Pan Stanisław miał się podpisać pod odbiorem przesyłki z wypowiedzeniem umowy od firmy InPost. Problem w tym, że w tym samym czasie wygrzewał kości na plażach Antalyi. „Mam pieczątki w paszporcie!” – twierdzi czytelnik. „Mamy czytelny podpis klienta” – odpowiada firma. Jak żyć?
Pan Stanisław i jego żona to pasjonaci kawy. Sami ją palą i sprzedają swoim klientom za pośrednictwem własnego e-sklepu. Paczki wysyłają kurierem InPostu. Współpraca układała się łatwo, lekko i przyjemnie aż do chwili gdy na relacjach pojawiła się sporych rozmiarów rysa. O co poszło?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Próba podwyżki? Klienci odpierają „atak”. A przynajmniej tak im się wydawało
Rzeczony sklep podpisał w czerwcu 2018 r. umowę o współpracy z InPost na obsługę przesyłek kurierskich. Współpraca przebiegała bezproblemowo aż do przełomu kwietnia i maja ubiegłego roku. Wokół wszystko drożeje, a najbardziej drożeją ceny usług (wiadomo – jest rynek pracownika, szczególnie kuriera), więc firma zaproponowała nowe stawki, wyższe o 20-30%. Miała do tego prawo, bo stara umowa się kończyła i zamieniała w umowę bezterminową, z miesięcznym okresem wypowiedzenia.
„Wzrost cen był dla nas nieakceptowalny więc grzecznie odmówiliśmy takiej propozycji mając świadomość, że być może zostanie wypowiedziana nam bezterminowa umowa”
Sklep internetowy bez możliwości wysyłania przesyłek? Lepiej od razu zwijać interes. Ale właściciele się nie przejmowali, bo umowa przewidywała miesięczny termin wypowiedzenia. Ponieważ więc stare stawki były obowiązujące, bohaterowie naszej opowieści postanowili nie robić i nic i czekać na rozwój wypadków, korzystając z atrakcyjnych cen. Może firma zaproponuje jakąś ekstraofertę? Albo zrezygnuje z podwyżki?
„Przez kilka miesięcy nic się nie działo, więc uspokojeni, że odparliśmy próbę podwyżki, zajmowaliśmy się codzienna pracą, czyli paleniem kawy i wysyłaniem jej do naszych klientów. Spokój trwał do 12 listopada 2019 r. Tego pamiętanego dnia dostaliśmy informację, że nasze konto klienta zmigrowano do kategorii pre paid”
Prepaid, jak to prepaid. Najpierw trzeba zapłacić, a dopiero potem firma będzie świadczyła usługi. Ale jak to? Dlaczego? – takie pytania rodziły się w głowie pana Stanisława.
Słońce, chałwa i ayran, czyli dlaczego to nie pan Stanisław pokwitował odbiór
Dla sklepu przejście na tryb pre-paid wiązało się z dwiema poważnymi konsekwencjami, o które właściciele sklepu wcale a wcale się nie prosili. Po pierwsze za każdą przesyłkę trzeba się rozliczać osobno i to płacąc z góry. Przy wolumenie kilkudziesięciu paczek dziennie mogłoby to być dość kłopotliwe. Ale to pół biedy. Cała bieda w tym, że usługa pre-paid to zupełnie nowy cennik.
„Okazało się, że ceny są wyższe o blisko 50% albo i więcej. Wow! W trybie natychmiastowym więc skontaktowałem się z firmą Inpost i zapytałem o co chodzi. Okazało się, że Inpost 4 września 2019 r. wysłał nam wypowiedzenie (korzystając ze swoich kurierów) a my „odebraliśmy” wspomniane pismo 5 września 2019 r. Problem w tym, że to niemożliwe, bo dopiero 6 września wyjechaliśmy z tureckiej Antalyi po tygodniowym pobycie, gdzie spędzaliśmy wakacje. O tym, że to się nam nie przyśniło świadczy fakt wystawienia pieczątek w paszportach”
Jak to możliwe, że nasz bohater jednocześnie był na plaży w Turcji i jednocześnie odbierał przesyłkę z wypowiedzeniem umowy w Warszawie? Jedna z tych okoliczności wydarzyć się zwyczajnie nie mogła.
„Wysłaliśmy z żoną do Inpostu skany naszych paszportów z kartami pokładowymi potwierdzające powyższy stan rzeczy, uznając że w ten sposób dobitnie udowodnimy, iż podpis na liście odbiorczym „Kowalski” jest nie prawdziwy. A tymczasem okazało się, że… odpowiedzi na reklamację nic nie dały!”
Jak relacjonuje pan Stanisław, historia na tym się nie kończy, bo w konsekwencji „doręczenia” wypowiedzenia InPost wystawił faktury za listopad według cennika, w którym ceny przesyłek sięgają 50-60 zł za paczkę.
„To już zupełnie nas – mówiąc kolokwialnie – „rozwaliło”. Na pytanie dlaczego wykonywali usługę, skoro ich zdaniem umowa została wypowiedziana w dniu 31 października 2019 r., odpowiedzieli, że… nie mieli czasu zablokować konta. Próbowaliśmy wszelkimi sposobami nakłonić ich do zmiany decyzji. Prosiliśmy m.in. o porównanie podpisów z zawartej z InPostem umowy z bazgrołem z „odbioru” przesyłki. Bez szans. W systemie mają napisane, że przesyłka jest „odebrana” i koniec. Ich zdaniem umowa jest skutecznie wypowiedziana”
Kurierskie triki na doręczenie przesyłek
Wiadomo, że kurierzy wszystkich w zasadzie firm kombinują, jak tylko mogą, żeby doręczyć przesyłkę w pierwszym podejściu. Od tego zależy ich wynagrodzenie. Liczy się ilość, a nie jakość. Zresztą nie rozumiem wielu zasad doręczeń – w firmie A nie muszę robić nic, paczkę dostaję do ręki i na tym koniec. W firmie B muszę „maznąć” palcem po wyświetlaczu terminala. Wychodzą z tego niezłe bazgroły, które z faktycznym podpisem nie mają nic wspólnego.
Ale najlepsze numery są w firmie C. Jeśli nie ma mnie w domu, to przesyłki lądują w zaprzyjaźnionej aptece (!), gdzie spod lady pani magister wydaje paczki klientom. I wcale nie jest to oficjalny punkt odbioru, ale miejscówka dla wtajemniczonych. Nie powiem, dla mnie to było nawet wygodne, do czasu aż któregoś pięknego dnia w owej aptece paczki nie było, mimo, że system pokazywał „skuteczne doręczenie”. Okazało się, że kurier sam sobie pokwitował odbiór.
Podobnie wygląda przypadek pana Stanisława. Ktoś inny pokwitował potwierdzenie odbioru przesyłki – zdarza się. Problem w tym, że zawartość przesyłki była niezwykle ważna, bo zawierała dokumenty o wypowiedzeniu umowy. Co na to firma kurierska?
„Reklamacja została złożona w grudniu, w procesie wyjaśniania okazało się że na dowodzie dostawy jest czytelny podpis „Kowalska”. Sprawdziliśmy trasę kuriera. W czasie w którym zostało wpisane potwierdzenie odbioru, kurier faktycznie przebywał dokładnie pod adresem dostawy. Pod tym samym adresem jest jeszcze warsztat samochodowy. Z naszych ustaleń wynika, że wypowiedzenie trafiło pod wskazany adres (zgodnie z prawem pocztowym kurier nie weryfikuje odbiorcy znajdującego się pod wskazanym adresem). Z uwagi na dobre relacje z klientem ponownie skontaktowaliśmy się z nim i przedstawiliśmy mu jeszcze raz warunki na jakich może z nami dalej współpracować, jeśli nie wyrazi zgody to zostanie mu wysłane po raz kolejny wypowiedzenie – skuteczne od 1 marca 2020 r. Do tego czasu będzie miał możliwość wysyłania zgodnie z dotychczasowymi warunkami”
Sprawa nie jest więc taka jednoznaczna. Mogło być tak, że kurier podpisał się dla wygody pod odbiorem przesyłki. Ale podpisać mógł się też ktoś znajomy, przebywający pod tym samym adresem, kogo kurier pracujący w danym „rewirze” znał z widzenia i kto grzecznościowo odebrał paczkę, żeby ta czekała już na adresatów, gdy ci wrócą z wakacji.
Jak było? Wie to tylko ten, kto się podpisał, ale na pewno nie był to przebywający w Turcji adresat. Teraz to już trudne do sprawdzenia, mógłby to ustalić dobrej klasy detektyw. Wiemy od naszego bohatera, że po naszej publikacji InPost próbował jakoś odkręcić sprawę jednak strony się nie dogadały.
„Już wcześniej złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie w sprawie sfałszowania podpisu. W tej sytuacji temat musi potoczyć się dalej. Czekamy na wynik śledztwa, które jakie by nie było musi potwierdzić fakt sfabrykowania podpisu. Prawdopodobnie potrwa to kilka lat ale cóż, nie planujemy zamykać biznesu”
źródło zdjęcia: PixaBay