Premier Donald Tusk ogłosił, przemawiając na Europejskim Forum Nowych Idei, że nie tylko maksymalizacja zysku ma być celem menedżerów giełdowych spółek Skarbu Państwa. Te firmy mają również „służyć obywatelom”. Premier dorzucił, że „gdyby tylko maksymalizacja zysków spółki Skarbu Państwa miała sens, to po co właściwie państwo w takiej spółce?”. Czy to kończy narrację o odbudowie wartości państwowych czempionów budowaną od ponad roku? Giełdowe kursy akcji spółek takich jak PGE czy Tauron runęły. Bo jeśli nie z zysków, to z czego finansować np. inwestycje w produkcję tańszej energii?
Premier Donald Tusk powiedział na otwarciu Europejskiego Forum Nowych Idei, że polska gospodarka wchodzi w erę repolonizacji. Nie oznacza to, że prywatne firmy będą nacjonalizowane, ale że polski rząd, urzędy, samorządy i państwowe firmy od teraz mają preferować polskich kontrahentów. Podobne zasady obowiązują już od dawna w Niemczech czy Francji – tam bardzo często zagraniczna firma może wygrać przetarg tylko wtedy, gdy żadna krajowa się nie zgłosi. U nas ma być podobnie.
- Wysoki sezon na grypę. Jak chorować z głową? Czy pracodawca może nam w tym pomóc, a firma (za dużo) na tym nie stracić? [POWERED BY HALEON]
- Spoofing, czyli jak oszust może zadzwonić do Ciebie z numeru osoby bliskiej? Co zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Kluczowe jest… pierwsze 100 000 zł? [POWERED BY UNIQA TFI]
Tyle, że nie do końca wiadomo co to miałoby oznaczać: że polskie spółki giełdowe mają wybierać nawet mniej korzystne, gorsze oferty tylko dlatego, że są od polskich kontrahentów? Kupować drożej, ale polskie? Premier powiedział też o raportowaniu – że oczekuje, iż spółki będą się spowiadały ze swoich poczynań na polu „repolonizacji”. Kłopot w tym, że jeśli to spółki publiczne, to to raportowanie musiałoby też być publiczne. Czyli wyrzucamy do kosza tajemnicę handlową?
Premier mówi, po co są giełdowe spółki z udziałem państwa
Ale premier powiedział coś jeszcze: że maksymalizacja zysku nie jest już jedynym celem spółek Skarbu Państwa notowanych na giełdzie. Mają się też zajmować – jak określił to premier – „służbą obywatelom”. Donald Tusk podał przykład spółek energetycznych, których ważnym zadaniem ma być zapewnianie Polakom bezpieczeństwa energetycznego i możliwie taniej energii. A dokładnie premier powiedział tak:
„Miałem wczoraj spotkanie, niełatwe, z menedżerami największych spółek energetycznych. Co jest zadaniem państwowego menedżera, nawet jeżeli stoi na czele giełdowej spółki? Jego pierwszym zadaniem, np. w przypadku spółki energetycznej, jest zapewnienie państwu polskiemu bezpieczeństwa energetycznego, polskim gospodarstwom domowym, przedsiębiorcom możliwe taniej energii. Niekoniecznie zaś maksymalizacja zysku spółki”.
Dążenie do tego, żeby spółki Skarbu Państwa nie były nastawione na zarabianie pieniędzy, jest niebezpieczne. Raz na jakiś czas zdarza mi się pokłócić w telewizji z jednym lub drugim populistycznie nastawionym dziennikarzem. Zadają mi pytania w stylu, czy państwowy bank nie mógłby udzielać kredytów po kosztach albo dawać jakieś fajne lokatki na 8% rocznie, po co ma mieć zyski, niech pomaga ludziom. Do tej pory odpowiadałem, że dopóki te banki są notowane na giełdzie, to ich obowiązkiem jest maksymalizacja zysku, a nie „udzielanie kredytów po kosztach” oraz dotowanie „fajnych lokatek”.
Generowanie zysku i dążenie do jego maksymalizacji w długim terminie (acz nie za każdą cenę) w przypadku spółek giełdowych jest ważną wytyczną z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że te spółki – nawet jeśli pakiet kontrolny ma w nich Skarb Państwa – mają też prywatnych akcjonariuszy, w tym wszystkich nas, jeśli jesteśmy w IKE, IKZE, PPK, OFE, funduszach inwestycyjnych, albo w jakikolwiek sposób inwestujemy pieniądze pośrednio lub bezpośrednio. Inwestujemy po to, żeby wartość inwestycji rosła, a może rosnąć głównie dzięki wypracowywanym przez spółkę zyskom.
Drugi powód jest taki, że z zysków finansowane są inwestycje spółki, jej rozwój, przyszły wzrost. Jeśli spółka straci z kompasu zysk jako główną wytyczną działania, to jej akcje na giełdzie tanieją, nie ma już taniego dostępu do kapitału od inwestorów, ma mniejszą możliwość finansowania inwestycji. Dlatego właśnie zysk w spółce giełdowej – nawet tej kontrolowanej przez Skarb Państwa – jest dobry.
Do tej pory takie rzeczy – że spółki giełdowe mają działać nie dla zysku – słyszałem głównie od przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy. Jako człowiek wychowany w kulcie wolnego rynku i inwestujący od ponad 25 lat m.in. na warszawskiej giełdzie za każdym razem oburzałem się na takie podejście do spółek z udziałem państwa. Dopóki przedsiębiorstwo jest notowane na giełdzie i ma również prywatnych akcjonariuszy, to jego obowiązkiem jest maksymalizacja wartości, co przeważnie oznacza wzrost zysku, z którego udziałowcy (w tym państwo) otrzymują dywidendę.
Taka jest natura tych spółek i także takie jest prawo. Menedżer, który będzie działał na szkodę firmy (czyli generował straty w ramach „służby obywatelom”) zgodnie z Kodeksem spółek handlowych może iść za to do więzienia. Jeśli państwo chce, żeby należące do niego spółki realizowały niekomercyjne cele, to powinno przejąć 100% ich własności, zdelistować (czyli wycofać z giełdy) i wtedy droga wolna.
Dlaczego Polak ma inwestować w polskie firmy, jeśli nie dla zysku?
Premier dorzucił jeszcze drugą myśl, a właściwie pytanie: „właściwie po co państwo w takiej spółce”, gdyby tylko maksymalizacja zysku spółki Skarbu Państwa miała sens. Tymczasem jego minister od aktywów państwowych jeszcze kilka miesięcy temu cieszył się, że w 2024 r. z dywidend od giełdowych spółek do kasy państwa wpłynęło 5,4 mld zł. Na ten rok rząd planuje, że będzie to 4,9 mld zł.
Ten sam premier kilka tygodni temu – w ramach nowej strategii gospodarczej rządu – ogłosił, że zwiększy limit wpłat do IKZE oraz wprowadzi mechanizmy, które mają dodatkowo spopularyzować oszczędzanie w PPK. Bo Polska, proszę państwa, potrzebuje uwolnienia oszczędności Polaków, dziś „kiszonych” w bankach, by mogły pójść na inwestycje – w rozbudowę sieci energetycznych, wielkie farmy wiatraków, budowę elektrowni atomowej, megalotniska, sieci szybkich kolei…
Posłuchaj podcastowego komentarza na gorąco: Gospodarcza strategia rządu. Czy leci z nami pilot? Albo obejrzyj go na subiektywnym kanale w Youtubie (a potem czytaj dalej tekst):
Tylko po co ludzie mieliby inwestować pieniądze na polskiej giełdzie i wspierać polską gospodarkę, skoro spółki stanowiące jakieś 40% kapitalizacji giełdowego parkietu w Warszawie (bo taki udział mają spółki Skarbu Państwa) nie są po to, żeby generowały zyski? Czy nie lepiej w takiej sytuacji wspierać swoimi pieniędzmi spółki notowane we Frankfurcie, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku, które „żyją” po to, by zarabiać pieniądze i wypłacać dywidendy?
Po co Polacy mieliby inwestować pieniądze na swoją przyszłą dodatkową emeryturę w ramach programu PPK, czyli pracowniczych kont, w których kasa idzie do funduszy inwestycyjnych? Te fundusze – nie każdy to wie – mają obowiązek inwestować co najmniej 40% części akcyjnej pieniędzy ludzi w spółki z indeksu WIG20, z których mniej więcej połowa – jak powiedział premier – ma „służyć Polakom”, zamiast generować możliwie wysokie zyski?
Po wypowiedzi Donalda Tuska firmy energetyczne utonęły na giełdzie. Akcje PGE, największego polskiego koncernu energetycznego, momentami traciły 10%, ostatecznie kończąc dzień mniej więcej 8% na minusie i tracąc jakieś 1,5 mld zł swojej wartości rynkowej. W podobnej skali spadały akcje Tauronu, ostatecznie ograniczając straty do niecałych 5%. Zaś o ponad 3% spadła cena Orlenu, którego częścią jest produkująca prąd Energa.

Bez zysków firm energetycznych nie będzie taniej energii
Spostrzeżenia premiera dotyczące tego, po co są spółki giełdowe, kosztowało państwowe koncerny, lekko licząc, ponad 2 mld zł wartości rynkowej (oczywiście jutro mogą tyle samo zyskać, nie ma co się przywiązywać do tej liczby). Ale jeśli wyższe wyceny nie wrócą, to Donald Tusk może spowodować, że te spółki – niżej wyceniane, a więc mające mniejszą „zdolność kredytową” – nie będą w stanie sfinansować swoich planów rozwojowych lub będą musiały robić to drożej (np. płacąc wyższe odsetki od obligacji).
W przypadku spółek energetycznych to bardzo istotne – albo się zmodernizują (głównie za pieniądze generowane w formie zysków), albo nie będziemy mieli tańszej energii. Owszem, możemy przez najbliższych 20 lat mrozić ceny na rachunkach dla gospodarstw domowych (rząd właśnie przymierza się do przedłużenia zamrożenia cen prądu do końca roku), ale jeśli będziemy produkowali drogi prąd, to i tak za to zapłacimy – jak nie bezpośrednio, to inaczej.
A jak? W formie dopłat z naszych podatków przekazywanych nierentownym firmom energetycznym. Albo na przykład w cenach towarów w sklepach (jeśli firmy energetyczne odbiją sobie tani prąd dla gospodarstw domowych drogim prądem dla firm). Tylko zyski generowane przez firmy energetyczne są gwarancją przeprowadzenia inwestycji, dzięki którym energia w przyszłości będzie realnie tańsza. Realnie, a nie dlatego, że rząd ją sztucznie zamroził.
„Jesteśmy obecni jako państwo w różnych obszarach polskiej gospodarki po to, by realizować interes państwa polskiego, polskiego kapitału, przedsiębiorców, firm, czy jak w przypadku energii, aby realizować także interes wszystkich Polek i Polaków, bo takim interesem jest powszechnie dostępna i tania energia. […] Kapitał ma narodowość, gospodarka ma narodowość. Menedżer spółki współzarządzanej przez państwo ma narodowość. Nasze interesy mają biało-czerwone barwy”
– powiedział premier. I super, ale jeśli państwo chce za pośrednictwem swoich spółek realizować interes państwa, czyli interes wszystkich Polek i Polaków, to musi wykupić innych, prywatnych inwestorów, w tym te Polki i tych Polaków, którzy kupili te akcje, by zarabiać na tym pieniądze, a więc realizować interes swój, własny, prywatny, a nie państwowy.
A rok temu? „Odbudować wartość największych polskich firm!”
Wypowiedzi premiera dotyczące celu istnienia spółek giełdowych z udziałem państwa mocno kontrastują z tym, co słyszałem rok temu z ust Jakuba Jaworowskiego, ministra aktywów państwowych. Jaworowski zapowiadał wówczas, że polski rząd położy duży nacisk na zwiększenie wartości największych polskich firm. „Bez tego nie da się wspierać polityki gospodarczej państwa, co jest drugim ważnym celem w działaniu spółek Skarbu Państwa”.
Minister podał wówczas kilka liczb: w przypadku polskich firm kontrolowanych przez państwo i notowanych na giełdzie mediana wskaźnika C/Z wynosi zaledwie 5 (co oznacza, że cena zakupu zwrócić się powinna w dywidendach w pięć lat przy założeniu, że cały zysk szedłby na dywidendę i że byłby taki jak w poprzednich latach). Dla indeksu akcji europejskich ten wskaźnik C/Z wynosił rok temu już 13, a w przypadku rynku amerykańskiego – 18.
Minister Jaworowski powiedział też przed rokiem na Europejskim Kongresie Finansowym, że gdybyśmy osiągnęli tylko medianę wyceny spółek Skarbu Państwa na poziomie średniej zachodnioeuropejskiej, to te spółki byłyby warte o 130 mld zł więcej. „Za większą część tej luki odpowiadają braki w corporate governance. Zbudujemy polskie czempiony, gdy spółkami będą zarządzali najlepsi menedżerowie, będą stosowane wysokiej jakości procedury zarządcze i spółki skoncentrują się na core businessie” – referował minister.

Dziś widzimy, że to wszystko już nie jest ważne. Jeśli celem spółek nie ma być zwiększenie wartości rynkowej (a tę kreują wypracowywane zyski i wypłacane udziałowcom dywidendy) i posiadanie zdolności do prowadzenia strategicznych inwestycji, to niepotrzebni są „najlepsi menedżerowie” ani „wysokiej jakości procedury zarządcze”.
Po co są spółki giełdowe? Żeby służyć bożkowi (zysków?)…
Spółki, które nie mają za zadanie wyłącznie wypracowywać zysków, są wyceniane niżej niż te działające wyłącznie dla zysku. A najniżej są wyceniane spółki służące… politykom. Dziwnym zrządzaniem losu w tym samym dniu, w którym premier wyraził swoje zdanie na temat sensu istnienia giełdowych spółek Skarbu Państwa, Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport po kontroli procesu i warunków fuzji Orlenu i Lotosu – dwóch państwowych koncernów energetycznych, które połączyły się w 2022 r.
NIK wykazała, że konieczna do przeprowadzenia transakcji sprzedaż części aktywów Grupy Lotos i Orlenu nastąpiła drastycznie poniżej wartości ich „prawdziwej” wyceny. Można było – i należało – sprzedać je co najmniej o 5 mld zł drożej.
Poza tym efekty synergii z fuzji nie zostały do tej pory „dowiezione” (a miały wynieść 10,7 mld zł). W tym przypadku również za realizowanie celów innych niż maksymalizacja zysków przez giełdową spółkę (a konkretnie – ambicji prezesa koncernu, jednocześnie prominentnego członka partii wówczas rządzącej) płacą dziś akcjonariusze niższą wyceną i mniejszą „zdolnością dywidendową”. Owszem, Orlen wypłaci wysoką dywidendę, ale na kredyt.
Sześć lat temu firma Martis Consulting opublikowała raport, w którym policzyła, w którym kraju giełdowe firmy z udziałem Skarbu Państwa są najwyżej wyceniane. Okazało się, że inwestorzy globalni najwyżej cenili państwowe spółki z Niemiec –wskaźnik ceny do wartości księgowej majątku przypadającej na jedną akcję wynosi 2. Średnia dla Europy Zachodniej wynosiła 1,6, zaś polskie państwowe spółki miały wycenę liczoną wskaźnikiem C/WK (zwanym też P/BV) na poziomie raptem 1.
Bardzo jestem ciekaw, ile wynosiłaby dziś. Protip: ten wskaźnik w przypadku spółki PGE wynosi dzisiaj – przy obecnej cenie giełdowej akcji – „oszałamiające” 0,33. A więc po co są spółki giełdowe z udziałem Skarbu Państwa? Chcę wierzyć, że w Polsce nie tylko po to, żeby były tanie.
———————–
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
——————-
ZNAJDŹ SUBIEKTYWNOŚĆ W SOCIAL MEDIACH
Jesteśmy nie tylko w „Subiektywnie o Finansach”, gdzie czyta nas ok. pół miliona realnych odbiorców miesięcznie, ale też w mediach socjalnych, zwanych też społecznościowymi. Tam krótkie spostrzeżenia o newsach dotyczących Twoich pieniędzy. Śledź, followuj, bądź fanem, klikaj, podawaj dalej. Twórzmy razem społeczność ludzi troszczących się o swoje pieniądze i ich przyszłość.
>>> Nasz profil na Facebooku śledzi ok. 100 000 ludzi, dołącz do nich tutaj
>>> Samcikowy profil w portalu X śledzi 26 000 osób, dołącz do nich tutaj
>>> Nasz profil w Instagramie ma prawie 11 000 followersów, dołącz do nich tutaj
>>> Połącz się z Samcikiem w Linkedin jak 23 000 ludzi. Dołącz tutaj
>>> Nasz profil w YouTube subskrybuje 10 000 widzów. Dołącz do nich tutaj
>>> „Subiektywnie o Finansach” jest już w BlueSky. Dołącz i obserwuj!
————————————
POSŁUCHAJ NOWEGO PODCASTU:
Piekło zamarzło: Niemcy zaczynają wydawać pieniądze na inwestycje i na… zbrojenia. Co to może oznaczać dla gospodarki niemieckiej, tkwiącej od dwóch lat w recesji? Czy może mieć znaczenie dla innych europejskich krajów, także dla Polski? Jak Europa zmieni się pod ciężarem niemieckiej „dobrej zmiany”? Maciej Danielewicz rozmawia o tym z ekspertem, którym w tym odcinku podcastu jest ekonomista mBanku Arkadiusz Balcerowski. Zapraszamy do posłuchania!
————————————
ZOBACZ NASZE NOWE WIDEO:
Nie tylko opisujemy świat Twoich pieniędzy literkami, ale też omawiamy go na wideo. Szybkie komentarze, wideoreportaże, rozmowy z ciekawymi gośćmi. Zapraszamy do śledzenia kanału „Subiektywnie o Finansach” w Youtube.
————————————
zdjęcie tytułowe: profil facebookowy Donalda Tuska, Pixabay, Canva