30 czerwca 2020

Bankowcy ostrzegają: „Zostały tygodnie do kredytowego tsunami”. A Komitet Stabilności Finansowej ostrzega: „grozi nam credit crunch”. O co chodzi?

Bankowcy ostrzegają: „Zostały tygodnie do kredytowego tsunami”. A Komitet Stabilności Finansowej ostrzega: „grozi nam credit crunch”. O co chodzi?

Milion osób poprosiło o wakacje kredytowe, a tylko w pierwszym miesiącu trwania pandemii wartość kredytów zagrożonych wzrosła o 2,5 mld zł. A to dopiero początek kredytowych problemów. Zespół wczesnego ostrzegania na rynku finansowym, czyli Komitet Stabilności Finansowej, alarmuje: „grozi nam credit crunch”, czyli zjawisko, które może zaprzepaścić wysiłek wszystkich tarcz antykryzysowych polskiego rządu. Finansiści mówią, że mamy tylko kilka tygodni, żeby znaleźć lekarstwo. Ale czy rzeczywiście jest się czego bać? A może to zwyczajowe stękanie finansistów, którym nie trzeba się przejmować?

Polskie banki są jak solidny sportowiec. Może nie jest już w szczytowej formie, może już nie zdobywa tylu złotych medali i nie jest najlepszy w Europie (sektor bankowy najlepsze lata, czyli czasy najwyższej rentowności, ma już za sobą), ale jest generalnie w dobrej kondycji. Zarabia rocznie po kilkanaście miliardów złotych i ma kapitał własny sięgający 20% skali prowadzonej działalności. W normalnych warunkach nie groziła mu żadna nagła „kontuzja”.

Zobacz również:

Ale przyszła pandemia, a z nią seria finansowych nieszczęść: obniżka stóp procentowych niemal do zera (a wraz z nią drastyczny spadek maksymalnej ceny kredytu), spadek popytu na kredyt ze strony klientów, spodziewane pogorszenie spłacalności tych kredytów, które już zostały udzielone.

„Grozi nam credit crunch” – ostrzega Komitet Stabilności Finansowej. To taki „zespół wczesnego ostrzegania” na rynku finansowym, w skład którego wchodzi szef KNF, wiceminister finansów, członek zarządu NBP i szef Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Pod koniec tygodnia Związek Banków Polskich poinformował, że rządzący krajem mają już tylko kilka tygodni na przedyskutowanie tego, jak wspierać gospodarkę, zanim fala tsunami dotrze do banków.

Czytaj też: Wielki wzrost wydatków i spadek dochodów z podatków. Takiej dziury w budżecie państwa jeszcze nie było. Trzy rzeczy, których potrzebujemy, żeby to się źle nie skończyło

Co się stanie, gdy będziemy mieli credit crunch?

Credit crunch to sytuacja, w której banki odcinają gospodarce „prąd”, czyli zamykają kram z kredytami. Może to się zdarzyć z powodu braku dostatecznie dużej wartości kapitału (ale polskie banki mają go dużo), albo z powodu zbyt dużego ryzyka udzielania kredytów. I dokładnie na ten drugi czynnik zwraca uwagę Komitet Stabilności Finansowej.

Jak zadziała ten mechanizm? Ludzie zaczęli już tracić pracę i nie będą mieli pieniędzy na spłatę zobowiązań, więc banki będą musiały zwiększyć rezerwy na niespłacane kredyty. Części pieniędzy już nigdy nie uda się odzyskać. Aż 55% polskich pracodawców szacuje, że nigdy nie wróci do stanu zatrudnienia sprzed pandemii. Bezrobocie na koniec roku może wynieść 10%, a to by oznaczało o milion ludzi bez pracy więcej niż było przed pandemią.

Banki reagują na wzrost wartości nie spłacanych kredytów w czasie kryzysu gospodarczego tylko w jeden sposób – rosną marże nowo udzielanych kredytów (wyższe ryzyko jest wliczane w cenę pożyczanego pieniądza) i stawiane są klientom dodatkowe warunki, których wcześniej nie było. Na przykład: 30% wkładu własnego w kredyt hipoteczny. Taki wymóg z definicji zamyka drogę do kredytu pewnie dwóm trzecim chętnych.

W bankach pojawiają się też tzw. czarne listy branż, którym nie wolno udzielać kredytów. Które to branże? Zawody związane z turystyką, eventami, organizacją szkoleń terenowych… KSF dopisuje do tej listy hotele, pensjonaty, usługi gastronomiczne i część handlu detalicznego (poza handlem artykułami pierwszej potrzeby i handlem wysyłkowym). Firma CBRE, analizująca rynek nieruchomości komercyjnych potwierdza, iż banki zaostrzyły kryteria udzielania finansowania i oferują mniejsze kredyty, oczekując wyższych poziomów najmu powierzchni handlowych oraz przedsprzedaży projektów mieszkaniowych, a marże kredytowe wzrosły o 0,3-0,6 pkt. proc. 

Czytaj też: Czy prawie zerowe stopy procentowe przywrócą wśród początkujących inwestorów modę na fundusze stabilnego wzrostu? Ale takie inne, globalne?

Czytaj też: Ujemne oprocentowanie na koncie oszczędnościowym? Klienci zagłosowali nogami i zmusili bank do wycofania się z kontrowersyjnych opłat

Polacy lubili się zadłużać. Teraz poniesiemy tego konsekwencje?

35% – tyle wynosi w Polsce zadłużenie gospodarstw domowych w stosunku do PKB, co jest jednym z najniższych wyników w Europie – wynika z danych raportu InfoDług z czerwca 2019 r.  To niezły wynik, na granicy dolnego przedziału wskazanego w badaniach MFW jako zakres optymalny dla wzrostu gospodarczego. I – jak widać na wykresie – ta wartość się raczej nie zmienia w ostatnich latach. Zadłużenie gospodarstw domowych do PKB w Niemczech wynosi 86%, we Francji 112%, a w Wielkiej Brytanii 140%.

 

Ale ten medal ma też drugą stronę. Okazuje się, że kredyty konsumpcyjne stanowią dość dużą, na tle innych krajów UE, część portfela kredytowego banków w Polsce (16% kredytów dla sektora niefinansowego, ok. 8,9% PKB). To trzecia najwyższa wartości w Europie.  Dla porównania w 2008 r. było to 6,7% PKB, a w 2009 r. rekordowe 9,8% PKB (wtedy wzrost PKB nam przyhamował).

Dodatkowo znaczna część to kredyty wysokokwotowe, szczególnie wrażliwe na pogorszenie się koniunktury. Według danych BIK średnia wartość kredytu konsumpcyjnego w Polsce to ok. 18.000 zł.

Poniżej kilka obrazków z comiesięcznego raportu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego na temat sytuacji kredytowej w gospodarce. Jak na dłoni widać komu i ile jesteśmy winni: firmy i konsumenci z podziałem na kredyty mieszkaniowe (z rozróżnieniem walutowych), konsumpcyjne.

Ponad 60% długu w bankach to należności konsumentów – z tego 452,5 mld zł to kredyty mieszkaniowe, a 177,5 mld zł – kredyty konsumpcyjne. Firmy są winne bankom „jedynie” 347 mld zł.


Czytaj też: Czy skorzystanie z wakacji kredytowych może w przyszłości utrudnić dostęp do kredytu? BIK zapewnia, że nie, ale Rzecznik Finansowy ma wątpliwości. Ja też, lecz innej natury

Czytaj też: Ujemne oprocentowanie depozytu? Sprawdzamy czy to w ogóle byłoby zgodne z polskim prawem

150 mld zł kredytów na straty?

W ostatnich dniach Związek Banków Polskich podsumował liczbę udzielonych „wakacji kredytowych”. W Polsce odroczenie spłat kredytu banki oferowały do tej pory dobrowolnie, bez narzucania zmian w prawie, choć Tarcza Antykryzysowa 4.0 sankcjonuje już warunki wakacji.  Wakacje uregulowane prawnie są m.in. w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, w Czechach, czy Węgrzech.  Dobrowolne: w Holandii, krajach skandynawskich i Irlandii.

Do tej pory o odroczenie rat kredytów zawnioskował milion klientów indywidualnych i 110.000 firm. Z kolei Ministerstwo Rozwoju podaje, że zawieszonych jest 3,7 mln kredytów konsumenckich i 0,5 mln hipotecznych. Czy 1 milion klientów i niecałe 4 mln odroczonych kredytów to dużo? W sumie różnego rodzaju kredyty spłaca w Polsce 15 mln osób, więc na „wakacje” kredytowe zdecydowało się 6,6% osób.

Pytanie brzmi: czy te wakacje nie będą najdłuższymi wakacjami w życiu, tzn. czy klienci przypadkiem nie zaprzestaną w ogóle spłat? Na razie banki przygotowują możliwość przedłużenia „wakacji kredytowych” do sześciu miesięcy. Z danych BFG widać, że w marcu nieproporcjonalnie dużym stopniu wzrosła liczba niespłacanych kredytów tzw. fazy 3, czyli kredytów zagrożonych, które nie są spłacane od 90 dni (faza 1 to kredyty normalne, a faza 2 – kredyty pod obserwacją).

O ile na koniec lutego wartość kredytów zagrożonych wynosiła 72,6 mld zł, to na koniec marca już 75,1 mld zł.  Oznacza to wzrost w ciągu miesiąca o 2,5 mld zł, a rok do oku o 2,3%. Na razie największe problemy mają firmy – aż 1,4 mld zł to właśnie kredyty firmowe.

Rozkład kredytów zagrożonych wygląda następująco:

  • przedsiębiorstwa – 31 mld zł
  • konsumpcyjne – 19,2 mld zł
  • mieszkaniowe – 10,5 mld zł (w tym walutowe 4 mld zł).

Czytaj też: Zanosi się na najgorszy rok dla banków od niepamiętnych czasów. Ryzyko prawne, nie spłacane kredyty, zerowe stopy procentowe… Czy będzie potrzebny respirator?

Czytaj też: Pętla czasu wpędziła klientkę banku w kłopoty. 14 dni na płatność? 14 dni do „game over”! Kara? Brzydki wpis w BIK i zszargana reputacja

Czytaj też: Chcą 141 mln zł odszkodowania za to, że rząd „zaorał” im biznes. Zaczyna się spór, przy którym wielomiliardowe roszczenia frankowiczów to małe miki

ZBP ostrzega, że portfel kredytów nieregulowanych w terminie może się zwiększyć w ciągu 2,5 roku mniej więcej trzykrotnie. A to by oznaczało wzrost liczby straconych kredytów do rekordowej wartości 150 mld zł! Dom Maklerski Trigon obliczył, że w ciągu  w ciągu najbliższych dwóch lat łączne, dodatkowe rezerwy kredytowe wywołane koronawirusem wyniosą 14 mld zł, niszcząc połowę zysków banków. Związek Banków Polskich oszacował tegoroczny spadek zysków banków na 85%.

Najbardziej zagrożone utratą płynności i brakiem możliwości spłacania rat są niektóre branże i zawody. KSF wziął pod lupę strukturę portfeli kredytów dla przedsiębiorstw według branż oraz kredytów dla gospodarstw domowych według zatrudnienia. Najważniejszy wniosek: najwięcej kredytów konsumpcyjnych (procentowo) udzielono pracownikom sektora przemysłu – 18%, handlu – 10% i… nauczycielom – 5,5%.

Najbardziej zagrożone mogą być kredyty pracowników handlu. W tej branży pracuje ponad 2 mln osób, a sklepy były zamknięte przez prawie trzy miesiące. Po otwarciu klienci nie chodzą na zakupy tak chętnie, a wiele placówek zamyka się na zawsze.  Grozi to trwałą utratą płynności finansowej i brakiem możliwości spłacania rat.

Marek Lusztyn, który był prezesem Banku Pekao, a także odpowiadał w banku m.in. za pion ryzyka, w rozmowie z agencją ISBnews ostrzega, że większości strat kredytowych jeszcze w ogóle nie widzimy, bo banki ich nie zdążyły rozpoznać:

„Biorąc pod uwagę infrastrukturę prawną, którą mamy wokół gospodarki, uwzględniając wakacje kredytowe, różnego rodzaje tarcze dla przedsiębiorców, strat i opóźnień w płatnościach na dziś jeszcze nie widać. Będą one widoczne dopiero w momencie, kiedy skończą się programy subsydiów, czy wakacje kredytowe i będziemy jako gospodarka wracali do pewnego normalnego rytmu, czyli gdzieś na przełomie czwartego kwartału tego roku i pierwszego kwartału przyszłego roku”

Czytaj też: Pętla czasu wpędziła klientkę banku w kłopoty. 14 dni na płatność? 14 dni do „game over”! Kara? Brzydki wpis w BIK i zszargana reputacja

Czytaj też: Chcą 141 mln zł odszkodowania za to, że rząd „zaorał” im biznes. Zaczyna się spór, przy którym wielomiliardowe roszczenia frankowiczów to małe miki

Prezes Związku Banków Polski zapowiedział właśnie, że wkrótce ogłosi program przeciwdziałania kryzysowi kredytowemu na polskim rynku. Niewykluczone, że będzie on związany z postulatami branży bankowej dotyczącymi reformy podatku bankowego.

„Chcemy te działania podjąć możliwie jak najszybciej, na kilka miesięcy przed spodziewanym istotnym wzrostem odsetka kredytów nieregularnych w polskiej bankowości”

Dlaczego wszyscy się boją credit crunch?

Dlaczego credit crunch jest groźny? Przecież to, że banki nie będą zarabiać pieniędzy z powodu strat kredytowych nie jest jakąś narodową katastrofą, zwłaszcza, że do tej pory zarabiały nieźle. Że nie będą udzielały kredytów? No to co? Kiedyś zaczną, bo będą musiały na czymś zarabiać. Wszystkich pieniędzy z depozytów nie da się ulokować w obligacjach Skarbu Państwa na 1-1,5% rocznie.

Problem polega na tym, że credit crunch jest jak spirala, która wkręca całą gospodarkę w recesję. Im mniej kredytu dla firm, tym mniej inwestycji, a od nich zależą miejsca pracy. Z kolei im mniej kredytu dla ludzi, tym mniej konsumpcji, od której zależy popyt w gospodarce. A im mniej kredytów hipotecznych, tym słabiej działa koło zamachowe całej gospodarki, czyli budownictwo.

Krótko pisząc: credit crunch może zaprzepaścić wysiłek wszystkich tarcz antykryzysowych oraz Tarczy Finansowej PFR. Firmy, owszem, przeżyją kilka miesięcy, ale zaraz potem zaczną padać, jak muchy, zwalniać ludzi i zaprzestawać spłacania swoich zobowiązań. Tarcze antykryzysowe są jak zapłon w silniku. Uratowana płynność firm musi zostać „podlana” popytem konsumentów i dostępem do kredytu. Jeśli silnik mimo wszystko nie ruszy (choć powinien), będą kłopoty.

Wszyscy z niepokojem czekają na wrzesień, październik. Wtedy zaczną wygasać programy pomocowe. Świat finansów ogląda się na państwo i z nadzieją oczekuje, że programy ratowania firm przyniosą efekty i lawinowego wzrostu bezrobocia oraz upadłości firm nie będzie. Jeśli konsumenci będą w stanie generować gotówkę, to będą w stanie spłacać raty. Ale jeśli zacznie iść w górę wartość nie spłacanych kredytów, to spirala credit crunch niszcząca gospodarkę może być trudna do zatrzymania.

Co można zrobić? Związek Banków Polskich będzie namawiał rząd do uproszczenia niektórych przepisów, procedur dotyczących restrukturyzacji firm, poluzowania węzłów regulacyjnych krępujących bankowcom ruchy. Jakie to będą dokładnie postulaty? Nie wiadomo.

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
40 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Józef
2 lat temu

Czyli znowu biedni bankowcy którzy zarabiają co roku miliardy, żądają od państwa, czyli tak naprawdę od podatników na których zarabiają krocie, pomocy grożąc kryzysem gospodarczym.
jednocześnie ci sami bankowcy którzy tak rozpaczają nad podatkiem bankowym którego koszty w całości przerzucili na konsumentów, nie są skłonni do ugody z oszukanymi i okradzionymi ludźmi, którym wciśnięto kredyty frankowe i przeciągają sprawę żeby tylko nie wypłacić żadnego zadośćuczynienia.
Czyli jak zawsze – prywatyzujemy zyski i nacjonalizujemy straty.

Admin
2 lat temu
Reply to  Józef

Zobaczymy czego zażądają 😉

Anna
2 lat temu
Reply to  Józef

prosze mi wskazac dziedzine gdzie odatkowe koszty nie zostaly przerzucone na konsumenta….. co do reszty – moze banki zarabiaja krocie ect ale taki swiat sobie stworzylismy. Zawsze jak ktos narzeka na banki i to ze zarabiaja podaje przyklad: prosze w takim razie zrezygnowac z zakupu mieszkania lub np. pozyczyc od znajomych 400 tysiecy na 30 lat. Nie trzeba od banku. Prawda jest taka ze kreacja pieniadza generowana przez banki pozwolila nam na wiele – min. zewiekszenie konsumpcji. Juz widze oczami wyobrazni jak wszyscy nagle rezygnujemy z poziomu zycia, kupowania mieszkac etc…. ludzie nawet wobliczu katastfory ekologicznej i tego ze ich… Czytaj więcej »

Przybysz
2 lat temu
Reply to  Anna

Bardzo uproszczone tłumaczenie. Polecam lekture jak wyglądał system finansowy w 13 koloniach i sposób kreacji pieniadza.

adamus
2 lat temu
Reply to  Anna

Tylko, że gdyby bank nie udzielał tych kredytów na 400 tys na zakup mieszkania to mieszkanie to nie kosztowałoby 400 tys tylko co najwyżej 100 tys. Banki zapomniały jaką rolę powinny odgrywać w gospodarce. Na pewno już dawno przestały być instytucjami zaufania, a stały się firmami dla których liczy się tylko zysk. Zysk, zysk i jeszcze raz zysk nawet kosztem oszustw wobec klientów i mobbingu wobec swoich pracowników.

Admin
2 lat temu
Reply to  adamus

Obawiam się, że z bankami czy bez – mieszkania kosztowałyby tyle, ile by kosztowały. No, chyba, że przyjmiemy, że działalność deweloperów jest częściowo na kredyt i ten kredyt jest płatny. Ale to inna historia…

kontestator
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Chyba Pan żartuje…albo prowokuje. Kupowanie na kredyt powoduje lewarowanie całego rynku. I nie tyle chodzi tu o deweloperów, co o kupujących. Oczywiste jest, że powszechne kredytowanie powoduje wzrosty cen każdego artykułu.
Nie rozumiejąc tak podstawowych reguł trudno innym objaśniać funkcjonowanie rynku.

Admin
2 lat temu
Reply to  kontestator

No nie, samo kupowanie na kredyt nie musi powodować wzrostu cen. Wszystko zależy od tego skąd biorą się pieniądze na ten kredyt. Z oszczędności czy z drukarki

Pan Demia.
2 lat temu
Reply to  adamus

Masz coś z głową ?

SRJDX
2 lat temu
Reply to  adamus

adamus: od kiedy banki to instytucja charytatywna? Dlaczego ma nie generować zysku i dążyć do jego zwiększenia? To ich zobowiązanie wobec akcjonariuszy. To nie instytucja państwowa, tylko prywatna – każda firma dąży do zysku.

adamus
2 lat temu
Reply to  SRJDX

albo jedno, albo drugie. jeśli banki chcą działać jak duże korporacje nastawione tylko na zysk to niech będą też na takich samych prawach traktowane przez państwo jak inne firmy. jak wiemy nie są to zwykłe firmy więc niby dlaczego mają ciągle dążyć do zysku jak zwykłe firmy? przecież ich rola w gospodarce jest jasno określona.

Robert
2 lat temu
Reply to  Józef

Tak, to Ci sami bankowcy których jest kilkaset tysięcy wraz z rodzinami, którzy płacą podatki i kupują towary, którzy inwestują miliardy w rozwój systemów płatności i systemów bezpieczeństwa, aby każdy mógł spać spokojnie wiedząc, że nie musi trzymać pieniędzy w szafie. To Ci sami bankowcy, którzy przy najbardziej przeregulowanej branży na rynku zwrot na zainwestowanym kapitale mają mniejszy niż 8 procent i tylko dzięki innowacyjności i ciągłemu rozwojowi. Pan redaktor Samcik naprawdę mógłby darować sobie te ciągłe wypisywanie bzdur o bankach dla paru marnych klików (przez które wielu merytorycznych czytelników odpadło z tego bloga). A kredyty frankowe.. Serio? Jak frank… Czytaj więcej »

Jancio
2 lat temu
Reply to  Robert

„§ 29. OŚWIADCZENIA KREDYTOBIORCY__ 1. Kredytobiorca oświadcza, że został dokładnie zapoznany z warunkami udzielania kredytu złotowego waloryzowanego kursem waluty obcej, w tym w zakresie zasad dotyczących spłaty kredytu i w pełni je akceptuje. Kredytobiorca jest świadomy, że z kredytem waloryzowanym związane jest ryzyko kursowe, a jego konsekwencje wynikające z niekorzystnych wahań kursu złotego wobec walut obcych mogą mieć wpływ na wzrost kosztów obsługi Kredytu. 2. Kredytobiorca oświadcza, że został dokładnie zapoznany z kryteriami zmiany stóp procentowych kredytów obowiązującymi w mBanku oraz zasadami modyfikacji oprocentowania Kredytu i w pełni je akceptuje”. Uważa Pan, że to są „dość szczegółowe informacje o ryzyku… Czytaj więcej »

Aleksander
2 lat temu

„Im mniej kredytu dla firm, tym mniej inwestycji, a od nich zależą miejsca pracy”. Otóż podstawą, PODSTAWĄ inwestycji w ZDROWEJ gospodarce nie są kredyty, ale oszczędności! Po drugie celem gospodarki nie jest tworzenie miejsc pracy tylko towarów i usług. Współczesny model ekonomiczny stoi na głowie i nic dziwnego, że mamy teraz problemy… Takiej fałszywej gry ekonomicznej nie da się prowadzić bez końca. Rynek prędzej czy później będzie się starać oczyścić ze złych inwestycji. To, co teraz rządy powinny zrobić, to nie pompować pustych miliardów prosto z drukarki banków centralnych, bo dobrobytu nie wypłukuje się z powietrza, powinny za to obniżyć… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Aleksander

Oczywiście, że podstawą są oszczędności, które definiują m.in. zdolność kredytową krajów.

Kamil
2 lat temu

Napisał Pan: „Credit crunch to sytuacja, w której banki odcinają gospodarce „prąd”, czyli zamykają kram z kredytami. ” Jednocześnie ze wszystkich stron od lat—nie od wczoraj, nie od początku pandemii—od lat słyszę, że w Polsce „się nie inwestuje”, że mamy „za mało inwestycji”, że „we wzroście gospodarczym niepokoi mały udział inwestycji” itd. To pytam – na co te kredyty idą? (1) Załóżmy, że idą na inwestycje – mamy dwie opcje (1a) inwestycji tak naprawdę jest dużo, a teraz credit crunch spowoduje ich spadek, czyli to wieloletnie ględzenie o braku inwestycji było oderwane od faktów, albo (1b) kredyty idą na inwestycje,… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Kamil

Wciąga mnie Pan w trochę filozoficzną dyskusję o tym, jak powinna wyglądać nowoczesna gospodarka i o tym, czy nie warto zerwać z prymatem PKB jako miernika wzrostu. Zgadzam się z Panem, że nie ma co się ścigać o to, kto więcej kupi bezwartościowych rzeczy. Ale z drugiej strony – trzeba by przyjąć, że idziemy w jakość życia i ochronę planety, nie przejmując się, że część gospodarki oparta na wyuzdanej konsumpcji padnie. W jej miejsce musimy zbudować drugą, opartą na budowie usług poprawiających jakość życia, w której zatrudnimy porównywalną liczbę ludzi. Duże zadanie, ale prędzej czy później pewnie będziemy musieli je… Czytaj więcej »

Wiktor
2 lat temu
Reply to  Kamil

Kamil, całkowicie się zgadzam, niedawno w podobnym tonie był artykuł o galeriach handlowych – biedni właściciele galerii, którzy stawiają je w 100% (albo w przeważające większości) z kredytu maja problem, bo galerie zamknięte i nie ma z czego spłacać rat.
Skoro obecnie gospodarka opiera się nie na kapitale własnym ale głównie na kredycie to nie ma się co dziwić, że pędzimy do przodu, produkujemy i mamy kupować krocie i wywalać np po kilku dniach, inaczej przecież producenci, którzy nabrali kredytów nie będą mieli ich z czego spłacać. Tylko czy aby o to chodzi, żeby popierać taki model gospodarczy?

Zzzzzz
2 lat temu

„Aż 55% polskich pracodawców szacuje, że nigdy nie wróci do stanu zatrudnienia sprzed pandemii.” Skąd takie dane?

Ppp
2 lat temu

Zawsze uważałem, że oparcie gospodarki na kredycie jest błędem – a ten artykuł jest tego potwierdzeniem.
Pozdrawiam.

Wiktor
2 lat temu

Swoją drogą ciekawe, ile z tych kredytów mieszkaniowych zostało wziętych własnie z myślą, że kupie drugie mieszkanie w ramach inwestycji i z czynszu wynajmu będę opłacał rate kredytu. Jeżeli tak jest, to cóż….normalne sprawa jak i np z akcjami, raz się zyskuje raz się traci, być może trzeba sprzedać mieszkanie i spłacić kredyt. A co do kredytów konsumpcyjnych – także chętnie dowiedział bym się jak się to rozkłada i czy naprawdę ludzie biorą te kredyty bo naprawdę ledwo wiążą koniec z końcem, czy też konsumują co popadnie, bo musza mieć np najnowsze gadżety i teraz nadszedł czas zapłaty. Jeżeli to… Czytaj więcej »

Piotr
2 lat temu
Reply to  Wiktor

Optymista, za to wszystko zapłacą Ci przezorni, którzy oszczędzają i nie żyją na kredyt. Przez dewaluację swoich oszczędności. Ci co nabrali kredytów pod korek dostaną pomoc i jeszcze im się zdewaluuje ten dług. Sorry, taki mamy klimat. Jak oszczędzasz to jesteś frajerem.

Don Q.
2 lat temu
Reply to  Wiktor

„średnia wartość kredytu konsumpcyjnego w Polsce to ok. 18.000 zł”
— to dużo… Takich pieniędzy nie pożycza się, bo brakuje na jedzenie, albo by kupić buty na zimę…
Aż trudno w to uwierzyć, przecież to średnia… Może wliczono także limity na kartach kredytowych (przyznane)?

@SoF, jest szansa, by zobaczyć „jak się to rozkłada”?

Admin
2 lat temu
Reply to  Don Q.

Zapytam kolegę czy widział takie dane, ale mi gdzieś mignęły, więc zakładam, że to się da ustalić

Matejko
2 lat temu

Czyli kto nie wziął kredytu przed COVID-19 już go nie dostanie. „Kto nie wziął kredytu już go nie dostanie!” – parafrazując Wielgo.
Pozdrawiam tych, którzy wzięli w marcu/kwietniu. Teraz mamy darmowy kredyt (prawie jak frankowicze) chociaż mieszkania były na górce…
Myślę, że skompensuje się i wyjdziemy na zero 🙂

jan Kowalski
2 lat temu
Reply to  Matejko

Jakiej górce ? Kolejne bajki – w 3mieście trudno coś kupić poniżej 10 k za m2 w sensownym miejscu. I jest coraz gorzej.

Polo
2 lat temu

Bankructwa są złe dla bankrutów, a dobre dla gospodarki, jako całości. Zapomnieliśmy o tym i stąd tendencja do prywatyzacji zysków i narzucania nacjonalizacji strat stała się regułą. Opieranie gospodarek na kredycie wymusza lewarowanie nawet na oszczędnych obywatelach, którzy mimo odłożonej gotówki nie mogą kupić mieszkania, gdyż sąsiedzi podpijają ceny „rynkowe” lewarując się na poziomie 110% „wartości nieruchomości”. Każde urealnienie tej „wartości nieruchomości” do siły nabywczej społeczeństwa spotyka się z wielkim protestem banków, jak i „posiadaczy kredytów”, którym się wydaje, że są posiadaczami mieszkania. Autor wpisuje się w ten ogólny trend, jakoby konieczne było przeciwdziałanie kryzysom. Budowanie coraz wyższych wałów przeciwpowodziowych… Czytaj więcej »

E.G
2 lat temu
Reply to  Polo

Średniej wielkości nowy blok mieszkaniowy , duże wojewódzkie miasto turystyczne , świetna lokalizacja , a na balkonach 6 ogłoszeń o wynajmie . Wiszą już od 4 miesięcy . Właściciele przeinwestowali ? Warto obserwować .

wrr
2 lat temu

ujemne stopy oprocentowania lokat, a przeciętny kredyt na 19- 25 procent, ale biedni bankowcy już jojczą! a zapewne takie agenty ja ” nie masz siana, zadzwoń do bociana” gdzie w reklamie mowią o oprocentowaniu lichwiarskiej pozyczki na 148procent, to pewnie by sie bankom marzyły? czemu z tego typu lichwą KNF i instytucje bankowe nic nie robią, tylko ciągle jojczą, jak to im źle? k..czę, tego już się nie da sluchać!

jan Kowalski
2 lat temu
Reply to  wrr

Do roboty chłopie, a nie wyciągać ręce po cudze.

Adam
2 lat temu

.., a niech tąpnie. Zbrzydł mi do reszty ten stary porządek. Zbrzydły mi banki, deweloperzy, brokerzy i maklerzy. Ekonomiści, korporacje i markety. Dość mam kapitalistycznego świata opętanego ideą ciągłego wzrostu. Czekam z niecierpliwością, aż wszystkie gospodarki klękną. Czekam i zacieram ręce.

Zmęczony
2 lat temu
Reply to  Adam

Manipulacja społeczeństwami, dawanie im ułudy luksusu tylko po to, by zaprzęgali się sami do pługa po kolejne błyskotki a wielcy tego świata nie wiedzieli co robić z zarobionymi pieniędzmi. To co kiedyś ekonomicznie miało dawać szansę szaremu człowiekowi, w obecnej formie mu ją odbiera zmuszając do nowoczesnego niewolnictwa. Państwa stają się po prostu handlarzami „zasobów ludzkich” prześcigającymi się w jak najkorzystnieszym ich sprzedaniu korporacjom, dając z roku na rok co raz mniej – gorsza opieka medyczna, śmieszne emerytury, niska jakość edukacji (sprzyjające tylko szlifowaniu maleńskich trybików napędzających system). Jaką nadzieję na spokojną starość daje system emerytalny, zmuszjący człowieka do oszczędzania… Czytaj więcej »

Grzegorz
2 lat temu

Po prostu jest za dużo pieniądza tudzież jest zbyt tani. Wydawany potem na głupoty, które w ogóle nie mają się nijak do stategicznego, długoterminowego myślenia inwestycyjnego. Kolejne galerie, wieżowce itd Byleby tylko w którkim okresie czasu „nachapać” się maksymlnie. do tego prawnie obudować firmę tak, że w przypadku kryzysu i bankructwa nikt nie odzyska pieniędzy a inwestycje będa wyglądały jak Detorit dzisiaj. Uszczęśliwianie na krótką metę akcjonariuszy czy funduszy VC…
Analiza ryzyka? A na co to komu? Przecież jak bankowi powinie się noga do społeczeństwo go uratuje dokładając się z podatków.

Nerkofil
2 lat temu

Małe pytanie: czy banki udzielając kredytów jako jedno z ryzyk brały pod uwagę wystąpienie ryzyk globalnych, jak pandemia, ocieplenie klimatu (przemodelowanie dochodów wielu branż), wojen (odciecie źródeł surowców, np. litu) i podobnych czynników? Co mniej pazerne, zapewne tak, zwłaszcza przy kredytowaniu długoterminowym. Myślę że banki nieagresywnie zarządzające aktywami sobie poradzą, te bardziej drapieżne wliczyły ryzyka w koszty kredytu (jw.), a te gorzej zarzadzane nie wypłacą dywidendy akcjonariuszom i zwolnią paru pracowników niższego szczebla (banki nie mają strat, mają księgowe pasywa 😉 Uważam że cała ta chora sytuacja z Covid19 podziała uzdrawiająco i choć trochę przemodeluje profil kredytowo – inwestycyjny całej… Czytaj więcej »

Marek
2 lat temu

To budowanie napięcia przed „kredytowym tsunami” iście epickie. Ucieka trochę sprzed oczu fakt, że akcja kredytowa „dla kowalskich” została przez banki praktycznie wstrzymana całe już miesiące temu. Kredyty tylko dla przyjaciół króliczka tego czy owego, a jeśli ktoś „z ulicy”, to albo negat, albo warunki nie do zaakceptowania przy zdrowych zmysłach. Mojej spółce zwykły malutki kredyt w rachunku bieżącym, całe 100tys zł, zaoferowano wyłącznie za osobistym poręczeniem majątkowym zarządu spólki. Majątkowym. Zarządu. Tak. Niezależnie od świetnych wyników spółki i praktycznego uniknięcia kryzysu (spadek obrotów dosłownie symboliczny). Poza tym zgadzam się z przedmówcami „prywatyzacja zysków i nacjonalizacja strat” rządzi w najlepsze.… Czytaj więcej »

Denny
2 lat temu

A problem oszustwa na tzw. pseudo kredytach, a w rzeczywistości lichwie, nadal nie rozwiązany, gdzie inne kraje już dawno mają to za sobą

Dawidos
2 lat temu

JA bym się skupił na wartości odroczonych kredytów 6,6% i porównał to z poprzednimi latami … wtedy wyciągał wnioski

Greg
2 lat temu

„Dlaczego wszyscy się boją credit crunch?” Chlopie albo nie znasz jak dziala system monetarny albo boisz sie o tym pisac? Credit crunch czyli zmniejszenie albo zaprzestanie udzielania nowych kredytow , glownie jest niebezpieczne dlatego ze moze rozsadzic caly system monetarny, bankructwo all bankow i firm, dlaczego? Gdyz jak wiemy „pieniadz” powstaje z kredytu, problem polega na tym iz nie powstaje on na odsetki, jak latwo sie domyslic, jezeli nie beda udzielane nowe kredyty na splate starych plus odsetek, to nie bedzie waluty aby splacac dlug gdyz dlugu > niz waluty istniejacej, system w swojej budowie jest niestabilny, istna piramida finansowa… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu