Revolut, znana aplikacja do płacenia bez ponoszenia kosztów spreadu, od kilkunastu dni zachęca, by w kryptowalutach… gromadzić zaskórniaki. W jaki sposób? Od każdej transakcji wykonanej kartą Revolut zaokrąglenia mogą wędrować do „skarbczyka” klienta.
Co prawda największy kryptowalutowy szał mamy już chyba za sobą, ale co najmniej 150.000 osób w Polsce okazjonalnie lub całkiem często handluje kryptowalutami, wymienia je na „normalne” pieniądze albo w jakiś inny sposób się z nimi styka. Wielu z nich odetchnęło z ulgą po 1 maju, gdy okazało się, że skarbówka jednak nie zamyka w więzieniu za niezapłacony 1% podatku od każdej transakcji.
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
Revolut, znana aplikacja do płacenia bez ponoszenia kosztów spreadu, od kilkunastu dni zachęca, by w kryptowalutach… gromadzić zaskórniaki. W jaki sposób? Jeśli wydasz np. 27 zł, to 3 zł zostaje wymienione na wybraną przez ciebie kryptowalutę i zaksięgowane na twoim koncie jako bieżące oszczędności.
Jest to nakładka na wprowadzony niedawno program systematycznego oszczędzania Revolut Vaults, który pozwala odkładać pieniądze dzięki resztówkom od transakcji. Chodzi w nim o to, by klienci używali karty Revolut nie tylko po to, by uniknąć kosztów wymiany walut (czyli podczas podróży zagranicznych), ale te na codzień. Funkcja bezbolesnego oszczędzania jest „zaszyta” w niektórych kartach wydawanych przez polskie banki, ale nie można powiedzieć, by był to już standard.
Ta opcja może więc być zachętą do codziennego używania Revoluta dla tych, którzy nie mają konta w banku przyjaznym dla oszczędzania bez bólu. Pomysł, by umożliwić klientom również odkładanie zaskórniaków w kryptowalutach to już jest ryzykowna zabawa. Z jednej strony pozwala klientom oswoić się z kryptowalutami. Z drugiej strony – pozwala je kupować po uśrednionej cenie, raz drożej, raz taniej. Można stać się „kryptowaluciarzem” nie ryzykując wejścia na rynek z dużą kasą w złym momencie.
Czytaj też: Ubezpieczenie, które samo „wie” kiedy ma się włączyć. A płacisz tylko wtedy, gdy go używasz. Ciekawe?
Czytaj też: Będzie Revolut Platinum? Trwają już przygotowania
Nad tym wszystkim unosi się jednak brzydki zapach połączenia oszczędzania i spekulacji. Oczywiście: nie trzeba sobie wybierać do kryptooszczędzania akurat najbardziej wolatylnego bitcoina, ale – powiedzmy to szczerze – cały rynek kryptowalut przypomina nieco szemraną jaskinię hazardu. Ceny większości kryptowalut i tak zmieniają się w nieprzewidywalnym rytmie, jakoś-tam naśladując bitcoina.
Moim zdaniem słowa „oszczędzanie” oraz „kryptowaluty” się wzajemnie wykluczają. Co to za oszczędzanie, gdy jednego dnia z tej samej sumy stać cię na rower, a drugiego na trzy rowery, a trzeciego tylko na koło do roweru? Choć trudno mieć do Revoluta pretensje, że chce wykorzystać każdą modę i oferować choćby i dziwne, ale niestandardowe i niedostępne nigdzie indziej produkty.
Z punktu widzenia osób, które już dziś są fanami kryptowalut, handlują nimi albo mają w kryptoportfelach, taka oferta może być zachętą do bankowania z Revolutem w „normalnym” świecie. Prawdopodobnie każda z takich osób ma konto w jakimś banku i prawdopodobnie wie, że banki za kryptowalutami nie przepadają. Zmieniając bank na Revoluta i używając „normalnych” pieniędzy w „tradycyjnym” świecie można zasilać swoje kryptowalutowe saldo.
Nie wiem tylko czy dla miłośników kryptowalut oferta Revoluta nie jest zbyt uproszczona. Bo – poprawcie mnie, jeśli się mylę – w ramach aplikacji Revolut nie zakłada klientom portfeli rozumianych jako miejsca przechowywania kluczy prywatnych umożliwiających dostęp do kryptowaluty oraz wykonywania przelewów. Po prostu jednym z subkont jest takie, na którym widnieją i są księgowane kryptowaluty. Ale fizycznie istnieją chyba w portfelu Revoluta. Gdyby nagle zniknął – kryptopieniądze zniknęłyby razem z nim.
Ilustracja tytułowa: Express.co.uk