WIBOR idzie w górę, Polacy dostają nowe harmonogramy spłaty rat kredytowych, z kwotami wyższymi nawet o 300-400 zł. A wiele wskazuje, na to że to dopiero początek. Z rozwiązaniem przychodzi Viktor Orban. Zapowiedział zamrożenie rat kredytów o zmiennej stopie procentowej na pół roku. Czyż to nie genialne? Kto za to zapłaci? I czy w Polsce ten pomysł też się przyjmie? Liczę!
Niejeden kredytobiorca jest nie na żarty przestraszony z powodu wzrostu wskaźnika WIBOR, a tym samym – skali wzrostu raty swojego kredytu hipotecznego. Ci, którzy mają „stary” kredyt i pamiętają, że kiedyś raty to już były tak wysokie, są w nieco mniejszym szoku. Ale „nowi” kredytobiorcy, którzy nagle muszą płacić o 300-400 zł więcej, czują, że „coś tu nie gra”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Banki zmieniają harmonogramy raz na trzy miesiące lub raz na pół roku, więc jeśli WIBOR 3M ruszył w październiku z poziomu 0,24%, by dziś osiągnąć 2,40%, to większość klientów mających kredyt oparty o tę stopę powinna już mieć w skrzynkach na listy – albo e-mailowych – nowe harmonogramy spłat. WIBOR 6M poszedł w górę jeszcze mocniej (z 0,30% w październiku do 2,67% obecnie).
Czytaj więcej o WIBOR 6M: Czy kredyt hipoteczny z WIBOR 6M w umowie może być pułapką? (subiektywnieofinansach.pl)
Dla typowego kredytu (280 000 zł, 30 lat, marża banku 2,1%) rata już wzrosła z ok. 1100 zł do ok. 1450 zł. I to na pewno jeszcze nie koniec, bo inwestorzy uważają, że stopa procentowa NBP, która dziś wynosi 1,75%, będzie musiała pójść w górę do jakichś 3%. A więc jesteśmy dopiero w połowie podwyżek.
Czytaj też: Czy warto nadpłacać kredyt? Oprocentowanie kredytów teraz rośnie, ale… (subiektywnieofinansach.pl)
O ile jeszcze wzrosną raty naszych kredytów?
Przyszłe wzrosty stóp procentowych NBP są już częściowo uwzględnione w wysokości wskaźnika WIBOR (to dlatego jest znacznie wyżej niż stopa procentowa NBP) – być może więc wzrost rat kredytowych jest już nieco dalej niż w połowie. Ale jego docelowy poziom pewnie będzie raczej w granicach 3,5%. I to tylko pod warunkiem, że inflacja zacznie spadać.
Bo jeśli wzrost cen nie zacznie zwalniać i nadal będzie wynosił 7-8% w skali roku albo więcej, to i wzrost stóp procentowych się nie zatrzyma. Będzie po prostu konieczny, żeby uniknąć ogromnego spadku wartości polskiej waluty oraz bankructwa państwa (czyli sytuacji, w której nikt nie będzie chciał zrefinansować naszych długów, bo inwestorzy uznają, że im się to nie opłaca).
Krótko pisząc: nie można wykluczyć scenariusza, w którym rata przykładowego kredytu o wartości 280 000 zł podskoczy z „pandemicznego” poziomu 1100 zł do… no nie do 1600 zł za rok (przy założeniu, że WIBOR dojdzie do 3,5%), ale do np. 2250 zł (gdyby WIBOR doszedł do 6,5-7%).
Jeśli ktoś wziął 500 000 zł kredytu, to jego rata podskoczy już do 3900-4000 zł miesięcznie (dziś 2500 zł, przed pandemią 1950 zł).
Co w takiej sytuacji może zrobić populistyczna władza? Drogę wskazał właśnie Viktor Orban, który w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych poinformował, że… oprocentowanie kredytów hipotecznych dla osób fizycznych zostanie na Węgrzech zamrożone na poziomie z października 2021 r. przez całe pierwsze półrocze 2022 r.
Tak się składa, że będzie to na Węgrzech rok wyborczy, więc sami rozumiecie, że troska o wyborców-kredytobiorców nie jest bezinteresowna. Co prawda na Węgrzech tylko część umów ma zmienną stopę procentową opartą na stawce analogicznego do polskiego WIBOR-u, którą można „zamrozić” (dotyczy to ok. 37% kredytów). Ale i tak mówimy o ponad 500 000 kredytów.
Czytaj też o innym dziwacznym pomyśle: Dopłaty do oprocentowania depozytów: nowy pomysł na walkę z inflacją? (subiektywnieofinansach.pl)
Polak, Węgier – dwa bratanki? W kredytach nie do końca
Pomysł Orbana wynika zapewne z tego, że na Węgrzech stopy procentowe idą w górę znacznie szybciej niż u nas. Tam podwyżek stóp procentowych było już sześć, a główna stopa procentowa wynosi 2,1% (w Polsce 1,75%). Z kolei węgierski odpowiednik naszego WIBOR 3M jest już na poziomie 4% (w Polsce 2,4%).
Węgierscy kredytobiorcy „zaliczyli” więc wzrost rat porównywalny z tym, który polscy kredytobiorcy prawdopodobnie zobaczą dopiero za rok. Inflacja jest w obu krajach podobna (na Węgrzech ciut niższa niż u nas – 7,4%).
„Podnosimy pensję minimalną, emerytury, utrzymujemy politykę dotowania opłat za media i wprowadziliśmy stałą cenę paliw. Inflacja dotyka jednak także inne obszary, na przykład odsetki od zaciągniętych wcześniej kredytów. Dlatego musimy otworzyć nową linię obrony: zamrozimy odsetki kredytów dla ludności. Odsetki kredytów hipotecznych będą na poziomie z końca października”
– oznajmił Orban, któremu najwyraźniej wydaje się, że jest w stanie na dłuższą metę ręcznie sterować gospodarką. Premierowi Węgier przypominamy, że dwa lata po tym, jak Polska zamroziła ludziom ceny prądu, państwowy urząd był zmuszony podnieść poziom rachunków o 25%. A Polak na koniec i tak zapłaci za prąd o 50% więcej niż przed pandemią.
Nie jest dla mnie jasne, kto będzie dopłacał do oprocentowania kredytów – banki czy rząd. W pierwszym przypadku koszty zostaną przerzucone na wszystkich klientów banków (w prowizjach), zaś w drugim – na wszystkich podatników. W obu przypadkach będzie to przelewanie pieniędzy z rąk ogółu ludności do portfeli tej przeważnie zamożniejszej części – bo tę zwykle stać na kredyt hipoteczny.
Poza tym jak kredytobiorcy zareagują na „odmrożony”, znacznie wyższy poziom rat po zakończeniu półrocznych „wakacji odsetkowych”? Być może będzie dramatycznie wyższy niż przed zamrożeniem, bo w międzyczasie stopy międzybankowe mogą pójść w górę. No, ale to będzie już po wyborach…
Czytaj też o innych pomysłach Orbana: Tam prezerwatywy będą bez sensu? 300 000 zł za urodzenie i wychowanie dzieci. Umorzenie kredytu, zwrot podatku, rabat na samochód… – Subiektywnie o Finansach – Maciej Samcik
Zamrożenie rat kredytów. W Polsce też na to wpadną?
Ale nie o to chodzi. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale patent, który testuje teraz Viktor Orban prędzej czy później zostanie zastosowany również w Polsce (o ile oczywiście będzie rządził populistyczny rząd, którego celem jest wyłącznie możliwie wysokie poparcie w sondażach, a nie powodzenie kraju w dłuższej perspektywie.
Dym o oprocentowanie kredytów opartych na stawce WIBOR już się zaczyna. Najpierw osią sporu był sposób ustalania samego WIBOR-u, a teraz – rosnące raty kredytów. Na razie to jest dopiero początek. Ludzie dopiero dostali harmonogramy, widzą po prostu inne cyferki w tabelach. Ale w przyszłym roku, gdy w budżetach domowych wyższe raty kredytowe nałożą się na gigantyczny wzrost rachunków za energię oraz za utrzymanie mieszkania, a ceny w sklepach nie zwolnią… będzie afera.
I jestem dziwnie pewny, że u nas też może zostać zastosowany wariant z zamrożeniem oprocentowania. Oczywiście można go zastosować w taki sposób, żeby było tam więcej „marketingu” niż rzeczywistych korzyści (odpowiednio ustawiony moment startowy), ale dlaczego by nie chcieć ulżyć hipotecznym kredytobiorcom?
Zwłaszcza, że to jest niemała grupa. Czynnych umów na kredyty hipoteczne mamy 2,5 mln, a łącznie zadłużenie z tego tytułu spłaca 4 mln osób. Jakieś 20% z tej liczby stanowią frankowicze – to inna „para kaloszy”. No i w Polsce prawie wszystkie kredyty mają oprocentowanie oparte na stawce WIBOR, więc zasięg „promocji” byłby daleko większy niż na Węgrzech.
Ile by kosztowało zamrożenie rat kredytów w Polsce?
Ile by kosztowało zamrożenie rat kredytów hipotecznych? Gdyby tak zamrozić oprocentowanie 2 mln kredytów złotowych na poziomie WIBOR 3M wynoszącym 2,4% (czyli obecnym) i jeśli założymy, że ten WIBOR 3M rośnie o 1 pkt. proc. (czyli do 3,4%) i jeśli przyjmiemy średnią wartość 25-letniego kredytu na 250 000 zł (znacznie mniej, niż wynosi przeciętny kredyt dzisiaj, ale jest jeszcze przecież „stary portfel”) – dostajemy 140 zł refundacji miesięcznie na umowę i nędzne 290 mln zł dla wszystkich kredytów.
W skali roku kwota staje się już zauważalna i wynosi 3,5 mld zł. Ale wciąż jest do uniesienia, jeśli na drugiej szali położymy demonstracje kredytobiorców przed kancelarią premiera oraz „białe miasteczko” WIBOR-owców. Byłby kłopot, gdyby ludzie się przyzwyczaili, że ktoś im dopłaca do kredytów (i nie chcieli przestać „ssać” dopłaty). I gdyby zamrożenie rat wpisaliby sobie w domowe budżety. Albo gdyby WIBOR poszedł w górę nie o 1 pkt. proc., tylko na przykład o cztery.
Ale największy problem z tego typu rozwiązaniem polega na tym, że kredyty hipoteczne zwykle biorą ludzie, których na nie stać. Mają wystarczającą zdolność kredytową (a więc i dochody), by z wynajmowania mieszkania „przesiąść się” na własność. Dopłacanie z pieniędzy ogółu podatników (albo ogółu klientów banków, jeśli to banki pokrywałyby różnicę) do domowych budżetów relatywnie zamożnej części społeczeństwa byłoby dość kontrowersyjne.
Chociaż z drugiej strony… skoro banki podnoszą dziś oprocentowanie kredytów w związku z rosnącą stawką WIBOR, a nie chcą podnosić oprocentowania depozytów, to być może zamrożenie rat i oprocentowania kredytów – jako swoisty booster antylichwiarski – byłoby dla nich zasłużoną karą? Hę?
źródło zdjęcia tytułowego: Euronews/Unsplash/Pixabay