Promocja Trójmorza: to był jeden tematów zaproponowanych przez kraje z naszej części Europy podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Z zaprezentowanych w Davos danych wynika, że gdyby ten sojusz „rozpędzić”, to mógłby przynieść zmianę ekonomicznego układu sił na Starym Kontynencie. Tylko czy to realne?
Trójmorze to grupa 11 krajów Europy Środkowej i Wschodniej oraz Bałkanów, które po upadku „Żelaznej kurtyny” przeszły transformację gospodarczą od socjalizmu do kapitalizmu i próbują gonić z jednej strony bogaty Zachód, a z drugiej strony bronić się przed zakusami Rosji.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Z danych, które pokazywali w Davos polscy politycy i prezesi największych firm (m.in. PZU i Pekao) wynika, że łączne PKB tych 11 krajów (czyli wartość wytwarzanych przez jej obywateli i firmy dóbr i usług w skali roku) wynosi 1,2 biliona euro, co oznacza 20% wartości, którą wypracowuje cała Unia Europejska. Łączne PKB państw Trójmorza jest porównywalne z wielkością gospodarczą Rosji. Gdyby te państwa były jednym organizmem gospodarczym (wiem, bujanie w obłokach, ale…) to byłyby 13. gospodarką świata.
Trójmorze – gdyby policzyć jego obywateli łącznie – to 100 mln ludzi, a więc 20% potencjału całej Unii Europejskiej (513 mln). I to ludzi przeciętnie lepiej wykształconych, niż w „Starej Unii” (oraz stosunkowo więcej absolwentów kończących kierunki STEM – tym skrótem obejmuje się nauki ścisłe, technologię, inżynierię, matematykę).
Pytanie brzmi: czy kraje Trójmorza łączą na tyle silne wspólne interesy, by można było próbować zbudować wokół nich trwały sojusz i wspólnie coś w ramach tego sojuszu „ugrać”? Mamy tu kraje bałkańskie (Bułgaria, Rumunia, Chorwacja, Słowenia), nadbałtyckie (Estonia, Litwa, Łotwa) oraz Polskę, Czechy i Słowację. Każda grupa ma inne położenie geograficzne, nieco inną sytuację geopolityczną i inne warunki gospodarcze.
Czy Trójmorze razem działać może?
Czy da się z tego coś wartościowego urzeźbić? Zgromadzeni w Davos menedżerowie twierdzą, że tak i nawet proponują inicjatywę #GrowingEurope, która ma być emanacją tych dążeń i zapoczątkować współpracę największych firm w regionie. Co trzeba zrobić, by chwytliwe hasło wypełnić treścią?
Na pierwszy rzut oka państwa Trójmorza najłatwiej mogłyby się dogadać w kwestii wspólnych inwestycji infrastrukturalnych (drogi, koleje, połączenia lotnicze). Gdyby udało się opracować wspólną politykę inwestycji w tej dziedzinie i zbudować ponadnarodowe konsorcja firm z regionu do ich przeprowadzenia, byłoby to realne pokazanie, że kraje te mogą działać razem. Jakiś czas temu PwC liczył, że państwa Trójmorza powinny przez dziesięć lat zainwestować w infrastrukturę prawie 800 mld euro.
Przydałaby się też współpraca na rzecz wspierania regionalnych inwestycji w automatyzację, robotyzację, sztuczną inteligencję. Dziś jest ostatni moment, by pod względem skali tych inwestycji próbować gonić USA i Europę Zachodnią. Kto pod tym względem zostanie w tyle – za 10-20 lat będzie jedynie podwykonawcą dla głównych gospodarek świata.
Być może także w grę wchodziłaby też przynajmniej ograniczona współpraca energetyczna, ale tutaj już wspólnego frontu nie ma. Część krajów jest uzależnionych od dostaw gazu z Rosji, a część nie. Część energetycznie współpracuje z Rosją, a inne trzymają dystans. Ale na niwie budowy potencjału w OZE platforma do współpracy powinna się znaleźć.
Kto mógłby dać na to pieniądze? Cóż, pieniędzy inwestycyjnych na świecie jest moc. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Europie Środkowo-Wschodniej (FDI, to ten wykres powyżej) stanowiły w 2015 r. zaledwie 2% wartości pieniędzy inwestowanych w całej Unii Europejskiej. W 2018 r. było to już 15%.
To wszystko jest potrzebne, żeby nasz region Europy – obojętnie, czy zdefiniujemy go jako Europę Środkową, Środkowo-Wschodnią, czy Trójmorze – był w stanie gonić Zachód w takim tempie, jak dotychczas. Na razie w statystykach widać, że PKB przypadające na mieszkańca (a to główna miara tego jak cenne w skali świata produkty i usługi produkujemy) w państwach Trójmorza rośnie i to bardzo szybko. Od 1996 r. się podwoiło (PKB na Zachodzie Europy rosło w tym czasie w tempie cztery razy wolniejszym).
Ale do krajów Europy Zachodniej jeszcze sporo brakuje. I wydaje się, że kończy się powoli najłatwiejsza część tego marszu. Patrząc na skalę bogactwa zgromadzonego przez społeczeństwa w naszej części Europy – dystans jest jeszcze większy.
Zobaczcie na najnowsze dane opublikowane przez Allianz, mówiące o tym jakie aktywa finansowe zgromadziło przeciętne gospodarstwo domowe w Europie Środkowej oraz na Zachodzie (nie mówiąc o USA). To jest wciąż przepaść i musimy się bogacić znacznie szybciej, niż Zachód jeszcze przez kilkadziesiąt lat, by ten Zachód dogonić.
Przeciętny „środkowy Europejczyk” (to nie jest klasyfikacja tożsama z państwami Trójmorza, ale podobna) ma równowartość 4.400 euro oszczędności finansowych. Amerykanin ma równowartość 174.000 euro oszczędności finansowych, Japończyk ma 96.000 euro, a Europejczyk z Zachodu – niecałe 60.000 euro.
Czytaj też: Ile dzieli nas (w) pracy, żeby dogonić Niemców? I co trzeba zrobić, żeby szybciej poszło?
Nowy model gospodarczy, czyli jak nie wpaść w pułapkę średniego rozwoju
Prezes Pekao Marek Lusztyn mówił o tym, że trzeba przyjąć nowy model gospodarczy, który będzie antidotum na negatywne trendy demograficzne, wzrost kosztów pracy, ryzyko zmniejszenia dostępności funduszy europejskich i zbyt niską wydajność pracy.
Zdaniem prezesa Pekao lekiem może być nie tylko postawienie w strategii gospodarczej na wydatki na innowacje, badania i rozwój (to w sumie oczywiste), ale też wsparcie ekspansji zagranicznej firm regionu. Państwa Trójmorza – przekonuje szef „Żubra” – powinny działać tak, by stworzyć firmy mające szansę stać się globalnymi czempionami. Pytanie brzmi: czy jest możliwe wzajemne wspieranie takich procesów przez poszczególne państwa, np. poprzez pozyskiwanie w regionie kapitału na przejęcia i światową ekspansję „trójmorskich” marek? To będzie bardzo trudne, ale pożyjemy, zobaczymy.
Czytaj więcej: CEO Summit, czyli jak stworzyć globalnego czempiona?
Częścią nowego modelu gospodarki miałyby się też stać rozwiązania zapobiegające uciekaniu talentów na Zachód i ich kształcenie na miejscu. Według analizy firmy McKinsey 51% aktywności pracowników w Europie Środkowej można zautomatyzować w ciągu najbliższych 10 lat. Jeśli z drugiej strony uda się zwiększyć „popyt na umiejętności” (czyli przestawić część pracowników od wykonywania czynności prostych do kreatywnych) – jest szansa na dalszy wzrost PKB na mieszkańca.
Wszystko to szlag trafi, jeśli gospodarki wszystkich państw Trójmorza nie będą miały tak cyfrowej infrastruktury do obsługi firm, obywateli podatków i rozliczeń, jaką zdołała „wyprodukować” u siebie np. Łotwa. Cyfryzacja to najważniejszy element do tworzenia nowoczesnych, komercyjnych usług i przyciągania talentów.
Czytaj też: Nie budujmy już nowej Japonii, zbudujmy w Polsce drugą… Łotwę
Według danych McKinsey, dzięki wykorzystaniu potencjału cyfryzacji, w Europie Środkowej PKB mógłby zwiększyć się o 200 mld euro w ciągu kolejnych pięciu lat. To dużo, biorąc pod uwagę, że dziś owo PKB wynosi 1,2 bln euro.
Żeby to było możliwe, trzeba by zadbać również o lepszy dostęp do źródeł finansowania dobrych pomysłów (pytanie czy to powinny być fundusze bankowe, czy raczej kapitał prywatny, którego w naszej części Europy dojmująco brakuje) oraz o regulacje, które nie będą podatkowo „przyginać do ziemi” tych, mają pomysły na innowacje.
źródło grafiki: biznesalert.pl
Trójmorze, czyli wspólny rynek? Raczej nieprędko, ale…
W idealnym świecie Trójmorze można byłoby rozpatrywać jako coś a la wspólny rynek, na którym mogłyby się rozwijać, rosnąć i wzmacniać firmy pączkujące w różnych zakątkach regionu. A potem ruszać w świat. W Davos przedstawiciele największych polskich firm przekonywali, że współpraca biznesowa może się rozwinąć, a potrzebny jest impuls z największych koncernów działających w regionie. Gotowość zgłaszają PZU i Pekao, ale do tego tanga trzeba nawet nie dwojga, ale całej grupy wielkich firm z Europy Środkowej. Firm, które do tej pory raczej nawzajem ze sobą rywalizowały (np. o inwestycje zagraniczne)…
Ponoć klimat ma się zmienić, bo w Davos powstała Rada Biznesu Rosnącej Europy, do której „zapisało” się – poza wspomnianą dwójką z Polski – 11 wielkich firm z naszego regionu, w tym farmaceutyczny Gedeon Richter, węgierski bank OTP, słoweńska grupa Triglav, rumuński Banca Comerciala Romana, łotewski Bolt, a także firmy takie jak Prezi, czy Riko Group. Co z tego wyniknie i czy będzie to coś wspólnego – zobaczymy.
O tym, że jest tu potencjał do wzajemnego wspierania się świadczy skład utworzonego właśnie przez warszawską giełdę indeksu CEEplus, który składa się z największych notowanych spółek w naszym regionie. W oparciu o ten indeks będą mogły tworzyć się fundusze inwestycyjne umożliwiające Polakom i innym nacjom w regionie inwestowanie w największe firmy naszej części Europy.
W indeksie największy udział ma oferująca usługi lotnicze spółka R-Bag, węgierski bank OTP, nasze trio finansowe PKO BP, Pekao i PZU, chluba środkowoeuropejskiej branży gier komputerowych CD Projekt, energetyczne trio Orlen, MOL i CEZ (i na dokładkę KGHM), producent oprogramowania antywirusowego Avast, farmaceutyczna spółka Gideon Richter oraz z tej samej branży Krka, sieć sklepów spożywczych Dino, sprzedawca odzieży LPP…
Patrząc na same nazwy widać, że państwa naszego regionu mają nad czym pracować, by nawzajem ułatwiać sobie rośnięcie tych firm. Spoiwem powinna być współpraca urzędników (by znosić bariery regulacyjne), firm finansowych ułatwiających ekspansję transgraniczną i finansowanie inwestycji oraz organizacji zrzeszających same wielkie firmy.
————————————————–
Artykuł powstał w ramach nowej rubryki tematycznej „Co słychać?”, której Partnerem jest m.in. Bank Pekao