Czeski rząd ma pomysł na ożywienie gospodarki po jesiennej fali pandemii Covid-19. Szykuje dla swoich obywateli rekordową obniżkę podatków. W tym samym czasie polski rząd podatki… podwyższa, choć w zawoalowany sposób. Już nie pierwszy raz od początku pandemii Czesi nas zaskakują. Gdy wiosną my dopiero zastanawialiśmy się, jak ratować firmy, Czesi zalali je gotówką i obniżkami składek. Ale czy warto zazdrościć Czechom strategii walki z gospodarczymi skutkami pandemii?
Czesi całkiem skutecznie poradzili sobie z pierwszą falą pandemii. Gdy my na przełomie marca i kwietnia dumaliśmy jak ratować firmy, Czesi uchwalili zwolnienie ze składek, dopłaty do pensji i największy w Europie (wówczas) pakiet pomocowy, wart tyle, co 18% PKB tego kraju (czyli wartości dóbr i usług produkowanych przez cały rok przez wszystkich obywateli i firmy). My dopiero po kilku tygodniach poszliśmy ich śladem.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Druga fala pandemii uderzyła w Czechów bardziej, niż w nas (lockdown u nich był surowszy), ale teraz czeski rząd znów wchodzi do akcji i… obniża ludziom podatki, mówiąc: „chcemy, aby więcej pieniędzy zostało w kieszeniach obywateli”. Nasz rząd mówi coś zupełnie innego: „nie obniżymy podatków, żeby mieć więcej pieniędzy do oddawania obywatelom” („a poza tym już nie mamy pieniędzy” – dopowiadają niektórzy). Kto na tym lepiej wyjdzie?
Czesi obniżają ludziom podatki. Bo ich stać
Druga fala pandemii mocno „zaatakowała” naszych sąsiadów – śmiertelność w przeliczeniu na 1000 mieszkańców mieli jedną z najwyższych na świecie (choć nasza też jest wysoka). Wprowadzono lockdown w wersji hard, z godziną policyjną. Ale teraz Czesi się „odmrażają”. Przyjęli też właśnie inną, niż Polska strategię walki ze skutkami pandemii. Chcą włożyć obywatelom pieniądze od kieszeni. To taktyka, którą stosowali już Niemcy (tutaj opisaliśmy ich działania) oraz amerykańska administracja Donalda Trumpa.
Czeski rząd ogłosił, że od nowego roku obniży podatek dochodowy z ponad 20% do 15% i zlikwiduje podatek solidarnościowy dla najlepiej zarabiających w wysokości 7%. W sumie wpływy z podatku PIT spadną o 40%, czyli ok. 2% czeskiego PKB – 14 mld zł. Z pewnością na decyzję czeskiego rządu o obniżeniu podatków mogły mieć wpływ nadchodzące wybory do parlamentu. Partia rządząca chce sobie nabić kilka punktów procentowych poparcia. Ale to, że w kieszeniach obywateli zostanie więcej pieniędzy jest korzyścią niezaprzeczalną.
Czego budżet państwa nie zbierze z podatków, to pożyczy na rynkach finansowych. Spowoduje to wzrost zadłużenia państwa, ale… Czesi mogą sobie na to pozwolić, bo nie żyli ponad stan – jak Polska za rządów Zjednoczonej Prawicy – w czasie dobrej koniunktury. I teraz ich stać. Nawet po obniżce podatków ich zadłużenie wyniesie zaledwie 44% PKB.
To jeden z najlepszych wskaźników w Europie. Przed pandemią dług publiczny w Czechach wynosił 33% PKB. A w Polsce? W 2021 r. zadłużenie, w zależności od metody jaką jest liczone (w Polsce część długu powstaje poza kasą państwa, w funduszach takich jak PFR i bankach takich jak BGK), ma sięgnąć 53-64% PKB.
Nic dziwnego, że to właśnie Czesi byli zawsze uważani za kraj, który prowadzi racjonalną politykę gospodarczą i kraj bardzo wiarygodny. Pewną miarą tej wiarygodności są rentowności obligacji emitowanych przez rządy. Od lat Czesi mogli się zapożyczać tanio, obligacje 10-letnie miały rentowność nie wyższą niż 3,5%, podczas gdy my płaciliśmy inwestorom nawet 5-6%. Dopiero ostatnio te wartości się zbliżyły.
Lepsze polskie 500+, czy czeski dopalacz podatkowy?
Uwagę na te działania rządu w Czechach zwrócił sam wicepremier Jarosław Gowin. Pytany przez „Business Insider” powiedział: „droga czeska bardzo mi się podoba. Jeśli chodzi o obniżenie podatku dochodowego, na pewno będę dążył do przeprowadzenia analizy, jakie skutki by to przyniosło”. Dążenie do przeprowadzenie analizy – to brzmi dumnie. Czesi już dążyli i przeprowadzili i to nawet nie analizę, lecz konkretne działania.
Minister Finansów Tadeusz Kościński chłodzi gorące głowy i przypomina, że „z budżetu finansujemy pomoc dla przedsiębiorców, ratujemy miejsca pracy, wzmacniamy gospodarkę”. I próbuje nas w zawoalowany sposób przekonać, że lepiej ściągać podatki i je dystrybuować według woli rządu, niż zmniejszyć i zostawić ludziom pieniądze do dyspozycji. Nasz rząd od dawna lansuje się na Robin Hooda – wkłada rękę do kieszeni „bogatych” (czyli w jego rozumieniu przedsiębiorców), pobiera „prowizję, po czym oddaje pieniądze „biednym” lub „potrzebującym” (często bez ładu i składu oraz pomyślunku, zapominając o finansowaniu na dobrym poziomie usług publicznych, jak szpitale, czy szkoły).
W Polsce liczba osób, które płacą PIT, wynosi 27,1 mln. Z tego według skali podatkowej 17% lub 32% rozlicza się 26,1 mln. Pozostały 1 mln korzysta ze stawki 19%. Dodatkowy 1 mln osób jest w najwyższym, 32% progu. Bogacimy się, a kolejne rządy nie zdecydowały się waloryzować stawek podatkowych. Była za to w zeszłym roku niewielka obniżka podstawowej stawki z 18% do 17% i wprowadzenie zerowej stawki dla osób do 26. roku życia (przychody budżetu uszczupliły się o 2,5 mld zł, czyli niewiele).
Polski Instytut Ekonomiczny opublikował właśnie badania, z których wynika, że większość Polaków jest za „drogą czeską”. 44% Polaków uznaje, iż zarobki poniżej płacy minimalnej (2.6000 zł) nie powinny w ogóle być opodatkowane, a 42%, że powinny być opodatkowane stawką 10% zamiast obecnych 17%. Z drugiej strony, co czwarty badany chce ostrzejszej progresji podatkowej, tak aby najwyższa stawka wynosiła 32% lub więcej.
Dochody z PIT są ważne, ale nie są fundamentem polskiego budżetu – jest nim przede wszystkim VAT. A jeśli chodzi o ten podatek, płacony przez nas w cenach towarów, ciągle obowiązuje podwyższona stawka 23%.
Ile pieniędzy dzięki obniżce podatków dostanie przeciętny Czech? Żeby to policzyć, musimy wprowadzić pewne uproszczenia (należałoby policzyć, ile osób w Czechach jest w jakim progu i do ilu osób trafią pieniądze). W Czechach żyje 10,6 mln ludzi. W Polsce 38 mln ludzi. Oznacza to, że dodatkowe 14 mld zł przełoży się na 1.320 zł w 2021 r. prezentu podatkowego od państwa dla każdego obywatela Czech. W Polsce mamy za to program Rodzina 500+, który nie trafia jednak do wszystkich obywateli. Ale w przeliczeniu na każdego Polaka jego wartość wynosi „tylko” 1.078 zł.
Do tego jednak należałoby doliczyć 20 mld zł na 13. i 14. emeryturę (ok. 1.000 zł na rękę). Te pieniądze jednak również trafiają do wyselekcjonowanej grupy odbiorców – 13. emeryturę pobrało 9,8 mln seniorów. Przy 14. emeryturze wprowadzono kryterium dochodowe 2.900 zł brutto. Licząc całościowo „prezenty finansowe” napędzające konsumpcję, a sponsorowane z podatków i długu, warte są w Polsce 1.605 zł na obywatela.
Czesi nie mają 500+ w takiej formie jak my. Są jedynie zasiłki dla najsłabiej zarabiających. Niby więc Polska – w ramach redystrybucji – rozdaje więcej pieniędzy, niż Czechy chcą rozdać przez obniżkę podatków, ale dane mogą być zaburzone i nie odzwierciedlają rzeczywistej sytuacji finansowej obywateli. Średnia pensja w Czechach, według Eurostatu, wynosi 1.245 euro. W Polsce – 1.059 euro.
Czeska filozofia polegająca na obniżce PIT jest bardziej solidarnościowa, niż nasze programy z „z plusem”, w których obowiązuje podział na dzietnych i bezdzietnych, starych i młodych. Tam pieniądze do ręki – dzięki obniżce podatków – dostaną wszyscy, proporcjonalnie do zarobków.
Warszawa: podatki lekko, ale jednak w górę
Żaden polityk w Polsce nie przyzna się, że podnosi podatki, nawet jeśli potem pieniądze byłyby wydawane z sensem. A zwykle są przejadane – pod tym względem mam wrażenie, że państwo mnie doi. Nowe podatki są jednak wprowadzane. Ale w zawoalowany sposób, tak żeby przeciętnego konsumenta nie bolały. A przynajmniej żeby tak mu się zdawało. Jakie podatki wprowadza rząd?
Podatek handlowy – handel ledwo zipie, po dwóch turach lockdownu, ale rząd idzie w zaparte. Kto miesięcznie sprzedaje za nie więcej niż 17 mln zł, nowego podatku nie zapłaci w ogóle. Powyżej tej kwoty stawka wynosić będzie 0,8 %, a przy obrotach wyższych, niż 170 mln zł miesięcznie – 1,4%. Podatek uderzy w duże sieci handlowe: Biedronkę, Lidla, Rossmanna, ale też takie tuzy jak właściciel Reserved, czy CCC. A na koniec zapłacimy go my – w cenach towarów.
Podatek cukrowy – czyli dodatkowa danina opłacąna przez producentów i dystrybutorów słodkich napojów, które trafiają na sklepowe półki. Opłata będzie naliczana od napojów słodzonych i tzw. „małpek”, czyli napojów alkoholowych do 300 ml. Choć w teorii podatek zapłacą przedsiębiorcy, to jego faktyczny koszt poniosą konsumenci. Gdyby firma chciała przerzucić cały koszt na konsumenta, to półlitrowa puszka „energetyku” kosztowałby nie np. 3 zł, ale 3,8 zł, a więc prawie o jedną trzecią więcej. Prawie 90% z szacowanych na 3 mld zł rocznie wpływów, które ma przynieść podatek cukrowy, trafi do NFZ i do samorządów. Finalnie może to jednak pozwolić rządowi zmniejszyć dotację budżetową do NFZ (zwykle to kilka miliardów złotych), więc na jedno wyjdzie.
Opłaty za moc – czyli na reanimację starej energetyki: 7,5-10 zł miesięcznie w zależności od wielkości zużycia prądu plus ok. 5-6 zł rocznie na odnawialne źródła energii. To nie podatek, ale z punktu widzenia obywatela nie ma różnicy, kto zabiera mu jego ciężko zarobione pieniądze i jaką formalnie nazwę przyjęła danina.
Nie wiadomo co z ozusowaniem wszystkich umów-zleceń (a ZUS z pandemii może wyjść bardzo obolały i bez pieniędzy) oraz z podatkiem od plastiku.
„Prezenty” od rządu: estoński CIT i opodatkowanie spółek komandytowych
Rząd wprowadził za to jedną, bardzo dużą i ważną zmianę – spółki komandytowe od nowego roku zostaną objęte podatkiem CIT, ograniczona zostanie możliwość modyfikacji stawki amortyzacji. Lewiatan ostrzega, że to bardzo zła informacja dla 40.000 polskich firm rodzinnych – spółek komandytowych.
Z drugiej strony więcej firm, które już CIT płacą, zapłacą go mniej – 9% a nie 19%, bo podwyższono maksymalną kwotę przychodu w ramach obniżonego CIT do 2 mln euro rocznie. Niezłym rozwiązaniem wydaje się też estoński CIT. W skrócie – podatku nie płaci się tak długo, jak długo się inwestuje. Dokładną wiwisekcję estońskiego CIT-u zrobiła firma doradcza Grant Thornton (dostępna pod tym linkiem). Ale CIT dla budżetu to już jest naprawdę margines – pochodzi z niego ok. 5-6% wpływów podatkowych i dla konsumenta ma to niewielkie znaczenie.
Podsumowując – każdy wolałby żyć w kraju, w którym podatki są niskie. I tego Czechom można zazdrościć, nawet jeśli nie mają trzynastych emerytur i 500+. Z resztą, jak wynika z rankingu Światowego Indeksu Szczęśliwości, który bierze pod uwagę długość życia, nastroje społeczne, przestępczość i jeszcze kilka innych życiowych składowych, Czechy są 19. najfajniejszym do życia krajem na świecie. Polska – dopiero 43.
——————
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA” (ODC. 31)
W 31. odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy z Adamem Drozdowskim oraz Piotrem Bujko, zarządzającymi funduszami InValue Multi Asset. Pytamy o to, jak widzą przyszłość rynków akcji (i w co teraz inwestować?), jak gospodarka przetrwa postpandemiczny kryzys, czy biliony wydrukowanych przez banki centralne euro i dolarów odbiją nam się czkawką w postaci inflacji, które waluty mogą dziś najlepiej ochronić wartość oszczędności, czy warto kupować złoto? Aby posłuchać podcastu – kliknij tutaj
Rozpiska odcinka:
02:38 – Co łączy, a co dzieli Samcika i Drozdowskiego, czyli cztery ćwiartki kontra trzy klasy
07:07 – Kto powinien inwestować oszczędności na rynku kapitałowym, a kto nie?
16:07 – Spółka spółce nierówna. Czym charakteryzują się spółki value, a czym spółki growth? I jakie ma znaczenie w które inwestujemy?
26:40 – Jak będzie wyglądała światowa gospodarka po pandemii? Czy grozi nam kryzys zadłużenia lub inflacja?
37:40 – Złoto jest drogie, ale czy w najbliższych latach da się jeszcze na nim zarobić? Lepiej trzymać pieniądze w dolarach, czy euro?
——————
źródło zdjęcia: PixaBay, KPRM, YouTube