W Unii Europejskiej kwitnie plan, by za 15-20 lat nie rejestrować już i nie sprzedawać samochodów spalinowych, a jedynie zeroemisyjne auta elektryczne (i być może wodorowe). Na wielu padł blady strach – kogo będzie stać na drogie samochody elektryczne? I w ogóle jakim prawem ktoś ma nam mówić czym mamy jeździć? Nie lubimy takich zakazów, ale może się okazać, że to nie będzie decyzja polityczna, tylko… ekonomiczna. Czy to możliwe, że auto elektryczne jest bardziej opłacalne niż benzynowe? Są już wyliczenia, z których wynika, że to się już dzieje
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Ostatnio straszą nas różne straszne skróty. A to prezydent Warszawy podpisze deklarację C40 Cities (która zawiera zobowiązania, że miasta będą działać na rzecz tego, żeby obywatele wybierali transport miejski, nie zapychali szaf niepotrzebnymi ciuchami i brzuchów nadmiarem steków oraz ograniczyli częste podróżowanie na drugi koniec świata), a to premier polskiego rządu zgodzi się na unijny pakiet Fit for 55, który z kolei przewiduje, żeby konsumenci płacili za emisję CO2 związaną z wytwarzaniem rzeczy, które kupują i żeby przejść z transportu spalinowego na elektryczny.
W kraju od tego wszystkiego wrze. Zagrożeniem najbardziej realnym jawi się zakaz rejestracji samochodów spalinowych. Co prawda ma to dotyczyć zakazu rejestracji tylko nowych aut spalinowych i to dopiero po 2035 r. (wszystkie już zarejestrowane mają mieć prawo poruszania się po Europie) i chyba będzie w tej strategii wyłom (będą rejestrowane też auta spalinowe używające e-paliwa), ale… niektóre koncerny samochodowe już zapowiadają ograniczenie lub wycofanie produkcji aut spalinowych.
Wygląda więc na to, że samochodowa rewolucja i tak ruszy – nawet jeśli jej przeciwnicy zwracają uwagę, że w ten sposób nie uratuje się świata, bo ani samochody nie są głównym trucicielem, ani Europa nie jest głównym emitentem CO2. Może być też tak, że zadecydują nie tyle czynniki polityczne – czyli dążenie władców Europy, by była ona „zielona” – lecz… ekonomiczne. Po prostu może się okazać, że samochody elektryczne są tańsze niż spalinowe. Mrzonka? Dziś to policzymy.
Coraz częściej można zauważyć w Polsce samochody z zielonymi tablicami rejestracyjnymi, które są przeznaczone dla samochodów elektrycznych i tych z napędem wodorowym. Czy to oznacza, że zmiana pojazdu ze spalinowego na elektryczny zaczyna się opłacać? Przecież trudno przypuszczać, by wszyscy posiadacze elektryków kupowali je wyłącznie ze względu na ekologię. Czy mają na to wpływ wysokie ceny paliw?
Rośnie liczba elektryków w Polsce. Chociaż nie są tanie
Liczba samochodów elektrycznych w Polsce coraz szybciej rośnie. Jak wynika z danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, po ulicach polskich miast jeździ już ponad 60 000 takich osobówek (pod koniec grudnia 2022 r. było to 31 249 w pełni elektrycznych aut i 30 321 hybryd plug-in).
W 2022 r. byliśmy świadkami bardzo dynamicznego wzrostu liczby użytkowników takich samochodów. Przybyło ponad 23 000 pojazdów elektrycznych. A jeszcze na początku 2019 r. liczba osobowych samochodów elektrycznych w Polsce nie przekraczała 5000. W dużych miastach można już spotkać samochód elektryczny, w wielu galeriach handlowych są specjalne miejsca wyznaczone do ich ładowania. I coraz częściej nie stoją puste.
Wzrost jest dynamiczny, ale – jeśli porównamy to z liczbą wszystkich nowych samochodów zarejestrowanych w Polsce, których w 2022 r. było prawie 420 000 – to nie wygląda to już tak imponująco. Widać jednak, że elektryki powoli zwiększają swój udział w rynku (na koniec 2022 r. było to niemal 3%).
Nie zmienia to faktu, że… coś się zmienia. W kontekście małych szans na sukces samochodów elektrycznych w Polsce zawsze najwięcej mówiło się o cenie samochodów elektrycznych (do tego problemu jeszcze dojdziemy), ale poważnym zagadnieniem była też niewielka liczba ładowarek i ograniczony zasięg pojazdu po naładowaniu. Wielu użytkowników po prostu bało się wybierać drogi elektryczny samochód, skoro wiązał się on z brakiem możliwości dłuższej podróży lub byłaby to bardzo stresująca i niekomfortowa podróż.
Jaki jest stan rozwiązywania tych problemów? Infrastruktura ładowania rozwija się całkiem szybko. Na koniec 2022 r. w Polsce funkcjonowało 2565 ogólnodostępnych ładowarek (5016 punktów ładowania). Ładowarek typu DC (szybkie stacje ładowania prądem stałym) było 752, a ładowarek typu AC (wolne ładowarki prądu przemiennego po mocy mniejszej lub równej 22 kW) było 1813.
W porównaniu do poprzedniego roku widzimy więc wzrost o 33%. Łącznie w 2022 r. oddano do użytku największą liczbę ładowarek w historii. To cieszy, ale trzeba też zwrócić uwagę na to, że takie punkty ładowania powstają najczęściej przy autostradach, przy drogach ekspresowych oraz w dużych miastach. Ponad 100 stacji ładowania znajdziemy zaledwie w kilku miastach – np. w Warszawie, Gdańsku i Katowicach.
To nadal może utrudnić korzystanie z auta elektrycznego podczas wypadów do małych miasteczek, bo albo nie będziemy w stanie znaleźć ładowarki ogólnodostępnej, albo – gdy władze jakiegoś turystycznego miasta ją zamontują – będzie długa kolejka.
Warto natomiast pamiętać o tym, że mamy w Polsce 1,2 mln instalacji fotowoltaicznych na dachach domów. Wszystkie te osoby mają dostęp do własnego darmowego prądu i dla nich samochód elektryczny może być megatanim środkiem transportu. Zwłaszcza w nowym systemie rozliczeń, w którym instalacja fotowoltaiczna tym szybciej się zwróci, im więcej prądu ze słońca skonsumujemy na własne potrzeby. Pompa ciepła, bojler, samochód elektryczny – to urządzenia, które przyspieszają zwrot z inwestycji.
Auto elektryczne będzie konkurencyjne cenowo?
Kiedy samochód elektryczny będzie na tyle przystępny cenowo, że ludzie będą go wybierali zamiast spalinowego? Wpadła mi w ręce najnowsza edycja indeksu kosztów samochodu, którą opublikowała ostatnio jedna z firm leasingowych (do pobrania i poczytania tutaj). Ten indeks bierze pod uwagę całkowity koszt posiadania i eksploatacji samochodu (w skrócie TCO, o którym już kiedyś pisaliśmy).
Warto wiedzieć, że ekonomiczny sens posiadania samochodu nie sprowadza się tylko do porównania ceny zakupu i – ewentualnie – ceny paliwa. Tak naprawdę, użytkując samochód, ponosimy wiele innych (bardziej lub mniej ukrytych) kosztów, takich jak chociażby: podatki, ubezpieczenie, konserwację i amortyzację (spadek wartości samochodu). Dopiero zbierając (co nie zawsze jest proste) i porównując wszystkie te koszty, możemy stwierdzić, który samochód będzie dla nas bardziej opłacalny (lub np. uznać, że lepiej skorzystać z najmu długoterminowego albo po prostu z taksówek).
Wspomniany indeks może to ułatwić, bo prezentuje szeroki obraz opłacalności użytkowania różnych typów samochodów w różnych krajach Europy. Koszty są uśredniane w ciągu pierwszych czterech lat posiadania, przy założeniu rocznego przebiegu wynoszącego 30 000 km. Policzono to w 22 krajach Europy. Co się okazuje?
Po pierwsze auta elektryczne oraz hybrydy plug-in wiążą się z wyższą inwestycją początkową, ale w zamian oferują niższe koszty użytkowania (głównie paliwa, niektórzy posiadacze „elektryków” pokazywali członkom teamu „Subiektywnie o Finansach” podsumowania, z których wynikało, że przy rocznym „obrocie” powyżej 30 000 km ich oszczędności na paliwie przekraczały 1000 zł miesięcznie).
I to pomimo wysokiej inflacji, która dotyczyła w zeszłym roku energii w Europie. Koszty paliwa stanowią 15% całkowitego kosztu posiadania pojazdu elektrycznego (BEV) i 23% całkowitego kosztu posiadania hybrydy plug-in. W przypadku kierowców benzynowych i wysokoprężnych wynoszą te koszty wynoszą odpowiednio 23% i 28%.
Po drugie średni miesięczny koszt prowadzenia samochodu znacząco się różni w zależności od miejsca zamieszkania. Najdrożej jest w Szwajcarii (1313 euro), a najtaniej w Grecji (905 euro). Polacy nie mają tutaj na co narzekać, bo jesteśmy na drugim miejscu od końca (927 euro). Zaskakująco tanio jest we Francji (999 euro), a drogo w Czechach (1144 euro). To pokazuje, że niekoniecznie drogo musi być na bogatym zachodzie czy północy, a tanio na biedniejszym wschodzie czy południu.
Auto elektryczne w Polsce? Już się opłaci?
Po trzecie patrząc całościowo na koszt posiadania samochodu, w większości krajów europejskich samochody elektryczne są już tak samo opłacalne jak samochody benzynowe i wysokoprężne (z silnikiem Diesla), a często nawet tańsze. I to niezależnie od segmentu samochodu.
W zasadzie tylko elektryczne samochody subkompaktowe (np. Peugeot 208) wyraźnie przegrywają ze spalinowymi (są konkurencyjne cenowo w 9 z 22 porównywanych krajów). W droższych segmentach jest to już 18-19 krajów, w których auto elektryczne jest konkurencyjne cenowo. Gdzie najbardziej opłaci się auto elektryczne w porównaniu do spalinowego? W Norwegii, Portugali i Finlandii.
Po czwarte, według cytowanego wyżej raportu – przynajmniej na razie – ten przełom nie dotyczy Polski. Z wyliczeń firmy leasingowej (lekko kontrowersyjnych – o czym dalej) w Polsce, niezależnie od segmentu, wciąż bardziej opłaca się zaopatrzyć w auto benzynowe lub z silnikiem diesla. Co ciekawe, oprócz nas w takim położeniu znalazły się tylko Czechy.
W omawianym raporcie jednym z ważnych kryteriów był koszt ładowania auta w publicznych ładowarkach. To nie do końca poprawne założenie, bo ładowanie elektryka w większości odbywa się w domu lub w pracy (relatywnie tania energia – ładowanie w trasie stanowi mniejszą część kosztu użytkowania elektryka. W krajach, gdzie produkcja taniej energii z atomu i źródeł odnawialnych jest większa, ładowanie elektryka w podróży jest tańsze niż w Polsce.
Ale składniki kosztów używania samochodu będą się zmieniać, bo samochody spalinowe będą coraz droższe (różnego rodzaju dopłaty w związku z ochroną środowiska, rosnące koszty paliw, zapowiadany całkowity zakaz rejestracji takich modeli, inne ograniczenia w stylu zakazu wjazdu do centrum miasta itp.). Jednocześnie na rynku pojawia się coraz więcej modeli pojazdów elektrycznych (w najnowszym indeksie Car Cost Index jest ich już 33, a w pierwsze edycji było zaledwie 11) z lepszymi osiągami. Stale rozbudowywana jest tez ogólnodostępna infrastruktura (ładowarki).
Z ustaleniami raportu – tymi, z których wynika, że w Polsce TCO w przypadku aut elektrycznych jest wciąż wyższy niż w przypadku aut benzynowych – nie do końca zgadza się Radosław Kitala, który sam od jakiegoś czasu używa auta elektrycznego, a zawodowo zajmuje się wynajmem m.in. takich samochodów.
„Widzimy coraz większe zainteresowanie wynajmem samochodów elektrycznych. Na koniec ubiegłego roku wynajmowaliśmy ich już blisko 1500. Dużym impulsem było uruchomienie dotacji do wynajmu czy leasingu pojazdów z programu „Mój Elektryk”. Dzięki dopłatom, miesięczny koszt wynajmu elektryków jest w wielu przypadkach równy lub niejednokrotnie niższy w porównaniu do samochodów spalinowych tej samej klasy”
– mówi Radosław Kitala, Consulting & AMO Manager w firmie Arval zajmującej się wynajmem samochodów. Jego zdaniem całkowite koszty użytkowania (tzw. TCO) elektryków w Polsce – inaczej niż wynika z wyżej cytowanego raportu – już są niższe niż samochodów spalinowych, a oszczędności rosną wraz z tym, im wyższy jest roczny przebieg.
„Relatywnie tanie ładowanie w domu lub w miejscu pracy sprawia, że każde 100 km pokonać można 3-4 razy taniej niż dieslem lub autem benzynowym. W trasie – na dłuższych dystansach, z uwagi na wyższą cenę energii na publicznych ładowarkach, koszty podróży są tylko nieco niższe lub porównywalne do aut spalinowych. Ale trzeba pamiętać, że z reguły pierwsze 250-350 km podróży pokonujemy na „tanim prądzie” pobranym do baterii w miejscu zamieszkania lub miejscu pracy”
– dodaje Kitala. I dorzuca, że użytkownicy elektryków nie płacą za parkowanie w centrach miast, a to dodatkowe oszczędności liczone w setkach złotych miesięcznie. Elektryki mogą również korzystać z buspasów, co przydaje się w jeździe po mieście w godzinach szczytu. Z obliczeń klientów flotowych Arval wynika, że w ostatnich latach koszty paliwa i dodatkowych opłat, takich jak opłat za parkowanie, rosną niemal dwukrotnie szybciej niż cena nowych samochodów.
————————–
POSŁUCHAJ TEŻ PODCASTU NA TEN TEMAT
W 149. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” rozmawialiśmy o elektromobilności. Czy wysoka inflacja i ceny paliw sprawiają, że Polacy chętniej przesiadają się z samochodów spalinowych do elektrycznych? Rozkładamy na czynniki pierwsze koszty zakupu, finansowania i eksploatacji samochodów z silnikiem benzynowym i elektrycznym. Mierzymy się też z tematem bezpieczeństwa użytkowania tych aut i oceniamy system wsparcia oferowany przez polskie władze nabywcom takich samochodów.
Gościem podcastu jest Radosław Kitala z firmy Arval należącej do Grupy BNP Paribas. Do wysłuchania zaprasza Maciek Samcik – podcast dostępny jest pod tym linkiem albo w Spotify, Google Podcasts, Apple Podcast oraz na siedmiu innych popularnych platformach podcastowych
————————–
Na razie ludzie podchodzą do takich raportów z pewnym sceptycyzmem. Z jednej strony, nie do końca ufają, że TCO samochodów elektrycznych jest niższe niż spalinowych, a – z drugiej strony – blokuje ich słabo rozbudowana infrastruktura ładowania. Gdy to się zmieni, to może pojawić się efekt kuli śnieżnej.
Być może spór o to czym będziemy jeździli nie będzie rozstrzygany na salonach politycznych. I być może nie będzie trzeba nam niczego zabraniać. Może być tak, że tanie źródła energii z OZE sprawią, iż auta elektryczne będą zyskiwały na popularności niezależnie od tego, co wymyślą politycy.
Ludzie zobaczą, że auta elektryczne są tańsze, mogą być wygodne, a do tego są bardziej ekologicznie. W rezultacie będziemy chętniej wybierać takie modele (kupując je, coraz częściej wynajmując albo biorąc w leasing), a producenci samochodów będą wypuszczać ich na rynek jeszcze więcej. A to jeszcze bardziej obniży ich TCO w porównaniu do aut benzynowych i z silnikiem diesla.
——————————
Niniejszy artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „Odpowiedzialne finanse”, który „Subiektywnie o Finansach” realizuje wspólnie z bankiem
W cyklu „Odpowiedzialne Finanse” przeczytaj też inne artykuły:
———————
W ramach akcji „Odpowiedzialne Finanse” posłuchaj też podcastów „Finansowe Sensacje Tygodnia”:
>>> FST (144): Jak zmieniać się będzie rola oddziałów bankowych – słuchaj tutaj
>>> FST (134): Rozmowy z Joanną Gajdą-Wróblewską, szefową Fundacji BNP Paribas, o rozsądnym pomaganiu wysłuchasz w podkaście „Finansowe Sensacje Tygodnia”
>>> FST (121): Zielone inwestycje – droga do niższych rachunków za energię – słuchaj tutaj
>>> FST (115): Technologiczna rewolucja samochodowa. Jak na niej skorzystać? – słuchaj tutaj
>>> FST (112): Jak powinien wyglądać bank przyjazny seniorom? I czy taki bank już istnieje? – słuchaj tutaj
>>> FST (109): Bank (w) przyszłości, czyli jak technologie zmieniają bankowanie – słuchaj tutaj
>>> FST (106): Jak dziś wybierać kredyt? Czy wakacje kredytowe każdemu się opłacą? – słuchaj tutaj
>>> FST (98): Miliony Ukraińców w Polsce. Jak zorganizować sprawy, żebyśmy ich mogli przyjąć? – słuchaj tutaj
Zdjęcie główne: Joenomias / pixabay