Coraz dziwniejsze rzeczy dzieją się w bankach. Najpierw pojawiły się zakusy, by wprowadzić „ujemne oprocentowanie” pieniędzy – poprzez narzucenie prowizji za prowadzenie, oprocentowanych na niemal zero, kont oszczędnościowych – a teraz banki zaczynają… zawieszać oferowanie lokat terminowych wybranym grupom klientów. Co zrobił PKO BP? I czy miał powody?
Odkąd stopy procentowe NBP zostały ścięte niemal do zera (główna wynosi teraz 0,1%), trzymanie pieniędzy w bankach przestało być czynnością gwarantującą jakikolwiek zysk. I to choćby nominalny, bo o realnych (po uwzględnieniu inflacji) zapomnieliśmy już dawno temu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dwa największe banki – PKO BP oraz Bank Pekao – oferują oprocentowanie lokat na poziomie 0,01% w skali roku, czyli prawie nic. W kilku bankach, gdzie mają lokaty oparte na stawce WIBOR, pojawiło się niebezpieczeństwo, że stawki staną się ujemne (trzeba było interweniować promocjami). A Bank Pocztowy zaproponował klientom opłaty za konto oszczędnościowe, które oznaczały dla klientów dopłacanie do zdeponowanego tam osadu (na szczęście się wycofał).
Czytaj też: Obligacje skarbowe – ile teraz płacą i czy mogą jeszcze uchronić przed inflacją?
W piątek ciekawą decyzję ogłosił PKO BP. Poinformował on w specjalnym komunikacie, że zawiesza do odwołania oferowanie lokat terminowych dla firm. Bank zamyka możliwość zakładania lokat firmowych od 6 lipca 2020 r.
„Lokaty otwarte do 5 lipca 2020 r. będą prowadzone na dotychczasowych warunkach, natomiast w pierwszym dniu kolejnego okresu umownego zostaną zamknięte, a środki pieniężne zgromadzone na rachunku lokaty wraz z odsetkami zostaną przekazane na rachunek”
Jak należy to rozumieć? Otóż przedsiębiorstwa nie będą mogły założyć w największym polskim banku depozytu terminowego. Pozostanie im jedynie możliwość przechowywania pieniędzy na rachunku bieżącym, oprocentowanym na zero oraz wiążącym się często z opłatą abonamentową.
—————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA” O RYNKACH PO WIRUSIE
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” naszym gościem jest jeden z najmądrzejszych i najbardziej doświadczonych w Polsce analityków rynku kapitałowego – Wojciech Białek. Jego analizy na co dzień możecie czytać na blogu „K(no)w future” pod adresem https://wojciechbialek.pl/. Dziś, specjalnie dla czytelników „Subiektywnie o finansach” pan Wojciech opowiada o tym jak widzi przyszłość naszych portfeli w najbliższych latach, miesiącach, a nawet dziesięcioleciach. Przepraszamy za niską jakość nagrania, z przyczyn „społeczno-dystansowych” nagrywaliśmy przez internet i niestety akurat z łączami nie było w tym czasie najlepiej.
Aby posłuchać, kliknij powyższy baner lub wejdź w ten link
—————————-
Bank nie chce już więcej depozytów? Jak to możliwe?
Czy jest o co kruszyć kopie? W zasadzie nie bardzo, bo od niedawna PKO BP płaci za depozyty firmowe tylko 0,01% niezależnie od długości trwania lokaty. Nieco więcej można otrzymać zakładając depozyt w kwocie powyżej ćwierć miliona złotych – wtedy stawka może sięgnąć 0,25% w skali roku.
Z punktu widzenia czysto finansowego nowa sytuacja aż tak wiele dla przedsiębiorców nie zmienia. Zamiast trzymać pieniądze na symbolicznie oprocentowanym depozycie będą trzymać je na oprocentowanym literalnie na zero rachunku bieżącym.
Decyzja PKO BP jest jednak istotna i wytyczająca trendy, bowiem pokazuje, że banki mają coraz większy problem z radzeniem sobie z kryzysową sytuacją wynikającą z pandemii i polityki NBP. Ta sytuacja to z jednej strony obniżka stóp procentowych niemal do zera, a z drugiej – kryzys gospodarczy skutkujący „zamrożeniem” rynku kredytowego.
Banki żyją z handlu pieniędzmi. Zarabiają głównie na różnicy między oprocentowaniem przyjmowanych depozytów oraz oferowanych kredytów (trochę też na prowizjach za prowadzenie klientowskich rachunków oraz od transakcji płatniczych, przy których pośredniczą).
Obniżka stóp procentowych NBP dała co prawda bankom możliwość „wyzerowania” oprocentowania naszych depozytów, ale też ograniczyła administracyjnie oprocentowanie kredytów (bo ustawa antylichwiarska uzależnia próg zabronionej prawem lichwy od stóp procentowych NBP). W sytuacji kryzysu gospodarczego ryzyko udzielania kredytów rośnie, ale banki nie mają możliwości wliczenia tego ryzyka w oprocentowanie. Tną więc liczbę udzielanych kredytów. Z drugiej strony spada też popyt klientów na kredyty, bo obawiają się o przyszłość i wstrzymują zakupy.
„Zamrożenie” kredytów powoduje, że bankowcy mniej potrzebują też naszych oszczędności, bo nie mają z nimi co zrobić. W normalnych okolicznościach ulokowałyby nadwyżkę w obligacjach skarbowych i zarabiałyby na nich 3% w skali roku, ale oprocentowanie obligacji przy prawie zerowych stopach procentowych NBP też leci na łeb, na szyję.
Po co bankowi góra naszych pieniędzy, z którymi nie ma co zrobić i na których prawie nie ma szans zarobić? Od kwoty zebranych depozytów trzeba odprowadzać np. składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Same kłopoty.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Czy inne banki pójdą w ślady PKO BP?
Rozwiązanie? Można zrobić tak, jak postąpił Deutsche Bank w Niemczech, czyli wprowadzić ujemne oprocentowanie depozytów. Czyli: jeśli chcesz trzymać pieniądze w banku, to musisz do tego dopłacić, bo bank też dopłaca do utrzymywania tego pieniądza. Można też zrobić tak, jak postąpił PKO BP – czyli powiedzieć klientom, że nie przyjmuje już więcej ich pieniędzy.
Zawieszenie możliwości przyjmowania nowych depozytów eliminuje ryzyko, że w banku pojawi się klient „z ulicy”, który będzie chciał wyłącznie przechować depozyt. Bank w dalszym ciągu będzie prowadził rachunki bieżące, ale one po pierwsze wiążą się z prowizjami za prowadzenie, a po drugie za przelewy i inne operacje (czyli bank może na ich prowadzeniu zarabiać).
Nie zdziwiłbym się, gdyby rozwiązanie podobne do PKO BP zastosowały – przynajmniej dla wybranych grup klientów, tych stricte depozytowych – inne banki. Sytuacja jest niezdrowa i branża bankowa zaczyna stosować niestandardowe sposoby „delewarowania się”. Czyli zmniejszania skali działalności, by dostosować ją do panujących warunków.
Praktycznie zerowe stopy procentowe w powiązaniu z relatywnie wysoką w Polsce inflacją to kombinacja zła dla wszystkich, którzy mają oszczędności, ale i dla banków. Sprokurował ją NBP, a o tym, że jego decyzje są bardzo kontrowersyjne i będą miały mało korzyści, zaś mnóstwo efektów ubocznych – pisałem już na „Subiektywnie o finansach”.
Ograniczanie skali działalności też nie dla każdego banku będzie bezpieczne. Zmniejszenie góry depozytów i ograniczenie udzielania kredytów oznacza, że większy udział w bilansie banku zaczynają mieć kredyty „starego portfela”, czyli udzielone wcześniej. Takie, które w kryzysie zaczynają się psuć szybciej, niż zwykle. Oby banki nie zaczęły się za bardzo uginać pod ich ciężarem, bo wtedy do licznych problemów gospodarki dojdzie jeszcze kryzys bankowy. Byłoby głupio, gdyby się okazało, że jego współwinowajcą jest… prezes NBP.
Czytaj też; Czy w erze Covid-19 akcje nie są zbyt drogie? Czy warto jeszcze mieć dolara? Co ze złotem?
—————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————-