Choć generalnie jesteśmy społeczeństwem bardzo lubiącym nowoczesne metody płacenia – co widać choćby po popularności kart zbliżeniowych i płatności mobilnych – to w sklepach internetowych często ogarnia nas zwątpienie. Przyczyn jest wiele (część e-sklepów nie jest po prostu wystarczająco przyjazna w obsłudze), ale jedną z nich niewątpliwie jest obawa przed nowoczesnymi metodami płatności. Jest ich tyle, że można się pogubić. Czy wszystkie są bezpieczne?
Na razie tylko mniej niż 10% wszystkich naszych wydatków w sklepach przypada na sklepy internetowe. Ale nie ma dwóch zdań, że ten odsetek będzie rósł. Sklepy stacjonarne w coraz większym stopniu będą służyły jako okna wystawowe, a do zakupów będziemy używali sklepów w sieci.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Bo dobrze „skrojony” sklep internetowy jest wygodniejszy w zakupach (dzięki wyszukiwarce, większemu wyborowi, możliwości porównywania cen i parametrów towarów), niż stacjonarny. Zakupy w e-sklepie możemy zrobić przez smartfona, w autobusie z pracy do domu, nie tracąc czasu. A czas w XXI wieku staje się dobrem najbardziej deficytowym.
Wyścig o wygodne płacenie w internecie. Kto wygrywa? PayPal, BLIK czy karciarze?
Momentem, w którym stosunkowo często rzednie nam mina przy e-zakupach, jest płatność. Metod płacenia w sklepach internetowych jest multum i łatwo się w nich pogubić. Z grubsza dzielą się na pięć grup. Można zapłacić najbardziej tradycyjnie – gotówką przy odbiorze towaru (choć nie każdy sklep akceptuje tę formę zapłaty). Można też zrobić zwykły przelew: wziąć ze strony e-sklepu numer konta i zapłacić przez bankowość elektroniczną swojego banku.
Ale są też trzy opcje płatności natychmiastowej, w której właściciel sklepu dostaje pieniądze na konto w ciągu najdalej kilku minut. Można jej dokonać przelewem natychmiastowym (przelew pay-by-link po przekierowaniu do bankowości elektronicznej banku klienta, Sofort), kartą płatniczą (tradycyjnie bądź za pomocą nowoczesnych rozwiązań Visa Checkout lub MasterPass) albo elektroniczną portmonetką (PayPal, PayU…), czy telefonem (BLIK, Android Pay).
Wszystkie te możliwości, które mamy do wyboru, są synchronizowane w jednym miejscu – przy „elektronicznej kasie” każdego e-sklepu – przez tzw. integratorów płatności. To firmy, które z jednej strony „przysysają się” do e-sklepu, a z drugiej – do poszczególnych sposobów płatności. Sklep, podpisując z integratorem umowę na obsługę płatności, zapewnia swoim klientom wszystkie możliwości uregulowania rachunku. I już tylko po stronie klienta leży decyzja, którą metodę wybrać.
Przykładowo: panel wyboru sposobów płatności w sklepach współpracujących z jednym z największych integratorów PayU wygląda tak, jak poniżej. można dostać oczopląsu 😉
Więcej o nowoczesnych płatnościach: O płaceniu okiem i innych wodotryskach czytaj w specjalnej sekcji „O wygodnym płaceniu, czyli poradnik nowoczesnego konsumenta”
Od kart się zaczęło i na kartach się skończy?
Decydując się na zapłatę za e-zakupy w ten, a nie inny sposób bierzemy pod uwagę trzy parametry: wygodę, szybkość i bezpieczeństwo. Jeszcze kilka lat temu karty płatnicze były jedyną popularną możliwością zapłacenia bezgotówkowego w sieci. Ale nie było to zbyt wygodne – za każdym razem trzeba było wpisywać na stronie e-sklepu numer karty, imię i nazwisko, datę ważności i kod CVC2/CVV2 z odwrotu karty.
Potem popularność zdobyły przelewy ekspresowe. Klikało się w panelu integratora płatności logo swojego banku, a system przerzucał nas do jego systemu transakcyjnego. Trzeba było wpisać login i hasło oraz zatwierdzić transakcję hasłem SMS-owym. Jedynym uzyskiem klienta było to, że system sam podstawiał wypełnioną już formatkę przelewu (w tradycyjnym przelewie trzeba byłoby wypełniać ją „na piechotę”).
Czytaj: Czy połączenie karty płatniczej i bitcoina jest możliwe? Oni to zrobili
Ostatnio nadszedł czas elektronicznych portmonetek (w coraz większej liczbie polskich e-sklepów można płacić PayPalem) oraz BLIK-a. Płatność BLIK-iem jest szybsza, niż przelewem ekspresowym – wystarczy wziąć do ręki telefon, zalogować się do aplikacji BLIK czterocyfrowym kodem, wywołać kilkucyfrowe hasło i wpisać je na stronie e-sklepu. Nie da się ukryć, że jest szybko i wygodnie, choć trochę klikania przy tym jest.
Ale historia zatoczyła wielkie koło i chyba właśnie wracamy do punktu wyjścia – organizacje kartowe wzięły się w garść i zaproponowały klientom tak znaczące uproszczenie zakupów kartą płatniczą, że to właśnie ten sposób regulowania należności za e-zakupy może wyjść na pozycję numer jeden pod względem szybkości, wygody i – nie da się ukryć – również bezpieczeństwa.
W innych krajach historia nie musiała zataczać koła, bo tam karty są najpopularniejszym sposobem płatności od zawsze i nigdy nie oddawały palmy pierwszeństwa ani pay-by-linkom dostarczanym przez integratorów takich jak PayU, ani innym „wynalazkom”.
Czytaj też: Co może powiedzieć o tobie karta płatnicza, którą masz w portfelu? Wbrew pozorom całkiem sporo!
Płacenie kartą w internecie: zrobiło się znacznie prościej!
Na czym polega to uproszczenie? Rzecz jest genialna w swej prostocie. Otóż kartowcy wymyślili, żeby klient tylko raz zarejestrował swoją kartę w systemie będącym rodzajem „wirtualnego sejfu”, a gdy jest już w sklepie internetowym – żeby podawał tylko hasło do tego „sejfu”.
Przy pierwszej rejestracji klient jest identyfikowany z imienia i nazwiska oraz podaje wszystkie dane karty, więc organizacja płatnicza autoryzuje jego tożsamość i odpowiada przed e-sklepem – lub przed integratorem płatności – za to, że dane hasło do „sejfu” jest odpowiednikiem określonej karty należącej do danego klienta.
Z punktu widzenia klienta oznacza to znaczne uproszczenie – zamiast podawać dane karty za każdym razem, gdy coś kupuje, podaje tylko nazwę swojej kieszonki w „wirtualnym sejfie” (czyli nazwę portfela) oraz hasło. To zdecydowanie prostsze, niż przelew ekspresowy pay-by-link, w którym trzeba logować się do banku i potem zatwierdzać transakcję hasłem jednorazowym.
Pomysł kartowców na „wirtualny portfel” ma też jeszcze jedną zaletę – bezpieczeństwo. Klient nigdy i nigdzie nie musi już podawać danych swojej karty płatniczej, nie ma więc ryzyka, że dane te dostaną się w niepowołane ręce. Zaś dzięki temu, że płaci kartą, otrzymuje dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa transakcji. Gdyby coś poszło nie tak – zamówiony i opłacony towar nie dotarłby do celu, dotarłby uszkodzony, albo nie spełniałby umówionych warunków – klient może żądać procedury charge-back.
Charge-back to zwrot pieniędzy przysługujący klientowi w przypadku nieudanej transakcji. Konsument nie musi sam starać się o odzyskanie pieniędzy – robi to za niego bank, e-sklep, integrator płatności i organizacja płatnicza. Jedynym obowiązkiem konsumenta jest podjęcie próby odzyskania pieniędzy na drodze reklamacji. Jeśli to się nie uda, po prostu żąda charge-backu i czeka na pieniądze. Żaden inny system płatności nie daje takich możliwości.
Jak zapisać się do „wirtualnego sejfu” z kartami?
Zarówno Visa Checkout, jak i MasterPass – bo tak nazywają się owe wirtualne „sejfy” prowadzone przez organizacje płatnicze – wchodzą w tych tygodniach i miesiącach do oferty największych integratorów płatności. To oznacza, że są lub za chwilę będą dostępne w zdecydowanej większości e-sklepów w Polsce.
Czytaj też: Nowy sposób płacenia w sieci. Lepszy od PayPala?
Zachęcam Was do zarejestrowania jednej ze swoich kart i przetestowania tego sposobu płacenia za e-zakupy. Powtarzam: jest wygodniejszy od większości alternatywnych opcji (i porównywalnie wygodny, jak PayPal), a gwarantuje wysoki poziom bezpieczeństwa transakcji. A samo założenie konta w „sejfie” i przypięcie do tego konta karty płatniczej nie zajmie więcej, niż minutę, dwie. Ta „inwestycja” czasowa zwraca się już przy pierwszej – znacznie szybszej – płatności w sieci.
Dostawcy kartowych „sejfów” przeznaczają niemałe pieniądze na dotowanie nowych sposobów płacenia w sieci i wyrabiania w nas nawyków korzystania z nich. To się już raz sprawdziło – przy popularyzowaniu płatności zbliżeniowych. Np. Visa przygotowała – wspólnie z właścicielami sieci handlowych – kilka promocji, które pozwalają zaoszczędzić pieniądze na zakupach bądź dostać trochę złotówek na kolejne.
Przykłady? 10 zł w prezencie od PizzaPortal, o ile zapłacisz za zamówienie pizzy przez Visa Checkout. Można też taniej kupić bilet na pociąg oraz wejściówkę do kina, teatru i filharmonii. Jeśli jesteście wyjadaczami takich wisienek to pod tym linkiem można zarejestrować swoją kartę w Visa Checkout. Nie musi to byc karta ze znaczkiem Visa. System obsługuje też plastiki MasterCarda.
Automatyczne płacenie w sieci. To przyszłość e-handlu?
Jeśli jesteśmy przy płaceniu przez internet to warto wspomnieć też o innym pomyśle branży kartowej, który może skrócić proces kupowania w e-sklepach. Myślę o płaceniu, które dzieje się automatycznie, a wynika ze zlecenia stałego, które złożyliśmy w sieci. Klient „zapisuje” kartę u właściciela e-sklepu podczas rejestracji, a następnie jest ona obciążana płatnością w sposób automatyczny (tzw. card on file) za zakupy lub usługi. Przykłady? Amazon, Uber, Empik, myTaxi….
Na popularności zyskują również tzw. recurring payments, czyli płatności cykliczne. Chodzi tu o rozwiązanie umożliwiające zapisanie karty u właściciela sklapu, aby ten automatycznie pobierał płatność za comiesięczne rachunki. Możliwość tę oferuje np. Netflix, oraz coraz więcej polskich firm (np. operator sieci komórkowej Play), w tym także pośredników w płatnościach za rachunki (np. serwis Bm.pl).