Czwartek, 15 stycznia 2015 r. – ten dzień – gdy frank podrożał o 80 gr. – mocno odcisnął się nie tylko na portfelach wielu Polaków, którzy mieli kredyty w walutach obcych, ale stał się też katalizatorem jednej z największych zmian w polskim systemie bankowym. Czyli skasowania kredytów walutowych z oferty polskich banków. Dziś frankowicze są w cieniu WIBOR-owiczów, ale… ich problemy znów mogą wyjść na pierwszy plan. Zapowiada się, że Szwajcarzy zaczną podnosić stopy procentowe. Czy grozi nam znów duży wzrost kursu franka?
Szwajcaria utrzymuje główną stopę procentową na poziomie -0,75% od stycznia 2015 r. To właśnie wtedy Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) postanowił, że kończy walkę z umacnianiem swojej waluty. Nie tylko treść decyzji była zaskoczeniem dla rynku, ale samo jej ogłoszenie. Notowania franka do złotego momentalnie wzrosły z 3,55 zł do ok. 4,30 zł. A przejściowo sięgnęły nawet 5,20 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ciekawie się czyta nagłówki agencyjne z tego dnia. Władze nie doceniały chyba powagi sytuacji. „KNF: Deprecjacja PLN wobec CHF nie spowoduje znaczącego wzrostu ryzyka systemowego”, „NBP: Polski sektor bankowy jest stabilny i odporny na zmienność walut”, „PKO BP nie spodziewa się negatywnego wpływu umocnienia CHF na wyniki”.
No cóż, może i sektor bankowy rzeczywiście przez kolejne kilka lat był w stanie ignorować problem kredytobiorców frankowych, a władze pozorować działania, które miałyby systemowo rozwiązać problem. Jednak czara goryczy się przelała, a pozostawieni sami sobie kredytobiorcy – zgodnie z apelem Jarosława Kaczyńskiego – wzięli sprawy w swoje ręce i wygrali batalię sądową. Sprawa kredytów frankowych trwale zmieniła polskie życie gospodarcze.
Wróćmy jednak do SNB. Przez 2015 i 2016 r. frank utrzymywał się w okolicach 4 zł, a potem przyszedł 2017 r., a hossa na rynkach wschodzących umocniła także złotego. Frank zszedł do 3,5 zł, chwilowo nawet sięgając poziomów sprzed „czarnego czwartku”. Ale to był łabędzi śpiew polskiej waluty, która od 2018 r. właściwie nieustannie się osłabia.
Dlaczego? Po pierwsze, globalne spowolnienie gospodarcze skłania kapitał do uciekania do bezpiecznych przystani – a szwajcarski frank jest jedną z nich. Geopolityczne napięcia – najpierw wojny handlowe Donalda Trumpa, potem pandemia, w końcu agresja Rosji na Ukrainę – polane sosem polskiej polityki pieniężnej, spóźnionego cyklu podwyżek, interwencji NBP w celu osłabienia złotego (!), doprowadziły do tego, że dzisiaj za franka trzeba płacić ponad 4,5 zł, czyli najwięcej w historii (pomijając chwilowe wyskoki w okolice 5 zł).
Bank Szwajcarii szykuje niespodziankę. Będzie era (bardzo) drogiego franka?
W czasie gdy NBP w szaleńczym tempie podnosi stopy procentowe, a rząd robi wszystko, by skuteczność tych decyzji osłabić kolejnymi tarczami antyinflacyjnymi, w Europejskim Banku Centralnym dojrzewa decyzja, by w końcu zacząć zacieśniać politykę pieniężną.
Strefa euro ma dylemat – z jednej strony inflacja śrubuje rekordy i wypadałoby zacząć z nią walczyć, ale z drugiej dociśnięcie śruby może bardzo negatywnie odbić się na krajach takich jak Włochy czy Hiszpania. Walka ze skutkami pandemii oznaczała znaczne zwiększenie długu publicznego, a podniesienie kosztów jego obsługi (do tego prowadzą podwyżki stóp procentowych) może doprowadzić do powtórki z kryzysu strefy euro 2011 r.
Co to ma do stóp procentowych w Szwajcarii? Ano to, że SNB zwykle podążał ze swoimi decyzjami za EBC. Unia Europejska jest głównym partnerem handlowym Szwajcarii (prawie 50% eksportu), więc zbytnie umocnienie franka do euro może pogorszyć konkurencyjność szwajcarskich firm. Na walkę o słabszą walutę SNB przez lata wydał pół biliona franków.
Jeśli więc EBC miałby zacząć podwyżki stóp procentowych w lipcu, jak spodziewa się rynek, i jak zapowiada część decydentów banku, Szwajcarzy mogą – zgodnie z tradycją – odpowiedzieć po kilku miesiącach. Jednak oliwy do ognia dolał prezes SNB Thomas Jordan. Oświadczył, że kierowana przez niego instytucja „nie jest zakładnikiem” polityki innych banków centralnych.
I gdyby tutaj postawił kropkę, to można by odetchnąć z ulgą. Niech sobie EBC zacieśnia, tym lepiej dla misji osłabiania franka. Jednak ta wypowiedź miała ciąg dalszy. „Mamy autonomiczną politykę pieniężną nacelowaną na stabilność cen” – powiedział Jordan. Co to oznacza? Że to jednak niska inflacja jest priorytetem dla SNB. Trudno, mocniejszego franka trzeba będzie przeboleć, bo wiarygodność banku centralnego zależy od tego, jak jest zdeterminowany w realizacji swojego podstawowego mandatu.
Czego się należy spodziewać? Tego, że SNB może nie czekać na EBC i zacząć podnosić stopy wcześniej – jeśli oczywiście uzna, że wymaga tego walka z inflacją. Jak szybko rosną ceny w Szwajcarii? W XXI wieku tylko dwa razy inflacja przebiła 2%, co oznaczało przekroczenie celu banku centralnego. Pierwszy raz w czasach wielkiego kryzysu finansowego (sięgnęła „niebotycznych” 3%). Drugi raz w lutym 2022 r. Obecnie wynosi 2,5%, a prognozy pokazują, że może jeszcze odrobinę wzrosnąć.
Większość banków centralnych na świecie pewnie wzięłaby taką inflację z pocałowaniem ręki, ale dla stabilnych Szwajcarów to jest problem. Siła franka i jego pozycja w międzynarodowym systemie finansowym opiera się właśnie na wiarygodności banku centralnego. Dlatego wiele wskazuje na to, że SNB nie będzie się wahał, decydując się na zacieśnianie polityki pieniężnej, choćby ze względów wizerunkowych.
Na co trzeba zwracać uwagę w najbliższym czasie? Na pewno na najbliższy odczyt inflacji w Szwajcarii. Nawet jeśli dynamika cen bardzo nie wzrośnie, to SNB może wykorzystać sytuację, by skończyć epokę ujemnych stóp procentowych. Ekonomiści szwajcarskiego banku UBS przewidują, że cykl podwyżek może zacząć się we wrześniu i trwać przez rok. Z kolei w ING spodziewają się krótszej serii – od września 2022 r. do marca 2023 r. Obie te prognozy zakładają jednak, że SNB może zacząć podnosić stopy w momencie, gdy NBP swoje zacieśnianie zakończy. Może być (nie)ciekawie…
Co umocnienie franka może oznaczać dla frankowiczów? Jest szczęście w nieszczęściu
Zacznę od pozytywnej strony. Frankowiczom raczej nie grozi powtórka z czarnego czwartku. Tym razem decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego nie będzie takim zaskoczeniem. Czy frank się umocni? Zapewne tak, ale nie będzie to przebiegać tak gwałtownie. Co może pójść nie tak?
Formalnie posiedzenia decyzyjne SNB odbywają się co kwartał – najbliższe będzie w czerwcu, potem we wrześniu, grudniu i marcu (dlatego tak wielkim szokiem była decyzja ze stycznia 2015 r., bo po prostu wtedy nie było planowanego posiedzenia SNB). Niespodzianką dla rynku mogłoby być wcześniejsze rozpoczęcie cyklu podwyżek – na przykład jeszcze w czerwcu zamiast we wrześniu. Wtedy reakcja kursu franka pewnie byłaby skokowa.
Duże umocnienie franka pojawiłoby się pewnie także wówczas, gdyby skala zacieśniania była wyższa od oczekiwań – UBS i ING zakładają podwyżkę o 25 punktów bazowych (0,25 punktu procentowego) we wrześniu.
Można jednak przyjąć, że różnica tak naprawdę dotyczy tego, jak szybko kurs franka „uwzględni” przyszłe decyzje banku centralnego. Niezależnie od tego, czy podwyżki nastąpią w czerwcu czy we wrześniu i jak się „podzielą”, w dłuższym horyzoncie efekt będzie taki sam. Jeśli inwestorzy będą przekonani, że SNB podniesie stopy, to nie będą czekali z kupowaniem franka.
I to jest ta zła wiadomość. Jeśli Szwajcarzy są gotowi, by umocnić swoją walutę, to będzie ona mocniejsza. I chyba nie ma takiej siły na rynku, która mogłaby coś na to poradzić. Czy to będzie wzrost kursu franka o 10 gr czy o 50 gr – nie podejmuję się przewidywać. Można przyjąć za pewnik, że ryzyko umocnienia się franka jest zdecydowanie wyższe niż szansa na jego osłabienie.
Jak się na to przygotować? Dla osób z kredytami w CHF nadchodzące wydarzenia zapowiadają podwójny ból. Po pierwsze wysokość zadłużenia zależy od tego, czy frank się umocni. A prawdopodobnie tak będzie. Po drugie rosnące stopy procentowe w Szwajcarii przełożą się na wyższe oprocentowanie kredytu.
Przewalutować kredyt na złote? Można wpaść jak śliwka w kompot. Ewentualne przewalutowanie oznacza albo zablokowanie sobie oprocentowania kredytu złotowego na stałym, ale wysokim poziomie na najbliższe kilka lat, albo zdanie się na łaskę i niełaskę decyzji naszej Rady Polityki Pieniężnej.
Warto też pamiętać, że akurat w rządzie zapanowała moda na pomaganie kredytobiorcom – ale tylko tym złotowym. Frankowicze nie skorzystają z wakacji kredytowych ani z podmianki WIBOR-u na nowy wskaźnik referencyjny. Jedyne co im zostaje, to Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, ale sięgnięcie po niego oznacza znalezienie się w podbramkowej sytuacji, czego nikomu nie życzę.
Z punktu widzenia stabilności sektora finansowego sytuacja nie jest jednoznaczna. Bo z jednej strony kredytów frankowych jest zdecydowanie mniej niż w 2015 r., więc generalnie ryzyko systemowe powinno być mniejsze. Z drugiej jednak sytuacja prawna zmieniła się diametralnie. Teraz to banki muszą zawiązywać rezerwy z powodu pozwów i ugód. Siedem lat temu sektor finansowy mógł wzruszyć ramionami i powiedzieć: „płacz i płać”. Dzisiaj te kredyty są w równym stopniu problemem tych, którzy ich udzielali, co tych, którzy je zaciągali.
Czy czeka nas powtórka z czarnego czwartku? Pewnie nie. Czy frank się umocni? Pewnie tak. Raty dla osób z kredytami frankowymi będą rosły przez jakiś czas. Dlatego jeśli ktoś nie chce być jak żaba w garnku z coraz gorętszą wodą, powinien się zastanowić, jak bezpiecznie z niego wyskoczyć. Byle nie trafić prosto na patelnię…
Źródło zdjęcia: SNB