Jest kilka argumentów, które zdają się przemawiać za tym, że pod rządami Mateusza Morawieckiego naszym portfelom będzie lepiej, niż do tej pory. Ale jest i kilka przemawiających na rzecz tezy, iż nic dobrego nas nie czeka. Które argumenty są mocniejsze?
Kto by pomyślał, że premierem rządu PiS zostanie były bankste… tfu, menedżer bankowy (a z tego tytułu milioner), a do tego człowiek, który jeszcze kilka lat temu doradzał Donaldowi Tuskowi (działając w Radzie Gospodarczej przy Premierze). I facet, który legitymację partii Jarosława Kaczyńskiego dostał raptem kilka lat temu. W dodatku gość, który jest bez zaplecza partyjnego – nie należy ani do „Zakonu PC”, ani do frakcji Zbigniewa, ani Antoniego – i w walkach partyjnych ostatnio raczej przegrywał (Beata Szydło odebrała mu nadzór nad większością spółek).
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
A jednak to właśnie Mateusz Morawiecki zyskał na tyle duże zaufanie Jarosława Kaczyńskiego, by ten powierzył mu kierowanie całym rządem, a nie tylko gospodarczymi resortami finansów i rozwoju. . Co ta roszada oznacza dla naszych uręczonych portfeli, powstających z kolan? Czy jeszcze większy wpływ dotychczasowego wicepremiera na gospodarkę (o ile będzie w stanie chwycić wszystkie sroki za ogon) wyjdzie nam na zdrowie? Zamiast 17 wiceministrów, którzy mu raportowali, będzie miał teraz kilkunastu ministrów ;-).
Czytaj też: Polityka i pieniądze, czyli cztery rzeczy, które każdy polityk chciałby przed Wami ukryć
Premier Morawiecki to dobra wiadomość dla naszych portfeli, bo…
Jak to zwykle bywa: jest kilka argumentów przemawiających za tym, że pod rządami Mateusza Morawieckiego będzie nam lepiej, ale i kilka przemawiających na rzecz tezy, iż będzie wręcz przeciwnie. Zacznijmy od spojrzenia na dobrą stronę tej odsłony „dobrej zmiany”.
(Trochę) mniej populistycznego rozdawnictwa?
Jego nominacja na bank spowoduje osłabienie frakcji socjalno-populistyczno-rozdawniczej – wiele krwi Morawieckiemu psuła do tej pory np. Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska. Skutecznie – mając poparcie premier Szydło – blokowała przez dwa lata realizację planów Morawieckiego względem OFE (zakładają przekazanie pieniędzy do funduszy inwestycyjnych i „oznaczenie” ich jako prywatne oszczędności Polaków) oraz snuła plany co by tu komu rozdać.
Zapewne utrącone zostaną pomysły typu 1000+ dla emerytów i inne pomysły z rozdawnictwem w tle. Premier Morawiecki, nie mając za sobą wielu polityków w partii rządzącej (za to mając wielu przeciwników), ma mniejszy margines błędu. Antoni Macierewicz mógł rozmontowywać przez dwa lata armię, bo miał „plecy” polityczne, więc włos mu z głowy nie spadł. A Morawiecki może łatwo stać się kolejnym „zderzakiem” Kaczyńskiego.
Czytaj też: Przez tę decyzję władz nigdy już nie będziecie zarabiali jak Niemcy
Z punktu widzenia naszych portfeli to bardzo dobra wiadomość. Morawiecki będzie bowiem miał ważny powód, by nie przeginać z rozdawnictwem i nie wkładać nam na głowę kolejnych sztywnych obciążeń budżetu państwa, jak wcześniejszy wiek emerytalny. Kto jak kto, ale on musi (?) wiedzieć, że dobra koniunktura gospodarcza na świecie i w kraju nie potrwa bez końca i że przyjdzie czas zaciskania pasa. Tylko choćby odrobinę (jak na partię z programem, który ma PiS) rozsądna i mniej populistyczna polityka prowadzona dziś może mu „podarować” kontynuację rządów w gorszych czasach.
fot. „Ucho Prezesa”
Więcej przewidywalności?
Premier Morawiecki ma jedną, niepodważalną zaletę – przez lata był menedżerem i wie jak zarządza się dużą firmą. Zdaje sobie sprawę, że stabilność i możliwość prognozowania warunków prawnych to klucz do wzrostu prywatnych inwestycji (bez których polska gospodarka dość szybko „zdechnie”, na samych transferach socjalnych nie da się jechać bez końca).
Za premierostwa Beaty Szydło rząd zachowywał się jakby był w śmiertelnych drgawkach – we wtorek leciał w prawo, w środę w lewo. Projekt zakazu handlu w niedzielę zmieniał się pięć razy w tygodniu. Podatek handlowy miał być, a potem się okazało, że się nie da go urzeźbić tak, żeby był zgodny z prawem unijnym. Zniesienie limitu zarobków, od których płaci się składki na ZUS – miało być, potem miało nie być, potem znowu było, teraz ma nie być… Czy leci z nami pilot? Mniej chaosu to więcej zaufania biznesu do rządu – jest nadzieja, że premier Morawiecki zmniejszy drgawki.
Więcej o oszczędzaniu i przedsiębiorczości?
Wicepremier zrobił mnóstwo prezentacji w power poincie i wyliczeń w excelu na temat wspierania drobnych przedsiębiorców. Tzw. „mały ZUS” to najbardziej rozpoznawalny element tej troski. Jak to z większością pomysłów Mateusza Morawieckiego bywało – jest na etapie dojrzewającej koncepcji. Może teraz koncepcja się dopełni?
Jest duża szansa na to, że ruszą flagowe pomysły Morawieckiego na budowanie i mobilizowanie rodzimych oszczędności – nowe pracownicze programy emerytalne PPK oraz plan przekazania 75% kasy z OFE na nowe, już w 100% prywatne konta emerytalne Polaków. Być może pojawią się jakieś nowe zachęty do oszczędzania długoterminowego, jak np. zwolnienie z podatku Belki oszczędności trzymanych w jednym miejscu przez dłużej niż 5 lat?
Czytaj też: Wielki plan wicepremiera Morawieckiego na nasze emerytury. Wreszcie będziemy oszczędzali?
Lepszy PR w Europie?
Mateusz Morawiecki może nam trochę poprawić PR w Europie. Pod tym względem zarówno dotychczasowy szef dyplomacji, jak i premier wykonywali politykę wytyczoną przez Wodza Naczelnego z Nowogrodzkiej z wdziękiem słonia w sklepie z porcelaną i nadgorliwością, która jest „gorsza niż faszyzm”. Morawiecki raczej nie będzie chciał robić z siebie pośmiewiska, wystawiając się na głosowania, które musi przegrać do zera. Nie wiadomo czy przełoży się to na większe pieniądze z Unii Europejskiej, ale być może uda się opóźnieć nieco „karne” obcinanie tych, które na razie płyną.
Morawiecki będzie wielką klapą dla naszych portfeli, gdyż…
Ale może być i tak, że nowy premier w nowej roli jeszcze bardziej odleci i będzie jeszcze wyżej lewitował nad rzeczywistością. Już w roli wice zdarzało mu się to niepokojąco często. Gdyby trend się wzmógł, zwiastowałoby to kłopoty
Jeszcze więcej gadania i jeszcze mniej robienia?
Jako wicepremier Mateusz Morawiecki dał się poznać z tego, że jest mistrzem excela orazdemonem power pointa. Prezentacje wielkich projektów, huczne plany i wielkie liczby stosunkowo rzadko korelowały do tej pory z wynikami. Fakt: projekty są wielkie, minęły dopiero dwa lata, a sporo ministrów podkładało Morawieckiemu kłody pod nogi, ale…. mimo wszystko istnieje domniemanie, że nowy premier jest lepszy w power poincie, niż w realnym życiu ;-).
Słynny już „Plan Morawieckiego” ostatnio jakby gdzieś zaginął. Morawiecki fajnie powalczył z podatkowymi wyłudzaczami (duży plus), ale elektryczne samochody, rozwój przemysłu kosmicznego, zamienienie całej Polski w specjalną strefę ekonomiczną wciąż jest w power poincie.
Istnieje ryzyko, że w roli premiera Morawiecki będzie miał jeszcze więcej okazji do mówienia i mniej czasu na robienie. Może to mieć dobre strony, mianowicie jest szansa, że jednak ocaleje Pałac Kultury i Nauki.
Czytaj też: „Mateusz Morawiecki to fuzja skrajnego konserwatyzmu i korporacyjnego marketingu?”
Czytaj też: Tankujesz na Orlenie? Jeździsz pociągami? Masz polisę PZU i konto w PKO? Sprawdź ile płacisz na billboardy
Więcej centralizacji i „Wielkich Budów Socjalizmu?”
Nowy premier jest narodowcem, zwolennikiem tezy, że polska gospodarka powinna być w polskich rękach. To święte słowa, jednak jest problem z rodzimym kapitałem, którego za dużo brakuje (lub jest nieefektywnie alokowany), by dało się „przejąć” gospodarkę z rąk zagranicznych kapitalistów.
Za państwowe pieniądze Morawiecki przeprowadził repolonizację banków (państwowy fundusz i państwowa firma ubezpieczeniowa odkupiła Alior Bank i Bank Pekao z obcych rąk), największa państwowa firma energetyczna PGE odkupiła sieć elektrowni od Francuzów, a państwowe firmy zaczęły tworzyć nieformalne kółka wzajemnej adoracji, przyznając sobie wyłączność na wzajemne korzystanie ze swoich usług (niezależnie czy PZU ma dobrą czy złą ofertę, firmy państwowe muszą kupować od niego polisy)
Dobre bo polskie czy dobre bo państwowe? Uważam, że państwo rzadko bywa dobrym administratorem. Też bym chciał, żeby gospodarka była w dużej części kontrolowana przez polski kapitał, ale nie przez państwowy. A tymczasem u Morawieckiego ta granica się trochę zaciera.
W momencie, gdy pieniędzmi państwowych funduszy postanowił „boostować” start-upy i venture-kapitalistów, zacząłem pukać się w czoło. Start-upów raczej skutecznie nie rozpędzi państwowy urzędnik, wolałbym, by rząd zbudował ekosystem finansowy, który pozwoli finansować to przez polski i zagraniczny kapitał prywatny. Nie wszystko da się załatwić robiąc centralny urząd.
Niewykluczone, że za jego premierostwa będziemy mieli przyspieszenie „Wielkiich budów socjalizmu”, takich jak Centralny Port Lotniczy za 30 mld zł (w większości z kieszeni podatników), czy program Mieszkanie+ (choć on może się okazać porażką, bo nie da się zbudować setek tysięcy mieszkań bez współpracy z biznesem). Oby rozpędzony Morawiecki nie pozostawił po sobie spuścizny takiej, jak Gierek (choć porównywanie go z Gierkiem jest dla nowego premiera nieco krzywdzące – na razie jeszcze nie ma po temu „twardych” powodów).
Czytaj też: Baśnie Morawieckiego na Oko.Press
Czytaj też: Jest jak Krochmalson, ale i tak go kochamy. Dlaczego? Wystarczy odpowiedź na to jedno pytanie
Podwyżki podatków (przynajmniej dla zamożnych)?
Jako wicepremier Morawiecki nie raz wyrażał tezę, że bogaci powinni płacić wyższe podatki. Wygląda też na to, że chciałby trochę „podrzeźbić” program 500+, by odciąć od niego najlepiej zarabiających (to akurat nie byłoby głupie). Niewykluczone, że w roli premiera pozwoli sobie na oficjalne podwyższenie podatków dla krezusów. Ciemny lud to kupi.
Może i nie byłoby to takie złe – przynajmniej rządzący wreszcie zagraliby z nami w otwarte karty. Na razie podatki rosną pośrednio – rząd nałożył np. podatek na banki (te przerzucają go na klientów, ale rząd jest przecież czysty jak łza, inkasuje 5 mld zł rocznie od banków, nie od ludzi), za chwilę w górę pójdą ceny energii (załatwi to nowa ustawa o rynku mocy) oraz wody (nowelizacja ustawy zmieni system ustalania cen).
Tak nakładane „podatki pośrednie” uderzają we wszystkich po równo, bądż nawet bardziej w biedniejszych. Może uczciwsze byłoby wprowadzenie jeszcze jednego progu podatkowego, zamiast takie populistyczne „zabawy”? Nowy premier wydaje się gotowy na tego typu wyzwania, więc drżyj(my), elito zarabiająca więcej, niż średnia krajowa.
Aha, byłbym zapomniał. Oczywiście przerąbane mają frankowicze. Morawiecki ma twardy pogląd na ich problem – zniknie sam, tylko nie trzeba mu przeszkadzać ;-). Trzeba przyznać, że coś w tym jest, zwłaszcza przy takim kursie franka, jaki mamy dziś.
Czytaj też: Podsumowuję podatek bankowy. Ile go zapłaciły banki, a ile my, ich klienci? Wyliczenia
Czytaj też: Ile naprawdę dajesz pieniędzy rządowi? Weź PIT i zrób proste ćwiczenie. Po tym nic nie będzie już takie samo
Które argumenty się sprawdzą w rzeczywistości? A może macie jakieś do dodania? Czekam na komentarze.