Czy warto mieć ubezpieczonego smartfona albo tablet? Kupując sprzęt za kilka tysięcy złotych oczywiście jesteśmy poddawani presji ze strony sprzedawców, którzy zwykle oferują najróżniejsze polisy: od kradzieży, od zepsucia (choć nie wiem po co, skoro jest gwarancja), od zalania, a także od rozbicia. Ze wszystkich złych rzeczy, które mogą spotkać nasz sprzęt to właśnie rozbicie ekranu jest najczęściej spotykanym nieszczęściem.
Sęk w tym, że dorzucane do smartfonów i tabletów ubezpieczenia sklepowe bywają diabelnie drogie (składka pochłania 25-30% wartości sprzętu), upstrzone rozlicznymi wyłączeniami (w przypadku rozbicia ekranu najczęściej spotykanym jest to, że trzeba udowodnić działanie „siły zewnętrznej”) oraz oferowane przez ubezpieczycieli o nieustalonej reputacji, często mających siedziby za granicą. Gdy zdarzy się nieszczęście – szukaj wiatru w polu. Albo na jakiejś wyspie, na której rezyduje ubezpieczyciel.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czy coś w tej mierze się zmienia? Owszem, ubezpieczenia sprzętu elektronicznego nieco się cywilizują, ale i zyskują konkurencję. Coraz częściej smartfona można ubezpieczyć przez… smartfona, a nie tylko w sklepie, przy jego zakupie. Niedawno opisywałem mnóstwo prostych, kupowanych przez smartfona ubezpieczeń oferowanych klientom post-paidowym sieci Play. Wśród nich również ubezpieczenie samego smartfona. Polisę tego typu oferuje też – w bardzo prostej procedurze zakupu – aplikacja finansowa Revolut (we współpracy z Allianzem).
Tutaj: więcej o smartfonowych polisach Play i Revolut
Czytaj też: Kupujesz smartfona, laptopa, telewizor. Proponują ci w sklepie ubezpieczenie. Brać? Odmawiać? O co pytać?
Screenity: aplikacja do… ubezpieczania smartfona
Towarzystwo ubezpieczeniowe Europa zaprezentowało właśnie jeszcze inny patent: aplikację, za pomocą której można kupić zdalnie ubezpieczenie każdego smartfona, na który się tę apkę ściągnie. Rzecz nazywa się Screenity i umożliwia zawarcie umowy ubezpieczenia w ciągu dosłownie kilku minut. Przedmiotem ubezpieczenia jest wyłącznie ekran. Polisa obejmuje rozbicie, zarysowanie i inne uszkodzenia ekranu urządzenia mobilnego.
Co ciekawe, ubezpieczany sprzęt nie musi być nowy, a aplikacja jest wyposażona w możliwość zdalnego sprawdzania czy w momencie zawierania umowy ekran jest nieuszkodzony (jak to sprawdzają – napiszę za chwilę). Suma ubezpieczenia wynosi 600 zł (do takiego limitu ubezpieczyciel pokryje koszty naprawy, jeśli będzie wyższy – można dopłacić z własnej kieszeni), zaś składka w ramach rocznej polisy to 9 zł miesięcznie (jeśli zapłacimy za cały rok z góry) lub 9,99 zł miesięcznie (przy płatności comiesięcznej). Przedmiot ubezpieczenia Europa określa następująco:
„Uszkodzenie mechaniczne wyświetlacza, polegające na jego stłuczeniu, zarysowaniu lub pęknięciu, powstałe na skutek nagłego, niemożliwego do przewidzenia i uniknięcia zdarzenia, powodujące przerwanie funkcji lub nieprawidłowe funkcjonowanie wyświetlacza, wymagające naprawy w celu przywrócenia prawidłowego funkcjonowania wyświetlacza”
Polisa zapewnia serwis door-to-door, czyli z odbiorem uszkodzonego smartfona od klienta i dostawą naprawionego sprzętu również pod wskazany adres. Wyłączeń jest bardzo niewiele: przede wszystkim w OWU nie ma nieszczęsnej „siły zewnętrznej”, a więc nie trzeba wymyśleć historyjek, że smartfon wypadł nam z ręki, bo zostaliśmy popchnięci przez dziadka. To plus. Wyłączone są tylko szkody poczynione przez gryzonie, te wynikające z niewłaściwego używania sprzętu, podczas podróży lotniczych (poza bahażem podręcznym).
Czytaj też: To ubezpieczenie opłaca się kupić w smartfonie. Przez ten guzik
Czytaj też: Czekam na taką polisę. Sprawdzasz cholesterol, ćwiczysz dwa razy w tygodniu a oni ci za to… płacą
Czytaj też: W Banku Millennium ubezpieczysz samochód przez smartfona. Skanujesz dowód, odpowiadasz na kilka pytań i…
Test tarcia i test lustra, czyli zdalnie sprawdzą smartfon
Jak działa aplikacja? Po jej ściągnieciu (jest już wersja na Androida, a na iOS będzie chyba za chwilę) i zainstalowaniu oraz kliknięciu ikony startowej pokazuje się ekran z kluczowymi informacjami na temat ubezpieczenia. A więc: suma ubezpieczenia, składka i podstawowe punkty dotyczące ochrony. Można też zobaczyć ogólne warunki ubezpieczenia i pozostałe dokumenty (kartę produktu, regulamin zdalnego ubezpieczania, regulamin dotyczący płatności, pełnomocnictwo do odbioru uszkodzonego smartfona).
Po zaakceptowaniu tych informacji aplikacja sprawdza stan wyświetlacza. Weryfikacja następuje w dwóch etapach. Pierwsze ćwiczenie to „ścieranie” całego ekranu palcem („przetarta” część zmienia kolor). Drugi etap to test lustra – skanowanie wyświetlanego przez aplikację kodu QR w lustrze. Dane z obu testów wędrują do aplikacji i służą ustaleniu czy ekran jest w dobrym stanie. Jeśli tak, to umowa zostaje zawarta i obowiązuje już od następnego dnia.
W kolejnym kroku podaję kilka danych (imię i nazwisko, kod poczowy, datę urodzenia i numer telefonu oraz e-mail), klikam trzy informacje techniczne (że zapoznałem się z OWU, że zostałem poinformowany o prawie do odstąpienia od polisy w czasie 30 dni i że akceptuję warunki płatności), a także ogarniam zgody marketingowe – podstawową (na przetwarzanie danych w celu realizacji umowy), na przesyłanie informacji hadlowych drogą elektroniczną i na marketing automatyczny (dwie ostatnie są opcjonalne).
No i na koniec płatność. Są dwie opcje – 108 zł jednorazowo lub 9,99 zł miesięcznie (płatność cykliczna, trzeba będzie aktywować usługę automatycznego obciążania karty). Potem już tylko trzeba podać dane karty (nie przewidziano opcji skanowania obu stron karty, jak przy rejestracji w Uberze) i gotowe. Całą procedurę da się przeprowadzić w kilka minut.
Czy zdalne ubezpieczanie smartfona się sprawdzi?
To jedna z najprostszych i najwygodniejszych na rynku możliwości ubezpieczenia smartfona. I jedna z nielicznych, pozwalająca ubezpieczyć urządzenie, które nie jest nowe (bardzo fajny jest system zdalnej „kwalifikacji” do ubezpieczenia). Co prawda polisa obejmuje tylko jedno ryzyko – uszkodzenie ekranu – i to tylko takie, które powoduje „przerwanie funkcji lub nieprawidłowe funkcjonowanie wyświetlacza” (a więc nie wystarczy, że ekran jest np. porysowany).
Ale za to ochrona jest dość solidna. Nie ma żadnych wyłączeń ograniczających odpowiedzialność ubezpieczyciela do sytuacji wynikających z działania „sił zewnętrznych”. To typowa polisa all-risk, obejmująca wszystkie możliwe przyczyny uszkodzenia wyświetlacza. Minusem jest na pewno dość niska suma ubezpieczenia – 600 zł to kwota, która może nie pokryć kosztów naprawy np. rozbitego ekranu iPhone’a X (Apple wycenia tę część na prawie 1500 zł).
Ale z kolei cena – nieco ponad 100 zł za roczne ubezpieczenie ekranu, nie zawierające żadnych pułapek i niezależne od wartości urządzenia – jest do przełknięcia. Choć porównując maksymalne świadczenie (600 zł) z roczną składką można powziąć już pewne wątpliwości.. Screenity ma to, czego – moim zdaniem – brakuje ubezpieczeniom smartfonowym Play’a, czyli płatność cykliczną kartami. To oznacza, że możliwość zakupu ubezpieczenia Europy nie jest ograniczona do klientów konkretnego operatora.
Mam pewne obiekcje dotyczące faktu, iż przy okazji muszę „wpuścić” do swojego smartfona nową aplikację, ale przy instalacji Screenity nie byłem pytany o żadne zgody dotyczące geolokalizacji, więc zakładam, że apka nie będzie mnie śledziła (choć być może w zamian za zniżkę w składce ubezpieczenia to byłaby opłacalna opcja dla firmy ubezpieczeniowej).
Problemem dla Screenity tak naprawdę jest to, że ubezpieczenia w Polsce nie są dobrem pierwszej potrzeby. Nie wiem jaki procent ludzi kupujących smartfony lub tablety ma w głowie potrzebę zabezpieczania ekranu przez prypadkowym, acz bardzo kosztownym, stłuczeniem. Pewnie i tak jest to wyższy procent, niż tych, którzy czują potrzebę ubezpieczenia zdrowia i życia, ale mimo wszystko ściągnięcie aplikacji pozwalającej wydać 100 zł na ubezpieczenie ekranu wymaga pewnego bohaterstwa.
Obrazek tytułowy: Glavo/Pixabay.com