Pamiętacie jaki był pierwszy zarzut pod adresem Mateusza Morawieckiego, gdy wchodził do rządu PiS? Że to „bankster” z krwi i kości i jako wicepremier będzie dbał głównie o interesy bankowego lobby. Dziś Morawiecki jest już premierem, ale zarzuty o sprzyjanie przez rząd bankowcom nie słabną. A nawet wręcz przeciwnie. Wszystko przez urzędniczą niemoc
Zwolennicy tezy o tym, że premier Morawiecki jest ukrytym agentem branży bankowej, jako swój koronny argument wysuwali niechęć rządu do wprowadzenia ustawy dla frankowiczów. Prezydent obiecał w kampanii wyborczej przewalutowanie wszystkich kredytów po kursie z dnia ich zaciągania, a po trzech latach rządów PiS nie ma nawet zwrotu głupich spreadów.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Owszem, na drugą nóżkę można rzucić argument, że banki zostały obciążone specjalnym podatkiem od aktywów, więc trudno mówić, by rząd jakoś specjalnie im sprzyjał, ale… jeśli spojrzeć na wyniki finansowe branży bankowej, to żadnego dramatu tam nie widać. Kiedyś wyliczyłem, że mniej więcej połowę podatku bankowego nasi kochani bankierzy prostym ruchem przerzucają na klientów. W sumie więc to nie podatek od banków, ale od klientów banków. Banki go tylko odprowadzają.
Czytaj więcej: Kto tak naprawdę płaci podatek bankowy? Banki? Klienci? Policzyłem!
Ostatnimi czasy jednym z ważnych tematów dla przedsiębiorców jest tzw. split payment, czyli wprowadzony przez rząd mechanizm, by pieniądze uzyskane z podatku VAT i przeznaczone na zapłatę podatku VAT były przechowywane na osobnym koncie, do którego przedsiębiorca ma ograniczony dostęp.
Jeśli mój kontrahent opłaca wystawioną przeze mnie fakturę, to na moje podstawowe konto trafia kwota główna, a wartość podatku VAT – na osobne konto „vatowskie”, z którego mogę co najwyżej sam zapłacić VAT. Jeśli chciałbym tych pieniędzy użyć w innych celach, muszę mieć zgodę urzędu skarbiwego, który ma na jej udzielenie… 60 dni.
Mechanizm jest dobrowolny, ale rozprzestrzenia się wirusowo. Jeśli mój kontrahent został zmuszony przez swojego kontrahenta (bo np. jest nim spółka państwowa, wspierająca split payment) do przyjmowania podzielonych przelewów, to i ja będę do tego zmuszony (bo inaczej mój kontrahent nie będzie mógł uwolnić pieniędzy znajdujących się na koncie „vatowskim”).
System z lubością wspierają też banki, dla których split payment to manna z nieba. Im więcej przedsiębiorców będzie miało zamrożone pieniądze na koncie VAT, tym więcej firm zgłosi się po kredyty obrotowe, by podrasować płynność finansową naderwaną przez „uziemienie” części pieniędzy uzyskanych od kontrahentów na komtach, do których nie ma pełnego dostępu.
Czytaj też: Czy bezdzietni powinni płacić wyższy podatek dochodowy?
Czytaj też: Chcesz w przyszłym roku zapłacić niższy PIT? Pierwsze przygotowania musisz zacząć już teraz
Czytaj też: Na co idą pieniądze z naszych podatków? Ta liczba dowodzi, że powoli staczamy się w przepaść
Split payment, czyli nowa karuzela VAT-owska?
Jeden z przedsiębiorców, Bartłomiej Austen, otwartym tekstem zarzuca państwu – a więc urzędnikom kierowanym przez premiera – stworzenie nowej karuzeli VAT-owskiej. Austen napisał kilka dni temu list otwarty do Marcina Horały, polityka PiS, który szefuje komisji sejmowej do zbadania przekrętów z wyłudzaniem VAT w poprzednich latach.
„Niniejszym chciałbym donieść Panu o trwającym procederze niezwykle skutecznego wyłudzania podatku VAT przez polskie Państwo, które wyłudza ten podatek od polskich przedsiębiorców. Uprzejmie donoszę, iż ta nowa karuzela vatowska nazywa się split payment (…) Państwo pieniądze z VAT nakazuje zamrozić na rachunku bankowym, ale nie określa w jaki sposób będzie je zwracać”
– pisze Austen. Jego firma zajmuje się głównie importem towarów do Polki spoza Unii Europejskiej. Zanim rząd wymyślił split payment rzecz była prosta – odbierając towar na granicy przedsiębiorca płacił VAT w agencji celnej. A potem odzyskiwał go sprzedając sprowadzony towar na terenie kraju. A teraz?
„Bank, który świadczy nam usługę faktoringu, przystąpił bez naszej wiedzy do split payment i przelewa nam należność pomniejszoną o podatek VAT. Ta należność trafia na oddzielny rachunek. Niestety nikt nie pomyślał, by umożliwić nam zapłacenie pieniędzmi z tego rachunku należności celnych z tytułu VAT podczas sprowadzania kolejnego towaru. Nie jesteśmy w stanie tych pieniędzy odzyskać i przy marży hurtowej 10% oraz średnim obciążeniu w Polsce podatkiem VAT ponad 16% na każdej transakcji statystycznie tracimy”
Jest więc tak, że VAT od sprowadzonego towaru nasz przedsiębiorca musi wpłacić celnikom z „normalnego” konta. A to, co płacą mu klienci jest o VAT pomniejszane. Bank wymusza wrzucenie podatku VAT na wydzielone konto. Wszystko byłoby OK, gdyby z tego konta można było zapłacić VAT za kolejną partię towaru czekającego na granicy. Ale niestety nie można.
„O zwrot swojej własności – tj. pieniędzy z rachunku VAT – można prosić Naczelnika Urzędu Skarbowego. W ciągu 60 dni ma odpowiedzieć. Na razie nie odpowiada. 14 sierpnia wysłałem pismo do II Urzędu Skarbowego w Gdyni z prośbą o zwrot ponad 10.000 zł. Do dziś nie dostałem ani odpowiedzi, ani pieniędzy. W międzyczasie zdążyłem wysłać kolejne cztery pisma bez odpowiedzi, a kwota na moim koncie VAT urosła już do około 40.000 zł. O tyle mam mniej pieniędzy na moim rachunku obrotowym w firmie. Nie jesteśmy wyjątkiem. Wiele firm w Polsce, które pracują na 23% VAT czeka już bezskutecznie od miesięcy na zwrot VAT-u mimo cyklicznych pism wysyłanych do urzędów skarbowych”
– alarmuje przedsiębiorca w liście do szefa VAT-owskiej komisji specjalnej w Sejmie. I dodaje, że jeżeli ten proceder będzie się utrzymywał to te firmy zbankrutują, gdyż państwo zamraża w systemie bankowym pieniądze, którymi przedsiębiorca mógłby płacić pracownikom i innym firmom, czy kupować kolejny towar. Autor listu stawia odważną tezę:
„Mechanizm podzielonej płatności jest w istocie ukrytym podatkiem, na którym najwięcej zyskają banki. Nie od dziś wiadomo, że ten rząd daje zarobić bankom – tzw. podatek bankowy przerzucony przez banki na klienta ostatecznego, mimo wyborczych obietnic mamy bierność w sprawie kredytów frankowych – ale dlaczego ma za to płacić najbardziej uciskana fiskalnie warstwa społeczna, czyli przedsiębiorcy? O tym propaganda rządowa, która chwali się uszczelnieniem podatków, nic nie mówi. Dlaczego za niecałe 1% nieuczciwych przedsiębiorców ma płacić 99% uczciwych?”
Split payment nie jest wymysłem polskiego rządu. Stosują go w niektórych państwach i teoretycznie nie powinien być toksyczny. Po prostu – pieniądze krążące jako podatek VAT są jakby odseparowane od pozostałych. Przez to przestaje opłacać się wyłudzanie VAT, bo skoro i tak można tymi pieniędzmi zapłacić tylko swój VAT…
Tutaj: Pełna wersja listu Bartłomieja Austena do Marcina Horały
Czytaj też: Trwa polowanie na drobnych przedsiębiorców. A ci są bezbronni, bo… prawo im nie pomaga
Czytaj też: Czy drobnemu przedsiębiorcy moze opłacić się leasing… sprzętu IT?
Czytaj też: Na jaki samochód tak naprawdę cię stać? Liczymy!
Czytaj też: Czy faktoring online podbije serca polskich przedsiębiorców?
Urzędnicy udają, że nie żyją, a banki… liczą pieniądze
Problem tkwi w dwóch rzeczach. Po pierwsze w urzędniczej niegramotności. Gdyby urzędnicy szybko rozpatrywali wnioski przedsiębiorców o „uwolnienie” pieniędzy z konta VAT, to większości problemów dałoby się uniknąć. Życie jest zbyt bogate, by zamknąć je w ustawie, dlatego urzędnicy powinni reagować szybko i dynamicznie, a nie udawać, że nie żyją.
Nie jestem w stanie stwierdzić na ile problem ctego przedsiębiorcy jest specyficzny i na ile rzeczywiście te pieniądze w jego przypadku są nie do ruszenia. Czytając literalnie ustawę – przynajmniej okiem laika – wydaje się, że taki problem nie powinien wystąpić:
„Środki zgromadzone na rachunku VAT mogą być wypłacone wyłącznie w celu dokonania wpłaty VAT do US, płatności VAT na rachunek VAT dostawcy lub zwrotu kwoty VAT wynikającej z korekty. Jedynie na wniosek podatnika Naczelnik US będzie wyraża zgodę na inne przeznaczenie środków zgromadzonych na rachunku split”
Chodzi mi raczej o coś innego – jeśli Państwo wprowadza tak restrykcyjne instrumenty – być może po to, by łapać złych ludzi – to powinno wprowadzać jednocześnie instrumenty, które pozwalają szybko wyjaśnić wątpliwości, błyskiem odpowiadać na pytania, jak najszybciej uwalniać pieniądze wtedy, gdy da się jej uwolnić. A zamiast tego mamy wymysły typu „60 dni ma urzędnik na odpowiedź”. A jak nie odpowie to co mu zrobisz?
Drugi problem, powiązany z pierwszym, to kwetia banków, które – tak, jak w opisanym przypadku – poprzez usługi finansowe taie jak faktoring – wymuszają na przedsiębiorcach korzystanie ze split payment głównie po to, by ci przedsiębiorcy byli z kolei zmuszeni do korzystania z dodatkowych linii kredytowych dla podtrzymania płynności. To jest stawianie klienta pod pistoletem bankowców, a w tym procederze broń podaje państwo, które powinno przedsiębiorców – jako głównych dostarczycieli podatków – pieścić, a nie wykańczać.
„Może trzeba się zastanowić, czy aby przypadkiem niskie prywatne inwestycje nie są spowodowane ciągłymi nowymi regulacjami skarbowo-podatkowymi, za którymi ani my przedsiębiorcy, ani urzędy skarbowe, ani biura księgowe, ani informatycy, nie są w stanie nadążyć? Pozwólcie nam się w końcu zająć sprzedażą, produkcją. Tym co potrafimy najlepiej. Oddajcie nam nasze pieniądze, a wtedy prywatne inwestycje się w końcu pojawią”
– pisze przedsiębiorca w liście do PiS-owskiego polityka. Problem w tym, że rząd wpadł w pułapkę. Dużo obiecuje, zwiększył transfery socjalne o kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie, więc musi kombinować skąd wziąć pieniądze. Wpływy z podatków muszą rosnąć, bo inaczej ta piramida finansowa się posypie. Pytanie czy split payment w połączeniu z urzędniczą impotencją nie przyniesie tylko krótkoterminowego wzrostu dochodów podatkowych, zaś w duższym terminie – nie spowoduje upadłości firm, nie zmniejszy ich inwestycji i nie sprokuruje poszerzania szarej strefy.
Niezależnie od tego jaki będzie bilans wprowadzenia split payment bez sprawnego systemu obsługi przedsiębiorców przez urzędników podatkowych, założę się, że jedynym pewnym wygranym tej sytuacji staną się… banki. Jak zwykle.
Czytaj też: Ile wyniesie twoja składka na Fort Trump? Policzyłem!
zdjęcie tytułowe: Alexas_Fotos/Pixabay