„Katastrofa w przestworzach” – tak można by nazwać to, co wydarzyło się z lotniczymi kartami płatniczymi w ostatnich latach. Do „sierot” po mBanku (i jego karcie mBank Miles and More) wyciąga pomocną dłoń Diners Club, niezależny od Visy i Mastercardu emitent kart płatniczych. Karta Diners Club Lot, bonus powitalny, konsorcjum rodzinne i po roku używania kart – gratisowy bilet lotniczy do Madrytu, Paryża czy Lizbony (i z powrotem). Tylko czy „konsorcjalna” oferta Diners Club dla podróżników nie jest zbyt naciągana? Liczę
Kilka tygodni temu informowałem Was o zakończeniu współpracy mBanku z programem lojalnościowym „Miles and More”, co oznacza jednocześnie likwidację popularnej karty kredytowej dla podróżników – mBank Miles and More. To już kolejna „lotnicza” karta płatnicza, która została złożona do grobu (a przynajmniej już zapowiedziano jej pogrzeb).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Już za chwileczkę, bo od 1 października, za transakcje tą kartą nie będą naliczane mile, a koniec możliwości używania karty nastąpi 15 grudnia. Klienci mają możliwość wymiany karty na inną, ale muszą w tym celu podpisać aneks do umowy z bankiem. Kto o tym zapomni, świąteczne zakupy będzie musiał „organizować” sobie bez karty kredytowej mBanku, bo ta zwyczajnie przestanie działać (co do gorsza, będzie trzeba do tego momentu spłacić całe zadłużenie).
Nie wiem, jak wielu użytkowników karty mBank Miles and More rzeczywiście płaciło nią po to, żeby zbierać mile. Ale w zasadzie to był jedyny sens posiadania tego plastiku, przynajmniej od czasu, gdy mBank wprowadził sztywną opłatę roczną za tę kartę, wynoszącą 200 zł w wersji podstawowej i 600 zł za wersję premium.
Diners Club wyciąga dłoń do „sierot” po lotniczej karcie mBanku
W każdym razie warto pamiętać, żeby ten „plastik” wymienić na inny z oferty mBanku, zanim będzie za późno. Na szczęście aneks w tej sprawie można zawrzeć przez internet, logując się do systemu bankowości elektronicznej (szukajcie informacji w sprawie aneksu w wiadomościach od banku, to ta ikona z kopertą). Trzeba ściągnąć pdf z umową (prosta, ale napisana niezrozumiałym, prawniczym językiem) i podpisać SMS-em autoryzacyjnym albo odciskiem palucha (czyli biometrycznie).
O powodach kasowania przez banki kolejnych kart lotniczych już na „Subiektywnie o Finansach” pisałem, ale nie jest wcale tak, że już całkiem znika możliwość płacenia za zakupy i jednoczesnego zbierania mil lotniczych.
Dla „osieroconych” klientów mBanku specjalną promocję ogłosił Diners Club, ostatni w Polsce finansowy partner programu lojalnościowego „Miles and More”. Tym, którzy nie znają marki Diners Club, w dwóch słowach wyjaśnię, że to taki „niebank”, który wydaje prestiżowe, elitarne karty płatnicze. Nie mają one znaczka Visa ani Mastercard, bo Diners Club to niszowa organizacja płatnicza (podobnie jak mniej znany w Polsce American Express).
Karty Diners Club nie mają tak szerokiej sieci akceptacji jak Visa i Mastercard (może się zdarzyć, że w jakimś sklepie tego plastiku nie przyjmą), ale ma kilka innych zalet, o których już pisałem – karta kredytowa Diners Club jest jedną z fajniejszych na polskim rynku. No i Diners Club wciąż współpracuje też z „Miles and More” – od grudnia na wyłączność w Polsce, jeśli chodzi o branżę finansową.
Amerykanie postanowili „zaatakować” klientów mBanku, którzy do tej pory korzystali z kart mBank Miles and More i namówić ich do tego, żeby zmienili „plastik”. Specjalna oferta – ważna do końca września 2021 r. – polega na podwojeniu liczby punktów powitalnych dla osób, które zamówią kartę kredytową Diners Club Lot (4000 punktów na start) albo Diners Club Premium Vintage (6000 punktów).
Biorąc pod uwagę, że w Diners Club punkty na mile wymienia się po „kursie” 1:1, mówimy o przyznaniu od 4000 mil w przypadku mniej prestiżowej karty Diners Club LOT do 6000 mil w przypadku karty Vintage.
Diners Club LOT: bonus na start, konsorcjum rodzinne i… bilet za darmo
Na pierwszy rzut oka to nie jest jakiś szczególnie złoty strzał, bo w „Miles and More”, żeby zasłużyć na jeden darmowy bilet (i to nie do końca darmowy, bo obłożony opłatami lotniskowymi), trzeba uciułać tych mil średnio 15 000, a dla większych dystansów nawet 25 000.
Oczywiście mile będziemy zbierać nie tylko na początku, ale też wydając pieniądze kartą „na wysokości przelotowej” (200 mil miesięcznie za każde wydane 1000 zł, bo każde 5 zł wydaje kartą to 1 zł), ale to i tak oznacza dużo mozolnego ciułania. A do tego karty Diners Club są kosztowną „zabawką”. Roczna opłata za zwykłą kartę Diners Club Lot wynosi 350 zł, a za kartę Vintage – aż 1000 zł.
Dlaczego więc zajmuję Wasz cenny czas, opowiadając o ofercie, która na pierwszy rzut oka wygląda jak marketingowa ściema? Bo są okoliczności, w których interes może się mimo wszystko opłacić.
Otóż Diners Club daje punkty powitalne również posiadaczom kart dodatkowych, które można zamówić aż trzy – tworząc w tym celu np. rodzinne „konsorcjum”. Karty dodatkowe nie kosztują nic, a otrzymuje się za nie połowę punktów powitalnych przyznawanych dla „podstawowej” karty.
Jeśli więc znajdziemy troje „konsorcjantów”, to zamawiając cztery karty Diners Club Premium Vintage, zgarniemy na starcie 15 000 punktów, co przeliczy się na 15 000 mil w „Miles and More”. Ma to sens, o ile kart będziemy używać. Jeśli łączny obrót wyniesie co najmniej 36 000 zł. Wtedy Diners Club zmniejszy o połowę roczną opłatę za kartę główną – czyli zapłacimy za nią „tylko” 500 zł.
Te 36 000 zł rocznie to oczywiście ambitny cel, mówimy o wydatkach kartą w wysokości średnio 3000 zł miesięcznie. Niejako „przy okazji” uciułamy jednak kolejnych 7200 mil. A więc w sumie po roku używania karty Diners Club Premium Vintage (i trzech kart dodatkowych) mamy ponad 22 000 mil. I rachunek do zapłacenia w wysokości 500 zł za kartę.
Czytaj też: Dziś latamy na wakacje samolotem, ale już za kilka lat na all inclusive polecimy… rakietą
Ma to sens, ale… tylko w poniedziałek
22 000 mil jest już kapitałem nie do pogardzenia w kontekście promocji, które organizuje LOT. Mam na myśli promocję „NajMILszy poniedziałek”, pozwalającą na zakup biletów za znacznie mniejszą liczbę mil niż zwykle. Np. w ostatniej edycji można było za 10 000 mil wziąć bilet w obie strony do jednego z miast europejskich. Albo w jedną stronę na Bliski Wschód.
Do Madrytu można polecieć z Lotem we wrześniu za 1000-2000 zł w obie strony (w zależności od dnia – to najtańsze oferty, które znalazłem), co oznacza, że nawet po zapłaceniu 500 zł rocznej opłaty za kartę jesteśmy dość mocno „do przodu”.
Czytaj też o problemach z „Miles and More”: Czy polscy uczestnicy programu Miles and More są dyskryminowani? Dlaczego Niemcowi wolno więcej? Sprawdzam! | Subiektywnie o Finansach – Maciej Samcik
Dobra wiadomość jest taka, że wymieniając raz w miesiącu punkty Diners Club na mile (niestety jest to upierdliwe, trzeba dzwonić do telecentrum tej organizacji), zapewniamy sobie, że one są „dożywotnie” – czyli nigdy nie przepadną. Zła wiadomość jest z kolei taka, że tylko za pierwszy rok opłata za kartę jest obniżana.
Po roku trzeba więc albo „przyzwyczaić się” do płacenia 1000 zł za roczne używanie czterech dość prestiżowych kart albo z Diners Club się ewakuować po zainkasowaniu darmowego biletu lotniczego (albo punktów – mogą zostać na naszym koncie w „Miles and More” nawet po tym, jak przestaniemy używać karty, dzięki której je zbieraliśmy).
W przypadku karty Diners Club Lot rachunek jest trochę inny. Urządzając sobie „konsorcjum” rodzinne i biorąc cztery takie karty, możemy w pierwszym roku w ogóle nie zapłacić opłaty rocznej (350 zł) po wykręceniu 36 000 zł rocznego obrotu. Mamy więc 4000 punktów na start za kartę główną, 6000 punktów za trzy dodatkowe (w sumie 10 000 mil) oraz 7200 mil po roku ciułania punktów za transakcje i ich wymieniania na mile. Jak dobrze pójdzie – też wystarczy na dwa bilety w obie strony w promocji w rodzaju „NajMILsze poniedziałki”. I to wszystko „za darmo”.
Diners Club Lot, dożywotnie mile i… 350 zł opłaty rocznej. Przesada?
W drugim roku trzeba będzie już zapłacić 350 zł opłaty rocznej za kartę, ale jeśli rozbijemy ją na cztery karty, wychodzi niecałe 90 zł rocznie za kartę – to już dziś dość typowa roczna opłata za „plastik” kredytowy (no, trochę wyższa, bo zwykle banki żądają 40-60 zł rocznej opłaty).
Zwykle klient nie dostaje zbyt wiele w zamian (okres bezodsetkowy i tyle). Tutaj mamy jednak trochę korzyści dodatkowych: wspomniane wyżej punkty i mile (z możliwością ich „dożywotniości”), możliwość korzystania z szybkiej ścieżki odprawy na lotniskach (Fast Track), trzy w roku wejścia do saloników lotniskowych dla VIP-ów oraz ubezpieczenie w podróży zagranicznej (za dopłatą – także krajowej).
Oczywiście nad tym całym interesem wisi odwieczne pytanie: czy warto uwiązać się do instytucji finansowej i jej kart, żeby dostać po roku bilet o wartości 1000-2000 zł, skoro za ten sam bilet w taniej linii (zamówiony odpowiednio wcześniej) i tak nie zapłacimy więcej niż 100-200 zł. Z drugiej strony: skoro i tak biegamy z kartą kredytową po mieście i nią płacimy, to być może warto ciułać z jej pomocą mile. Jak rozstrzygacie ten dylemat?
———–
ZAPROSZENIE: NAWET 24 000 zł DO WYGRANIA ZA TRANSAKCJE NA CINKCIARZ.PL
Jedną z porządnych aplikacji fintechowych z kartami bez spreadu, które przydają się za granicą, jest Cinkciarz.pl. Oferuje nie tylko wymianę walut i płatności za granicą, ale też usługę portfela walutowego. Gdybyście chcieli przetestować portfel walutowy, alerty i walutowe zlecenia stałe w Cinkciarz.pl, to teraz przy okazji można wygrać kasę, bo 1 września uruchomili… loterię z nagrodami pieniężnymi o łącznej wartości pół miliona złotych. Żeby wziąć udział w losowaniu trzeba zbierać punkty za transakcje (im więcej punktów tym większe szanse), w których jedną z walut jest USD, GBP, CHF lub EUR.
Jako transakcja liczy się nie tylko wymiana walut, ale też przekazy pieniężne, transakcje kartowe i płatności internetowe przez Cinkciarz Pay. Łącznie będzie aż 19 losowań dla użytkowników indywidualnych i 19 dla biznesowych. Losowania będą co miesiąc, co kwartał, co pół roku i na koniec (we wrześniu 2022 r.) będzie losowanie główne dla wszystkich konkursowiczów. Do wzięcia jest 190 nagród pieniężnych (od 5000 zł do 24 000 zł). A tutaj strona loterii, na której znajdziecie też jej regulamin.
———
Posłuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”: czy opłaca się założyć spółkę, żeby uciec przed „Polskim Ładem”?
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy z Samirem Kayyali, doradcą podatkowym, przedsiębiorcą i wykładowcą. Zadaliśmy mu kilka ważnych pytań w sprawie „Polskiego Ładu”:
>>> czy planowane przez rząd obniżenie „nieodliczalnej” składki zdrowotnej z 9% do 3% pozwala cieplejszym okiem spojrzeć na zmiany podatkowe? Czy przedsiębiorcy mogą odetchnąć z ulgą? (od 02:26)
>>> Rząd zachęca przedsiębiorców do przejścia na ryczałt. Czy faktycznie warto? (od 15:45)
>>> Czy dobrym sposobem na ucieczkę od wyższych podatków może być przekształcenie jednoosobowej działalności gospodarczej w spółkę? Jakie są plusy i minusy takiego rozwiązania? Od jakiej skali działalności to się może opłacić? (od 20:48)
>>> „Polski ład” może namieszać na rynku mieszkaniowym. Czy koszty najmu wzrosną? Co z ulgą mieszkaniową? (29:15)
>>> Zapłata za towar droższy niż 20.000 zł tylko w formie bezgotówkowej – proponuje się w „Polskim ładzie”. Czy zakaz płacenia gotówką wysokich rachunków ma sens? (37:11)
Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem oraz na popularnych platformach podcastowych: Google Podcast, Apple Podcast i Spotify