O podatku katastralnym mówi się w Polsce od 30 lat, ale żaden rząd nie miał na tyle siły i odwagi, żeby taki podatek wprowadzić. Polacy obawiają się, że byłoby to dla nich nowe poważne obciążenie finansowe. Mogliby go nie udźwignąć właściciele domów i mieszkań, którzy często nie dysponują dużymi dochodami bieżącymi. Tak jednak nie musi być – to kwestia konstrukcji takiego podatku. Na dodatkowych wpływać skorzystałby budżet państwa. A zwykli Polacy?
Podatek katastralny to nie tylko nasza wewnętrzna sprawa. Jesteśmy coraz bardziej włączeni w ponadpaństwowe systemy finansowe, a wielkie światowe organizacje, np. OECD i MFW, zalecają swoim członkom wprowadzenie podatku od wartości nieruchomości. Polska wciąż go nie ma i droga do jego wprowadzenia wciąż jest daleka. Przede wszystkim musiałby ulec zmianie obecnie obowiązujący system ewidencji gruntów i budynków. Ten obecny oparty jest na powierzchni nieruchomości. System katastralny służący m.in. do ustalania wysokości podatku musiałby zawierać szacunek wartości nieruchomości.
- Obrączka do płacenia, czyli prezent od banku na najbliższe wakacje. Czy „Supermoce w podróży” będą bankowym wakacyjnym gamechangerem? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Tracimy miliardy złotych przez to, że nasze pieniądze leżą w bankach bez procentów. Jak może wyglądać strategia wyciskania z banków odsetek? [POWERED BY RAISIN]
- Nasze finanse są coraz bardziej globalne. Dlatego aplikacje inwestycyjne chcą się stać superaplikacjami do zarządzania pieniędzmi w różnych walutach [POWERED BY XTB]
Polskę czekałyby więc dwie duże zmiany – w systemie podatkowym, ale i w ewidencji nieruchomości. Byłaby to spora rewolucja wymagająca na początku dużych wydatków przygotowujących grunt pod zmiany, dodatkowo rewolucja kontestowana przez obywateli obawiających się wzrostu podatków. Dlatego kolejne rządy nie kwapią się do podjęcia decyzji. Możemy być jednak do tego przymuszeni, tak jak do wprowadzenia podatku VAT, czego wymagała od swoich członków Unia Europejska.
Czytaj też: Czy podatek katastralny mógłby zatrzymać spekulacyjny wzrost cen mieszkań? A może są na to lepsze sposoby?
Podatek katastralny – to nie musi boleć?
Zmiana w podatkach byłaby naprawdę rewolucyjna, podobna do tej z początku wolnej Polski, kiedy w 1993 r. w ramach dostosowywania naszego systemu podatkowego do zasad europejskich podatek obrotowy został zastąpiony podatkiem VAT, a osoby fizyczne zaczęły rozliczać się z fiskusem w ramach PIT (wcześniej podatek za pracownika odprowadzali pracodawcy). Firmy zanotowały rewolucyjną zmianę nieco wcześniej – w 1989 r. – kiedy zaczął funkcjonować podatek CIT.
O ile VAT jest podatkiem stosunkowo nowym, bo ma zaledwie 70 lat historii – powstał we Francji w 1954 r. – o tyle podatek od wartości nieruchomości ma za sobą bardzo długą historię, jeszcze starożytną. Oparty był na systemie katastralnym, znanym np. w Polsce przedrozbiorowej, w której był bardzo ważną częścią systemu demokracji szlacheckiej opartej na własności ziemi przez szlachtę. Funkcjonował również pod zaborami, stąd do tej pory w różnych częściach naszego kraju w systemie ewidencji gruntów i budynków zachowały się pewne cechy systemu katastralnego pruskiego, austriackiego i rosyjskiego.
Obecnie obowiązuje w Polsce ewidencja gruntów i budynków oparta na powierzchni jakiejś nieruchomości należącej do właściciela – czy to działki, czy budynku/mieszkania. To baza danych o nieruchomościach i o właścicielach prowadzona przez Państwową Ewidencję Gruntów (PEG) w powiatach. Baza zawiera również okresowo aktualizowaną szacunkową wycenę wartości sporządzaną przez rzeczoznawców majątkowych. Jednak to za mało, żeby na poważnie pomyśleć o wprowadzeniu podatku katastralnego. Taka baza musiałaby się przekształcić w aktualny system informacji o wartości nieruchomości. A z tym może być problem.
Dla wszystkich, którzy obawiają się, że dostaną w kość nowym – i to horrendalnie wysokim – podatkiem, politycy mają środek łagodzący i przeciwbólowy. Opodatkowane ma być nie pierwsze mieszkanie (bo w nim mieszkamy i nie traktujemy go jako aktywa finansowego), nawet nie drugie mieszkanie (mogliśmy je odziedziczyć po dziadkach czy rodzicach), tylko trzecie i każde kolejne. To nie dotknęłoby większości Polaków posiadających swoje jedyne mieszkanie.
Taki podatek mógłby objąć więc wszystkich tych, którzy gromadzą mieszkania w celach inwestycyjnych, przy czym często takie mieszkania stoją puste, zamiast służyć do mieszkania. Odpowiednio skonstruowany podatek mógłby zapobiec spekulacjom mieszkaniami i uwolnić część takiego zachomikowanego zasobu dla mieszkańców miast. Dodatkowo aktualna urzędowa wycena nieruchomości mogłaby wpływać na ceny rynkowe i zapobiegać okresowym dużym wahaniom, które również mają charakter spekulacyjny. Wolny rynek to jedno, a spekulacja gruntami i mieszkaniami to drugie.
To drugie nigdy nie jest dobrym zjawiskiem i kompletny rejestr nieruchomości z konkretna wyceną mógłby być bezpiecznikiem. Docelowo więc mógłby działać pozytywnie na rynek i spłaszczać różnice cenowe. Żeby tak się stało, wartość nieruchomość musi być powiązana nie tylko z powierzchnią gruntu czy budynku/mieszkania, ale przede wszystkim z położeniem. Lokalizacja jest bowiem jednym z najważniejszych czynników przy określaniu wartości nieruchomości.
Kataster pozytywnie wpłynie na wzrost gospodarczy?
Wpływ katastru na wzrost gospodarczy ciekawie przeanalizowały ostatnio ekonomistki ze Szwecji i Irlandii. W artykule dla Uniwersytetu w Chicago przedstawiły one historię katastru na przestrzeni ponad tysiąca lat, przy czym starały się zbadać, jak ewidencja wartość nieruchomości wpływała na stabilny i długotrwały wzrost gospodarczy. Okazało się, że ten wpływ zawsze był pozytywny, mimo zmian w systemach gospodarczych w różnych państwach i różnych epokach.
Co ciekawe, autorki pracy wykorzystały badania jednego z ubiegłorocznych laureatów ekonomicznej Nagrody Nobla Darona Acemoglu na temat demokracji i wzrostu gospodarczego. W swoich pracach Acemoglu udowadniał tezę, że stabilne i solidnie osadzone w prawie instytucje państwa w poszczególnych krajach wyraźnie sprzyjają wzrostowi gospodarczemu.
Takim zabezpieczeniem instytucjonalnym systemu gospodarczego był m.in. kataster. Autorki przeanalizowały dane od średniowiecza do czasów współczesnych, ale skoncentrowały się szczególnie na okresie lat 1950–2015. W tym czasie przejście od całkowitego braku systemu katastralnego do pełnego katastru (czyli katastru precyzyjnie naniesionego na mapy i obejmującego całe terytorium kraju) wiązało się z natychmiastowym wzrostem poziomu PKB na mieszkańca o 2,86 pkt proc. W przypadku typowej reformy katastralnej o skali mniejszej niż 0,3, autorki oszacowały wpływ na wzrost PKB na mieszkańca o 0,86 pkt proc.
Skąd takie wnioski? Autorki zastrzegają, że część obserwacji wynika z przyjęcia korelacji czasowej między wprowadzeniem katastru a momentem wzrostu gospodarczego. Jednak możliwe jest również to, że na wzrost gospodarczy miały w części inne czynniki, które występowały równolegle, np. jeśli kataster był częścią jakiegoś pakietu reform. Jednak podstawową obserwacją jest ta, że katastry mogą mieć pozytywny wpływ na dynamikę PKB, bo zachodzi związek między prawami własności a wzrostem gospodarczym.
„Wprowadzenie katastru stanowi akt formalizacji praw własności przez państwo, co może mieć wpływ na podaż kredytów oraz wzrost gospodarczy i popyt inwestycyjny. Formalizacja praw własności oznacza, że aktywa w postaci nieruchomości mogą być wykorzystywane jako zabezpieczenie wniosków kredytowych, zapewniając tym samym silniejsze zabezpieczenie wierzycielom, którzy chętniej udzielają kredytów.”
Ta formalizacja może również zwiększyć pewność właścicieli ziemi czy nieruchomości, że ich aktywa nie zostaną skonfiskowane przez władze publiczne lub przejęte przez silniejszych sąsiadów. Ta pewność może prowadzić do zwiększenia konsumpcji, inwestycji z wykorzystaniem kapitału fizycznego, a także inwestycji w kapitał ludzki. Może to dodatkowo skłonić mniej produktywnych właścicieli ziemi czy nieruchomości do sprzedaży posiadanych aktywów osobom bardziej przedsiębiorczym.
Atutem było też to, że katastry są prowadzone przez władze publiczne, czyli przez państwo, a informacje zawarte w takich zbiorach danych są traktowane przez uczestników życia gospodarczego jako wiarygodne, powszechnie dostępne i łatwe do sprawdzenia. Publiczna informacja jest szczególnie istotna w przypadku sprzedaży aktywów, gdyż identyfikuje sprzedającego i pozwala kupującym zorientować się, czy na nieruchomości występują jakieś obciążenia. Katastry administrowane przez państwo ułatwiają dostęp do informacji wszystkim podmiotom gospodarczym, umożliwiając więc bardziej efektywną wymianę gospodarczą.
Oczywiście wiele systemów katastralnych było tworzonych przez państwa w celach fiskalnych i ułatwiały one państwom nakładanie i egzekwowanie podatków. Jednak nawet w takiej perspektywie miały one wpływ na zamożność obywateli. Przede wszystkim istnienie takich wiarygodnych i pełnych baz danych znacznie skraca czas weryfikacji informacji o nieruchomości, przyspiesza obrót gospodarczy i zmniejsza koszty transakcyjne.
Autorki odkryły np., że wprowadzenie fiskalnego systemu katastralnego powoduje zwiększenie podatków pośrednich w danym kraju. Jedną z prawdopodobnych interpretacji tego odkrycia jest to, że reformy katastralne zwiększają efektywne bogactwo gospodarstw domowych (co zwiększa konsumpcję prywatną) i przyczyniają się do formalizacji działalności gospodarczej (co z kolei zwiększa pośrednie dochody podatkowe).
Przy czym najbardziej znaczący jest sam moment przejścia od stanu braku katastru do jego wprowadzenia, ważniejszy nawet niż poprawa jakości opisów. Np. przejście od samego opisu aktywów do ich reprezentacji kartograficznej jest mniej istotne niż przejście od braku katastru do katastru z nawet narracyjnym opisem aktywów gruntowych/nieruchomości bez prezentacji na mapach.
Dane z ok. 170 krajów ze wszystkich regionów świata pozwoliły na stworzenie wykresów obrazujących szczegółowe występowanie katastru i powiązanie tego systemu, podobnie jak powiązanie systemu demokratycznego, ze wzrostem gospodarczym. Najwięcej danych było dostępnych dla czterech krajów europejskich o długich szeregach czasowych: Francji, Szwecji, Włoch i Holandii.
Na diagramie poniżej pokazany jest zagregowany obraz związku między instytucjami katastralnymi a realnym wzrostem PKB na mieszkańca w poszczególnych krajach. Nachylenie linii sugeruje, że wzrost punktacji systemu katastralnego, czyli powszechność jego występowania w danym państwie, wiąże się ze wzrostem tempa wzrostu PKB o 1,21 pkt proc.
Aby to zbadać, autorki zastosowały taki model wskaźnika PKB na mieszkańca, w którym analizowane są efekty dla krajów i okresów, a także trendy w poziomach PKB przed reformą katastralną, dzięki czemu widać relację między katastrem a tempem wzrostu PKB na mieszkańca dla wszystkich dostępnych lat. Na rysunku pokazany został rozrzut systemów katastralnych wobec rocznej stopy wzrostu realnego PKB na mieszkańca. Im większy zakres występowania katastru, tym wyższy wzrost PKB:
Jeśli te kraje mogą mieć kataster fiskalny, to i my możemy?
W wielu krajach zachodnich system katastru fiskalnego jest standardem. Wspiera on nie tylko finanse państwa, ale cywilizuje cały duży obszar obrotu gospodarczego opartego na własności nieruchomości i pozwala zabezpieczać wiele transakcji finansowych. Promują go najważniejsze instytucje finansowe świata, które namawiają Polskę do wdrożenia podatku katastralnego. MFW i OECD uważają, że podatek katastralny powinien być normą w prawidłowo rozwijającym się kraju.
Jednak żeby taki podatek naprawdę spełnił swoją funkcję, najpierw musi zostać zreformowany sam system katastru, czyli w obecnym polskim nazewnictwie – ewidencji gruntów i budynków. Najważniejsze jest zapewnienie rzetelności ewidencji nieruchomości i aktualnej wyceny wartości aktywów. To ogromne zadanie, bo powinno być zintegrowane z bieżącymi wycenami na rynku kupna i sprzedaży, a jednocześnie zapewniać obiektywizm wyceny nieruchomości.
Obecnie płacimy podatek od nieruchomości, w którym ważna jest powierzchnia nieruchomości. Podatek katastralny zawierałby o wiele więcej parametrów. Ważne byłoby m.in. to, gdzie znajduje się nieruchomość, w jakim budynku, z jakiego okresu, w jakim stanie technicznym i prawnym. Kameralna kilkumieszkaniowa kamienica z cegły z lat 30. XX w. z oknami wychodzącymi na park to coś innego niż wielopiętrowy blok z wielkiej płyty z lat 60. XX w. położony przy głośnej, ruchliwej arterii.
Wyceną nieruchomości musieliby się więc zająć profesjonalni rzeczoznawcy majątkowi, którzy na zlecenie gmin dokonywaliby okresowego szacunku wartości nieruchomości i nanosiliby wyceny na mapy. Na tej podstawie gminy mogłyby ustalać wysokość podatków, które byłyby bardzo zróżnicowane, bo zależałyby do bardzo wielu czynników. Jednak sprawne wdrożenie systemu wyceny pozwoliłoby z czasem odnosić się do niego rynkowi nieruchomości. Kupujący dom, działkę czy mieszkanie mógłby sprawdzać w rejestrze katastralnym cenę, jakiej żąda sprzedający. Byłby to wygodny system weryfikacji wycen.
Jednak mogłoby się to wiązać tez z większym obciążeniem dla właścicieli nieruchomości. O ile obecnie podatek od nieruchomości niewielkiego mieszkania płacony raz w roku wynosi ok. 100-150 zł, o tyle gdyby stawka podatku katastralnego wyniosła np. 1%, mógłby wynosić już kilka tysięcy złotych. Jednak stawka podatku nie musiałaby sięgać aż 1% wartości nieruchomości. Może to być równie dobrze 0,5% czy jeszcze mniej. Państwo mogłoby potraktować podatek bardziej jako formę ucywilizowania sytuacji na rynku nieruchomości, a nie jako formę ściągania haraczu z obywateli.
Wśród naszych europejskich sąsiadów podatek od wartości nieruchomości stosuje np. Szwecja, która jako pierwszy kraj w Europie wprowadziła kataster fiskalny w 1628 r., Francja, Belgia i Holandia wdrożyły taki podatek w ramach reform prawno-administracyjnych z czasów Napoleona na początku XIX w. Za tym przykładem poszło wiele krajów niemieckich, a potem Austria i Prusy w II połowie XIX w. Obecnie w Niemczech wysokość podatku katastralnego waha się od 0,26% do 1%., w zależności od rodzaju budynku. Rejestr jest otwarty, każdy może sprawdzić wyceny. Poniżej przykładowa mapa fragmentu Berlina:
Podobnie jest we Francji, gdzie w otwartych rejestrach można przeanalizować wartość każdej parceli, domu i mieszania w konkretnym budynku. Poniżej mapa nieruchomości dla centrum Bordeaux:
Podatek katastralny jest stosowany Europie Zachodniej – poza Niemcami i Francją, w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji, Holandii, Belgii czy Hiszpanii. Nie jest on pobierany w sposób jednolity, różnią się stawki i sposoby naliczania. Wysokość podatku zależy od rodzaju nieruchomości i lokalizacji (regionu i miejscowości). Belgia i Francja uzależniają stawkę od potencjalnego dochodu, jaki nieruchomość mogłaby dać swojemu właścicielowi.
Nie liczy się w tym przypadku wartość nieruchomości. Natomiast Wielka Brytania oddała ustalanie podatku samorządom, najniższa stawka wynosi o,5%, średnio jest to 1% wartości. W USA podatek katastralny w niektórych stanach wynosi nawet ponad 2% i zależy od wartości rynkowej. Ale są też stany, w których jest poniżej 0,50%. Średnio daje to poziom ok. 1,1%.
W sytuacji, kiedy transakcje kupna i sprzedaży gruntów, domów i mieszkań w krajach europejskich mogą dotyczyć nie tylko obywateli poszczególnych krajów, jest możliwe stworzenie europejskiego systemu katastralnego. Oczywiście, co innego kataster jako ewidencja gruntów (docelowo także budynków i mieszkań), a co innego podstawa do funkcjonowania podatku katastralnego.
Unia Europejska pracuje nad katastrem wspólnym dla wszystkich krajów. Taki wspólny system byłby wygodny dla instytucji, które zajmują się zagospodarowaniem przestrzennym i pozwalałby na sprawniejsze zarządzanie gruntami, zabezpieczanie własności gruntów, analizę rynku nieruchomości, planowanie inwestycji, administrowanie dotacjami rolniczymi czy działania związane z ochroną przyrody i zarządzaniem lasami. Taka mapa katastralna musiałaby być łatwa w użyciu, publicznie dostępna, ale przede wszystkim mogłaby powstać tylko na podstawie wspólnych standardów i formatów, a do tego jeszcze droga daleka.
Podstawowa funkcjonalność mogłaby np. dotyczyć możliwości sprawdzenia, czy grunt jest publiczny, czy prywatny; bo jest to kluczowa informacja dla podejmowania decyzji inwestycyjnych. Temu celowi ma służyć m.in. europejska inicjatywa Open Cadastral Map. jest to narzędzie pozwalające znaleźć na mapach europejskie dane katastralne. Zapewnia użytkownikom jedno miejsce, z którego można pozyskać wiarygodne dane katastralne. Otwarta mapa katastralna obejmuje cztery typy danych: jednostki administracyjne, działki katastralne, budynki (i części budynków) oraz adresy.
Nie wszystkie kraje mają wszystkie zestawy danych i w każdym kraju paramatry danych mogą się różnić. Ale jest to początek takiej europejskiej integracji w tym zakresie. Otwarte mapy europejskie nie udostępniają danych katastralnych do pobrania. Pobieranie jest możliwe bezpośrednio od krajowych dostawców danych. Poza tym, europejskie mapy są aktualizowane na razie raz do roku, a krajowi dostawcy map mogą dokonywać częstszej aktualizacji. Tutaj można znaleźć mapę europejską. Dostępna jest również mapa dla Polski, geoportal.gov.pl, dostępna pod tym linkiem.
Czy podatek katastralny zrujnowałby Polaków?
Politycy i Polacy boją się nowych podatków, tym bardziej, że jesteśmy w sytuacji stałej kampanii wyborczej. Trudno teraz obiecywać wyborcom zwiększenie obciążeń finansowych i większy haracz dla państwa czy samorządów, jeśli społeczeństwo i tak jest wymęczone kilkuletnią wysoką inflacją i wzrostem kosztów życia. Potencjalny podatek katastralny, gdyby jakiś rząd odważył się go wprowadzić w życie, stałby się w Polsce podatkiem niemal powszechnym. Polacy są bowiem osiadaczami domów i mieszkań częściej niż mieszkańcy innych krajów europejskich. Na pewno mniej właścicieli jest w Niemczech czy Austrii.
Ponieważ spora część polskiej własności mieszkań pochodzi z promocyjnego wykupu mieszkań przez dotychczasowych lokatorów od gmin w blokach sprzed 1989 r., samo pojęcie własności nie oznacza jeszcze wysokiego statusu majątkowego właściciela. Naturalne jest więc, że duży opór budzi ogłaszanie, że np. osoby na emeryturze będące właścicielami niewielkich mieszkań w blokach z lat 60. czy 70. XX w., miałyby nagle dopisać do swoich rachunków płaconych z niewielkich rent i emerytur dodatkowe kilka tysięcy złptych rocznie. Tak jednak być nie musi.
Pomysł, który promują ostatnio politycy Lewicy polega na tym, żeby opodatkowaniu podlegało dopiero trzecie posiadane mieszkanie. Czyli na pewno nie to, w którym mieszkamy i którego nie traktujemy jak inwestycji i aktywa spekulacyjnego, tylko jak swoje prawo do mieszkania we własnym mieszkaniu. Najważniejsze byłoby chyba opodatkowanie mieszkań, które są zamrożone jako aktywa spekulacyjne, często nikt w nich nie mieszka, a one same służą do zabezpieczania środków wielkich instytucji finansowych. Tak często dzieje się, gdy całe bloki mieszkaniami kupowane są przez zagraniczne fundusze inwestycyjne.
Ponieważ Polska potrzebuje mieszkań do mieszkania a nie do przechowywania czy pomnażania wartości inwestycji, dobrym sposobem na uelastycznienie takiego zasobu lokalowego byłby właśnie rozsądnie skrojony podatek katastralny. Najważniejsze, żeby nie był wymierzony w ludzi o niskich dochodach, dla których ich mieszkanie jest jedynym aktywem w życiu. Inna sprawa, że powoli Polska powinna przestawiać się na nieco inne tory z dotychczasowego traktowania mieszkania jako dobra, którego kurczowo trzymamy się przez całe życie, niezależnie do naszej aktualnej sytuacji finansowej, zawodowej czy życiowej.
Co np. jeśli jedna-dwie osoby mieszkają w mieszkaniu 100-metrowym lub dużym domu wolnostojącym o dużej wartości? Pewnie można zastanawiać się nad tym, jak duże mieszkania czy domy mogłyby być zwolnione z takiego podatku. Czy nie powinien on pełnić również funkcji podatku od nadmiernej wartości, żeby pomagać w efektywnym rynkowym przepływie mieszkań czy domów? Jeśli ktoś miałby dostatecznie wysokie dochody, żeby utrzymać duże lokum, to w porządku. jeśli nie, to może powinien je zmienić?
Polacy nie lubią się przeprowadzać, rzadko zmieniają miejsce zamieszkania. A przecież w ciągu naszego życia jesteśmy w skrajnie różnych sytuacjach. Co innego, gdy potrzebujemy mieszkania dla rodziny z małymi dziećmi, co innego, kiedy dzieci wyprowadzają się z domu rodziców,. co innego, kiedy z dwuosobowego stadła rodzinnego pozostaje jedna starsza osoba w dużym mieszkaniu z potężnymi opłatami na głowie. Z kolei rynek pracy może coraz bardziej wymagać od nas mobilności.
Czy łatwo pogodzić się z tym, że nasze ukochane mieszkanie trzeba sprzedać czy wynająć, żeby przeprowadzić się do innego miasta? Albo żeby zamienić mieszkanie na mniejsze? Czy bylibyśmy w stanie wejść w bardziej amerykański system, w którym ludzie często się przeprowadzają, a domy i mieszkania traktują raczej jako narzędzia do zaspokajania aktualnych potrzeb życiowych?
Kiedy mamy dużą rodzinę, potrzebny nam jest większy dom czy większe mieszkanie w centrum miasta. Kiedy zostajemy sami, może wystarczy kawalerka w bloku położonym bardziej peryferyjnie, za to z dostępem do terenów zielonych. Szereg tego typu wątpliwości musimy na co dzień rozważać w naszym życiu, a rosnące opłaty za mieszkanie będą nas coraz częściej zmuszać do podejmowania decyzji. W wielu krajach opłaty za mieszkanie pochłaniają często jedną trzecią lub nawet połowę miesięcznych dochodów. Z kolei mniejszy niż w Polsce jest udział wydatków np. na żywność.
Dobrze przemyślany podatek katastralny mógłby skłaniać nas do podejmowania racjonalnych decyzji uzależnionych od aktualnego stanu naszego portfela i naszej sytuacji życiowej. Nie powinien być finansowym toporem wiszącym nad naszymi głowami. Bardziej – cywilizowanym sposobem na uelastycznienie rynku mieszkaniowego.
To bowiem, co może wydawać się niewygodne dla starszych osób samotnie mieszkających w 80-metrowym mieszkaniu, które zostało kiedyś w ciągu życia nabyte i było kiedyś potrzebne, może okazać się zbawieniem dla młodych rodzin z dziećmi, które potrzebowałyby właśnie 80-metrowego mieszkania, a muszą gnieździć się w małej kawalerce.
Przepływ mieszkań i domów od tych właścicieli, którzy już ich nie potrzebują do tych, którzy byliby nimi bardzo zainteresowani, byłby jednym z pozytywnych aspektów takiego podatku.
Przeczytaj też w „Subiektywnie o Finansach”:
————————-
ZOBACZ CO NOWEGO W HOMODIGITAL:
Obok „Subiektywnie o Finansach” stoi w internetach multiblog Homodigital.pl, czyli subiektywnie o technologii. Opowiadamy w nim to, co ważne dla Twojego cyfrowego bezpieczeństwa i jestestwa. Opowiadamy tak, jak w „Subiektywnie o Finansach” – czyli tylko to, co istotne i tak, żeby każdy zrozumiał. Jeśli korzystasz z technologii, to wpadaj na Homodigital.pl, czytaj i komentuj artykuły, pomóż nam się rozwijać.
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
ZOBACZ NASZE NOWE WIDEOCASTY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
Źródło zdjęcia: T.H. Chia/Unsplash