Czy wraz ze wzrostem dochodów rośnie też nasze dobre samopoczucie, a bogatsi ludzie są po prostu szczęśliwsi? Ktoś spróbował to udowodnić I zweryfikować tezę, że stwierdzenie „pieniądze szczęścia nie dają” jest tylko popularną maksymą i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jaki był efekt tych badań?
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Wpadły mi w ręce interesujące badania, z których wynika, że poziom naszego samopoczucia rośnie wraz ze wzrostem dochodu i wygląda na to, że nie ma górnego limitu tych wzrostów. Po prostu: im ktoś jest bogatszy, tym jest szczęśliwszy. Czy pieniądze mogą kupić nam szczęście?
Czy jest jakiś limit szczęścia?
Problem szczęścia i pieniędzy od dawna nurtuje badaczy. Zastanawiamy się, czy faktycznie większe zarobki prowadzą do lepszego samopoczucia. A może jest jednak odwrotnie i twierdzenie, że pieniądze szczęścia nie dają jest prawdziwe?
Rzadko się zdarza, aby taką tezę wyznawały osoby, które zarabiają minimalną pensję. Bliższe ich rozumowania jest żartobliwe stwierdzenie, że „pieniądze szczęścia nie dają, ale lepiej płakać w Ferrari” i wiele podobnych memów, które można znaleźć po wpisaniu tej sentencji w wyszukiwarkę.
Z dotychczasowych badań wynikało, że wprawdzie istnieje związek pomiędzy poziomem bogactwa a szczęścia, ale tylko do pewnego momentu. Maciek Samcik opisywał to tutaj. Jeżeli czyjeś dochody wzrosły z 2000 zł do 4000 zł, to jego poziom dobrego samopoczucia wzrastał. Podobnie w przypadku wzrostu dochodów z 4000 zł do 8000 zł. Istniał jednak poziom dochodów, powyżej którego wzrost dobrego samopoczucia się wypłaszczał – każda kolejna zarobiona złotówka nie wpływała na nasze zadowolenie. Poprzednie badania taki limit wykazywały w okolicach zarabiania równowartości 75 000 dolarów rocznie (niecałe 300 000 zł, czyli 25 000 zł miesięcznie).
Jak zmierzyć czyjeś szczęście?
Mam taki nawyk, że widząc badania naukowe – szczególnie pierwotne – zaczynam od sprawdzenia badanej grupy. Oczywistym jest, że – z powodów braku czasu, środków finansowych i chęci badanych – takie badania nie obejmują całych zbiorowości. Do badania wybiera się więc próbę badawczą i już na jej podstawie można ocenić, czy wyniki mają jakiś sens. W tym wypadku badania wydają się naprawdę dobrze przygotowane.
Do badań zaproszono 33 391 zatrudnionych mieszkańców USA w wieku produkcyjnym (18-65 lat) o rocznych dochodach w wysokości minimum 10 000 dolarów. Taki dobór badanych pozwolił ograniczyć do minimum mylący wpływ czynników zewnętrznych, takich jak bezrobocie, emerytura i kieszonkowe. Mediana wieku wyniosła 33 lata, mediana dochodu 85 000 dolarów, średnia dochodu 106 548 dolarów, 36% stanowili mężczyźni, a 37% osoby po ślubie.
Większość dotychczasowych badań na ten temat porównywało poziom dochodów z subiektywną oceną dobrego samopoczucia. Ankietowani po prostu odpowiadali na pytanie: „na ile jest Pani/Pan zadowolona ze swojego życia”. To mogło zaburzać wyniki, bo ludzka pamięć jest ulotna.
Tym razem zmierzono dodatkowo poziom odczuwanego samopoczucia. Dane zbierano za pomocą telefonów komórkowych w czasie rzeczywistym i ciągłym. Aplikacja w losowych momentach pytała badanych „Jak się Pani/Pan teraz czuje?”. Dla każdego badanego zebrano wiele rezultatów, co przełożyło się na łączną liczbę 1 725 994 odpowiedzi.
Czytaj też: Oto nowa lista krajów, w których najłatwiej być szczęśliwym. Gdzie Polska? Lider jest zaskakujący
Pieniądze szczęścia nie dają? A jednak zarabiając więcej powinieneś być szczęśliwszy!
Co udało się zaobserwować? Generalnie wraz ze wzrostem dochodów rosła zarówno subiektywna ocena poziomu życia, jak i faktycznie odczuwany poziom zadowolenia. Badania potwierdziły, że lepiej zarabiający ludzie raportują wyższy poziom zadowolenia.
Roczny dochód (w $) | Odczuwany poziom życia | Subiektywna ocena poziomu życia badanego |
---|---|---|
15 000 | -0,21 | -0,34 |
25 000 | -0,11 | -0,32 |
35 000 | -0,09 | -0,19 |
45 000 | -0,06 | -0,15 |
55 000 | -0,05 | -0,07 |
65 000 | -0,03 | -0,04 |
75 000 | -0,01 | -0,02 |
85 000 | 0,01 | 0,03 |
95 000 | 0,03 | 0,01 |
112 500 | 0,04 | 0,08 |
137 500 | 0,06 | 0,17 |
175 000 | 0,08 | 0,17 |
250 000 | 0,17 | 0,24 |
400 000 | 0,19 | 0,35 |
625 000 | 0,15 | 0,38 |
Ponadto – w przeciwieństwie do dotychczasowych badań – nie zaobserwowano wypłaszczenia przy pewnym poziomie dochodów (ani przy dochodach w wysokości 75 000 dolarów rocznie, ani przy żadnych innych).
W celu potwierdzenie liniowej zależności przeprowadzono odrębną analizę dla osób z dochodem poniżej 80 000 dolarów rocznie i osób z dochodami przewyższającymi 80 000 dolarów rocznie. Okazało się, że nachylenie związku pomiędzy dochodem, a samopoczuciem było niemal identyczne w obu grupach. Innymi słowy – niezależnie od poziomu dochodów – wzrost dochodu zwiększy dobre samopoczucie.
Co ważne – dobrobyt wzrastał w przybliżeniu w taki sposób, że proporcjonalne różnice w dochodach mają stały związek z dobrobytem niezależnie od wysokości dochodów. To oznacza, że dwa gospodarstwa domowe zarabiające – powiedzmy – odpowiednio 20 000 dolarów i 60 000 dolarów będą odczuwać taką samą różnicę w dobrym samopoczuciu, jak dwa gospodarstwa domowe zarabiające odpowiednio 60 000 dolarów i 180 000 dolarów.
Warto się też zastanowić, czy wyższe dochody przekładają się na zwiększoną liczbę pozytywnych doświadczeń, zmniejszoną liczbę negatywnych doświadczeń, czy obu równomiernie. Autor spróbował analizować związek pomiędzy dochodami a pozytywnymi i negatywnymi uczuciami oddzielnie dla różnych pozytywnych i negatywnych uczuć. Były to miary drugorzędne i zebrano mniej wyników (około 50 000 odpowiedzi na odczucie).
Pytanie brzmiało „jak się Pan/Pani teraz czuje”, a w odpowiedziach było dostępnych sześć pozytywnych uczuć (m. in. pewny siebie, dobrze, natchniony, zainteresowany, dumny) oraz sześć negatywnych uczuć (przestraszony, wściekły, zły, znudzony, smutny, zestresowany, zdenerwowany). Wyniki dla każdego z 12 badanych uczuć pokazały, że wyższe dochody wiązały się z istotnie wyższym poziomem wszystkich pozytywnych uczuć i znacznie niższymi poziomami wszystkich negatywnych uczuć.
Co więcej – okazało się też, że osoby z dochodami poniżej 80 000 dolarów rocznie silniej zmniejszały swoje negatywne uczucia wraz ze wzrostem dochodów, a osoby z zarobkami przekraczającymi 80 000 dolarów silniej zwiększały swoje pozytywne uczucia wraz z tym wzrostem.
Wnioski są zbieżne z tym, że ludzie najpierw zaspokajają swoje podstawowe potrzeby. Zarabiając mało i otrzymując podwyżkę przeznaczymy ją na zmniejszenie negatywnych odczuć (chociażby pójdziemy do dentysty, na którego nas nie było stać albo wymienimy stare ubranie na nowe). Natomiast zarabiając dużo mamy już zaspokojone wszystkie potrzeby niższych rzędów, a więc podwyżkę przeznaczymy na zwiększenie pozytywnych uczuć (wczasy w drogim miejscu; droższy samochód).
Czytaj też: Jeśli pieniądze rządzą światem, to kto rządzi pieniędzmi? Oto ranking potęg. Ile nas od nich dzieli?
Dlaczego bogatsi są szczęśliwsi?
Znalezienie korelacji pomiędzy poziomem dochodów, a poziomem szczęścia to jedna sprawa. Oczywiście ciekawa (szczególnie, że wykazano, że nie ma progu, od którego takie szczęście nie rośnie), ale dużo ciekawsze było by znalezienie i opisanie przyczyn takiego stanu rzeczy.
Autor raportu próbuje szukać takich przyczyn, ale sam zauważa, że odpowiedź na takie pytanie musi być spekulacyjna, bo czynniki łączące dobrobyt z dochodem są prawdopodobnie liczne, złożone i wzajemnie powiązane. Dlaczego zdaniem autora pieniądze dają szczęście?
Po pierwsze – komfort. Ludzie wydają swoje pieniądze, aby zmniejszyć cierpienie lub/i zwiększyć dobre samopoczucie. Wraz ze wzrostem dochodu możemy przeznaczyć na te cele więcej środków. I faktycznie – w pierwszej kolejności zaspokajamy podstawowe potrzeby, a dopiero z nadwyżki dochodów możemy sobie kupić bilety do kina, książki, opłacić wczasy, czy zrobić operację plastyczną.
Po drugie – kontrola. Wyższe dochody wydają się dawać ludziom większą kontrolę nad swoim życiem. Ludzie więcej zarabiający odczuwają mniej stresu i mogą lepiej zaplanować swoje życie. Zdecydowanie rzadziej mają oni za przykład problem z regulowaniem bieżących rachunków, czy z opłaceniem lekarza. Ponadto – jeżeli czują się przytłoczeni nadmiarem obowiązków – to mogą łatwiej „kupić” sobie czas wolny.
Po trzecie – znaczenie pieniędzy. Wprawdzie nie dla wszystkich badanych pieniądze były ważne, ale jeżeli były, to miały znaczący wpływ na ich poziom samopoczucia. Lepiej zarabiający byli szczęśliwsi, jeżeli uważali, że pieniądze są ważne. Jednocześnie najmniej zarabiający byli szczęśliwsi, jeżeli nie traktowali w życiu pieniędzy za ważne.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale do szczęścia łatwo się przyzwyczaić
Warto zauważyć jeszcze jedną rzecz. Do szeroko rozumianego szczęścia przywiązujemy się bardzo szybko. Wzrost dochodów – dajmy na to z 2500 zł na 5000 zł – przyniesie nam pewne, zwiększone uczucie dobrego samopoczucia. Problem w tym, że spadek dochodów z 5000 zł na 2500 zł przyniesie dużo silniejsze obniżenie tego samopoczucia. Łatwo się przesiąść z autobusu na taksówkę, ale dużo trudniej z taksówki do autobusu.
Ludzkość stale staje się bogatsza, bezpieczniejsza i lepiej wyposażona. I fakt bogaci bogacą się szybciej, ale biedni też się bogacą. Po prostu szybko przyzwyczajamy się do nowego poziomu życia i nasze dobre samopoczucie maleje. Obecnie najbiedniejsi ludzie mają dostęp do telefonów, toalet, bieżącej wody, klimatyzacji, a nawet samochodu. 150 lat temu był to wyznacznik luksusu, nawet dla najbogatszej części społeczeństwa. Ba wspomniane telefony komórkowe mają możliwości zastępujące sprzęt wart ponad milion dolarów 20-30 lat temu (GPS, video, aparaty, gry, filmy, książki itd.).
Cóż wygląda na to, że maksyma pieniądze szczęścia nie dają jest błędna. Wraz ze wzrostem dochodów rośnie zarówno nasze odczuwane dobre samopoczucie, jak i nasza subiektywna ocena jakości życia. Nie ma też jakiegoś górnego limitu, a każda kolejna podwyżka przyniesie nam wzrost dobrego samopoczucia. A przynajmniej te badania takiego progu dochodów nie znalazły, a więc – jeżeli istnieje – to jest znacznie wyższy niż sądzono. Możecie bez obaw wybrać się teraz po podwyżkę w pracy.
Zdjęcie główne: Unsplash / Sharon McCutcheon