Robisz przelew? Chwila nieuwagi, roztargnienie, zmęczenie i w jednej sekundzie pieniądze mogą trafić nie na to konto, na które powinny. Efekt? Setki, a nawet tysiące złotych strat z tytułu opłat i prowizji za przewalutowanie transakcji. W tę pułapkę wpadła niedawno pani Mariola, a ja podpowiadam bankom, co powinny zrobić, żeby klienci już więcej się nie mylili
Rok temu opisałem historię pana Marka – klienta Alior Banku – który pomylił się przy zlecaniu przelewu za pośrednictwem bankowości elektronicznej. Zamiast na konto złotowe, przez pomyłkę przelał ponad 37.000 zł na konto w euro. W efekcie bank policzył sobie za ten przelew blisko 1500 zł opłat. Początkowo bank był nieugięty, nie przyjmował do wiadomości, że to pomyłka. Ale po mojej interwencji zmienił zdanie. Co prawda, nie anulował całej transakcji, ale przeprocesował ją jeszcze raz, z zastosowaniem preferencyjnego kursu euro. Ostatecznie za swój błąd klient zapłacił „tylko” 250 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przeczytaj też: Klient w czasie procesu nie musi płacić rat kredytu we frankach, bo bank… może zbankrutować? Dziwne spojrzenie sądu
Przeczytaj też: Przelew ekspresowy nie tylko w złotych, ale i w euro? Może już w tym roku! Co warto wiedzieć o „ekspresach”, żeby na pewno dotarły do celu?
Chwila nieuwagi i 2800 zł w plecy
Podobne błędy się zdarzają. Napisała do mnie niedawno pani Mariola, również klientka Alior Banku, która przez chwilę nieuwagi wpakowała się w podobne problemy.
Jej intencją było wykonanie przelewu między swoimi rachunkami w Alior Banku, a konkretnie przelanie 33.000 zł z konta oszczędnościowego na konto osobiste. Pani Mariola nie zauważyła, że w formatce przelewu „podstawiło” się – jako rachunek docelowy – konto w euro, które też posiada. Efekt?
„Żeby pieniądze dotarły na właściwe konto, dwa razy nastąpiło przewalutowanie i ku mojej rozpaczy zobaczyłam, że brakuje 2.848 zł. Na taką kwotę muszę pracować przez cały miesiąc”
– mówi pani Mariola, która od razu zadzwoniła na infolinię banku, żeby spróbować anulować feralny przelew i odzyskać kosmiczną prowizję. Tam poradzono jej tylko, by napisała reklamację.
Odpowiedź banku nie na temat
W reklamacji napisała, że liczy na wyrozumiałość, bo jest stałą klientką, że poleciła konto członkom swojej rodziny, że korzysta z wielu usług banku – oprócz rachunku osobistego, oszczędnościowego, konta w euro z kartą ma jeszcze rachunek brokerski, produkty strukturyzowane oraz konto firmowe z kredytem bieżącym.
„Odpowiedź banku była nie na temat – że nie widzą z ich strony nieprawidłowości, chociaż czarno na białym napisałam, że to moja chwila nieuwagi, a nie żadne nieprawidłowości. Zamknęłam konto w euro, żeby sytuacja się nie powtórzyła”
Po odrzuceniu reklamacji przez Alior Bank pani Mariola trafiła w internecie na mój artykuł, w którym opisałem historię pana Marka. A skoro udało mi się nakłonić Alior Bank do tego, by jeszcze raz przyjrzał się jego sprawie i zwrócił większość pobranej prowizji, w mojej czytelniczce zapaliła się iskra nadziei. Napisała więc do mnie z prośbą o pomoc.
Przeczytaj też: Dzięki temu trikowi złodzieje ukradli nam co najmniej 260 mln zł. A banki nie palą się do walki. Bo „przelewów jest za dużo”. To liczymy!
Przeczytaj też: Nadałem przelew ekspresowy i słono za niego zapłaciłem. Pieniądze, które miały dotrzeć do odbiorcy w 5 minut, szły prawie dwie godziny!
Bank zwróci klientce prowizję
Uprzedziłem panią Mariolę, że nie mogę wiele obiecać, bo przecież bank formalnie działał zgodnie ze złożoną przez nią dyspozycją i trudno mu cokolwiek zarzucić (no może z wyjątkiem sztywniackiej odpowiedzi na reklamację). Nie można wymagać od banku, że ma się domyślać, co klientka miała na myśli. Bo być może planowała wyjechać na wakacje za granicę i dlatego postanowiła zasilić swoje konto w euro.
Ale i tym razem udało mi się przemówić do serca bankowców. Alior Bank poinformował mnie, że mimo błędnego złożenia dyspozycji przez panią Mariolę, reklamacja została uznana i bank zwrócił różnicę za przewalutowanie przelewu. Bank zapewnił mnie też, że zastanowi się w jaki sposób edukować klientów, żeby ci mieli świadomość, iż w momencie wykonywania przelewu należy sprawdzić numer rachunku, z którego ten przelew jest zlecany, a także sprawdzić informacje w jakiej walucie prowadzony jest rachunek.
Przeczytaj też: Bank otworzył klientce nowe konto. A tam… zdefiniowany odbiorca. To niebezpieczne? Bank tłumaczy: „to może zdarzać się sporadycznie”
Przeczytaj też: Nieprzyjemna atmosfera? Gdy podwyższasz cenę przez e-maila i zapomnisz sprawdzić, czy klient go odebrał. I gdy potem masz za złe
Dwuetapowa autoryzacja rozwiąże problem?
Nie powinno być jednak tak, że ekipa „Subiektywnie o finansach” będzie ostatnią deską ratunku w tego typu sytuacjach. Dlatego mam dla bankowców – nie tylko z Alior Banku – pomysł, jak systemowo minimalizować niewłaściwie zlecone przelewy. Mam na myśli dwuetapowość procesu autoryzacji przelewu.
Banki korzystają z wielu systemów antyfraudowych. Potrafią wychwycić nietypowe transakcje i np. zablokować przelew czy podejrzaną płatność kartą. Robiąc przelewy czasem bank żąda od nas dodatkowej autoryzacji, np. kodem SMS, bo coś mu nie pasuje.
Podobny system można by nałożyć na podejrzane, niepasujące do profilu danego klienta zlecenia przelewów. Przed zatwierdzeniem przelewu do wysłania, w systemie mógłby pojawiać się dodatkowy, dobrze widoczny komunikat np. o takiej treści: „Kliencie, robisz przelew na rachunek w euro, za który zapłacisz tyle a tyle prowizji. Czy chcesz kontynuować?” Jestem pewien, że wtedy klienci jeszcze raz sprawdzą, czy zlecenie przelewu ustawione jest tak, jak powinno.
Źródło zdjęcia: stevepb/Pixabay