W Stanach Zjednoczonych zakończył się „Tydzień kryptowalut”, czyli batalia o przegłosowanie w parlamencie ustaw regulujących kryptowaluty. Prezydent Donald Trump chce dzięki nim przerobić USA na światowe centrum rozwoju kryptowalut. Prywatnie – jako duży inwestor na tym rynku – liczy na wysokie zyski. Ustawa „GENIUS” już podpisana. Czy polscy posiadacze kryptowalut mogą liczyć razem z nim? Co się zmienia w świecie kryptowalut i czy to „coś” może zwiększyć popyt na nie czy też raczej trzeba czym prędzej kupować… złoto i ziemię?
W portalu telewizji CNN przeczytałem, że legislacyjny szał kryptowalutowy w Waszyngtonie ma dwie twarze. Zwolennicy kryptowalut jako pieniądza przyszłości uważają, że stała się wielka rzecz, która spowoduje wzrost adopcji kryptowalut i obsypie ich bogactwem. Przeciwnicy kryptowalut uważają, że to się skończy krachem finansowym na skalę globalną. I już się do niego przygotowują, kupując ziemię i sadzonki (żeby mieć własne jedzenie i nie potrzebować pieniędzy).
- Jaką część dochodów oszczędzać, a jaką wydawać na przyjemności? Rozwiązuję odwieczny spór między ciułaczami i utracjuszami [POWERED BY UNIQA TFI]
- Jak lokować 10 000 zł, jak 100 000 zł, a jak milion? Czym się różni strategia lokacyjna dla małych i dużych pieniędzy? [POWERED BY RAISIN]
- Skąd wziąć pieniądze na inwestycje i jak „uruchomić” Polaka-inwestora? Może… pokazać siłę naszego kapitału? Oni mają na to pomysł [POWERED BY PZU]
Kto ma rację, pokaże przyszłość. Faktem jest, że trzy projekty ustaw dotyczące kryptowalut zostały tuż przed weekendem przyjęte przez Izbę Reprezentantów. A jedną – którą zatwierdził też w czerwcu Senat – zdążył podpisać prezydent Donald Trump. Chodzi o ustawę „GENIUS”, która reguluje stablecoiny – odmianę kryptowalut powiązanych z tradycyjnymi walutami. A więc będących „pośrednikiem” między światem tradycyjnych finansów i kryptowalut.
Po co regulować stablecoiny? I co to takiego?
Stablecoiny to cyfrowe tokeny (pieniądze istniejące tylko w formie cyfrowego zapisu zabezpieczonego kryptograficznie), które są emitowane przez prywatne firmy. Te prywatne firmy mają dbać o to, żeby wartość tokenów odzwierciedlała w proporcji 1:1 wartość waluty, z którą token jest powiązany. Najczęściej tą walutą jest dolar amerykański. Zabezpieczeniem najczęściej jest odpowiedni magazyn „prawdziwych” dolarów, który pozwala pokryć w razie potrzeby 100% emisji tokenów.
Po co komu takie „żetony”? Np. żeby kupić za nie jakąś inną kryptowalutę. Albo żeby ulokować tego cyfrowego dolara na procent i żeby ktoś inny (kto go potrzebuje do zarabiania na rynku kryptowalut) mógł zapłacić więcej niż w banku. Albo żeby po prostu wysłać takiego cyfrowego dolara komuś na drugi koniec świata z jednego cyfrowego portfela w smartfonie na drugi (wówczas odbywa się to z pominięciem banków, błyskawicznie i niskokosztowo).
Przelewasz więc na giełdę kryptowalutową pieniądze z banku, wymieniasz je na cyfrowy „klon” dolara i albo przechowujesz w smartfonie (w cyfrowym portfelu), albo lokujesz lub wysyłasz czy wymieniasz na bitcoina, solanę czy inną kryptowalutę. Ale ponieważ emitent stablecoina to prywatna firma, jest ryzyko, że stracisz pieniądze. I to się rzeczywiście działo.
W przeszłości wiarygodność stracił trzeci stablecoin świata – UST (Terra) i powiązana z nim kryptowaluta Terra Luna. Pisałem o tym w „Subiektywnie o Finansach” i znam osobiście człowieka, który utopił wówczas setki tysięcy złotych. Gdy – z jakichś przyczyn – mocno wzrosła liczba chętnych, by wymienić UST na dolary, okazało się, że UST nie miał wystarczającego zabezpieczenia w realnych dolarach i ludzie, którzy trzymali w nim 18 mld dolarów, stracili większość pieniędzy (lub wszystkie). Oczywiście kryptowaluta Terra Luna też z marszu stała się śmieciem.
Podpisana przez prezydenta USA ustawa „GENIUS” reguluje stablecoiny. Wprowadza trzy obowiązki: każdy stablecoin musi mieć zabezpieczenie 1:1 w aktywach, na które jest wymienialny (teoretycznie nie musi to być waluta, tylko np. złoto), rezerwy mają być co miesiąc audytowane, zaś instytucje emitujące stablecoiny mają podlegać takiemu nadzorowi jak banki. Jednak nie znalazłem nigdzie potwierdzenia, że to ma być stricte nadzór bankowy (raczej mówimy o nadzorze „podobnym do bankowego” albo „prawie bankowym”). „Prawie”, jak wiadomo, robi różnicę.
Ustawa mówi też, że emitenci stablecoinów muszą podporządkować się amerykańskim przepisom dotyczącym przeciwdziałania praniu pieniędzy i uwzględniania w swoim biznesie amerykańskich sankcji (nie powinny więc dopuszczać do handlowania stablecoinami przestępców i osób chcących złamać sankcje).
Ustawa GENIUS i nie tylko, czyli… ma być prywatnie i bezpiecznie
Teoretycznie ma być bezpieczniej. Posiadacze stablecoinów mają mieć pewność, że w razie potrzeby nie będzie problemów z ich wymianą na „bazowe aktywa” (czyli że nie powtórzy się przypadek UST, czy np. coś podobnego jak bankructwo polskiego kantoru internetowego Cinkciarz.pl, który też powinien mieć zabezpieczenie 1:1 pieniędzy klientów, a nie miał) i że „magazyny” firm emitujących stablecoiny będą monitorowane.
Z tą ustawą związana jest także druga przegłosowana przez Izbę Reprezentantów (prezydent jej jeszcze nie podpisał, ale to raczej przesądzone). To ustawa o Państwowym Nadzorze Walut Cyfrowych (Anti Central Bank Digital Currency Surveillance State Act), która ma uniemożliwienie Rezerwie Federalnej emitowania własnej waluty cyfrowej. Innymi słowy, w USA nie będzie CBDC, czyli cyfrowej waluty banku centralnego.
Z jednej strony to naturalny krok będący konsekwencją uregulowania prywatnych stablecoinów. Gdyby obok nich powstał „państwowy” mający gwarancję banku centralnego, zapewne zyskałby większą wiarygodność. Możliwość wyemitowania w USA pieniądza cyfrowego CBDC byłaby dużym czynnikiem ryzyka dla emitentów „prywatnych”. Fed nie wykazywał dotąd żadnego zainteresowania CBDC, więc zagrożenie jest czysto teoretyczne. Ale zostanie ustawowo zlikwidowane.
Rynek stablecoinów jest dziś wart 260 mld dolarów, z czego 150 mld dolarów ludzie ulokowali w stablecoinie Tether (USDT) oraz Circle (60 mld dolarów). To z jednej strony nie tak wiele (sam rynek kryptowalut wart jest 4 biliony dolarów, a największe pojedyncze spółki giełdowe również mają zbliżoną kapitalizację) – z drugiej strony, jeśli tyle pieniędzy jest umieszczonych w „klonach” walut tworzonych przez prywatne firmy, to coraz bardziej zbliżamy się do świata sprzed kilkuset lat, kiedy również bogaci przedsiębiorcy i władcy emitowali swoje prywatne pieniądze.
Trzecią przegłosowaną przez amerykański parlament ustawą jest prawo o przejrzystości rynku aktywów cyfrowych (Digital Asset Market Clarity Act) zwany „CLARITY”. To prawdopodobnie największe osiągnięcie zwolenników kryptowalut. Ustawa ustanawia bowiem ramy regulacyjne dla aktywów cyfrowych i podział nadzoru nad nimi między Komisję ds. Handlu Kontraktami Terminowymi na Towary (Commodity Futures Trading Commission) a Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (SEC).
Zasadniczo tokeny powiązane z „dojrzałymi” blockchainami takie jak Bitcoin będą uznawane za towary. O to właśnie walczyła branża kryptowalutowa, będąc największym sponsorem Donalda Trumpa przed wyborami. Kryptowaluciarze jak ognia bali się wejścia pod nadzór giełdowy, bo wiąże się on z większą sprawozdawczością i jest bardziej nastawiony na wykrywanie nieprawidłowości niż nadzór nad handlem towarami.
Amerykański nadzór giełdowy nie chciał jeszcze do niedawna dopuszczać do handlu nawet ETF-ów kupujących bitcoina (teraz to się zmieniło), a same kryptowaluty uważał za nieodpowiednie dla zwykłych konsumentów. To, jak mają być nadzorowane kryptowaluty, to jedna sprawa. A druga sprawa to to, czy w ogóle da się nadzorować coś takiego jak np. bitcoin, co nie ma zarządu, rady nadzorczej ani akcjonariuszy, lecz jest zdecentralizowaną siecią.
Będzie więcej kryptowalut w smartfonach zwykłych nas
Wracając do ustawy „GENIUS”, trzeba się zastanawiać, czy ona powinna coś zmieniać w naszych finansowych rachubach i portfelach inwestycyjnych. Skutki jej wprowadzenia są na razie trudne do określenia. Zwolennicy kryptowalut mówią o tym, że to prawo zwiększy tempo adopcji kryptowalut wśród zwykłych ludzi. Jeśli bowiem ludzie wiedzą, że „to” jest pod nadzorem i bezpieczne (choć emitowane przez prywatne firmy) będą chętniej zamieniali dolary w bankach albo papierowe na takie „klony” dolarów w smartfonach.
Jeśli już ludzie będą mieli stablecoiny, to będą je lokowali (poza bankami), płacili nimi (poza bankami) i zamieniali na kryptowaluty (żeby więcej zarobić). Być może wielkie firmy będą tworzyły swoje stablecoiny i obok nich własne kryptowaluty. Stablecoiny są bowiem siłą napędową kryptowalut. Pełnią funkcję pomostu między tradycyjnym światem finansów a światem opartym na technologii blockchain.
Na koniec efektem będzie to, że za pomocą stablecoinów więcej ludzi zamiast w akcje, obligacje czy depozyty bankowe będzie wkładało pieniądze najpierw w stablecoiny (bo bezpieczne i elastyczne), a potem w kryptowaluty. Co może przełożyć się na wzrost tych ostatnich. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu będzie to dotyczyło istniejących tuzów rynku krypto (bitcoina czy ethereum), a w jakim nowych kryptowalut, ale zapewne pieniądze będą się między tymi rynkami przelewały, a więc zyskają wszystkie kryptowaluty.
Ile i jak? To dzisiaj jeszcze nie do policzenia, choć pewnie niedługo analitycy zaczną to „wyceniać”. Ale prawdą jest, że w ostatnich tygodniach klimat na rynku kryptowalut znacząco się poprawił. Bitcoin przebił historyczny szczyt notowań i był do niedawna powyżej 120 000 dolarów.

Zdecydowanie obudziły się też tzw. altcoiny, czyli kryptowaluty alternatywne wobec bitcoina. Przykładem niech będzie ethereum, które niedawno szorowało po dnie i kosztowało 1500 dolarów, a dziś zbliża się raźno do 4000 dolarów za coina. Notabene: kto czytał „Subiektywnie o Finansach”, wiedział, że „coś” się dzieje, bo pisaliśmy w kwietniu, że może zanosić się na okazję inwestycyjną wysokiego ryzyka. Inna popularna kryptowaluta zaliczana do „altów”, czyli solana, jeszcze w kwietniu spadła do 110 dolarów, a dziś zbliża się do 200 dolarów. Wzrost wartości bitcoina w tym czasie też jest niepomijalny (o 50%), ale jednak znacznie mniejszy.
Zwolennicy kryptowalut uważają, że uregulowanie stablecoinów wzmocni pozycję amerykańskiego dolara. Dziś kupuje się go głównie po to, by ulokować pieniądze w amerykańskim długu. Fani ustaw kryptowalutowych twierdzą, że dzięki ustawie „GENIUS” otworzy się nowy, wielki rynek na dolara, którego będzie się kupować jako zabezpieczenie dla masowo emitowanych prywatnych stablecoinów. Zatem na koniec efektem będzie dolar jako wciąż pożądana i cenna waluta.
Przeciwnicy uważają, że… „to walnie”. I że cały pomysł, by uskuteczniać przyjazne otoczenie regulacyjne dla kryptowalut to głupi pomysł. Z jednej strony dlatego, że kryptowalutowe „towarzystwo” to same chciwe typy, których nie da się upilnować (zwłaszcza gdy pilnować będą podatni na korupcję urzędnicy państwowi). „Te ustawy wchodzą pod sztandar innowacji, ale tak naprawdę powtarzają ten sam bałagan, który doprowadził do poprzednich kryzysów finansowych” – napisała w felietonie dla MSNBC demokratyczna kongresmenka Maxine Waters.
A jeśli szykują nam największy kryzys finansowy w historii?
Pierwszy zarzut to wystawienie „normalsów”, czyli zwykłych ciułaczy, na spekulacyjny cyfrowy system finansowy, który niewiele osób rozumie, oparty na technologii mającej krótką historię i energochłonnej, narażonej na fraudy i przekręty. A „w środku” jest coś, co nie nadaje się ani do płacenia (bo niewygodne), ani do inwestowania (bo wahliwe). „Kryptowaluty nie nadają się do żadnego celu uznawanego za obecne albo potencjalne źródło korzyści publicznych” – napisała Waters. I pyta, dlaczego państwo ma je wspierać.
Ci, którzy uważają, że to się źle skończy, podsuwają argument, że wspieranie „prywatyzacji” pieniądza może zniszczyć też portfele tych, którzy z kryptowalutami nie chcą i nie będą mieć nic wspólnego. Skoro kryptowaluty nie mają żadnego praktycznego zastosowania, to bogactwo osób, które tworzą prywatne pieniądze (czy to „klony” dolarów czy zwykłe kryptowaluty) zależy wyłącznie od wzrostu liczby użytkowników wynikającego po prostu z napływu pieniędzy.
Zdaniem sceptyków ustawa „GENIUS” oznacza, że chciwi ludzie dostali do ręki narzędzie, by za pieniądze „normalsów” tworzyć masowo coś w rodzaju piramid finansowych. Owszem, tworząc stablecoiny, zwiększą popyt na dolara (bo będą musieli mieć go w rezerwach), ale potem chciwość skłoni ich do pchania ludzi – posiadaczy stablecoinów – na rynek kryptowalut i związanych z nimi ryzykownych narzędzi. Nawet zwykły staking (czyli lokowanie kryptowalut na procent poprzez ich „pożyczanie” innymi użytkownikom) bywa ryzykowną „zabawą”. A jest często przedstawiany jako odpowiednik bankowej lokaty.
Przeciwnicy regulowania świata kryptowalut są przekonani, że te ustawy cofają Amerykę (i świat) do XIX wieku, czyli tego okresu w historii Ameryki, gdy nie było jeszcze federalnego nadzoru nad bankami, a pożyczkodawcy mający koncesję stanową emitowali własne pieniądze. To wstydliwa część historii USA, bo klienci często kończyli z bezwartościowymi banknotami.
Ustawa „GENIUS” oznacza, że firmy wszelkiej maści mogą emitować własne stablecoiny bez ograniczeń wynikających z przepisów bankowych. „W zasadzie pozwala to Walmartowi, Meta, X czy Amazonowi stać się funkcjonalnym odpowiednikiem banków, co zbliża nas do sytuacji, kiedy prędzej czy później z pieniędzy podatników będzie trzeba ratować firmy technologiczne „zbyt wielkie, by upaść”. Bo ich klienci będą mieli dziesiątki miliardów dolarów w stablecoinach tych firm albo powiązanych z nimi kryptowalutach.
Trudno odrzucić te argumenty – kryptowaluty nie mają większego zastosowania poza „lokacyjnym”, więc „żyją” głównie z napływu nowych pieniędzy. Niektórzy mówią, że entuzjazm Trumpa dla rynku krypto ma też podłoże finansowe. I że ustawy są pisane „pod niego”. Według magazynu Forbes kryptowaluty będące w posiadaniu prezydenta są warte miliard dolarów. Przepis w ustawie o stablecoinach zakazuje członkom Kongresu i ich rodzinom czerpania zysków ze stablecoinów. Zakaz ten nie obejmuje jednak prezydenta i jego rodziny.
Rodzina republikańskiego prezydenta ma udziały w World Liberty Financial, projekcie kryptowalutowym, który wprowadził na rynek własny stablecoin o nazwie USD1. Zgodnie z publicznym zeznaniem majątkowym Trumpa opublikowanym w czerwcu, w 2024 r. zarobił „drobne” 57,4 mln dolarów na sprzedaży tokenów World Liberty Financial. De facto więc ustawa „GENIUS” pozwoli Trumpowi zarobić więcej pieniędzy.
Ustawa GENIUS a nasze oszczędności. Jak żyć w świecie krypto?
Jeśli krytycy regulowania kryptowalut mają rację i to „walnie” (by nie użyć mocniejszego słowa), zapewne będzie to argument do lokowania pieniędzy na przeciwległym końcu planszy. A więc z jednej strony w akcje tradycyjnych spółek „za dużych, by upaść”, antyinflacyjnych i wypłacających dywidendę (w rodzaju McDonald’s), a z drugiej inwestowanie w „pieniądze”, które są impregnowane na to zamieszanie, które może się pojawić (czyli np. kryzys walutowy lub kryzys finansowy). Czyli w złoto.
Jeśli rację mają entuzjaści kryptowalut, którzy uważają, że ustawa „GENIUS” to podwaliny pod wielkość dolara – zapewne korzyści przyniesie bycie na rynku kryptowalutowym jeszcze przez jakiś czas oraz trzymanie w portfelu dolarów (czy to jako depozytu bankowego, czy to jakichś obligacji, czy to w gotówce), czekając na ich wielkość. Po której stronie jesteście w tej grze?
——————————-
CZYTAJ WIĘCEJ O KRYPTOWALUTACH W PORTFELU:
Dajcie znać co myślicie o ryzyku „zhakowania” bitcoina. Czy to, że największa firma inwestycyjna świata zobaczyła takie ryzyko, jest powodem, by „zdewaluować” myślenie o bitcoinie jako o zabezpieczeniu na wypadek kryzysu tradycyjnych walut? Zapraszam też do przeczytania o tym, że bitcoina już kiedyś… sfałszowano.
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
ZOBACZ NASZE WIDEOCASTY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
zdjęcie tytułowe: CNBC/Canva