31 lipca 2025

Inflacja runęła z miesiąca na miesiąc! To cud czy statystyka? I dlaczego nie widać tego w sklepach? Gdzie naprawdę jesteśmy w walce z inflacją?

Inflacja runęła z miesiąca na miesiąc! To cud czy statystyka? I dlaczego nie widać tego w sklepach? Gdzie naprawdę jesteśmy w walce z inflacją?

Główny Urząd Statystyczny ogłosił najnowsze dane o inflacji, które pokazują wzrost cen w lipcu. To tzw. szybki wskaźnik inflacji, który jest publikowany ostatniego dnia miesiąca. Stało się coś magicznego. Po czterech latach podwyższonej dynamiki inflacja wreszcie spada w okolice 3%, czyli jest już w obszarze wahań cen, do którego dąży bank centralny (cel NBP to 2,5% plus minus 1 pkt proc.). To jednak nie oznacza, że walka z inflacją jest już wygrana. Nie oznacza też, że ceny przestały rosnąć. Czy to tylko statystyka? Co naprawdę dzieje się z inflacją? Gdzie jesteśmy w walce o jej pokonanie?

GUS podał, że inflacja w lipcu – liczona według metody „rok do roku”, czyli w porównaniu z lipcem 2024 r. – spadła do 3,1%. To prawdziwe tąpnięcie. Zaledwie miesiąc wcześniej inflacja CPI wynosiła 4,1%, więc spadek w lipcu jest wręcz szalony. Gdyby dynamika cen dalej spadała w takim tempie… Chwileczkę, tak nie będzie, bo z inflacją wciąż jest problem.

Zobacz również:

Owszem, w poprzednich latach inflacja często spadała z powodu efektu… lata. Przede wszystkim było to spowodowane sezonowym spadkiem cen warzyw i owoców. Jednak ostatnie trzy lata przyzwyczaiły nas do podwyższonej inflacji właściwie niezależnie od pory roku. Dopiero w tym roku spadek inflacji jest bardziej odczuwalny.

Ale takiego tąpnięcia inflacji w ciągu jednego zaledwie miesiąca spodziewało się niewiele osób – poza ekspertami, którzy mają również dostęp do danych bardziej szczegółowych o tzw. procesach cenowych. Jak bardzo lipcowy wskaźnik inflacji to wynik zmiany w liczeniu inflacji, która GUS przeprowadził w zimie tego roku (zmniejszona została waga żywności i napojów bezalkoholowych, a to kategoria o dużej dynamice cen), a jak bardzo to efekt bazy rok do roku (w lipcu 2024 r. częściowo odmrożone zostały ceny energii, przez co mocniej wzrosła inflacja, w tym roku tego efektu nie będzie)?

Czy tak silny lipcowy spadek dynamiki cen powoduje, że inflacji właśnie od dziś przestajemy się bać?

Czytaj też: GUS podsumował inflację w 2024 r. To już cztery lata drożyzny i niszczenia wartości naszych oszczędności. Czy w 2025 r. nastąpi przełom? Co mówią liczby?

Czytaj też: Płaca minimalna znów pójdzie w górę. Jest już wyższa niż w bogatych Stanach Zjednoczonych. Czy to nie przesada? Koniec eldorado minimalsów?

To jeszcze nie jest powód do otwierania szampana

Każdy z nas chciałby, żeby niszczenie wartości naszych pieniędzy się skończyło. Co prawda nie zobaczymy już ofert lokat bankowych czy rentowności obligacji skarbowych na poziomie 5–6%, jak jeszcze przed dwoma laty, ale za to nasze pensje i oszczędności dłużej zachowają swoją siłę nabywczą i może wreszcie będzie opłacało się oszczędzać w sposób bardziej konserwatywny, zamiast starać się inwestować zarobione pieniądze – w oczekiwaniu wyższych stóp zwrotu – bardziej agresywnie, jednak czasem z możliwością straty.

Na pewno niższa inflacja zachęca do długoterminowego stabilnego oszczędzania np. w celach emerytalnych, a to w Polsce wciąż jest duży problem. Czy jednak najnowsze dane GUS powodują, że możemy ogłosić koniec wysokiej inflacji i przejście w okres gospodarki nieinflacyjnej, ciesząc się już na długofalowe perspektywy stabilności cenowej i zachowanie wartości gotówki nawet wtedy, kiedy będziemy ją sobie spokojnie trzymać w domu, w skarpecie lub bieliźniarce? Jeszcze nie! Choć ogólny wskaźnik może zachwycić.

Poniżej na wykresie widać długą drogę, jaką przeszła polska gospodarka i jaką przeszliśmy my wszyscy zmagający się z wysoką inflacją i bardzo wysokimi stopami procentowymi banku centralnego. Najwyższy poziom inflacja CPI osiągnęła w lutym 2023 r., kiedy skoczyła do niebotycznych 18,4%. Potem systematycznie spadała, żeby w marcu 2024 r. osiągnąć swoje wieloletnie minimum na poziomie… 2%, czyli znacznie niżej niż obecnie. Mimo wszystko potem ponownie wzrosła i na przełomie roku utrwaliła się na poziomie ok. 5% i nieco niżej.

A co ze stopami procentowymi przy tak wysokiej inflacji? Również one miały swoje maksimum, na poziomie 6,75% w czasie najwyższej inflacji. Dopiero niedawno Rada Polityki Pieniężnej postanowiła obniżyć stopy procentowe. Zrobiła to dwukrotnie w tym roku – w maju o 0,50 pkt proc. i w lipcu o 0,25 pkt proc. Były to pierwsze obniżki od jesieni 2023 r. Wtedy RPP ścięła stopy proc. w dwóch ruchach – we wrześniu i październiku – w sumie o 1 pkt proc. Potem nastąpiła długa przerwa. Obecnie główna stopa NBP wynosi 5%.

 

Jaka jest perspektywa kolejnych cięć stóp procentowych? Prezes NBP Adam Glapiński na swoich ostatnich konferencjach prasowych po posiedzeniu RPP przestrzegał, że walka z inflacją nie jest zakończona. Poza aspektami polityki pieniężnej jest jeszcze polityka fiskalna, która charakteryzuje się dużą niestabilnością. Chodzi głównie o wyjątkowo wysokie deficyty budżetowe w ostatnich latach sięgające 200–300 mld zł i osiągające ponad 6% PKB. Przy tak ekspansywnym budżecie państwa polityka pieniężną powinna być bardziej konserwatywna.

Najnowsza projekcja inflacji z lipca tego roku przewiduje, że inflacja średniorocznie w tym roku znajdzie się na poziomie 3,9%, w przyszłym roku 3,1%, a dopiero w 2027 r. średnioroczny poziom spadnie do 2,4%. Z Projekcją inflacji jest jednak pewien problem – zakłada ona okresowy spadek inflacji poniżej 3%, ale pokazuje również jej późniejsze odbicie znacznie powyżej tego poziomu. Poziom, jaki inflacja osiągnęła w lipcu tego roku, nie jest więc poziomem stabilne. Inflacja może rosnąć z powodów wzrostu cen regulowanych, cen energii i żywności.

To odbicie inflacji widać na wykresie Projekcji inflacji z lipca tego roku. Po okresie wakacyjnym może nas czekać – jeśli sprawdzą się szacunki ekspertów NBP – wybicie nawet do 4% na przełomie roku i na początku 2026 r. Ponownie na tym poziomie co dziś inflacja może się znaleźć… dopiero za rok! I wtedy tak naprawdę ma zacząć dalej spadać. To pokazuje, jak niepewny jest dzisiejszy wskaźnik mimo euforii wielu ekonomistów z powodu wygranej walki z drożyzną.

Czytaj też: Kto zarabia płacę minimalną, zobaczy największy wzrost siły nabywczej pensji w całej Unii Europejskiej! Czy to sprawiedliwe? Kto za to zapłaci?

Czytaj też: Już wiadomo, ile co najmniej zarobisz w przyszłym roku za pracę na cały etat. Pracodawcy narzekają i ostrzegają. Tak (do)gonimy bogaty Zachód?

Co widać, a czego nie widać w szybkim wskaźniku inflacji?

Szybki wskaźnik inflacji to miara punktowa służąca do ogólnej orientacji w trendzie dynamiki cen. Zawiera dane o głównym wskaźniku inflacji, dynamice cen żywności, nośników energii i paliw. Nie zawiera jednak wielu danych szczegółowych, które poznamy dopiero w połowie sierpnia, kiedy GUS poda kompleksowe dane o inflacji w lipcu. Wtedy dopiero będzie można sprawdzić, czy presja inflacyjna w najgorętszych pozycjach nieco przygasła.

Na razie nie wiemy, jaka była dynamika cen w poszczególnych kategoriach towarów i usług. Wzrost cen żywności mimo tradycyjnie deflacyjnego sezonu jest zapewne konsekwencją tego, że ceny w tej kategorii musiały piąć się w górę z powodu niekorzystnej tego lata aury dla owoców miękkich – truskawek, malin, borówek. Zapewne również warzywa takie jak pomidory mogły odczuć wpływ deszczowej pogody z małą ilością dni słonecznych. To byłoby normalne.

W czerwcu np. ogólny wskaźnik inflacji wyniósł 4,1%, ale ceny żywności skoczyły aż o 4,9% i był to najwyższy wzrost w szybkim szacunku. W pełnych danych można było z kolei zobaczyć, że najbardziej w tej kategorii wzrosły ceny napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych, bo aż o 6,7%. Kolejną zagadką jest to, czy utrzymał się wciąż wysoki – dużo powyżej ogólnego wskaźnika inflacji – wskaźnik cen wielu usług. Np. w czerwcu o 6,0% wzrosły ceny w kategorii „restauracje i hotele”. Czy tym razem będzie podobnie, a nawet… bardziej?

Wreszcie ciekawa będzie informacja, na jakim poziomie jest obecnie inflacja bazowa. Ostatni raz w czerwcu, przy inflacji CPI na poziomie 4,1%, inflacja bazowa, czyli z wyłączeniem cen najbardziej zmiennych – żywności i paliw, wyniosła 3,4%. Ta miara inflacji zmienia się bardzo niewiele od początku tęgo roku, od stycznia 2025 r. wciąż pozostaje w widełkach 3,7–3,4%, co pokazuje, że presja na wzrost cen w gospodarce nie ustała, choć jest zdecydowanie niższa niż 2–3 lata temu. Dane o inflacji bazowej za lipiec poznamy w połowie sierpnia.

Co widzimy w tabelce GUS (tu można podejrzeć GUS-wski komunikat z najnowszymi danymi) z szybkim wskaźnikiem inflacji CPI za lipiec? Podobnie jak w czerwcu brylują ceny żywności, a różnica między ogólnym wskaźnikiem a tym dotyczącym cen żywności znacznie się powiększyła. Ogólny wskaźnik to 3,1%, a wzrost w kategorii żywność to aż 4,9% rdr. Choć trzeba przyznać, że nastąpił pewien sezonowy efekt lata, bo w lipcu w porównaniu z czerwcem tego roku, czyli z miesiąca na miesiąc, ceny żywności jednak trochę spadły, 0,6 pkt proc.

Jednak, jak widać w tabelce powyżej, tak naprawdę za niski ogólny wskaźnik inflacji rok do roku odpowiada jedna kategoria – paliwa do prywatnych środków transportu. Tu mieliśmy co prawda miesięczny lekki wzrost, o 3,5 pkt proc., ale rok do roku ceny w tej kategorii zanurkowały. Spadek wyniósł aż 6,8 pkt proc. Ten spadek z nawiązka wyrównał silny wzrost cen żywności, więc jeśli ktoś z Czytelników zdziwił, się na początku lektury artykułu, że inflacja jest tak niska, a w osiedlowym sklepie i na bazarku tak drogo, to mamy tu jedną z odpowiedzi.

O tym pisała niedawno na profilu na LinkedIn prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej, która nie ustaje w apelowaniu o dokładne, a nie powierzchowne przyglądanie się procesom cenowym w gospodarce. Jeśli ktoś dziwi się, że to zwolenniczka restrykcyjnej polityki pieniężnej, to w tym miejscu znajdujemy wytłumaczenie:

„W lipcu tego roku inflacja będzie pewnie z grubsza podobna do czerwca ubiegłego roku. Tylko co z tego? […] Tylko że te 4,1% to średnia z MINUS 10% na paliwach i bardzo pozytywnych wartości dla żywności, niektórych towarów i usług. Za lipiec średnia będzie wyglądała jeszcze lepiej, ale z powodów czysto statystycznych: rok temu w lipcu częściowo odmrożono ceny energii, więc ten „ponadnormatywny” wzrost rok temu znajdzie swoje niemal lustrzane odbicie w „ponadnormatywnym” spadku w obecnym roku”

Trudno nie zgodzić się z prof. Tyrowicz, kiedy pisze, że „najprawdopodobniej niższa niż w czerwcu miara inflacja nie jest niestety dowodem na ustabilizowanie procesów cenowych”. Dlaczego? Bo mamy „nadal fundamentalnie nieustabilizowane procesy cenowe”, a w danych są całe spore grupy produktów, których ceny rosną szybciej niż wskaźnik ogólny.

Problem jest taki, że – jak sprawdziła prof. Tyrowicz – obecnie takich grup produktów jest o połowę lub drugie tyle więcej niż „normalnie”. To dotyczy zresztą nie tylko żywności, ale i produktów i usług należących do koszyka inflacji bazowej. Widać to na wykresie sporządzonym przez członkinię RPP, gdzie kółeczka oznaczają dynamikę cen w poszczególnych kategoriach produktów i usług. Więcej jest ich w prawej górnej części, czyli tej „droższej”, z większymi wzrostami.

Czytaj teżBolesne efekty wysokiej inflacji. Sytuacja materialna Polaków pogarsza się. Jak bardzo? Część z nas popada w ubóstwo. To (nie)skuteczność polityki społecznej?

Czytaj też: Ile trzeba zarabiać, żeby znaleźć się w klasie średniej? I oddychać pełną piersią w Polsce? I jaka część Polaków już tak ma?

Inflacja spada? Ale wynagrodzenia rosną o 9% w skali roku

Inflacja to zjawisko z jednej strony podażowe, uzależnione od cen, które wstępują w gospodarce, np. cen surowców przemysłowych i rolnych, cen energii, a drugiej strony – zjawisko popytowe wynikające z zapotrzebowania na określone dobra i usługi, które kupujemy jako konsumenci. W tym drugim przypadku szczególnie ważne jest to, ile zarabiamy.

Im więcej zarobionych pieniędzy mamy do dyspozycji w portfelach, tym więcej jesteśmy skłonni wydawać na konsumpcję. A duży popyt winduje ceny. Mało tego, im więcej zarabiamy, tym mocniej rośnie nasza zdolność kredytowa i skłonność do zaciągania kredytów, nawet tych konsumpcyjnych. A z zarabianiem w ostatnim okresie było… aż za dobrze. Po pewnym spadku dynamiki wynagrodzeń w ubiegłym roku w I połowie tego roku mamy znów duży wzrost.

Według danych GUS z lipca tego roku, w okresie styczeń–czerwiec 2025 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw, czyli w firmach zatrudniających powyżej 9 osób, wyniosło 8828,17 zł i było o 8,7% wyższe rdr. Rok temu ta dynamika wyniosła z kolei aż 11,7%. Z powodu inflacji siła nabywcza naszych wynagrodzeń była jednak niższa niż wzrost nominalny. Ten realny wzrost to 4,2% rdr. Rok wcześniej ten wzrost wyniósł 8,7%.

Jeszcze wyższy wzrost wynagrodzeń wystąpił, jeśli weźmiemy pod uwagę sam czerwiec tego roku. W czerwcu przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 8881,84 zł, tj. o 9,0% więcej niż przed rokiem. W maju 2025 r. ten miesięczny wzrost rdr wyniósł 8,4%, natomiast rok temu w czerwcu wzrost wynagrodzeń w tej kategorii firm wyniósł aż 11,0%. Siła nabywcza wynagrodzeń wzrosła w skali roku o 5,0% (w maju wzrosła o 4,4%, a w czerwcu 2024 r. – o 8,1%).

Pieniądza w gospodarce jest więcej nie tylko dlatego, że więcej zarabiamy jako indywidualni konsumenci. Również budżet naszego państwa nie chce oszczędzać i masa pożyczonego pieniądza m.in. w formie obligacji Skarbu Państwa zasila gospodarkę. Skala gigantycznych deficytów budżetowych i rosnący dług publiczny to z jednej strony rosnący problem i ciężar dla państwa, bo z podatków coraz więcej pieniędzy idzie na obsługę odsetek od zadłużenia, w tym roku to może być już niemal 70 mld zł, czyli prawie tyle, ile budżet wyda na program 800 plus.

Z drugiej strony to pieniądze, które wpływają do gospodarki, są w niej wydawane, stanowią silny impuls dla wzrostu gospodarczego, ale jednocześnie są impulsem dla inflacji. Dodatkowe wielkie kwoty, które nie są wypracowane przez pracowników i firmy, a pochodzą spoza gospodarki, wywołują zwiększona presję cenową na wiele towarów i usług. Rosnący popyt nie pozwala cenom spadać i widać to w wielu kategoriach, szczególnie tych związanych z naszą codzienną konsumpcją, jak np. ceny żywności czy utrzymanie mieszkania.

Bądźmy więc wciąż ostrożni i nie ufajmy zbytnio „szybkiej” statystyce. Jeśli spojrzymy głębiej w dane, to widać, że inflacja wciąż nam grozi i wciąż nie dała za wygraną. W „Subiektywnie o Finansach” staramy się wciąż podpowiadać, co zrobić, żeby jednak z nią jakoś wygrywać.

Czytaj też: Kto zarabia płacę minimalną, zobaczy największy wzrost siły nabywczej pensji w całej Unii Europejskiej! Czy to sprawiedliwe? Kto za to zapłaci?

Czytaj teżNarzekacie na spadek realnej wartości Waszych pensji? Są kraje, w których niektórym obywatelom siła nabywcza spada od ponad dekady. Komu najbardziej?

Czytaj też: Kto najmniej „przegrał” w erze wysokiej inflacji? Oszczędności i priorytety zadecydowały o tym, jak ucierpiały poszczególne pokolenia w rankingu jakości życia

Źródło zdjęcia: Katharina Kammermann/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
98 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Greg
2 miesięcy temu

A klasyka ekonomii mówi, że jeżeli w zeszłym roku przytyłem 18kg a w tym roku przytyłem tylko 5kg to nie znaczy, że schudłem. 🙂

Mateusz
2 miesięcy temu
Reply to  Greg

Czyli przytył ten który prowadzi politykę ekonomiczną i mu podlegli, a reszta schudła?

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Greg

O dokładnie, pracodawcy polubią taką mentalność. Jak w zeszłym roku zarobiłeś 18 tysięcy zlotych miesiecznie, a w tym roku pracodawca za tę samą pracę dał ci tylko 5 tysięcy złotych, to nie znaczy, że nic nie zarobiłeś.

Ppp
2 miesięcy temu

Pani Tyrowicz na prezeskę NBP i przewodniczącą RPP! O marcu 2024 sami napisaliście (planowałem o tym przypomnieć), z resztą też pełna zgoda. To TYLKO statystyka bez znaczenia, inflacja nadal jest problemem, a stopy procentowe należy trzymać wysoko.
Pozdrawiam.

Hieronim
2 miesięcy temu

Ja obstawiam Mateusza Morawieckiego, a Pan?

RAFAL
2 miesięcy temu

No to niestety obligi 0926,27,28 ok 4,5 proc na następny okres minus belka czyli 3,6 netto.Marnosc nad marnościami jak mawiał poeta .

Sławek
2 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

Ja mialem więcej szczescia z obligacjami. Moje ROD będą miały oprocentowanie naliczane z czerwcowej inflacji, czyli 6,6%

Sławek
2 miesięcy temu

Dobrze, ze wyjaśniliście dlaczego spadła inflacja i ze nie ma to związku z tańszą żywnością, czy usługami. Właśnie kończę urlop, który spędziłem na uboczu pewnej turystycznej miejscowości na Mazurach. Podkreślam- na uboczu. Moje obserwacje: – jest bardzo drogo. Tak drogo, że hotelowy bar i restauracja świecą pustkami. Osoba zarabiajaca srednią krajową musi pracowac 2-3 godziny na obiad (drugie danie + herbata) serwowany w hotelu. Najbliższa Biedronka jest oblegana przez tłumy turystów. Ma tylu klientów, ze jest otwarta 24h – jakość usług (mimo drożyzny) poleciała w dół. W hotelu musiałem się upomnieć o poduszkę i ręcznik (w pokoju bylo ich po… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Sławek

Dzięki za spostrzeżenia urlopowe. Ja to się zastanawiam czy jest taki poziom równowagi, w którym ceny tych usług, o których Pan pisze, będą na tyle przystępne, że spowodują wzrost ruchu i rentowności. Moim zdaniem większość firm nawet nie próbuje tego testować. Jest przyzwyczajenie do zwyczajów z czasów wysokiej inflacji, że klient wszystko kupi za każdą cenę. A już nie kupi.

Sławek
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Jest przyzwyczajenie do rozdawnictwa i firmy nie muszą testować niskich cenach. Najpierw dostali za darmo miliardy z tarcz Covidowych, teraz coraz więcej województw wprowadza bony turystyczne (wałki na tym idą jak cholera), do tego narod dostaje 800+ oraz trzynaste i czternaste emerytury… A taki ja, czyli zwykly średniak, niech sie wkurza i płaci. A jak nie chce płacić, to niech je parówki i kabanosy z Biedronki.
Z mojej strony mogę napisać, że ceny musiałyby spaść o ~30% żeby mnie zachęcić do odwiedzenia baru i codziennego stołowania się w hotelowej restauracji.

Jacek
2 miesięcy temu

Dlatego wybieram kwaterę z kuchnią – parę stówek do przodu na obiadach dla 2 osób w skali całego wyjazdu.

Stef
2 miesięcy temu

A nie lepiej polecieć do Grecji czy Turcji. Miec gwarancję pogody a raczej gwarancję słońca. Tanio i pięknie.

EG.
2 miesięcy temu

No to Egipt. Pustynia nie będzie się palić .

Monika
2 miesięcy temu

Na Kanary. Generalnie są mało palne i rzadko jest tam powyżej 30 stopni. Chyba że kalima przyleci. Wulkany też raczej spokojne, ot, raz się tam który odezwie na kilkadziesiąt lat.

Last edited 2 miesięcy temu by Monika
Adzik
2 miesięcy temu
Reply to  Stef

1.nie każdy ma zdrowie do takich upałów
2.mało takich plaż jak u nas
3.wcale nie tak tanio
itd

RafałX
2 miesięcy temu
Reply to  Stef

Ja osobiście nie przepadam za upalami, więc dla mnie te rejony latem odpowiadaj. Zima to co innego.

Jacek
2 miesięcy temu

Ja akurat jadę w góry z zamiarem aktywnego wypoczynku. Objadanie się słodkimi rzeczami to nie jest dobry plan.

Mateusz
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

no tak ale przydałby się wypoczynek też od garów

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Mateusz

Gdybym był kucharzem, to pewnie bym się zgodził, ale priorytetem jest oderwanie się od siedzącego trybu życia.

Robert
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Tak, tylko to niestety nie jest rozwiązanie problemu. Najpierw rezygnujemy ze stołowania się na urlopie i zamiast odpoczywać sami musimy przygotować posiłki. Potem rezygnujemy z atrakcji, pamiatek, wreszcie rezygnujemy z samych wakacji. Siedzimy w domu i zastanawiamy się co poszło nie tak? Przecież pracujemy ciężko jak dawniej a nas nie stać. To samo jest ze sprawami życia codziennego. Najpierw ograniczamy rozrywkę, hobby, potem ciuchy, buty mówimy posłużą jeszcze jeden sezon choć wcześniej byśmy je wymienili itd…. Tak się zaczyna kryzys – powoli, ale sukcesywnie, po cichu, w naszch domowych budzetach. Tym bardziej mnie to wszystko utwierdza w przekonaniu, że w… Czytaj więcej »

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Robert

Niekiedy na podanie posiłku czeka się dłużej niż gdyby samodzielnie go przygotować. Pamiątki? Rok temu kupiłem kalendarz na 2025 i kapelusz, który posłuży parę lat jak nic. Kurzołapek nie potrzebuję – już i tak żeby się gdziekolwiek ruszyć trzeba targać ze sobą pełno klamotów.

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

ale to oznacza ze marnie z kasą skoro trzeba oszczedzac na swojej wygodzie i żałować sobie specjałów lokalnych

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

„ale to oznacza ze marnie z kasą skoro trzeba oszczedzac na swojej wygodzie i żałować sobie specjałów lokalnych”
O właśnie i potem takie Sławki jak powyżej , zupełnie błędnie piszą że jest drogo bo firmu przyzwyczaiły się do państwowego rozdawnictwa i nie muszą testować niskich cen.

Podczas gdy rozwiązaniem jest (co pisałem tez wcześniej w innym komentarzu) mentalność Jacka, ktory danie warte 10 zł kupi za 60 zł ale spoko bo dla niego płacenie jak frajer wysokich cen za niską jakość jest dowodem „że nie brakuje mu kasy* klasyczne polskie „zastaw się, a…”.

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Xxx

Raczej trzeba myslec jak zarobic a nie jak oszczędzić 😉 na czymkolwiek
Poza tym moze sam zrobić sobie stół, cegly itp, bedzie taniej

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Xxx

@XXX Chyba nie rozumiem do końca tego „zastaw sie, a …” ale ja jak Max Baum z Ziemi Obiecanej lubię od czasu do czasu ceremonię. Lubię wstac o 6 rano i zejść do kawiarni hotelowej na kawę i poranną lekturę, lubię usiąść na odpoczynek podczas zwiedzania i wpaść do kawiarni na espresso na ulicy i popatrzeć na otoczenie, na ludzi, na życie toczące sie obok, lubię zjeść obiad podczas urlopu w restauracji dopieszczony i w spokojnej atmosferze, a nie w hałasie i tłoku baru. I to nie są jakieś przecież drogie fanaberie, ale przepraszam…co to znaczy kupic cos wartego 10… Czytaj więcej »

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

[CEZURA-red, komentarz zawierał niezrozumiałe słowa i obraźliwe epitety]

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

wszędzie można znaleźć kuchnię domową z obiadem za max 40 złotych od osoby

Antoni
2 miesięcy temu
Reply to  Sławek

Jestem za młody na 13 14 emeryturę,
Jestem za stary na 800+
Ale w sam raz dobry, żeby na to wszystko zapier… lać

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Antoni

Czyli wzorowy 40-latek :-). Mam podobnie: nie załapałem się na socjal prorodzinny (bo dzieci „robiłem” -naście lat temu, gdy królował liberalizm), ale jeszcze do emerytury sporo brakuje. Jak żyć? 🙂

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Normalnie, cieszyć sie że miało się dzieci gdy były tańsze.

AdamM
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Cóż, musi Pan dzieci robić znów. Nie ma wyjścia. Taki los. Do roboty! 😉

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  AdamM

Ta perspektywa mnie podnieca 😉

AdamM
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Pożądanie do ciemnej strony Mocy wiedzie…

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  AdamM

Oj tam, przesądy. Skoro chciwość jest dobra (a tak mówią w filmach) to pożądanie też 😉

RAFAL
2 miesięcy temu
Reply to  Antoni

To już jest badane zjawisko. Jesteśmy pokoleniem ,, kanapek ” wyciskanych z góry i dołu .

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

Raczej pokolenia mortadeli w tych kanapkach 😉

Xxxc
2 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

Ciesz się ze nie jesteś rodzicem w tym pokoleniu. Single to prawie nie płacą podatków, spokojnie się utrzymują ze średniej krajowej odnktorej płaci się obecnie zaledwie 7,1 tys zł rocznie dichodowego. Jak jesteś rodzicem i chcesz wychować dobrze dzieci musisz spokojnie musisz ciągnąć tak jak ja dwa razy więcej robity i zarabiać ze dwa razy tyle, a wtedy twoj dochodowy rośnie do 30,3 tys zł, dodatkowe 23 tys zł karnej oplaty za samą chęć zycia na prawie takim samym poziomie jak bezdzietny. To jest dopiero wyciskanie rodziców i zmuszanie ich donfinansowania wygod bezdzietnych, jak do tego dolixzysz ile jeszcze idzie… Czytaj więcej »

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Antoni

Spokojnie Antonii jako rodzic ktory dostawał 800+ na swoje dzieci, które już sa dorosłe zap..am tyle samo co ty + moje dzieci już zap…alaja, od lat żeby zyc na takiej stopie życiowej jak ty musiałem zarobić tyle co ty + dodatkowo kilkadziesiat tysięcy złotych opodatkowanych na 32% żeby bylo dla dzieci do tego więcej vat, bo musimy mieć więcej produktów żeby żyć na takiej samej wygodniej stopie jak ty.
Teraz do budzetu wpływają moje podatki dokladnie identyczne jak twoje + podatki moich dzieci czyli płacimy dalej dużo więcej w podatkach niż ty.
[CENZURA-red]

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Xxx

Dlaczego ocenzurowaliście fragment [CENZURA-red]

Last edited 2 miesięcy temu by Xxx
Xxxc
2 miesięcy temu
Reply to  Xxx

[CENZURA-red] poruszam się w sferze faktów wyjaśniając dlaczego to nie bezdzietni utrzymują swoim 12% podateczkiem od średniej krajowej ten kraj tylko rodzice muszący zarobić tyle samo co bezdzietni a nawet więcej i przez to często wpadający w 32% prog podatkowy. [CENZURA-red]

Stef
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Moim zdaniem bedzie odwrotnie. Wysokie ceny= mniej turystów więc za rok wyższe ceny= jeszce mniej turystów. Więc…

RafałX
2 miesięcy temu
Reply to  Stef

W tym roku objazdowka Praga, Wiedeń, Balato, Budapeszt – naprawdę sporo Polaków. Ceny hotelu B&B + obiadu na mieście porównywalne z Bałtykiem czy Karpaczem. Może Wiedeń 10-20% droższy. Koszty całościowo podwyższa benzyna.

RafałX
2 miesięcy temu

Kierowniku drogi 🙂 przez ostatnie 10lat z dzieciakami zjedziłem większość polskich regionów od północy po południe, od zachodu na wschód. Teraz trzeba im pokazać trochę świata, który poznałem w przeszłości 🙂

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  RafałX

A jeśli się okaże, że tego świata już nie ma? 😉

Ppp
2 miesięcy temu

Jeśli za tę samą cenę za granicą dostaje się lepszą jakość i wyższy komfort, to we własnym interesie polskiego biznesu turystycznego i „okolicznego” jest obniżanie cen.
Pozdrawiam.

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Ppp

Pytanie do jakiego poziomu to obniżanie cen jest możliwe, biorąc pod uwagę np. koszty pracy

Sławek
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

W drodze powrotnej z urlopu zatrzymałem sie na obiad w podwarszawskiej kanajpie. Wybór padł na rybę (tak zeby bylo lepsze porównanie z ofertą na Mazurach). Wnioski? Obiad pod Warszawą był 2,5 raza tanszy niż to, co oferowali mi na urlopie. A nie wierzę, że pracownik pod Warszawą zarabia 2,5 raza mniej niż ten na Mazurach i kosztów działalności tez na pewno nie ma 2,5 raza mniejszych.
Hotelarze i restauratorzy mają ogromne pole do obnizania cen.

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Sławek

Na poziomie kosztów pracy zapewne ma Pan rację. Ale pytanie jak z kosztami najmu powierzchni. Czasem różnica w cenie wynika z faktu, że ktoś płaci za lokal 3000 zł miesięcznie, a ktoś inny 50 000 zł miesięcznie

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

No moze od raz zażądać ceny 1 mln zł za lokal miesięcznie. Zrobi się cenę obiadu x500 i się biznes zepnie.

Innymi słowy: no dobrze ale możliwość zazadania stawki 50000 zł miesiecznie wynika tylko z tego, że kazdy wie ze z turysty można wyciągnąć te x2,5 normalnej ceny za produkt. Czyli po prostu na każdym poziomie jest założenie że turysta bedzie dojony i musi być dojony żeby biznes się spiął.

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Xxx

Tego nie wiem, ale gdyby turysta tyle nie płacił, to nikt by się nie godził na takie czynsze. Więc na koniec to turysta ma w ręku oręż w postaci pieniędzy. A wysokie czynsze nie zawsze wynikają z chciwości, czasem po prostu z typowych wskaźników, czyli ile osób przejdzie dziennie przez dane miejsce. To spokojnie można oszacować i włożyć w model biznesowy dowolnej działalności

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Dokładnie to mam na myśli. Niestety jak turysta się postawi i nie chcę płacić absurdalnych cen bo ma szacunek do siebie i swojej pracy, to z nir wychodzą Sławki i zaczynają wyć „a co za biedny jestes zeby za kotleta wartego 10 zł zapłacić 60 zł”? I biznes się jakoś kręci bo ludzie zamiast uznać, że są oszukiwani i wykorzystywani to z usmiechem traktują te ceny hajo dowód statustu społecznego. Dobrze ze ja mam tyle pieniędzy że nie muszę nic nikomu udowadniać i przepłacać jak frajer.

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  Ppp

Obniżanie cen jest w interesie polskiego biznesu nie dlatego, że za granicą jest taniej i lepiej. Obnizanie cen bedzie w interesie dopiero wtedy gdy za granicą bedzie o tyle taniej i lepiej że ludzie przestaną jeździć w Polskę i zaczną w wiekszej skali wyjeżdżać za granicę. Czyli wtedy gdy zysk spadnie.
Na razie dalej są tlumy i w interesie polskiego biznesu turystycznego jest wmawianie im że zjedzenie marnej jakości kotleta w kurnej chacie za 60 zł jest dowodem męskości, dowodem bycia klasą średnia ktora moze sobie na to pozwolić orwz społeczna solidarnością pozwalająca biednym właścicielom przeżyć kolejny rok.

Piotr
2 miesięcy temu
Reply to  Xxx

Tyle, że problem ma nieco więcej składowych: nieznajomość języka powodującego strach przed wyjazdem jeśli mówimy o zorganizowanym wyjeździe przez biuro podróży, to jeśli nastąpi gwałtowny wzrost popytu to też ceny pójdą w górę i znów turyści wrócą nad Bałtyk możliwości ruchu lotniczego do gwałtownego wzrostu w krótkim czasie również są ograniczone = wzrost cen do tego dochodzi sposób spędzania czasu na takich bałtyckich „wakacjach” (który mnie osobiście obrzydza, ale nie mam zamiaru nikogo pouczać, co ma robić w wolnym czasie), czyli picie piwa z biedronki/żabki w dużej ilości przez cały dzień, najlepiej w dużej hałaśliwej grupie, która za nic ma… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Piotr

Rozmawiając z właścicielami hoteli i restauracji nad polskim morzem dochodzę do wniosku, że ten próg bólu właśnie został osiągnięty. Ponoć w sierpniu rezerwacje są na zaskakująco niskim poziomie. Co ciekawe, statystycznie sierpień i wrzesień są znacznie lepsze pogodowo niż lipiec, więc może jeszcze Naród się rzuci na Bałtyk i Januszom się upiecze 😉

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Do konca lipca bylo obłożenie do ok. 60%.
Pogoda dopisuje obecnie, wiec będzie tylko lepiej. Liczą na weekendy, bo gdy jest słonecznie to jest 110% obłożenia 😀
To informacje z 1. ręki od gastronomii i hotelarzy.

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

No to trzymamy kciuki 😉

Regnard
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

A nie jest przypadkiem tak że tego typu labidzenie ma charakter rytualny i powtarza się w niemal niezmienionej formie co roku? A potem jest również jak zawsze, równie standardowe paragony (z)grozy itd. Swoją drogą… Rok temu byłem z drugą połówką w nadbaltyckim miasteczku P. Moment idealny (początek czerwca) . Wszędzie pustki, ceny spore ale OK, to jednak miejsce turystyczne, ścieżki rowerowe, do biegania, no miodzio i… cisza. Zupełna. Acz pod koniec już trwały montaże głośników i testowe UMCYK UMCYK. Mniejsza o ceny. Z tego akustyczno pseudomuzycznego powodu w tzw sezonie pojechałbym tam co najwyżej za naprawę srogą dopłatą lub, alternatywnie,… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Regnard

Że to tylko polskie narzekanie? Nie sądzę, prawdę pisząc

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Piotr

A ja wlasnie wróciłem z 10-dniowego pobytu na Mierzei. 20 lat nie bylismy nad Bałtykiem latem. Po 25 latach tułania sie po hotelach 😉 w Europie zaryzykowaliśmy. I jestem zachwycony. Za stosunkowo nieduże pieniądze można mieć przyzwoity pokój ze śniadaniem (z tv Smart, wifi, lodówka i klimą). Do tego podgrzewany basen, mini silownia, bilard, pingpong i wielki teren dla dzieci, grill do dyspozycji). Miejsca na plaży pełno, można nawet znaleźć bez problemu prawie puste miejsca. Pogoda idealna na rowerowe wycieczki (nawet bardzo długie dzieki rowerom elektrycznym). Żuławy są piękne i jest naprawdę wiele miejsc do odwiedzenia w odległości max 1… Czytaj więcej »

Last edited 2 miesięcy temu by Jacek
McGregor
2 miesięcy temu
Reply to  Sławek

Czy ktoś może wie, ile nad morzem lub na Mazurach kosztuje doba na campingu z samochód, namiot i 4 osoby (prysznice i toalety w cenie)? Niedawno skończyłem trip po Skandynawii. W Norwegii za camping dla podanego wyżej składu płaciliśmy od 90 do 140zł.

Adzik
2 miesięcy temu
Reply to  McGregor

Może być za ZERO. Akcja 'Zanocuj w lesie’ Lasów Państwowych. No ale prysznica nie oferują, trzeba samemu zorganizować 😉

Weronika
2 miesięcy temu
Reply to  McGregor

28zł osoba + namiot i samochód łącznie z 160-200zł

marcin
1 miesiąc temu
Reply to  McGregor

Maków Podhalański 150 PLN, Zakopane około 180 PLN, Dolny Śląsk 220 PLN (przyczepa, samochód, 4 osoby, prąd, pies Standard przeciętny

PanM
2 miesięcy temu
Reply to  Sławek

W zeszłym roku wynajem domu letniskowego dla rodziny 2+2 (niemal nowy, bardzo dobry standard) na Roztoczu na 8 dni kosztował mnie 4800zl. W tym roku jadę do Lizbony na 10 dni. Za hotel w centrum (raczej przeciętny standard) zapłaciłem dokładnie tyle samo co za to Roztocze 🙂

RafałX
2 miesięcy temu
Reply to  PanM

Na Roztoczu można cudowanie odpocząć, ale i Portugalię warto zobaczyć, choć jak dla mnie to w okresie letnim tam za gorąco( takie moje subiektywne odczucie)

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  RafałX

Portugalia… mniam. A na Roztoczu chyba najbardziej brakuje wciąż infrastruktury „wypoczynkowej”

Stef
2 miesięcy temu

Od dłuższego czasu jestem w szoku wychodząc z popularnego dyskontu nie ważne czy Niemieckiego czy Portugalskiego. 100 zl to klika produktów, 50 zł to praktycznie 2-3 rzeczy.

RAFAL
2 miesięcy temu

Szczególny wzrost wynagrodzeń zauważalny jest przez ostatnich 5 lat w sferze budżetowej na kierowniczych stanowiskach z nadania politycznego najczęściej( bo inaczej nie można ich pełni ć) Jeszcze 2017 roku np sekretarz woj zarabiał 130 tys brutto rocznie , teraz 400 tys rocznie brutto . Jest to jedno z biedniejszych województw ( rządzi tam PiS ) . Dyrektorzy jednostek podległych pobierali ok 6- 7 tys w 2018 , teraz standardem jest 20 tys . Byle wójt w pierdziszewie, starosta itp ma ponad 20 tys / m- c . Plus trzynastki i inne dodatki . W 7 lat zwiększenie wynagrodzeń w tej… Czytaj więcej »

Sylwester
2 miesięcy temu

Przykład idzie z góry. Skoro na szczycie można tworzyć komisje, zebrania, projekty, czy zwroty za paliwo i delegacje, a za wszystko brać dodatkowe pieniądze, to tak samo robi się w na szczycie samorządów. Podstawa jest niższa niż w ministerstwach, ale jak się doda wszelkie „frukty”, to wychodzi taka niezła sumka, jak wyżej. Niestety, zwykły urzędnik nie dość, że jest skazany na pensję i czasem premię lub trzynastkę, to jeszcze musi się bardziej spowiadać ze swoich zarobków niż radny, wójt, poseł, premier, czy prezydent. No i jak się taki zwykły urzędnik pomyli w zeznaniu, to od razu go straszą wyrokiem, a… Czytaj więcej »

TomR
2 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

Wg mnie zastępowanie ludzi przez sztuczną inteligencję powinno się odbywać od najdroższych funkcji – właścicieli kapitału, inwestorów, najwyższych funkcji zarządczych. Tutaj jest potencjał równocześnie uzyskania wysokiej ceny za pojedynczą AI, jak i bycia lepszym ze strony nowszego rozwiązania: AI ma większą pamięć, więc jest we stanie pomieścić całość tego czym zarządza w niej.
Żeby była demokracja to dla zastępowania ludzi przez AI na wspomnianych stanowiskach burmistrzów, starostów itp. trzeba by dać wyborcom możliwość wybrania, którą AI z kandydujących chcą.

Xxx
2 miesięcy temu
Reply to  TomR

Po co dawać ludziom wybór AI, niech Ai wybierze ktorej AI używać skoro AI jest takie mądre.

Marek
2 miesięcy temu

do autora: zwracam uwagę na małą pomyłkę – załącznik

obraz1
KRZYSZTOF
2 miesięcy temu

Jabka 8 zł kilo tusk klamie

Jacek
2 miesięcy temu

trochę chciałbym przyczepić sie do tezy:

Owszem, w poprzednich latach inflacja często spadała z powodu efektu… lata. Przede wszystkim było to spowodowane sezonowym spadkiem cen warzyw i owoców.

..a to nie co roku lato jest co 12 mcy i to wtedy zawsze te ceny sa najniższe?

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Nooo, więc co roku inflacja miała dołki (chociaż o ile pamiętam, to różnie bywało)

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Rok – dolek 2020 – maj 2.9 2021 – luty 2.1 2022 – potem wiadomo 2024 – marzec 2.0 do czerwca 2.6, w lipcu juz 4.2 2025 – mamy wiec efekt bazy obecnie Bawie sie w prognozy inflacji od 2020 na 2-3 miesiące do przodu i do tej pory mialem +/- 0.2 pp różnicy. Obecnie stawiam na utrzymanie do października w okolicach 3.2 Poza tym mam tezę, ze wzrost średniej krajowej w dużej mierze wynika z duzej rotacji pracowników, ktorzy jedyny sposob na wzrost placy to zmiana pracodawcy. To z kolei wplywa na wzrost pensji minimalnej. I to z kolei… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

A to jest bardzo ciekawa kwestia – ile tak naprawdę wynosi inflacja „regulacyjna”, czyli wynikająca ze wzrostu płacy minimalnej i składki ZUS

Jacek
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

A to moge podac przyklad z zycia. Działalność zatrudniajaca 4 osoby z pensami 1.5x minimalna. Po wzroscie w 2024 z 3.600 na 4.300 zl spowodowało wzrost kosztow miesięcznie o 5 tys., czyli rocznie 60 tys. Aby zachować rentowność i stały poziom zysku (bez wzrostu) branża zwiększyła cene uslugi z 250 na 270, czyli 8.5% Ale za moment branża zwiekszy cenę o kolejne 10-20 zl, zeby znowu dogonic rentowność (tym razem oprocz kosztów osobowych takze wzrost składki ZUS i zdrowotnej oraz zwiększenie zysku netto o kilka procent). A najgorsze, ze jakość pracy nie rosnie, ludzie są roszczeniowi, bo im sie należy.… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Jacek

No i niestety w branży usług udział kosztów pracy jest duży, a to coraz większa część naszej gospodarki.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu