Jest grupa klientów, którzy na aktualne zamieszanie z podwyżkami taryf za prąd patrzą z góry i kompletnie bez stresu. To osoby, które skorzystały z oferty sprzedaży prądu z gwarancją ceny. Nieraz mają spokój nawet i do końca 2021 r. Takich ofert ostatnio zaczęło ubywać, a te które pozostały, nie zawsze chronią nas przed podwyżkami
Z przecieków medialnych wynika, że firmy energetyczne wnioskują o podwyżki cen prądu o 20-40% na przyszły rok. Zanosi się na to, że nadzorca rynku URE zgodzi się na część wnioskowanych podwyżek. Ile one dokładnie wyniosą? Dla klientów każdej firmy: PGE, Enea, Tauron i Energa – będą inne. Minister energii zapowiada, że zrefunduje konsumentom ich skutki. A jak będzie naprawdę? Zobaczymy
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jest jednak grupa klientów, która w nowy rok może wejść bez nerwów – to osoby, które skorzystały w ostatnich latach z oferty sprzedaży prądu z gwarancją ceny. Polega to na tym, że przy podpisywania umowy sprzedawca zobowiązuje się trzymać zapisaną w regulaminie cenę za sprzedaż prądu.
Tym samym podejmuje on pewien zakład – jeśli ceny energii na rynku spadną, to wygrywa firma, bo klient płaci wyższą stawkę. Jeśli ceny by wzrosły, to klient jest wygranym, bo płaci niższe rachunki, a różnicę musi wziąć na klatę sprzedawca.
Gwarancja cen prądu. Przez lata wygrywali energetycy. A teraz – klienci
Sprzedawcy latami chętnie oferowali takie produkty, bo sytuacja na rynku była stabilna. Dzięki gwarancji ceny mieli nowego klienta, przywiązanego na 2-3 lata i pewność, że będzie on płacił stałą stawkę niezależnie od decyzji URE. Ale było to w czasach gdy prąd był jeszcze tani – wtedy to firmy były wygranymi takich zakładów.
Teraz sytuacja się zmieniła o 180 stopni – klienci, którzy w ostatnim roku-dwóch podpisali umowy na kolejne 2-3 lata mogą mieć spokojniejszy sen i nie śledzić kolejnych informacji o zmianach w taryfach. A firmy muszą się martwić skąd wziąć energię po zakontraktowanej przez klienta cenie.
Opcje gwarancji ceny brzmią kusząco, ale są też pułapki. Pierwsza, o której pisaliśmy przy różnych okazjach dotyczy tego, że rachunek za energię składa się z dwóch części – za dystrybucję i sprzedaż prądu.
Ta pierwsza część zawsze i w każdej firmie będzie podlegała taryfom (nawet w warszawskiej Innogy). Gwarancja dotyczy tej drugiej składowej, więc nie zdziwmy się jeśli w trakcie trwania umowy „z gwarancją”, rachunek nam wzrośnie, bo np. wzrosną opłaty stałe za dystrybucję.
Czytaj: Z czego składa się rachunek za prąd? Pisaliśmy o tym tutaj
Po drugie gwarancja ceny nie obejmuje akcyzy i stawki VAT – jeśli te wartości miałyby się zmienić, to wtedy zapłacimy więcej, lub mniej. W praktyce zmiany tych wartości są mało prawodopodobne.
Po trzecie jest ryzyko, że niektóre, szczególnie mniejsze firmy nie będą w stanie pokryć różnic między tym co zapisały w gwarancji ceny, a tym po jakiej cenie kontraktują nowe zakupy energii. Co w tej sytuacji mogą zrobić? W najgorszym wypadku mogą zaproponować klientom nowe, droższe warunki. Wtedy przysługuje nam prawdo do wypowiedzenia umowy bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. W najgorszym wypadku, firma może – podobnie jak Energetyczne Centrum – zaprzestać świadczenia usług sprzedaży prądu.
Kto dziś jeszcze gwarantuje stałe ceny?
Rozejrzeliśmy się po rynku w poszukiwaniu ofert z gwarancją cen prądu – to ostatni dzwonek, bo od stycznia będą obowiązywać nowe, prawdopodobnie wyższe cenniki (o ile rząd faktycznie nie wprowadzi jakiegoś systemu rekompensat). Ku naszemu zdziwieniu (a może nie powinniśmy się dziwić) takich ofert mocno ubyło. Jeszcze niedawno miały je wszystkie duże firmy sprzedające prąd. A teraz?
>>> Enea daje gwarancję na 36 miesięcy z ceną 0,2985 zł za kWh (tyle sam i bez gwarancji)
>>> W PGE jest gwarancja, ale tylko na ofertą antysmogową (czyli ponad to, co zużyliśmy w porównaniu do ubiegłego roku) i tylko do 30 czerwca 2019 r.
>>> Warszawiacy mogą jeszcze rzutem na taśmę skorzystać z oferty Lumi z grupy PGE. Tam jest jeszcze gwarancje cen prądu na 3 lata w cenie 0,3 zł za kWh. (regularna cena w PGE to 0,2989 zł)
> W Tauronie gwarancja ceny 0,3385 zł za kWh owszem jest… ale tylko do 31 października 2019 r.
Trzeba przyznać, że nietypowo do tego zagadnienia podeszło Orange. Firma wprowadziła właśnie do oferty opcję z gwarancją, ale nie za darmo. Termin umowy jest bardzo długi, aż 48 miesięcy, za to gwarantowana cena za kilowatogodzinę (we wszystkich taryfach) to 0,2951 zł. A więc tanio. Gwarancja ceny kosztuje – 14,99 zł brutto miesięcznie.
Czy opłaca się ponieść ten wydatek? Rocznie przeciętne gospodarstwo domowe zużywa 2200 kWh, czyli miesięcznie ok. 183 kWh. Załóżmy, że w taryfach bez gwarancji cena prądu rośnie do 0,4 zł za kWh. Z gwarancją ceny płacilibyśmy miesięcznie za zużycie ok. 54 zł. Bez gwarancji 73 zł. Czyli o 19 zł więcej. W tej akurat hipotetycznej symulacji uwzględniając tańszy prąd i dopłatę 14,99 zł oszczędzamy 4 zł. To by było nawet opłacalne – im wyższe zużycie, tym większa oszczędność.
Gwarancja pół serio i wzrost cen o 40%
Kłopot w tym, że Orange wprowadził indeksację podwyżek – jeśli średnia cena prądu na Towarowej Giełdzie Energii wzrośnie, to wtedy firma ma prawo indeksować cenę z gwarancją (czyli jest to raczej pseudogwarancją). Jeśli cena – tak jak w naszym przykładzie – wzrośnie o 35% to stawka podstawowa 0,2951 zł wzrośnie o 30%, licząc według tabeli:
- do 5% – bez podwyżek
- 5,01% – 10% – 5%
- 10,01% – 20% -10%
- 20,01% – 30% – 20%
- 30,01% – 40% – 30%
- 40,01% – 50% – 40%
- powyżej 50% – 50%
To już nie kruczek, ale wielki „kruk”. W zasadzie niweluje on sens korzystania z tej promocji. Jakie jeszcze opcje gwarnacji wchodzą w grę? Fińskie Fortum daje promesę obniżki prądu o 20% w stosunku do tego, co zatwierdzi URE (pytanie brzmi, czy liczone od ceny z rekompensatą od rządu, czy bez). Ta oferta też ma swoje ograniczenia (link do prześwietlenia znajdziecie w disclaimerze trzy akapity niżej).
Czy te gwarancje mają sens z punktu widzenia klienta? To zależy od tego o ile wzrosną ceny w „zwykłych” taryfach. Tego jeszcze nie wiemy. Ale np. Plus w swojej najnowszej ofercie, dostępnej od 5 listopada, ustalił ceny na 0,4675 zł brutto za kilowatgodzinę w taryfie G11. To o 38 % więcej w porównaniu z poprzednim cennikiem, gdy 1 kWh kosztowała 0,3383 zł.
Tyle, że podwyżki w PGE, Lumi, Enei i Tauronie będą mniejsze, bo tych firm „pilnuje” szef URE. No i nie można wykluczyć, że będą one zrefundowane przez rząd. A zatem nawet jeśli oferty z gwarancją ceny mają sens, to tylko z opcją łatwego wycofania się przez klienta bez żadnych opłat karnych.
———————————————————
Partnerem porad dla czytelników „Subiektywnie o finansach” w sferze oszczędzania na domowych rachunkach jest Fortum. To fiński dostawca prądu i gazu, który w Polsce oferuje m.in. prąd w stałym abonamencie (tutaj szczegóły, a tutaj nasze prześwietlenie tej oferty) oraz „Włącz prąd zawsze 20% taniej”, czyli taryfę z gwarancją ceny o 20% niższej od najtańszej na rynku (tutaj szczegóły, a tutaj nasze prześwietlenie tej oferty).
Masz problem z firmą energetyczną albo dostawcą mediów? Napisz do mnie e-maila, spróbuję pomóc. Czekam pod adresem: ireneusz.sudak@subiektywnieofinansach.pl.
źródło zdjęcia: PixaBay/geralt