że chcielibyśmy gonić Zachód.
Przy założeniu, że banki mogą udzielić 10-krotnie więcej kredytów niż mają kapitału własnego, dziś ich „zdolność kredytowa” wynosiłaby 2,3 bln zł. Tymczasem obecnie bankowcy mają na koncie 1,44 bln zł kredytów dla gospodarki, co oznacza, że jeszcze dysponują możliwością sfinansowania niecałego biliona złotych inwestycji.
A jakie mogą być potrzeby? Na zbrojenia Polska zamierza wydać 600-700 mld zł, na transformację energetyczną mniej więcej 1,2 bln zł (w tym atomówki duże i małe oraz modernizacja sieci), a do tego trzeba dodać wielkie inwestycje infrastrukturalne (drogi, koleje) oraz modernizację ochrony zdrowia i szkolnictwa. Brakuje też miliona mieszkań, których zbudowanie może pochłonąć 500 mld zł. Mówimy więc o potrzebach rzędu 2-2,5 bln zł nowego kredytu.
————
RANKING LOKAT – GDZIE DZIŚ DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
———————————–
Ile pieniędzy potrzebują banki, żeby unieść rozwój Polski?
Gdybyśmy mieli wznieść się na wyższy poziom kredytowania gospodarki, to kapitał, którym powinny dysponować banki, trzeba szacować nie na 227 mld zł, lecz raczej na 350 mld zł. Na razie wygląda na to, że wskutek afery frankowej może on wrócić w okolice 200 mld zł.
Te pieniądze co prawda nie wyparują, tylko popłyną do gospodarki innymi kanałami (ludzie kupią za nie samochody, pralki, wydadzą je za granicą, np. na wakacje, a może zdeponują w banku). Ale ponieważ rynek kapitałowy w Polsce niemal nie istnieje, to raczej nie zasilą możliwości „inwestycyjnych” gospodarki, tylko zostaną wydane w przeważającej mierze na konsumpcję.
Oczywiście: w przyrodzie nic nie ginie, więc jeśli gospodarka będzie potrzebowała pieniędzy, to mogą te pieniądze dać inne podmioty. Mogą to być zagraniczne fundusze inwestycyjne, banki z Europy Zachodniej, a gdyby się dobrze zakręcić wokół rozwoju rynku kapitałowego – może i zwykli Polacy, którzy dziś – z braku laku – lokują oszczędności w nieruchomościach.
Po drugie zaś, nawet jeśli lukę kapitałową polskich banków określimy docelowo na 150 mld zł, to nie musi być ona zalepiona z dnia na dzień. Na razie banki jeszcze mają bufor na zwiększenie kredytowania o setki miliardów złotych. A rocznie banki są w stanie generować zyski netto na poziomie 20-25 mld zł. Mówimy o branży zarządzającej dziś aktywami na poziomie 2,8 bln zł, rentowność tych aktywów ROA na poziomie 5-7% jest jak najbardziej wykonalna, choć ostatnio było to raczej 1-2%.
Przy założeniu, że ta rentowność utrzymywałaby się przez 10 najbliższych lat, a 75% zysków branży byłaby konwertowana na kapitał (a nie wypłacana w formie dywidendy), to w ciągu dekady kapitały banków – o ile nie byłyby „niepokojone” – mogłyby urosnąć do 380 mld zł, a więc do poziomu, który swobodnie pozwoliłby na sfinansowanie możliwych dziś do przewidzenia potrzeb gospodarki.
Reasumując: frankowa awantura rzeczywiście ogranicza możliwości kredytowania polskiej gospodarki, które jednak dziś i tak nie są w pełni wykorzystywane. Natomiast jeśli zakładamy wielki skok inwestycyjny polskiej gospodarki, to banki nie są kapitałowo przygotowane, by to sfinansować.
Nie jest to żadna katastrofa, kapitału na świecie jest sporo, jeśli będziemy wiarygodnym krajem, to kapitał można pozyskać z zagranicy, choć pewnie to oznaczałoby, że mieszkalibyśmy u Niemca, prąd mieli z posiadanej przez Francuzów elektrowni, a woziłyby nas po kraju koleje kontrolowane przez Brytyjczyków. To z kolei oznaczałoby wypływ pieniędzy z Polski.
Chyba to jest ostatni moment, by banki zaczęły się wzmacniać kapitałowo, żeby „dociągnąć” do potrzeb i zwiększyć zdolność finansowania gospodarki. O ile chcemy ją zwiększać, bo polityka rządów Zjednoczonej Prawicy raczej skupia się na konsumpcji owoców dotychczasowego wzrostu. Ambicji, byśmy ciężką pracą i mądrymi inwestycjami doszli do poziomu zamożności Francuza, Włocha, czy Hiszpana raczej nie widać.
Czytaj też: „Ugoda lepsza niż proces” – banki próbują zachęcić frankowiczów do ugód. Czy mają szansę?
——————
Zobacz też wideokomentarze Ekipy Samcika:
——————-
Posłuchaj artykułów o orzeczeniu TSUE, czytają ich autorzy
Nie było niespodzianki. Unijny trybunał TSUE orzekł o kosztach korzystania z kapitału po myśli frankowiczów – tak, jak wcześniej zasugerował Rzecznik Generalny, ale z drobną, lecz istotną „innowacją”. Co to oznacza dla frankowiczów, a co dla banków? Czy sektorowi bankowemu grozi katastrofa? Czy posiadacze (i byli posiadacze) kredytów frankowych rzucą się teraz do sądów? Co z bankowymi ugodami? Artykuł z „Subiektywnie o Finansach” czyta Maciej Samcik.
Orzeczenie dotyczące kosztów kapitału, które zdecydowało o tym, iż bankowe kontrpozwy w stosunku do frankowiczów nie mają już racji bytu, nie było jedynym czwartkowym orzeczeniem, które może zainteresować kredytobiorców. Jest i drugie, dotyczące możliwości zawieszenia spłaty rat kredytowych, które może mieć dla nich nawet większe znaczenie. A banki skłonić do zawierania korzystniejszych ugód. O co chodzi? Artykuł z „Subiektywnie o Finansach” czyta Maciej Samcik.
Wyrok TSUE w sprawie możliwości żądania przez banki rekompensaty za „korzystanie z kapitału” był dokładnie taki, jak można było się spodziewać. Europejskie sądy w tańcu się nie… hamują, gdy chodzi o ochronę praw konsumenta. Czy przesadzają? Przeanalizowałem cztery główne argumenty sektora bankowego, którego przedstawiciele twierdzą, że właśnie tak jest. Czy bankowcy mają choć trochę racji? Czyta Maciej Jaszczuk.
——————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
ZNAJDŹ NAS W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH
Jesteśmy także w mediach społecznościowych, będzie nam bardzo miło, jeśli zaczniesz nas subskrybować i śledzić: na Facebooku (tu profil „Subiektywnie o Finansach”), na YouTube (tutaj kanał „Subiektywnie o Finansach”) oraz na Instagramie (tu profil „Subiektywnie o Finansach”).
zdjęcie tytułowe: kadr z klipu Mrozu „Bo jak nie my, to kto?”