„W orzecznictwie sądów w sprawie kredytów frankowych są duże rozbieżności. Trzeba zlecić analizę wyroków” – powiedziała nowa prezes Sądu Najwyższego. Czy to zapowiedź ujednolicenia przez Sąd Najwyższy orzecznictwa w sprawach frankowiczów? W którą stronę? Kto powinien się cieszyć z tej zapowiedzi, a kto wziąć leki na uspokojenie?
Jakkolwiek mniej więcej 90% procesów frankowych w sądach jest rozstrzygana na rzecz kredytobiorców, to wciąż nie ma jednolitej linii orzeczniczej wśród sędziów. A więc raz na jakiś czas zdarzają się wyroki „jak z poprzedniej epoki”. Albo jakiś sąd zapyta znienacka TSUE, czy prawo konsumenckie powinno chronić każdego konsumenta, czy tylko tego rozsądnego?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Brak prawdopodobieństwa graniczącego z pewnością, że wyrok będzie korzystny oraz niedziałające w Polsce prawidłowo pozwy zbiorowe oraz długo trwające postępowania sądowe, utrudnianie przez banki dostępu do dokumentacji potrzebnej, by dokładnie wyliczyć roszczenie – to wszystko powoduje, że duża część frankowiczów, którzy czują się pokrzywdzeni, nie idzie do sądu.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia ostrzeżeń rzucanych przez banki, że w przypadku unieważnienia umowy kredytowej będą pozywały frankowiczów o bezumowne korzystanie z kapitału.
Wszystko to powoduje, że bankowcom udaje się utrzymać odsetek frankowiczów walczących w sądzie na poziomie wciąż „ogarnialnym”, czyli nie wymagającym rozwiązania systemowego, np. zaproponowania wszystkim klientom ugody. Wystarczy utworzyć „trochę” rezerw na potencjalnie przegrane kiedyś sprawy, które już w sądach są. Dla banków coraz groźniejsze jest też wydawane przez sędziów chętnie postanowienia o zabezpieczeniu w postaci zawieszenia spłat rat kredytowych przez klientów.
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego: „Przeanalizuję frankowe orzecznictwo i…”
Ale najbardziej niezrozumiała w tym wszystkim jest niestabilna interpretacja prawa. Niewykluczone, że ten problem zostanie wkrótce rozplątany. Do gry weszła bowiem nowa Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Manowska. Udzielając wywiadu serwisowi Prawo.pl powiedziała:
„W orzecznictwie sądów powszechnych dotyczących spraw kredytów frankowych zarysowały się duże rozbieżności i zleciłam ich analizę. Wyniki tej analizy pozwolą na podjęcie właściwych decyzji co do składu, w jakim powinny zapaść ewentualne uchwały ujednolicające orzecznictwo sądów powszechnych”
– powiedziała Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Irek Sudak ekipy „Subiektywnie…” zasięgnął języka u prawników, którzy toczą boje na sądowych ławach, o co dokładnie może chodzić w tej zapowiedzi. Zdaniem prawników, z którym rozmawiał, doprecyzowania wymaga aż sześć okoliczności, co do których sądy wydają wyroki od Sasa do lasa.
1. Ujednolicenie stanowiska w zakresie określenia czy klauzula przeliczeniowa (indeksowana waloryzacyjna) określa główne świadczenie stron czy też nie.
2. Jaki charakter (z języka prawniczego deklaratoryjny, czy konstytutywny) ma wyrok stwierdzający nieważność umowy kredytowej. Chodzi o to, czy banki będą miały podstawę prawną do pozywania klientów z tytułu roszczeń o zwrot kapitału.
3. Ustalenie, czy bankowi w ogóle przysługuje roszczenie z tytułu bezumownego korzystania z kapitału.
4. Od jakiego momentu należy liczyć bieg terminu przedawnienia: czy od uruchomienia kredytu, czy od zakomunikowania przez konsumenta bankowi, że umowa ma wady prawne. Czy też od chwili prawomocnego wyroku stwierdzającego nieważność umowy kredytowej.
5. Kwestia rozliczenia kredytu przy jego unieważnieniu tj. czy zastosowanie znajdzie teoria salda czy teoria dwóch kondykcji – w tym zakresie do Sądu Najwyższego zostały zadane pytania prawne przez Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny w Warszawie,
6. Ewentualne ujednolicenie w zakresie skutku, jaki wywołuje usunięcie z umowy mechanizmu przeliczeniowego tj. albo unieważnienie umowy albo tzw. „odfrankowienie” – czyli umowa wiąże dalej, ale bez nieuczciwych zapisów umownych,
Komu ujednolicenie orzecznictwa przyniesie nadzieję?
Czy frankowicze mają się czego bać, słysząc zapowiedzi Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego? A może teraz bać się powinny banki? Przekonamy się wkrótce, ale wydaje się, że wizja ujednolicenia orzecznictwa i wydania jakiejś jasnej rekomendacji dla sędziów przez Sąd Najwyższy to większe ryzyko dla banków, niż dla klientów. Dlaczego?
Dziś głównym argumentem działającym na rzecz banków jest niepewność. Bankowi prawnicy oczywiście starają się opóźniać procesowanie spraw z frankowiczami, ale też wykorzystują każdą możliwość, by dać frankowiczom do zrozumienia, że na pozywaniu banku ci ostatni mogą finansowo sporo stracić. Ograniczenie tej niepewności z pewnością jest pożądane.
Wiadomo, że w Polsce nie ma prawa precedensu, co oznacza, że żadna wykładnia Sądu Najwyższego nie spowoduje, że zniknie ryzyko wyroku niezgodnego z tą rekomendacją. Ale nie da się ukryć, że ewentualne wytyczne Najwyższego będą ważną wskazówką dla sędziów rozpatrujących sprawy.
Dlatego prezes Małgorzata Manowska można zrobić dużą rzecz dla ostatecznego rozstrzygnięcia „afery frankowej”. Ujednolicenie orzecznictwa – w którąkolwiek stronę by nie poszło – przyniesie albo wygaszenie sporu o franki (w przypadku interpretacji probankowej – mało prawdopodobne, bo byłoby niezgodne z orzecznictwem europejskim), albo wymusi strukturalną ugodę klientów z bankami (by nie doszło do masowego pozywania kredytodawców przez dziesiątki tysięcy frankowiczów).
zdjęcie tytułowe: Pixabay, Youtube