Na majówkę i zbliżający się sezon turystyczny nie wystarczy wykupić dobrego chroniącego przed COVID-19 ubezpieczenia. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak z niego skorzystać – wynika z relacji pana Rafała. „Byłem na Fuertaventurze. Dostałem kaszel, nie chciałem zarazić wszystkich w samolocie powrotnym. Zrobiłem test, wynik pozytywny, a ubezpieczyciel mówi, że nie pomoże” – skarży się pan Rafał. Czy w czasach pandemii podróżujemy na własne ryzyko?
W tym roku urlopy i wyjazdy wakacyjne będą ryzykowne. Różne prognozy mówią, że być może do końca roku pandemia się skończy (bo się zaszczepimy albo nabędziemy odporność stadną), ale wcześniej, jeszcze przez wiele miesięcy, będziemy musieli z nią żyć. Ci, którzy ruszają za granicę, a nie mają zaświadczenia o szczepieniu są skazani na robienie testów albo odbywanie kwarantanny. (Paszporty covidowe są w planach na lato, chociaż formalnie w Polsce taki cyfrowy paszport już działa – możecie sobie wbić zaświadczenie do aplikacji). Możemy też zdecydować się na wykupienie bardzo dobrej polisy turystycznej, która chroni nie tylko na wypadek zachorowania, ale też kwarantanny, samoizolacji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale jak w praktyce obsługiwać taką polisę? O tym czego nie należy robić przekonał się pan Rafał, który prosto z gorącej Fuerteventury, napisał do nas, że potrzebuje pomocy.
Przymusowa izolacja na Fuertaventurze. Ale powrót na koszt własny
Lotnisko Chopina poinformowało, że w ubiegłym roku spadek ruchu wyniósł 86%. Sytuacja ma się wkrótce poprawić – Ryanair szacuje, że w te wakacje zrealizuje nawet 70% połączeń sprzed pandemii, a Komisja Europejska chce wprowadzić certyfikaty szczepień, które zwalniałyby z obowiązku kwarantanny. Podróżni, którzy będą chcieli swobodnie podróżować, prawdopodobnie będą musieli robić sobie testy na koronawirusa.
Takie reguły obowiązują już w większości popularnych kierunków wakacyjnych, w tym na Wyspach Kanaryjskich, na które wybrał się nasz czytelnik. Żeby odwiedzić wyspy Gran Canaria czy Fuerteventura trzeba mieć negatywny test na koronawirusa (przetłumaczony na język angielski) zrobiony do 72 godzin przed wylotem (dotyczy to również dzieci od 6. roku życia). I nasz czytelnik takim testem dysponował.
Pan Rafał zameldował się w hotelu, rozgościł się i miło spędzał urlop. A gdy turnus dobierał końca, postanowił zrobić sobie ponownie test. Czuł drapanie w gardle i zaczynał mu dokuczać kaszel. Poszedł więc do punktu testowania (których w destynacjach wakacyjnych nie brakuje)… i się zaczęło.
„Jestem na Fuertaventurze. Parę dni przed wylotem zrobiłem sobie test (by uniknąć kwarantanny w Polsce). Miałem też bardzo lekkie objawy – nie chciałem zarazić ludzi w samolocie. Test zrobiłem na własny koszt. Okazał się dodatni. Jeszcze tego samego dnia objawy się nasiliły: pojawił się znaczny kaszel, duszność, gorączka, bardzo duży ból głowy. Hiszpański nadzór epidemiologiczny skierował mnie na kwarantannę i zabronił lecieć gdziekolwiek. Uziemili mnie na Fuertaventurze”
– relacjonuje pan Rafał. Naszego czytelnika dopadła nowa normalność – prawdopodobnie złapał gdzieś wirusa w trakcie wyjazdu albo wyhodował go sobie jeszcze przed wylotem z Polski, ale test przed wylotem był fałszywie pozytywny.
To zrozumiałe, że trudno w takim stanie i z pozytywnym testem wejść do samolotu – państwowe służby skierowały do samoizolacji. Nasz czytelnik myślał, że pomoże mu ubezpieczenie turystyczne od firmy Axa. Ale w tym przypadku okazało się, że nie pomoże. Dlaczego?
Masz COVID-19 na Fuertaventurze? To nie „zdarzenie ubezpieczeniowe”
Niedawno zrobiliśmy przegląd produktów ubezpieczeniowych dla podróżników w czasie epidemii COVID-19. I polisa Axy, obok Ergo Ubezpieczenia Podróży i Europa Ubezpieczenia wypadła najlepiej, jeśli chodzi o przydatność dla podróżnika. Co się stało, że pan Rafał nie mógł z niej skorzystać?
„Ubezpieczyciel zdecydował, że ponieważ sam zrobiłem test, będąc na Fuertaventurze (bez zalecenia lekarza) i w momencie jego wykonywania niemal nie miałem objawów, to nie doszło do „zdarzenia ubezpieczeniowego”. Ubezpieczyciel konsekwentnie odmawia zapłaty za kwarantannę, nowy bilet do domu, bo zrobiłem test, nie posiadając żadnych objawów, bez zalecenia lekarza”
Niestety, tak jak pisaliśmy w poprzednim tekście, jeśli klient (pacjent, podróżnik) będziecie miał pozytywny wynik testu na koronawirusa, ale nie będzie miał objawów, to większość polis nie zadziała i firma (nie tylko Axa, dotyczy to całego rynku) nie zapłaci ani za przedłużony pobyt na kwarantannie, ani za późniejszy powrót do Polski.
Jest to też tłumaczone faktem, że polisty turystyczne są rodzajem polis zdrowotnych, które finansują koszty leczenia, a nie leżenia na kwarantannie. To by miało sens, gdyby nie fakt, że pan Rafał pisze, że jednak przebieg COVID-19 nie był u niego bezobjawowy. Gdzie zatem popełnił błąd? Czy jego winą było to, że poszedł na test z własnej woli, a gdyby poszedł ze skierowaniem, jego sytuacja była by inna? Okazuje się, że też nie. Jak więc właściwie chorować, żeby polisa zadziałała?
Jak chorować, żeby wpaść w tryby działania polisy?
Zapytałem o ten przypadek w firmie Axa. Ze względu na tajemnicę ubezpieczeniową firma udzieliła jedynie informacji o tym, jak co do zasady działają polisy. Każdy, kto zamierza podróżować w czasach epidemii, powinien wziąć sobie do serca poniższe wyjaśnienia.
Nie ma znaczenia, czy test zrobiliśmy z własnej inicjatywy czy dostaliśmy skierowanie od lekarza. COVID-19 to taka dziwna choroba, która jest śmiertelna dla osób starszych, ale większość populacji przechodzi ją bezobjawowo albo kończy się na kaszlu i gorączce.
Czy zatem jeśli zgłosimy się do lekarza z takimi objawami, test będzie pozytywny, a my zostaniemy skierowani do samoizolacji, to firma ubezpieczeniowa pokryje koszty powrotu do Polski? Nie. Dlaczego? Bo zostaliśmy uziemieni decyzją administracyjną (lokalnego sanepidu), a nie medyczną.
Polisa uruchamia się dopiero wtedy, gdy nasz stan zdrowia wymaga wdrożenia procedur medycznych (i ich finansowania), czyli mówiąc najprościej – gdy trafimy do szpitala. Wtedy, siłą rzeczy, nie będziemy w stanie wrócić do domu z powodu naszego stanu zdrowia.
Dlaczego tak jest? Ubezpieczenia mają nas chronić na wypadek nieprzewidzianych i przypadkowych zdarzeń, a nie takich, których wystąpienie jest prawie pewne – a właśnie tak oceniono złapanie koronawirusa na wakacjach. Polisa – napiszmy to jeszcze raz – działa wtedy, gdy lekarz wdroży jakieś procedury medyczne: przepisze leki, skieruje na dodatkową diagnostykę (np. RTG, ale nie wymaz w kierunku Sars-CoV-2), każe zostać w szpitalu albo wręcz skieruje nas do Polski, bo uzna, że na miejscu nie jest w stanie pomóc.
Krótko pisząc, w czasach pandemii podróżujemy trochę na własne ryzyko, a najlepiej żebyśmy siedzieli w domach. Można szukać polis, które finansują pobyt na kwarantannie (o ile nie robi tego lokalną władza), znalazłem jeden taki produkt firm Ergo Ubezpieczenia (za dodatkową opłatą i tylko do 1000 euro), ale jestem ciekawy jak to wygląda w praktyce. Jeśli ktoś miał „przyjemność” testowania tej polisy (sprzedawanej m.in. do wycieczek Itaki), mógłby dać znać.
Epilog
Po publikacji artykułu odezwał się do nas pan Rafał, który jest na etapie odzyskiwania pieniędzy za przedłużony nocleg i zakup dodatkowego biletu do kraju. Za wszystko zapłaci… hiszpański oddział tej samej grupy Axa. Okazało się, że Hiszpania „ubezpiecza” w Axie (przypadek) od dodatniego wyniku testu na koronawirusa wszystkich turystów, którzy odwiedzają Wyspy Kanaryjskie, właśnie na wypadek kwarantanny i późniejszego powrotu do kraju.
źródło zdjęcia:PixaBay