Rząd, walcząc z koronawirusem, „zamroził” na trzy miesiące gospodarkę. Potem uruchomił tarcze antykryzysowe, które działają według zasady „wszystkim po trochu, a niektórym mniej”. Tym, którzy stracili całość przychodów, tarcze nie pomogą, a o celowanych rozwiązaniach antykryzysowych rząd nie pomyślał. Efekt? Są protesty i zapowiedzi pozwów zbiorowych przeciwko państwu oraz żądań wypłaty odszkodowania. Pierwsze roszczenie: 141 mln zł. Czy z podatków zapłacimy za niewystarczająco skuteczną walkę polityków z kryzysem?
Zamknięcie gospodarki przez rząd było zapewne decyzją nieuniknioną – dzięki niej ominęliśmy szerokim łukiem realizację scenariusza włoskiego – ale teraz pojawia się pytanie o to, kto poniesie konsekwencje wynikające z tych radykalnych kroków.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W idealnym świecie powinno być tak, że poszkodowani podliczają swoje straty i ze wspólnej kieszeni rodaków dostają wsparcie. Najlepiej, gdyby wszystko zostało „opakowane” w procedurę prawniczą, która ujednolica kryteria rozliczeń i daje społeczeństwu gwarancję, że pieniądze zostaną spożytkowane sprawiedliwie.
Branża turystyczna w dwóch odsłonach: krajowa odżywa, zagraniczna dogorywa
Na takie okoliczności jest w prawie przewidziany stan klęski żywiołowej, który daje przedsiębiorcom podstawy do ubiegania się o odszkodowania (choć w nieprzejrzystej, nieprecyzyjnej formule). Stanu klęski jednak polski rząd nie ogłosił, zaś akcja ratunkowa dla przedsiębiorców została przeprowadzona na zasadzie „wszystkim po równo”. Czyli: kto wystąpił o pomoc, dostawał ją w mniej więcej tej samej wysokości, niezależnie od tego, czy jego biznes ucierpiał w 20%, czy w 100%.
Ci, których biznes ucierpiał bardziej, oczywiście się burzą, bo rządowa pomoc ich nie uratuje, a nawet może być przyczyną pogłębienia pętli długów. Jeśli bowiem firma dostaje pieniądze wystarczające na utrzymanie się przez trzy miesiące, a warunkiem ich bezzwrotności jest przetrwanie i nieobniżanie zatrudnienia przez rok, zaś warunków do prowadzenia biznesu nie ma – rezultatem może być pogorszenie, a nie polepszenie sytuacji.
W takiej sytuacji znalazła się branża turystyczna, a przynajmniej ta jej część, która „żyje” z wyjazdów zagranicznych. Touroperatorzy, agenci turystyczni, przewodnicy, firmy autokarowe najpierw zobaczyli zamknięte granice i uziemione samoloty, a teraz mierzą się ze zbliżonym do zera popytem na ich usługi. Ich sytuacja jest zapewne gorsza, niż np. właścicieli galerii handlowych, do których ruch powoli wraca. Ale pomoc dostają z automatu taką samą, jak inne branże.
Pytanie brzmi: kto jest winien ich sytuacji? To siła wyższa, czy nieudolność rządu, któremu się wydaje, że jak otworzy granice, to wszystko nagle samo wróci do normy?
Nota bene ten sam rząd przygotowuje bon turystyczny (500 zł na każde dziecko), który będzie można wykorzystać tylko w kraju, co dodatkowo „napompuje” popyt na wypoczynek nad polskim morzem (gdzie i tak już nie ma jak szpilki wetknąć) i zadołuje zainteresowanie wycieczkami zagranicznymi. Ten sam rząd ustalił też, że samolot czarterowy może wypełnić się turystami tylko w połowie, co oznacza, że żaden czarter nie poleci (chyba, że klienci dopłacą).
Czas na odszkodowania za koronakryzys? „Bo rząd zawalił sprawę”
Poczucie niesprawiedliwości – zdaniem części branży turystycznej – zasad pomagania (lub szkodzenia) firmom dotkniętym koronakryzysem zaczyna przyjmować postać roszczeń finansowych. Jest to o tyle istotne, że to nie rząd, lecz my – z naszych podatków – zapłacimy za te roszczenia, o ile sąd uzna je za uzasadnione.
Turystyczna Organizacja Otwarta (powołana do życia dopiero w marcu tego roku przez szefową biura podróży Premio Travel i agenta turystycznego My Way Holiday z Warszawy), skupiająca dziś ok. 1000 firm turystycznych specjalizujących się w organizowaniu wycieczek zagranicznych, wynajęła właśnie renomowanych prawników z kancelarii mec. Jacka Dubois i złożyła pierwsze w erze Covid-19 wezwanie do zapłaty przez Skarb Państwa odszkodowania za straty poniesione z powodu „zamrożenia” działalności turystycznej.
W uzasadnieniu wnioskodawcy piszą, że powodem są „niezgodne z prawem działania i zaniechania przy wykonywaniu władzy publicznej”. Firmy turystyczne wyceniły swoje straty oraz utracone korzyści na 141 mln zł. I zapowiadają, że w przypadku nieuiszczenia przez Skarb Państwa tej zacnej kwoty „niezwłocznie” wystąpią z pozwem zbiorowym.
Co do sumy roszczeń o odszkodowania trudno się jakkolwiek wypowiedzieć. Na każdą firmę podpisaną pod wezwaniem przypada niecałe 1,5 mln zł roszczeń, ale są wśród nich zapewne mniejsze i większe. Sposób liczenia strat też nie został ujawniony, choć trochę o tym wiadomo:
„Przy obliczaniu kwoty wezwania każdy z podmiotów dokonał indywidualnego wyliczenia swojej szkody rzeczywistej i utraconych korzyści. Szkoda rzeczywista to wszystkie koszty związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, stale ponoszone przez przedsiębiorcę. Natomiast utracone korzyści to marża, którą przedsiębiorcy mogliby uzyskać, gdyby nie obowiązujące zakazy i ograniczenia. Marże, które przedsiębiorcy mogliby uzyskać wyliczono na podstawie danych z 2019 r.”
Czy te 141 mln zł to dużo czy mało? Z danych zebranych przez „Rzeczpospolitą” wynika, że w zeszłym roku przychody ze sprzedaży imprez turystycznych wyniosły ok. 8,75 mld złotych. Liczba klientów, którzy skorzystali z wycieczek przekroczyła 3,5 mln osób (i wzrosła o 25% w stosunku do poprzedniego roku).
Gdyby założyć, że roszczenia zgłosiły firmy mające łącznie 1% udziału w rynku (w TOO są głównie małe firmy, choć jest ich aż 1000, czyli 10% całej branży patrząc liczbowo), to wyszłoby, że roszczenia są wyliczone dość optymistycznie (ekstrapolując je na całą branżę wyszłoby 14 mld zł). Szefowie TOO twierdzą, że skorygowali je w dół o pieniądze, które otrzymali z tarcz antykryzysowych i Tarczy Finansowej PFR. I jeszcze ważny szczegół: pod wezwaniem do zapłaty podpisało się blisko 100 przedsiębiorców-członków TOO. I to ich straty – a nie całego tysiąca firm – zostały tutaj policzone.
Ale nie tylko o liczby tu chodzi, lecz o to, że rządowi zaczyna się odbijać czkawką to, że po pierwsze nie ogłosił stanu klęski żywiołowej (wówczas pewne jego działania zamrażające gospodarkę trzeba by uznać za legalne i trudno byłoby żądać za nie odszkodowań), a po drugie to, że nie miał wystarczająco dobrych ekonomistów, finansistów i analityków, by szybko oszacować gdzie powinien trafić większy, a gdzie mniejszy strumień pieniędzy.
„Zastosowanie środków wykraczających poza zwykłe środki konstytucyjne jest możliwe wyłącznie w przypadku wprowadzenia przez Radę Ministrów odpowiedniego stanu nadzwyczajnego: stanu wojennego, stanu wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej (art. 228 ust. 1 Konstytucji RP), który formalnie nie został wprowadzony”
– uzasadnia mec. Jacek Dubois roszczenie wyliczone na 141 mln zł. Jestem dziwnie pewny, że błędy rządu w sposobie „zamrażania” gospodarki, a potem w realizacji pomocy dla firm na zasadzie „każdemu po równo” spowodują falę tego typu roszczeń. Każdy przedsiębiorca, który uzna, że rząd zamknął mu działalność nielegalnie, a potem zrekompensował tylko część strat, będzie się sądził i możemy mieć bałagan, przy którym wielomiliardowe roszczenia frankowiczów to małe miki.
Czytaj też: Prawniczka FOR Eliza Rutynowska o ryzyku wynikającym z niewprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Niewprowadzenie stanu klęski żywiołowej naraża podatników i przedsiębiorców na wyższe koszty odszkodowań za ograniczenie wolności gospodarczej
Czytaj też: Prawo.pl o pozwach przedsiębiorców po lockdownie z powodu Covid-19. „Za grzechy królów płacą poddani”
Czytaj też: All inclusive w tym roku „odwołane”? Sprawdzamy obostrzenia w zagranicznych hotelach nadmorskich
Czas zrobić tarczę ileś-tam-zero celowaną? Bo inaczej będzie więcej procesów o odszkodowania
Być może jest jeszcze czas, by rząd zebrał do kupy cały swój potencjał intelektualny i spróbował urzeźbić tarczę antykryzysową numer nie-wiem-który, zawierającą wyłącznie rozwiązania „celowane”, skierowane do branż, które mają szansę wrócić na rynek, ale wymagają wsparcia dłuższego i bardziej wysublimowanego, niż pozostałe firmy korzystające z pomocy.
Jak taki pakiet miałby wyglądać w przypadku firm turystycznych działających w części wyjazdów zagranicznych?
• zwolnienie z płatności składek na ZUS do końca 2020 r.
• rozszerzenie pomocy w ramach tarcz antykryzysowych na wszystkie formy prawne działalności turystycznej (spółki jawne, cywilne oraz komandytowe niezatrudniające pracowników), bo dziś są one wyłączone z działania tarcz
• zawieszenie spłaty zaległości podatkowych na 12 miesięcy
• zaordynowanie w bankach i firmach leasingowych rekalkulacji umów leasingowych, by wydłużyć czas spłaty zawartych umów o trzy lata i przedłużenie prolongaty płatności rat do marca 2021 r. (leasingodawcy powinni być tym zainteresowani, bo i tak nie sprzedadzą teraz autobusów, które są w leasingu po rozsądnych cenach, więc na zerwaniu umów tracą tak samo, jak turystyczne firmy transportowe)
• rozszerzenie bonu turystycznego na wyjazdy zagraniczne
▪ zezwolenie na wypełnienie pojemności samolotów w 100%
• wprowadzenie możliwości zaciągnięcia przez firmę turystyczną specjalnej linii kredytowej w wysokości jednorocznego rzeczywistego obrotu z umorzeniem odsetek przez pierwsze dwa lata
Sporo tego jest, jak widzicie, ale myślę, że jest to rzecz do przemyślenia, biorąc pod uwagę, że Polska jest dużym krajem, w którym turystyka ma znaczny udział w PKB (zaoranie tej działalności byłoby dużym kłopotem dla gospodarki), a akurat ta branża nie należy do schyłkowych, więc chyba warto zainwestować w jej utrzymanie się na powierzchni. Alternatywą są bolesne procesy o odszkodowania
Oczywiście to niejedyna taka branża. Ale od tego w rządzie powinni być mądrzy ludzie, by odróżnić bardzo potrzebujących i perspektywicznych przedsiębiorców, od tych, którym koronawirus po prostu zniszczył biznes i w zasadzie nie da się im już pomóc.