3 kwietnia 2017

Fiat czy Raiffeisen? Porównuję oferty najmu długoterminowego aut

Fiat czy Raiffeisen? Porównuję oferty najmu długoterminowego aut

Kilka firm, w tym Raiffeisen Bank oraz Fiat (za pomocą swojej spółki finansowej) oferuje długoterminowy wynajem samochodów. Można bez żadnego wkładu własnego wziąć z salonu nowe auto i płacąc miesięczną ratę używać go przez rok lub dwa, a potem oddać z powrotem do sprzedawcy i ewentualnie wziąć kolejny samochód. To taki leasing, tyle że w odsłonie konsumenckiej, stosunkowo mało popularnej w Polsce, choć oczywiście spotykanej. Zamiast mieć własne auto, wynajmujesz je od zewnętrznej firmy, która dba o wszystkie formalności związane z autem. Ty masz jedynie wlać paliwo do baku.

Ma to być atrakcją dla tych, których boli brzuch na samą myśl o kupowaniu lub sprzedawaniu auta. I dla tych którzy nie przywiązują wielkiej wagi do tego, czy jeżdżą własnym samochodem czy pożyczonym. W ramach miesięcznej raty firma zapewnia ubezpieczenie auta, pokrywa koszty serwisu i ewentualnych napraw. No i na starcie nie trzeba mieć żadnych pieniędzy – w odróżnieniu od klasycznego leasingu tu nie ma wkładu własnego. Płacisz pierwszą ratę i w ciągu 24 godzin wyjeżdżasz z salonu. Kłopotem może być ograniczony wybór aut (nie będą to nigdy wszystkie marki i modele, nie mówiąc już o opcjach wyposażenia) oraz ograniczenia kilometrowe – rocznie w ramach płaconej raty można przejechać autem nie więcej, niż 20.000 km.

Zobacz również:

OFERTA RAIFFEISEN BANKU

Nazywa się „Wymarzone auto”. W ramach oferty długoterminowego wynajmu można mieć np. jeden z trzech modeli Nissana – Juke, Qashqai oraz X-Trail. Dla najmniejszego w tym zestawie Nissana Juke (silnik 1,2 litra, benzynowy i konfiguracja Acenta) roczny wynajem kosztuje 887 zł miesięcznie, a dwuletni – 1081 zł miesięcznie. A np. dla Qashqai’a może to być od 977 zł do 1096 zł miesięcznie (w zależności od długości wynajmu). Drogo? Tanio?

Cóż, nowy Juke w podobnej konfiguracji, jak ten oferowany przez Raiffeisena, kosztuje w salonie jakieś 62.000 zł, zaś nówka-sztuka Quashqai to wydatek rzędu przynajmniej 73.000 zł (w nieco droższej wersji – 81.000 zł). Jak łatwo policzyć, wynajmując od Raiffeisena któryś z tych samochodów na rok, zapłacimy – w przybliżeniu – jakieś 11.000 zł, czyli równowartość 15-17% ceny nowego auta. A przy wynajmie dwuletnim będzie to między jakieś 26.000-27.000 zł, a więc 37-43% ceny auta.

Niemało. Przez pięć lat – przy założeniu, że rolowałbym wynajem co roku, a cena byłaby stała – wydałbym na wynajem auta jakieś 55.000-60.000 zł. A więc tyle, ile kosztuje nowe auto w salonie. A gdybym przeznaczył te same pieniądze na raty kredytu i zakup auta na własność? Raty kredytowe raczej nie będą wyższe od leasingowych, a po spłacie kredytu miałbym auto, które – owszem – rynkowo bardzo straciło na atrakcyjności, ale jednak reprezentuje jakąś wartość (np. mógłbym je sprzedać za 25.000 zł). Z tego punktu widzenia oferta Raiffeisena się „nie spina”.

Ale przecież używając auta należącego do banku nie muszę wydawać kasy na ubezpieczenie (w miarę wypasiony pakiet OC-AC to przynajmniej 5-6% wartości auta, a więc wydatek rzędu 2000-3000 zł rocznie), ani na obowiązkowe przeglądy (1000 zł mniej więcej raz na dwa lata). I jeszcze kredyt: przy wartości pożyczki 60.000 zł, prowizji „startowej” 5% i oprocentowaniu na poziomie 8% rocznie zapłaciłbym łącznie 16.000 zł kosztów. W sumie więc posiadanie własnego auta kosztowałoby mnie ekstra 30.000 zł. W raiffeisenowym leasingu po pięciu latach nie mam auta, ale te 30.000 zł dodatkowych kosztów też znika z bilansu.

A porównanie z klasycznym leasingiem firmowym? W Nissanie można wziąć Juke’a w dwuletni leasing już za 646 zł, czyli znacznie taniej, niż w konsumenckiej ofercie Raiffeisena (ponad 1000 zł), ale… trzeba na starcie wpłacić 45% wartości auta w formie wkładu własnego. A w ofercie Raiffeisena można przyjść po auto będąc gołym i wesołym.

No, nie całkiem gołym jeśli jesteśmy miłośnikami limuzyn: będzie też oferta wynajęcia aut Volvo V40 lub XC60. Tu roczny wynajem – w zależności od modelu – będzie kosztował między 2250 zł a 2650 zł miesięcznie, zaś dwuletni – między 2000 zł a 3200 zł miesięcznie. W skali roku raty pochłoną więc minimum 25.000 zł. Inna sprawa, że Volvo to nie są tanie samochody, najtańsze wersje tych, które są w ofercie Raiffeisena, kosztują ponad 100.000 zł. A w przypadku modelu XC60 (195 koników pod maską i automatyczna skrzynia biegów) mówimy o aucie, które cennikowo kosztuje ponad 170.000 zł.

Można takiego XC60 kupić w pięcioletnim kredycie płacąc mniej więcej 3450 zł miesięcznej raty (przy oprocentowaniu 8% rocznie) i mieć po zakończeniu spłaty kredytu autko warte 60.000-70.000 zł (minus 25.000 zł kosztów ubezpieczeń zawieranych „po drodze” i 5000 zł kosztów przeglądów), albo płacić po 3200 zł miesięcznie Raiffeisenowi, oszczędzając na ratach łącznie 25.000 zł i nie ponosząc kosztów ubezpieczeń, ale i na koniec zostając bez auta. Bilans wychodzi mniej więcej porównywalny, ale nie każdy dostanie duży kredyt na luksusową limuzynę 🙂

OFERTA FIATA I MASTERLEASE

Być może już widzieliście w telewizji reklamę programu „Fiat Abonament”. Polega to na wynajęciu od współpracującej z dealerami Fiata firmy leasingowej samochodu na 11 lub 23 miesiące. Wybór aut jest na razie niewielki (Fiat 500, 500X lub 500L, tylko z rocznika 2016), ale dealerzy ciągnięci za język w ramach mojego małego mystery shopping twierdzą, że ma być wkrótce poszerzony. Podstawowa zaleta oferty Fiata polega na tym, że nie musisz mieć dużo pieniędzy, by pójść do salonu i wyjechać z niego nowiutkim samochodem. I że nie musisz się martwić, iż niedługo ten samochód będzie wart połowę tego, co za niego zapłaciłeś. Jedyne co musisz mieć, to zdolność płatniczą, by co miesiąc regulować ratę za używanie samochodu.

Firma Masterlease, która jest operatorem programu, może poprosić o oświadczenie lub (częściej) zaświadczenie o zarobkach i na tej podstawie oceni Twoją wiarygodność. Niewykluczone, że zajrzy też do baz nierzetelnych konsumentów (tzw. BIG-ów) i sprawdzi czy płacisz terminowo rachunki za prąd i telefon.

Ile to kosztuje? Najtańszy model Fiat 500 (w dwóch salonach dealerskich w Warszawie już kilka dni temu mi powiedzieli, że nie mam szans, by się na niego załapać, bo mają w ofercie nędzne resztki tych modeli) w miesięcznym abonamencie kosztuje 762 zł. Jeśli wynajmujemy go na 11 miesięcy, to zapłacimy niecałe 8.400 zł, jeśli zaś na 23 miesiące – w sumie wydamy 17.500 zł. Czy to dużo czy mało?

Cóż, nowy samochód Fiat 500 w wersji Pop z rocznika 2016 (czyli w takiej, jaka jest w ofercie abonamentowej) na wolnym rynku kosztuje 40.100 zł. Wynajmując je przez rok płacę de facto 20% jego wartości nie dostając nic w zamian (poza przyjemnością podróżowania tym cackiem). Gdybym chciał takie auto kupić za własne pieniądze, to po niecałym roku pewnie byłoby warte jakieś 33.000-35.000 zł, więc wyszedłbym na tym ciut lepiej. Ale doszłaby cena ubezpieczenia i ewentualnie finansowania. No i raczej musiałbym nim kilka lat pojeździć, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje nowego auta, żeby po roku je wymieniać na jeszcze nowsze.

Jeśli chodzi o większe odmiany „pięćsetki” to długość – jak w życiu – zaczyna mieć znaczenie. Wynajem modelu 500L na 11 miesięcy kosztuje 1.122 zł miesięcznie, a na 23 miesiące – niecałe 960 zł. Model 500X to już koszt rzędu 1.710 zł (przy krótszym najmie) i niecałe 1.450 zł przy niespełna dwuletnim.

Przy dwuletnim wynajmie największy model będzie mnie łącznie kosztował 33.300 zł. Dziś w salonie takie auto kosztuje (w zależności od konfiguracji wyposażenia) 56.000-60.000 zł, co oznacza, że w ciągu dwóch lat „oddaję” w cenie wynajmu nieco ponad połowę wartości auta (może trochę mniej, bo ze 4.000 zł będzie mnie kosztowało ubezpieczenie i pewnie jeszcze z 1000 zł przegląd). Trudno powiedzieć, by był to interes życia, aczkolwiek możliwość oddania auta do leasingodawcy i nie przejmowania się jego wartością w tym momencie jest ogromną zaletą.

A wady? Na razie przede wszystkim mały wybór samochodów. Tylko jeden model i tylko z jednego rocznika. W dodatku – jak się zdążyłem zorientować – są to głównie auta z najmniejszymi silnikami i ze standardową, choć komfortową konfiguracją wnętrza. Może się zdarzyć, że dealer zażąda np. dopłaty za lepszy lakier. Jest też limit kilometrów, którego nie należy przekroczyć, by utrzymać cenę miesięcznego abonamentu zakontraktowaną na początku. Przekroczenie to zło, bo potem za każdy dodatkowy kilometr trzeba dopłacać 0,2 zł, czyli np. za 1000 kilometrów ekstra dopłata wyniesie 200 zł. Dla 11-miesięcznego najmu ów limit kilometrowy wynosi 12.000 km, zaś dla niespełna dwuletniego – 25.000 km.

2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

[…] Czytaj moje porównanie: Najem długoterminowy samochodu lepszy w Raiffeisen Banku czy we Fiacie? […]

[…] Czytaj też: Pożyczyć od Fiata czy Raiffeisena? Porównuję oferty najmu długoterminowego […]

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu