Zaczął się lipiec, a wraz z nim oficjalnie zaczęły się wakacje. Na pogodę, ceny biletów, noclegów czy wyżywienia nie mamy większego wpływu. Możemy natomiast mieć pod kontrolą koszty wymiany walut, wypłat gotówki z bankomatów oraz zabezpieczyć się przed nieprzewidzianymi zdarzeniami, wykupując ubezpieczenie podróżne i assistance
Jak finansowo spakować się na wakacyjny wyjazd? To oczywiście zależy od tego, dokąd się wybieramy. Inaczej wyglądać będzie pakiet dla osób planujących wypoczynek w Polsce, inaczej dla wybierających się za granicę (i jeszcze od tego, gdzie konkretnie). W nieco inne usługi i produkty powinien wyposażyć się ktoś, kto korzysta z wycieczki zorganizowanej, niż ktoś, kto podróż organizuje na własną rękę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W przypadku wypoczynku w Polsce „finansowe pakowanie” nie powinno być skomplikowane. W razie choroby czy wypadku jesteśmy przecież objęci ubezpieczeniem na tych samych zasadach, co w miejscu zamieszkania.
Do „finansowej walizki” na wypoczynek w Polsce warto spakować kartę płatniczą, która daje dostęp m.in. do bezpłatnych wypłat gotówki z bankomatów, choć miejsc, gdzie nie da się płacić bezgotówkowo, jest coraz mniej. Problem z zapłatą kartą może pojawić się na turystycznych straganach, w niektórych knajpach czy w wypożyczalniach (np. rowerów).
W świat z polską debetówką
A co spakować, jeśli wyjeżdżamy za granicę? Z pewnością przyda się nam karta płatnicza, która pozwoli uniknąć kosztów wymiany walut. Oczywiście za granicę możemy zabrać kartę debetową, którą na co dzień płacimy w Polsce, ale w tym przypadku narażamy się na dodatkowe, niepotrzebne koszty.
Transakcja w innej walucie może zostać przewalutowana na złotówki po kiepskim kursie. Poza tym możemy zostać obciążeni dodatkową prowizją za przewalutowanie (prowizję płaci się – zwykle 3-5% – od przewalutowanej kwoty).
Płacąc „polską” kartą, od pewnego czasu konsumenci w Unii Europejskiej mogą korzystać z pewnej ochrony – informacyjnej. Jeśli płacimy złotową debetówką w kraju strefy euro czy np. koronami w krajach skandynawskich, nasz bank ma obowiązek poinformować klienta o spreadzie, a więc o ile kurs wymiany jest wyższy od kursów obowiązujących danego dnia w Europejskim Banku Centralnym. Po zakupach zwykle jesteśmy o tym informowani w SMS.
To rozwiązanie nie uchroni nas przed kosztami przewalutowania, ale da nam sygnał, że płacenie daną kartą za granicą nie jest tanie. Wówczas można sięgnąć po inny plastik, jeśli mamy alternatywę.
Z płaceniem zwykłą polską debetówką za granicą wiąże się też inne zagrożenie. W niektórych sklepach możemy natknąć się na usługę DCC (Dynamic Currency Conversion). Poznać ją możemy po tym, że na terminalu płatniczym wyświetla się wybór: zapłacić w lokalnej walucie czy w złotówkach. W drugim przypadku na wyświetlaczu pojawia się kwota w złotych, jaką zostaniemy finalnie obciążeni. Z jednej strony to wygodne, bo znamy tę kwotę, ale w praktyce za tą kwotą mogą kryć się niekorzystne przeliczniki kursowe (spread może sięgać 10-15%). Dlatego bezpieczniej jest wybrać płatność w lokalnej walucie.
Z jaką kartą na wakacje: walutową czy wielowalutową?
Ale lepszą opcją jest spakowanie specjalnej karty, która pozwoli nawet w całości uniknąć kosztów przewalutowania. Są trzy rodzaje takich kart: walutowe, wielowalutowe i bezspreadowe.
Karta walutowa to oddzielny plastik połączony z kontem walutowym w danej walucie. Polskie banki zwykle wydają plastiki w euro, dolarach i funtach brytyjskich. Jeśli np. na karcie w euro (a właściwie na koncie walutowym) mamy środki, to nie ponosimy żadnych kosztów przewalutowania, bo kupując coś za euro, płacimy w euro.
Problem z kartami walutowymi jest taki, że dodatkowo możemy być obciążeni kosztem korzystania z karty i płacić za konto walutowe. A jeśli za granicę jeździmy np. raz w roku, utrzymywanie pakietu „konto walutowe plus karta” może się nie opłacać.
Ale jest na to rozwiązanie. Kilka lat temu w polskich bankach pojawiły się tzw. karty wielowalutowe. W Polsce to normalnie działające „debetówki” powiązane z naszym ROR-em. Można je natomiast połączyć z subkontami walutowymi. Jakimi? Zwykle z euro, dolarami i funtami, ale w niektórych bankach wachlarz dostępnych walut jest znacznie szerszy. Tego rodzaju karty wydają też znane kantory internetowe.
Jak działa taka karta? Gdy jesteśmy w Polsce, środki na poczet płatności zasysane są z konta osobistego. Jeśli płacimy np. w strefie euro, system automatycznie rozpozna, że środki mają zostać pobrane z konta w euro. A więc nie poniesiemy – na tych samych zasadach co w przypadku kart walutowych – kosztów przewalutowania.
O jednej rzeczy tylko trzeba pamiętać – jeśli chcemy zapłacić w euro, na subkoncie w euro muszą znajdować się środki na pokrycie całej transakcji. Bo jeśli rachunek np. za obiad w restauracji wynosi 20 euro, a na koncie znajduje się 19 euro, to wówczas cała płatność pójdzie z rachunku złotowego, co oznacza koszty przewalutowania.
—————————
POSŁUCHAJ TEŻ PODCASTU NA TEN TEMAT:
W 156. Odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” podpowiadamy, jak finansowo przygotować się do wakacji. Radzimy, jakimi kartami płacić za granicą, żeby nie przepłacić. Dlaczego warto (i gdzie) wykupić ubezpieczenie turystyczne? Jakie finansowe potrzeby mają osoby wybierające się na zorganizowany urlop, a jakie osoby planujące podróż na własną rękę. Naszymi przewodnikami są eksperci Banku BNP Paribas: Aldona Skarbek-Jakubowska i Łukasz Wojdak. Zapraszają Maciek Samcik i Maciek Bednarek
—————————
Karta bezspreadowa wygodna, ale…
Może być jeszcze prościej. Najnowszą „generacją” kart płatniczych są tzw. karty bezspreadowe. Rozliczane są w złotówkach i powiązane z naszym kontem osobistym lub rachunkiem technicznym karty kredytowej (kartami bezspreadowymi mogą być karty kredytowe). Nie mają podpiętych żadnych subkont walutowych, nie musimy się więc martwić o zapewnienie środków walutowych na rachunkach.
Na czym polega ich wygoda? Załóżmy, że jedziemy na wakacje do USA. Płacąc taką kartą, bank zamieni złotówki na dolary po kursie zbliżonym do kursów obowiązujących na rynku międzybankowym. Pisząc prościej: w danej chwili nie da się na rynku taniej kupić dolarów. Mogą to być kursy np. organizacji płatniczych (Visa lub Mastercard) albo preferencyjne kursy oferowane przez nasz bank.
Taką kartę ma w ofercie m.in. Bank BNP Paribas. Pozwala ona na bezspreadowe płatności w blisko 160 walutach. Szukając takiej karty na rynku, trzeba się upewnić, czy bank nie pobiera dodatkowej prowizji za przewalutowanie. Bo jeśli tak, to nie będzie ona tanią opcją na zagranicznych wakacjach. Pytajcie konsultantów w bankach, czy karta pozwala na przeliczanie płatności po kursach stosowanych na rynku międzybankowym, których walut dotyczą preferencyjne przeliczniki i czy na pewno bank nie pobiera prowizji za przewalutowanie.
Z punktu widzenia wygody, karta bezspreadowa jest prawie idealna za granicą. Dlaczego prawie? Gwarantuje nam dobry kurs wymiany, ale tylko w danym momencie. Wyobraźmy sobie dwóch turystów jadących na wakacje do Hiszpanii. Pierwszy zabiera kartę wielowalutową, drugi bezspreadową.
Tuż przed wyjazdem kurs euro wynosi 4,5 zł. Pierwszy turysta kupuje euro po tym kursie i zasila swoje eurowe subkonto. W czasie urlopu dochodzi do walutowych turbulencji. Złoty słabnie, euro na rynku międzybankowym skacze do poziomu 5 zł.
Turysta z kartą wielowalutową (czy walutową w euro) jest w lepszej sytuacji, bo płacąc w Hiszpanii, oszczędza na każdym wydanym euro aż 50 groszy. Turysta wyposażony w kartę bezspreadową nie ponosi co prawda kosztów przewalutowania, ale jest skazany na bieżący kurs, czyli 5 zł.
Ten mechanizm działa oczywiście w dwie strony. Może się zdarzyć, że złoty się umocni i euro kosztować będzie w czasie urlopu np. 4,3 zł. Wówczas to posiadacz karty bezspreadowej będzie miał tańsze wakacje niż turysta, który przed wyjazdem kupił euro po 4,5 zł.
Ubezpieczenie na wakacje jak szczoteczka do zębów
Na zagraniczne wakacje warto – a nawet trzeba – spakować polisę turystyczną. Jeśli jedziemy do kraju Unii Europejskiej, minimum powinniśmy zabrać EKUZ, czyli Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego. Ta karta potwierdza prawo do bezpłatnego leczenia. Kiedyś taką kartę można było wyrobić tylko w formie fizycznej i w fizycznym punkcie NFZ. Dziś można ją wyrobić również online, np. za pośrednictwem Internetowego Konta Pacjenta.
Pamiętajcie jednak, że EKUZ da nam dostęp tylko do podstawowej opieki medycznej. W niektórych krajach UE usługi, które w Polsce mamy w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, są płatne. Poza tym EKUZ do niczego nie przyda się poza Unią.
Dlatego – na wszelki wypadek i dla świętego spokoju – warto na czas wyjazdu wykupić dodatkowe ubezpieczenie turystyczne, w którym podstawowym świadczeniem jest zwrot kosztów leczenia, a więc m.in. wizyt u lekarza, pobytu w szpitalu czy leków kupionych za granicą. W ramach polisy turysta może korzystać z ratownictwa i transportu medycznego na terenie państwa, do którego pojechał. Ubezpieczenie pokryje też koszty ewentualnego powrotu do Polski.
Czy jest sens oszczędzać na ubezpieczeniu?
Niedawno trafiłem na wyliczenia przykładowych cen „majówkowych” polis turystycznych przygotowanych przez firmę ubezpieczeniową Compensa. Kalkulacje dotyczą trzech przykładowych profili turystów w najwyższym wariancie, a więc obejmują pokrycie kosztów leczenia do 100 000 euro, usługi travel assistance do 100 000 euro, OC w życiu prywatnym z sumą gwarancyjną do 250 000 zł, ubezpieczenie NNW do 20 000 zł, ochronę bagażu do 5000 zł oraz zwrot kosztów zakwaterowania lub powrotu w razie upadłości biura podróży.
W przypadku wyjazdu do Grecji dla dwóch dorosłych osób 9-dniowa polisa kosztowała 194 zł, czyli prawie 11 zł za osobę dziennie. W przypadku wyjazdu do Egiptu ta sama para zapłaciłaby 277 zł (15,38 zł za dzień od osoby).
Z kolei ubezpieczenie wyjazdu do Hiszpanii dla rodziców z dwójką dzieci kosztowałoby 330 zł, czyli 9,16 zł dziennie za każdego z podróżnych. Przyznacie, że to nie są wygórowane koszty. Choć dotyczą ubezpieczenia w czasie ostatniej majówki, ceny polis powinny być zbliżone również w czasie letnich wakacji.
Z kolei na miejscu osób, które wybierają się na wakacje samochodem – w Polsce lub za granicę – do „finansowego plecaka” spakowałbym też samochodowy assistance, czyli ubezpieczenie dające ochronę w przypadku awarii auta, wypadku czy kolizji. Zakres ochrony zależy od wybranego pakietu. Podstawową usługą jest holowanie samochodu po awarii lub wypadku. Poszczególne pakiety określają liczbę kilometrów holowania. Zwykle można też liczyć na pomoc w drodze: dowóz paliwa czy przebitej opony. Bogatsze pakiety gwarantują też auto zastępcze i zakwaterowanie ubezpieczonego wraz ze współtowarzyszami podróży.
Podobnie jak w przypadku polis turystycznych, koszt samochodowego assistance to kilka, kilkanaście złotych za dzień ochrony.
Na koniec „finansowego pakowania” mam radę. Zanim zaczniecie szukać karty płatniczej przyjaznej za granicą czy ubezpieczenia turystycznego, sprawdźcie, co dają już posiadane przez Was produkty. Być może ubezpieczenie turystyczne macie zaszyte w karcie kredytowej, jak np. w przypadku karty Visa Platinum oferowanej przez Bank BNP Paribas albo Wasza debetówka spełnia wymogi karty bezspreadowej, a samochodowy assistance macie zaszyty w obecnie obowiązującej polisie komunikacyjnej. Solidne zabezpieczenie wakacyjnych podróży to podstawa, ale nie ma sensu przepłacać.
——————————
Niniejszy artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „Odpowiedzialne finanse”, który „Subiektywnie o Finansach” realizuje wspólnie z bankiem
W cyklu „Odpowiedzialne Finanse” przeczytaj też inne artykuły:
———————
W ramach akcji „Odpowiedzialne Finanse” posłuchaj też podcastów „Finansowe Sensacje Tygodnia”:
>>> FST (144): Jak zmieniać się będzie rola oddziałów bankowych – słuchaj tutaj
>>> FST (134): Rozmowy z Joanną Gajdą-Wróblewską, szefową Fundacji BNP Paribas, o rozsądnym pomaganiu wysłuchasz w podkaście „Finansowe Sensacje Tygodnia”
>>> FST (121): Zielone inwestycje – droga do niższych rachunków za energię – słuchaj tutaj
>>> FST (115): Technologiczna rewolucja samochodowa. Jak na niej skorzystać? – słuchaj tutaj
>>> FST (112): Jak powinien wyglądać bank przyjazny seniorom? I czy taki bank już istnieje? – słuchaj tutaj
>>> FST (109): Bank (w) przyszłości, czyli jak technologie zmieniają bankowanie – słuchaj tutaj
>>> FST (106): Jak dziś wybierać kredyt? Czy wakacje kredytowe każdemu się opłacą? – słuchaj tutaj
>>> FST (98): Miliony Ukraińców w Polsce. Jak zorganizować sprawy, żebyśmy ich mogli przyjąć? – słuchaj tutaj
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek