Samochody elektryczne tracą szybko na wartości. Jak nie stracić? Wartość rynkowa samochodów elektrycznych coraz bardziej spada już w pierwszym roku od zakupu. Rośnie więc zainteresowanie używanymi „elektrykami”, a także leasingiem (wtedy właścicielem auta jest bank lub inna instytucja finansująca) lub najmem. Kłopot w tym, że firmy specjalizujące się w finansowaniu samochodów elektrycznych też mają coraz większy problem z wyceną ich wartości za kilka lat
Większość z nas zna to uczucie. Idziemy do dealera, wybieramy auto, podpisujemy papiery, płacimy i… w momencie zawarcia transakcji tracimy zwykle co najmniej 20% ceny samochodu. Bo nasz pojazd przeniósł się z kategorii „nowe” do kategorii „używane”.
- Obrączka do płacenia, czyli prezent od banku na najbliższe wakacje. Czy „Supermoce w podróży” będą bankowym wakacyjnym gamechangerem? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Tracimy miliardy złotych przez to, że nasze pieniądze leżą w bankach bez procentów. Jak może wyglądać strategia wyciskania z banków odsetek? [POWERED BY RAISIN]
- Nasze finanse są coraz bardziej globalne. Dlatego aplikacje inwestycyjne chcą się stać superaplikacjami do zarządzania pieniędzmi w różnych walutach [POWERED BY XTB]
Przez chwilę na rynku amerykańskim (ale potem też w Europie) pojazdy elektryczne wywróciły tę zależność do góry nogami. Zakłócenia w łańcuchach dostaw związane z pandemią spowodowały niedobór aut – zwłaszcza elektrycznych – na rynku, klienci długo oczekiwali na zamówione nowe auta, więc jak ktoś chciał sprzedać swojego elektryka tuż po zakupie, to mógł na tym zarobić – byli tacy, co nie chcieli czekać w kolejce po nowe auta i byli gotowi zapłacić za (krótko) używane auta więcej, niż wynosiła cena katalogowa.
Używane elektryki. Był raj dla sprzedających, jest dla kupujących
Te czasy już minęły. Na rynku brytyjskim ceny wielu modeli elektryków spadają o około 50% w rok od zakupu. Na rynku amerykańskim spadki nie są aż tak głębokie, ale i tak istotnie przekraczają utratę wartości bardziej tradycyjnych samochodów z napędem benzynowym.
Obecnie średnia cena sprzedaży trzyletniego benzyniaka to nieco poniżej 30 000 dolarów, czyli mniej więcej tyle samo co w przeciągu ostatnich dwóch lat. Za to średnia cena trzyletniego elektryka spadła z niemal 40 000 dolarów do mniej niż 30 000 i jest obecnie niższa niż benzyniaka. Co jest pewnym osiągnięciem, biorąc pod uwagę to, o ile nowe elektryki są droższe od odpowiadających im benzyniaków.
To powoduje, że kupno nowego elektryka, mimo solidnych spadków w ciągu ostatnich miesięcy związanych z rosnącą tanią konkurencją z Chin, jest istotnym ryzykiem. Zwłaszcza jeśli jest to dla kupującego jego pierwszy elektryk i tak naprawdę nie wiadomo, czy do końca spełni jego oczekiwania. Czy dojedzie bez doładowania na działkę? Czy doładowuje się „z gniazdka” tak szybko jak kupujący założył? Czy starczy cierpliwości przy oczekiwaniu na doładowanie się samochodu?
Może się tak jednak zdarzyć, że prawie nowe auto zostanie wystawione na sprzedaż. Jeśli było kupione na kredyt, to pieniądze uzyskane ze sprzedaży mogą niestety nie pozwolić na spłatę tego kredytu. Ta różnica w przypadku elektryków wynosi około 10 000 dolarów.
Jak nie stracić na elektryku? Kup używany
Jak więc nie stracić zbyt dużo na kupnie elektryka? Najbardziej oczywistą opcją jest oczywiście kupno używanego. Tutaj spadki cen – i to solidne – są już za nami. Trudno również oczekiwać, by ceny samochodów elektrycznych spadły znacząco poniżej odpowiadających im benzyniaków czy diesli.
Ponadto, jak pokazują dane z Wielkiej Brytanii i USA, największe spadki wartości samochodów elektrycznych mają miejsce w pierwszym roku po zakupie nowego pojazdu. Później spadki są o wiele łagodniejsze. To wcale nie oznacza, że kupno używanego elektryka jest pozbawione ryzyk. Choć dane o trwałości akumulatorów są lepsze, niż wielu się do niedawna obawiało, to wciąż zdarzają się przypadki, że zużycie akumulatorów jest tak duże, że wymagają one wymiany.
Według danych serwisu Recurrent, którego członkami jest 20 000 właścicieli elektryków w Stanach, wymiana akumulatorów nieorganizowana przez producenta samochodu była niezbędna w przypadku 2,5% aut. A jest to wyjątkowo kosztowny proces – kosztujący w USA, w zależności od samochodu, od 6500 do 20 000 dolarów. Przy średniej cenie używanego samochodu na poziomie nieco poniżej 30 000 dolarów, jest to tylko nieco poniżej połowy wartości samochodu.
Jest jeszcze jeden czynnik ryzyka. Rosnąca popularność leasingu i najmu. Ale o tym poniżej. Inną opcją jest wyleasingowanie samochodu lub wzięcie go w najem długoterminowy. Jest to oczywiście kosztowne, ale mniej niż kiedyś. Leasing elektryka w USA kosztuje średnio poniżej 600 dolarów miesięcznie, co sprawia, że jest dostępny dla znacznej części amerykańskiego społeczeństwa.
Nic więc dziwnego, że konsumenci w Stanach zagłosowali nogami. Po co narażać się na ryzyko gwałtownej utraty wartości samochodu, jeśli można je przerzucić na instytucję finansującą? Jeszcze na początku roku tylko 16% elektryków było sprzedawanych przez dealerów w leasingu. W ostatnich miesiącach jest to 80%.
No i tu dochodzimy do kolejnego ryzyka dla kupna samochodów używanych. Niby ich ceny nie powinny już spaść znacząco, ale… jak za 2-3 lata te 80% samochodów elektrycznych sprzedawanych dzisiaj w leasingu pójdzie na rynek wtórny, to ich ceny będą zapewne niezbyt wygórowane, ciążąc na wartości nieco starszych samochodów używanych. Więc być może ceny, jakie widzieliśmy ostatnio, to wcale nie dno rynku używanych elektryków.
Samochody elektryczne tracą szybko na wartości. W Polsce też?
No dobrze, a jakie to ma przełożenie na rynek polski? Jak dotąd – niewielkie. Po pierwsze rynek wtórny elektryków jest u nas słabo rozwinięty. Według danych za 2023 r. w Polsce oferowano niecałych 10 000 elektryków, podczas gdy w sumie ofert sprzedaży samochodów było 2 mln. Według ostatnich danych miesięcznych elektryków oferowano ok. 3000 i było to 1,1% wszystkich oferowanych pojazdów. Więcej niż w 2023 r., ale nadal bardzo skromnie. Np. hybryd było ponad trzy razy więcej.
Ale i u nas można kupić elektryka istotnie taniej na rynku wtórnym niż u dealera. Według danych AAA Auto za 2023 r. elektryczny Fiat 500 w średnim wieku 2,8 lat kosztował 60 000 złotych, a więc o przeszło połowę mniej, niż obecnie kosztuje nowe auto w salonie.
Nie jest aż tak dobrze jak w USA, jeśli chodzi o porównanie cen używanych elektryków. Według danych AAA Auto sześcioletni elektryczny golf w zeszłym roku kosztował niemal 80 000 zł. Młodszy, bo pięcioletni odpowiednik spalinowy był wyceniany ostatnio na tylko nieco ponad 60 000 zł. Jak więc widzimy, w Polsce różnice cenowe między elektrykami a autami spalinowymi utrzymują się – na korzyść tych pierwszych.
Czy to oznacza, że nauki z rynku amerykańskiego są dla nas bezużyteczne? Niekoniecznie. Co prawda od 31 października obowiązują unijne cła na chińskie e-auta, ale ich los jest niepewny, bo nie chcą ich nawet europejscy producenci samochodów. A obniżenie ceł i mocniejsze wejście chińskich producentów na nasz rynek może doprowadzić do istotnych spadków cen na nowych samochodów.
A wtedy amerykańska historia może się powtórzyć – najbardziej będą stratni nabywcy nowych samochodów. Lepiej będą mieli ci, co kupią używane lub wezmą auto w leasing. To, że samochody elektryczne szybko tracą na wartości w USA, może być istotną lekcją dla ich polskich fanów.
zdjęcie: Copilot Designer