Ponad dwa lata temu syn naszej czytelniczki otworzył firmę, która funkcjonowała tylko kilka miesięcy. Młody przedsiębiorca miał poważny wypadek. Dopiero niedawno pani Monika odkryła, że syn zamówił również terminale płatnicze w firmie Planet Pay, których nie zwrócił. W efekcie firma naliczyła blisko 2000 zł kary. Spróbowałem mu pomóc
Niedawno pomagałem grupie naszych czytelników wyplątać się z umów o terminal płatniczy. Sprawa dotyczyła umów zawartych z firmą Polcard. O podobnych problemach pisałem zresztą w ubiegłym roku. Pan Krzysztof wziął terminale na próbę, ale uznał, że nie są mu one potrzebne. Chciał wycofać się z umowy po roku bez ponoszenia kosztów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Poprosił mnie o pomoc, ponieważ nie był w stanie rozgryźć, kiedy powinien wypowiedzieć umowę, a kiedy zwrócić firmie terminale. Gdyby nie trafił precyzyjnie w dwa czasowe okienka, musiałby się liczyć za karą za brak zwrotu urządzeń. Szczegóły tej historii opisałem w tym tekście, apelując jednocześnie do firmy Polcard o bardziej przejrzyste zasady wycofania się z umowy i zwrotu urządzeń.
Firma zamknięta, terminale Planet Pay niezwrócone
Chwilę później napisała do mnie pani Monika. W pierwszej chwili pomyślałem, że chodzi o podobny problem, z którym borykał się m.in. pan Krzysztof. Jej sytuacja, a właściwie jej syna, okazała się być jednak bardziej dramatyczna.
Jakiś czas temu syn pani Moniki założył działalność gospodarczą. Na jej potrzeby podpisał też umowę z agentem rozliczeniowym, czyli firmą, która dostarcza przedsiębiorcom terminale płatnicze i rozlicza transakcje bezgotówkowe. Chodzi o firmę Planet Pay, należącą do spółki ITCard.
„Mam poważny problem jeśli chodzi o terminal i nigdzie nie znalazłam odpowiedzi. Mój syn dwa i pół roku temu założył firmę, która funkcjonowała tylko trzy miesiące. Miał wypadek i działalność trzeba było zamknąć. Udało mi się to załatwić, wszystkie formalności pozostałe w ZUS również, ponieważ syn nie jest do tej pory samodzielny”
– pisze pani Monika. Kiedy wydawało się jej, że wszystkie sprawy firmowe zostały zamknięte, okazało się, że syn zamówił również terminal płatniczy. I zaczęło się robić nerwowo.
„Ostatnio znalazłam list z firmy windykacyjnej. Opłata za brak zwrotu terminala po dwóch latach od podpisania umowy i jeszcze jakieś miesięczne opłaty, chociaż ten terminal nie był używany od wypadku i jest to na pewno w historii operacji.”
Gdy czytelniczka się ze mną kontaktowała, karne opłaty sięgały już prawie 2000 zł, a sprawa trafiła już do zewnętrznej firmy windykacyjnej. Rozpaczliwie więc pytała, czy ma jakiekolwiek szanse na polubowne załatwienie tej sprawy, bo – jak mówi – nie stać jej na płacenie kar przy olbrzymich kosztach rehabilitacji syna.
Sprawa beznadziejna, a później cud
Nie wierzyłem, iż uda się w tej sprawie coś wskórać. Umowa to umowa, jej warunków trzeba przestrzegać. Zakładam, że na jej podstawie firma od terminali prawidłowo naliczyła opłaty za brak zwrotu urządzeń. Odpowiedziałem pani Monice, że zrobię, co w mojej mocy, żeby skruszyć sumienia ludzi z Planet Pay.
Napisałem e-mail do firmy z prośbą o kontakt z osobą, z którą mógłby porozmawiać w tej wrażliwej sprawie, ale przez kilka dni pozostawał on bez odpowiedzi. Straciłem więc jakiekolwiek nadzieję na pomoc pani Monice. Miałem już ją poinformować, że moja interwencja się nie powiodła i żeby próbowała na własną rękę przynajmniej polubownie się dogadać z firmą. Nawet zmniejszenie wymiaru kary z pewnością ulżyłoby mojej czytelniczce.
Ale pewnego dnia odebrałem telefon z nieznanego numeru. Zadzwonił do mnie pan Miłosz z Planet Pay. Przeprosił, że musiałem czekać, ale w ostatnich dniach był na urlopie. Zapewnił mnie, że przynajmniej sprawdzi, co da się w tej sprawie zrobić i na jakim etapie jest proces windykacyjny. Od tego momentu sprawa potoczyła się jak lawina. Kilka godzin później pan Miłosz informował:
„Już się skontaktowałem z panią Moniką, zamówimy kuriera po odbiór terminala w dogodnym dla niej miejscu i czasie, a w międzyczasie działamy z wszystkimi procedurami z odstąpieniem od kary. Tak czy inaczej, sprawa załatwiona.”
Chwilę później dostałem kolejny e-mail:
„Panie Maćku, informacyjne – oficjalnie już windykacja została wstrzymana. Kurier po odbiór umówiony jest na jutro i wtedy zostanie jeszcze wysłana do pani Moniki korekta faktur.”
Od lat misją „Subiektywnie o Finansach” jest pomaganie naszym czytelnikom w sporach z firmami. W czasach deficytu dobrych wiadomości, rozwiązanie beznadziejnej sprawy cieszy podwójnie. Jeszcze raz – w imieniu swoim, pani Moniki i jej syna – dziękuję Planet Pay, a zwłaszcza panu Miłoszowi za empatię i ludzkie podejście.