7 czerwca 2018

Prąd drożeje na potęgę. Do akcji włącza się UOKiK i KNF. Czy czekają nas podwyżki? I jak możemy się przed nimi uchronić?

Prąd drożeje na potęgę. Do akcji włącza się UOKiK i KNF. Czy czekają nas podwyżki? I jak możemy się przed nimi uchronić?

W ciągu roku ceny prądu wzrosły o 60%. Konsumenci na razie tego nie odczuwają, bo cen strzeże Urząd Regulacji Energetyki. Podwyżki muszą brać na klatę głównie małe i średnie firmy, ale taka sytuacja nie będzie trwać w nieskończoność. Prezes URE wietrzy spisek i zapowiedział, że wraz z UOKiK-iem i KNF-em zbada wzrost notowań. Czy to dobry czas żeby zainteresować się ofertami z gwarancją cen prądu? Jak jeszcze możemy chronić się przed podwyżkami?

To co się dzieje na rynku energii to jakaś bonanza. W ubiegłym roku o tej porze średnie ceny prądu na Towarowej Giełdzie Energii wynosiły ok. 150 zł za megawatogodzinę. Dziś to już 242 zł, czyli ponad 60% więcej. A będzie drożej, bo jeśli firmy myślą o zakontraktowaniu dostaw prądu na trzeci kwartał to muszą płacić nawet 313 zł za każdą megawatogodzinę.

Zobacz również:

Prąd, węgiel, CO2 i spekulanci w tle. Sprawę zbada UOKiK i KNF

Energią elektryczną handluje się na giełdzie jak na bazarze pietruszką. I jeśli koszty produkcji rosną, to musi rosnąć też cena produktu na straganie. Prąd drożeje, bo wytwórcy, czyli w polskim przypadku głównie elektrownie węglowe płacą więcej za emisję CO2, które powstaje przy okazji spalania paliwa.

W ciągu roku cena uprawnienia do emisji jednej tony CO2 wzrosła prawie czterokrotnie do 16 euro za tonę. Niektórzy europejscy decydenci chcieliby, żeby za CO2 płacić nawet i 30 euro za tonę. Chodzi o ograniczenie emisji tego gazu i walkę z globalnym ociepleniem.

Czytaj też: Fortum kontra tradycyjni dostawcy prądu. Czy darmowa energia w nocnej taryfie się opłaca?

Czytaj teżJak płacicie rachunki? Gotówką na poczcie, przelewem internetowym, kartą online? Są nowe dane

Polska na razie ma taryfę ulgową i nie ponosi pełnych kosztów emisji CO2 z naszych elektrowni, ale to za kilka lat się skończy. Wtedy dopiero ceny mogą zerwać się ze smyczy.

Po drugie drożeje paliwo, czyli węgiel. W ciągu 18 miesięcy cena węgla dla energetyki wzrosła prawie o 40 zł za tonę do 240 zł.

Po trzecie na wzrost cen wpływa też to, że niektóre elektrownie są w remoncie albo mają usterki. Sytuację na bieżąco można sprawdzać tutaj. Mniejsza podaż prądu oznacza podwyżki.

Po czwarte mamy mało źródeł odnawialnych. Przeciwnicy zaraz podniosą larum, że przecież do nich dopłacamy, więc to z natury rzeczy drogie źródło energii. Ale zwolennicy odpowiedzieliby, że wiatraki, czy panele fotowoltaiczne produkują prąd w zasadzie bezkosztowo (nie licząc pieniędzy na serwis). I jeśli ten tani, zielony prąd trafiłby w większej ilości na giełdę, zbiłby ceny.

Po piąte za wzrostami cen prądu, tak jak każdego innego towaru stać mogą spekulanci.

„Analizy pokazały w sposób ewidentny, że wzrost nie wynika tylko i wyłącznie z kosztu uprawnień do emisji CO2 i paliwa. Budzi to naszą szczególną troskę, bo indeksy giełdowe przekładają się na ceny energii dla konsumentów. Wierzę, że ta sytuacja zostanie szybko wyjaśniona, a jeżeli się pojawią winni, zostaną dotkliwie i srodze ukarani”

– powiedział w środę cytowany przez PAP prezes URE Maciej Bando. Prezes zapowiedział zaangażowanie do wyjaśnienia sprawy Urząd Regulacji Energetyki i Komisję Nadzoru Finansowego.

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

Vox populi, vox Dei. Kto wchłonie podwyżki?

W Polsce na straży cen prądu – ale tylko cen dla gospodarstw domowych! – stoi (jeszcze, ale za kilka lat ma to się zmienić) Urząd Regulacji Energetyki. I co roku mniej więcej na dwa tygodnie przed sylwestrem ogłasza jak się zmienią maksymalne opłaty za sprzedaż i dystrybucję prądu na następny rok.

Czy to oznacza, że do grudnia możemy spać spokojnie? Nic bardziej mylnego, bo jeśli firmy poczują nóż na gardle, wtedy zawnioskują do URE o przedwczesną podwyżkę. Ale to czy urząd się na nią zgodzi to już inna bajka. W poprzednich latach prezes URE wcale nie był skory do tego, żeby akceptować wnioskowane podwyżki cen.

Ceny energii w Polsce już dziś należą do najwyższych w Unii Europejskiej. Jeśli uwzględnimy naszą skromną siłę nabywczą, to w pierwszej połowie tego roku mieliśmy w Polsce piąte co do wysokości ceny prądu w Europie za Niemcami, Portugalią, Belgią i Rumunią. Średnio polskie gospodarstwo domowe wydaje rocznie na prąd 1400 zł.

A przed nami maraton wyborczy: już tej jesieni wybieramy samorządowców, w przyszłym roku europosłów, a za półtora roku nowy parlament. Decyzje o podwyżkach cen prądu nie spotkają się z aprobatą wyborców. W końcu prezes partii rządzącej powiedział (przy okazji zwracania premii przez urzędników rządu Beaty Szydło) „vox populi, vox Dei”.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że największe firmy energetyczne to spółki, w których największe pakiety udziałów ma państwo. W interesie właściciela nie jest sytuacja, gdy koncerny energetyczne ponoszą coraz większe koszty i nie mogą przerzucić ich w całości na nabywców produkowanego przez siebie „towaru”. To obniża rentowność i dywidendy płynące m.in. do kasy państwa.

A firmy energetyczne muszą zarabiać, by gromadzić pieniądze na ogromne inwestycje – bloki energetyczne w części elektrowni są stare i wymagają remontu lub wymiany. To wszystko nie pozwala nam, zwykłym konsumentom, spać tak całkiem spokojnie.

Na bank podwyżki zostaną przeniesione na firmy, w tym małe i średnie przedsiębiorstwa i rolników, którzy rozliczają się w taryfie C, która nie podlega kontroli URE. To z kolei może przełożyć się na wzrost cen różnych rzeczy w sklepach (ceny paliwa i energii to ważny składnik kosztów w każdej firmie).

Jak się bronić przed podwyżkami?

URE nie będzie mógł bronić klientów indywidualnych przed podwyżkami w nieskończoność. Jeśli firmy dobrze uargumentują powody zmiany taryf – a skokowy wzrost cen na giełdzie energii to naprawdę niezłe alibi –  być może za prąd zapłacimy więcej nawet w roku wyborczym. Dlatego lepiej za wczasu zastanowić się jak możemy zapobiec wzrostom cen prądu.

Czytaj też: To jakiś żart? „W Polsce ceny paliwa należą do najniższych w Europie” – mówią w Orlenie. Sprawdziłem i… fatamorgana przy baku?

Czytaj też: Auto-tankowanie? Oto aplikacja dzięki której twój samochód… sam zapłaci za paliwo. Od Shella

Rachunek za prąd rozkłada się mniej więcej po połowie na koszty dostarczania prądu i jego zużycie (sprzedaż). Ostatnio rosły głównie stawki za dostarczenie. W związku ze wzrostami cen na giełdach w górę może pójść cena sprzedaży prądu. 

Dostarczyciela (fachowo dystrybutora) energii zmienić nie możemy. Możemy zmienić sprzedawcę. Mimo, że taka możliwość jest w Polsce prawie od 11 lat robimy to nad wyraz niechętnie. Najczęściej po prostu nam się nie chce, a ci którzy się skusili, często zrobili to pod wpływem namolnych akwizytorów. Niekiedy wysłanników firm, które potem miały na pieńku z UOKiK-iem. Lista interwencji urzędu pod tym adresem

Czy warto dać się złapać w sieć i zagwarantować ceny prądu?

Zmiana sprzedawcy prądu może być z korzyścią dla naszego portfela, ale musimy dokładnie wczytać się w umowę. W ostatnich miesiącach duże koncerny energetyczne wyraźnie się ożywiły i zaczęły śmielej między sobą konkurować o względy klientów.

Do Warszawy żeby stawić czoło Innogy weszło PGE z zupełnie nową marką Lumi, a Energa zaoferowała nowy produkt dla klientów w całej w Polsce z potrójnym ubezpieczeniem. Zwykle różnice w cenach energii są symboliczne i wynoszą kilka groszy, co oznacza, że zmienić sprzedawcę opłaca się gdy:

  • a) mamy duże roczne zużycie, np. powyżej 2500 kWh rocznie
  • b) zależy nam na dodatkowych bonusach takich jak ubezpieczenie assistance, pomoc fachowców, czy nawet pakiet zdrowotny
  • c) nasz nowy sprzedawca oferuje kilka umów w jednym, np. prąd i gaz, albo prąd, gaz, ubezpieczenie telefon i kablówkę.
  • d) nowy sprzedawca ma nie tylko tańszy prąd, ale i niską opłatę handlową. To w niej zaszyte są wszelkie opcje dodatkowe. Jej stawka może się wahać o kilku do kilkudziesięciu złotych miesięcznie

Zwykle z rezerwą podchodzę do wszelkich ofert, które gwarantują niezmienność cen prądu. Przypomina mi to łapanie przez pająka much w sieć. Gdy nas złapie, przez dwa lata nie mamy żadnego pola manewru – nie możemy zrezygnować z umowy, bo zapłacimy karę musimy więc pokornie czekać, płakać i płacić.

Ale z drugiej strony już od dawna ceny prądu nie rosły tak gwałtownie. To może być ten moment, kiedy korzystając z gwarancji cen prądu to my będziemy sprite, a „big energy” pragnieniem. Ceny będą rosły, podwyżki spadną na innych, a my będziemy mieć gwarancję na kolejne 2-3 lata.

Majstrowanie w taryfach to kilkadziesiąt złotych oszczędności

Jeśli dobrze jest nam u obecnego sprzedawcy i nie chcemy go zdradzić z konkurencją, sprawdźmy jakie inne oferty proponuje. Być może trafimy na promocję, np. pół roku bez opłaty handlowej? Już na wstępie mamy kilkanaście-kilkadzisiąt złotych  oszczędności w portfelu.

Poza tym w ramach usług swojego starego sprzedawcy możemy skorzystać z innej, dwustrefowej taryfy. W Polsce na 14,5 mln gospodarstw domowych z takiej opcji korzysta tylko 2 mln odbiorców. Płacą oni za prąd kilkanaście groszy mniej od godz. 22 do 6 rano, a także między 13, a 15.

O ile mniej? Na przykład w Enei w szczycie 37 groszy, a w nocy 17 groszy. W Enerdze odpowiednio 40 groszy i 26 groszy, w Innogy 36 i 31 groszy. Taryfa całodobowa jest spłaszczona i wynosi 29 groszy w Enei, 34 w Enerdze i 33 grosze w Innogy. Zmiana będzie nam się opłacać tylko wtedy gdy zużywamy dużo prądu nocą (dogrzewamy się, czy korzystamy z bojlera). 

Czytaj też:Czy opłaca się wziąć nocną taryfę na prąd? Case study

Czytaj też: Oni odetną prąd car-sharingowi? Warszawę i kraj zaleją… skutery na minuty. Ja już jeździłem

Czy zmiana się opłaca? Wbrew pozorom to bardzo trudne do oszacowania. Najlepiej gdybyśmy mogli na bieżąco, z godziny na godzinę mogli analizować nasze zużycie. Póki nie mamy tzw. inteligentnych liczników prądu nie możemy tego mierzyć. W skali roku może nam się udać zaoszczędzić kilkadziesiąt albo nawet ponad 100 zł. 

Ci, którzy mieszkają w domkach jednorodzinnych mogą też próbować chociaż częściowo odciąć się do systemu energetycznego, postawić panele fotowoltaiczne i produkować prąd ze Słońca. Inwestycja zwraca się zwykle po 8 latach. Można  zainteresować się leasingiem paneli, który de facto zastępuje nam sprzedawcę prądu, o czym pisaliśmy w maju.

Niestety, musimy też pamiętać, że nie mamy wpływu na stawki stałe, w które „ubrana” jest nasza faktura za prąd. Chodzi o różne składniki rachunku, które ustalają urzędy.

Na przykład opłata przejściowa wzrosła w ub.r. z 3,87 zł brutto do 8 zł brutto miesięcznie. Na horyzoncie jest opłata mocowa, która ma sfinansować budowę nowych elektrowni. Możliwe też, że pojawi się też symboliczna, kilkudziesięciogroszowa opłata na odnawialne źródła energii. Nigdy nie będzie więc tak, że jeśli znajdziemy dostawcę prądu o 10% tańszego, to zapłacimy o 10% mniej. Ale trochę mniej zapłacimy na pewno.

źródło fotografii: pixabay

 

Subscribe
Powiadom o
14 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Luna
6 lat temu

No ale zaraz zaraz. To jak to jest? Przecież światli przywódcy narodu tyle trąbią w telewizji o tym wspaniałym polskim złocie, co to nie truje, jest źródłem naszej potęgi i narodowej tożsamości dzięki której możemy pokazać Brukseli środkowy palec w kwestii ochrony środowiska i źródeł odnawialnych. A tutaj prąd drożeje? Czyżby władza kłamała? Nie do wiary… Za kilka/kilkanaście lat będziemy musieli kupować prąd z Niemiec bo nam zamkną wszystkie elektrownie węglowe i znowu będzie mądry Polak po szkodzie. Ale władza i tak sobie poradzi a tym durniom, co na nich głosują rzucą kolejny temat zastępczy, który swoją ważkością rozgrzeje debatę… Czytaj więcej »

Darek
6 lat temu
Reply to  Luna
Darek
6 lat temu
Reply to  Luna

Proszę również poszukać statystyk dotyczących zuzycia weglą przez Niemcy w stosunku do Polski.
Tutaj dane sprzed kilku lat http://weglowodory.pl/zuzycie-wegla-na-swiecie/ – nowszych na szybko nie udało mi się znaleźć. Pozostawiam bez komentarza.

Darek
6 lat temu

Mam prośbę do własciciela bloga, oraz również do autora powyzszego tekstu o delikatną zmianę podejścia w kwestii przemycanych wrzutek zdradzających preferencje polityczne. Sarkastyczne „prezes Polski z Nowogrodzkiej ” jest dalece nie na miejscu. Blog o finansach powinien być z natury apolityczny, a wszelkie wtrącenia tego typu pozostawiają głęboki niesmak.

Admin
6 lat temu
Reply to  Darek

Postulat przyjęty, choć nie widzę w sformułowaniu Prezes Polski nic nieprawdziwego.

Darek
6 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ja z kolei – o ile czegoś nie przoczyłem (proszę mnie poprawić, jesli się mylę) – nie spotkałem się z takim stanowiskiem w strukturach rządu, sejmu, senatu. Nie znam równiez firmy o nazwie Polska.
Kwestia optyki – czyli widzenia właśnie. A to już dosyć subiektywna materia, która z natury rzeczy z faktami nie musi za wiele mieć wspólnego.
W kwestiach finansowych – zdecydowanie stawiam na fakty.

Luna
6 lat temu
Reply to  Darek

W porządku ale ja również mam prośbę do autora powyższego komentarza aby również nie zdradzał się ze swoimi przekonaniami politycznymi. Takie wyczulenie na ironiczne sformułowania od razu pokazuje, z której strony u Pana wieje.
W tym kraju nie można być apolitycznym w żadnej kwestii, a na pewno nie w kwestii finansów osobistych kiedy jako rzesza zasuwających ludzi musimy finansować kupowanie głosów oraz kolejne polityczne kretyństwa kolejnych rządów, nieważne skąd pochodzą.

Darek
6 lat temu
Reply to  Luna

W kwestiach politycznych proszę dołączyć do dyskusji na odpowiednich portalach, czy to wpolityce.pl. czy natemat.pl w zależnosci od tego z kim Pani sympatyzuje. Tutaj – mam nadzieję – dyskusję będą jednak toczyły się merytorycznie,

ala
6 lat temu
Reply to  Darek

poleca być apolitycznym, a sam nie jest. odsyła do dyskusji o polityce „na odpowiednie portale”, a sam takie dyskusje tutaj zaczyna. jak kogoś takiego nazwać?

Janek
6 lat temu

Odnawialne źródła energii są o wiele droższe, od klasycznych, czyli węgla i gazu. Są to drogie instalacje, a dostarczanie energii z nich jest nieprzewidywalne, dlatego w rezerwie muszą działać elektrownie klasyczne, aby w razie braku wiatru lub słońca, dostarczyć energię klientom.

To zielona energia jest przyczyną wzrostu cen energii elektrycznej, a w Polsce dodatkowo państwowy monopol producentów energii oraz obowiązek kupowania przez nich drogiego śląskiego węgla.

Jan
6 lat temu

A może z giełdową ceną energii elektrycznej jest tak, jak z wiborem w latach 2003-2008 ? Bez fundamentalnych przyczyn rósł i rósł, wskutek czego kredyty hipoteczne na nim bazujące stały się niepłacalne dla osób fizycznych i ponad pół miliona ludzi „łyknęło” kredyty indeksowane i denominowane CHF. Poważnych producentów prądu jest w Polsce kilku i wcale nie zdziwiłaby mnie wiadomość, że to po prostu zmowa, by ludzie poszli w umowy typu prąd z elektrykiem, serwisem agd, gwarancją ceny (oczywiście wyższej niż dotychczasowa), masażem i co tam jeszcze da się wymyśleć, by więcej zarobić, pomijając regulatora (URE). A biorąc pod uwagę udział… Czytaj więcej »

6 lat temu

świetny artykul… ja mam to w praktyce niestety bo zajmuje się sprzedażą energi dla kilku firm energetycznych.

Darek
6 lat temu

Ale przecież to było wiadomo już 4 lata temu: http://klamstwakopacz.wixsite.com/klamstwakopacz.
Teraz ten scenariusz już się tylko realizuje

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu