Czyżby ruszała frankowa lawina? W warszawskim sądzie okręgowym w zeszłym roku frankowicze złożyli aż 2500 nowych pozwów. To druga „najpopularniejsza” grupa pozwów w Stolicy (po rozwodowych). Danych z całego kraju nie ma, ale zatkanie sądów sprawami frankowymi to byłaby zła wiadomość dla polityków, którzy mogą być zmuszeni do uchwalenia ustawy antyfrankowej
Bankowcy i politycy zgodnie żyją w nadziei, że frankowa afera rozejdzie się po kościach. Co prawda jakieś 850.000 osób wciąż spłaca kredyty frankowe (lub z reguły tylko do tej waluty indeksowane), ale dopóki kurs „szwajcara” nie jest dramatycznie wysoki – wielu płaci raty bez marudzenia. Wartość mieszkań rośnie, banki zrezygnowały ze spreadu, zarobki też mamy coraz wyższe – to wszystko rozleniwia.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Z drugiej strony bankowcy odliczają kwartały, bo z każdym kolejnym zmniejsza się saldo zadłużenia klientów oraz ryzyko prawne – 10-letnie przedawnienie „odcina” klientom kolejne części roszczeń. Jeszcze dwa-trzy lata i frankowa bomba może zostać w pełni rozbrojona.
Czytaj więcej: Przedawnienie, czyli największy wróg frankowicza. Jak się przed nim zabezpieczyć? Oto dwa sprawdzone sposoby
Od franków w sądach popularniejsze są tylko rozwody
Ale teraz, na ostatniej prostej do realizacji tego scenariusza, zaczęła się ruchawka. Po kilku głośnych wyrokach dotyczących kredytów frankowych – w ostatnich miesiącach sędziowie albo unieważniali umowy albo „przerabiali” je na złotowe – znacznie wzrosła liczba chętnych do walki z bankami w sądzie.
Czytaj też: Sąd Najwyższy wreszcie pomógł frankowiczom? Koniec probankowej interpretacji art. 385 Kc!
Z informacji, które podało radio TOK FM wynika, że w 2018 r. w warszawskich sądach złożono 2549 nowych pozwów w sprawach o kredyty frankowe. Rok wcześniej było ich niespełna 1000. Już jedna trzecia wszystkich spraw na wokandzie – jeśli wyjąć sprawy rozwodowe – dotyczy franków. Zajmuje się nimi 61 sędziów i powoli nie dają już rady.
Jakie byłyby dane w skali kraju? Na profilu facebookowym „PozwalemBank” są dane, z których wynika, że np. w trzecim kwartale złożono w całej Polsce 2000 pozwów dotyczących kredytów frankowych. W Warszawie – i może jeszcze w Łodzi – jest zapewne najwięcej spraw frankowych, ale zarzucone nimi są też sądy w Gdańsku i Wrocławiu. W sumie nowych pozwów w skali roku – to też dane z profilu „PozwalemBank” – jest ponad 7000.
To ostatki kredytobiorców-desperatów? A może przeciwnie, powoli rusza lawina? Zgodnie zresztą z życzeniem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który sam zachęcał ludzi do składania pozwów. Chyba nie zakładał, że elektorat jest aż tak zdyscyplinowany…
To, że w większości „frankowych” umów są niezgodne z prawem klauzule, nie ulegało kwestii już od dawna. Tyle, że do tej pory sędziowie różnie patrzyli na konsekwencje tego faktu. Ostatnio jakby częściej przyjmują prokonsumencką interpretację, zgodną z europejskim ustawodawstem (wyroki TSUE).
Czytaj więcej o tym: TSUE odpowiedział na trzy ważne pytania o franki. Czy to orzeczenie zatrzęsie polskimi sądami?
Czytaj też: TSUE ostrzega, że nie wolno ograniczać odszkodowań wynikających z abuzywności
A coraz częstsze sukcesy w pojedynczych sprawach napędzają masowe zainteresowanie dotychczas „uśpionych” kredytobiorców. Czasu na hamletyzowanie już nie ma, bo przedawnienie biegnie (większość „trefnych” kredytów jest z lat 2007-2008).
Sądowy paraliż frankami skuteczniejszy, niż demonstracje?
Jeśli frankowicze sparaliżują sądy pozwami, to może to być ich najskuteczniejsza „akcja dywersyjna”, znacznie bardziej dojmująca, niż zgromadzenia, demonstracje, pisanie listów otwartych, czy rozdzierające konferencje prasowe.
Rządzący nie po to „naprawiają” od trzech lat wymiar sprawiedliwości, by teraz jego tryby się totalnie zatarły z powodu przeciążenia sprawami frankowymi. I to z tej praprzyczyny, że premier, wicepremierzy, połowa ministrów oraz prezes postanowili gromadnie schować głowę w piasek i nie uchwalać żadnej ustawy frankowej.
Sądy są przecież po to, by rozstrzygać sprawy, które dotyczą sporów wokół istniejącego prawa, a nie naprawiać to, że prawa nie ma. Gdyby nagle okazało się, że do sądu wpływa mnóstwo spraw o ustalenie kto ma pierwszeństwo na skrzyżowaniu to też odium spadłoby na tych, którzy zapomnieli uchwalić prawa o ruchu drogowym – czyli polityków.
„Zdaniem Prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie skala problemu – liczba spraw, poziom ich skomplikowania oraz niejasności prawnych, a także konieczność wyważenia wartości istotnych dla społeczeństwa – wskazuje na potrzebę podjęcia rozwiązań ustawowych. Przy tak ogromnej społecznej skali problemu szukanie jego rozwiązania w indywidualnych decyzjach procesowych nie stanowi satysfakcjonującej odpowiedzi oczekiwanej przez społeczeństwo”
– cytuje stanowisko sądu TOK FM. Nie wiadomo w jakim stopniu frankowicze swoimi pozwami wpłynęli na długość rozpatrywania innych spraw, ale skoro 61 sędziów – a pewnie będzie musiało być ich więcej – zajmuje się rozpatrywaniem spraw, które spokojnie można byłoby uregulować ustawą, to Suweren może się zdenerwować, że dobra zmiana nie jest wcale dobra.
Sprawę można byłoby załatwić „złotym środkiem” w postaci działającej instytucji pozwu zbiorowego. Kłopot w tym, że ustawa o pozwach zbiorowych nie działa. Procedura jest tak skomplikowana, przeciążona formalnościami, podatna na przedłużanie, że frankowicze przestali składać pozwy zbiorowe. A te, które w sądach są, pewnie nie gromadzą więcej, niż 10.000-15.000 frankowiczów.
Czytaj też: Nowy patent klientów w wojnie o franki. Grają va banque i… czasem wygrywają
2019: przełomowy rok dla frankowiczów?
Rok 2019 może być dla frankowiczów kluczowy. Z jednej strony „dojrzeje” wreszcie do prawomocnych wyroków poważniejsza liczba spraw, co może utrwalić nową linię orzeczniczą (na razie bankowcy słusznie wyliczają, że przecież więcej spraw wygrali, bo przez długie lata statystyki były na ich korzyść).
Z drugiej strony kurs franka przestaje być fajny. Przez ostatni rok „szwajcar” podrożał z 3,45 zł do 3,85 zł. I przy spodziewanej niestabilności gospodarki światowej oraz ryzykach politycznych trudno się spodziewać, by frank miał się osłabiać. A im droższy frank – tym większa determinacja.
Wszystko to sprawia, że być może politycy będą musieli wrócić do rzeźbienia jakiejś ustawy, która „odblokuje” sądy. Projekty, które do tej pory były promonowane przez prezydenta lub partię rządzącą były raczej protetyczne. Przewalutowanie po kursie sprawiedliwym, zwrot spreadów, a na koniec przewalutowanie po preferencyjnym kursie niektórych kredytów.
ilustracja: wykorzystałem fragmenty zdjęć tematycznych do tekstów opublikowanych w internetowych serwisach Money.pl oraz Rp.pl