Brak wolnego rynku na rynku usług bankomatowych zaczyna znów dawać o sobie znać. Bankomaty z wyłącznie wysokimi nominałami oraz limity jednorazowych wypłat – to jego najnowsze objawy. Banki powinny zacząć wykorzystywać tę sytuację do różnicowania pakietu usług bankomatowych dla swoich i obcych klientów. Skoro nie mogą płacić dobrze za depozyty, to niech przynajmniej oferują własnym klientom łatwiejszy, bardziej swobodny i zróżnicowany dostęp do gotówki w bankomatach.
Kilka dni temu, za sprawą branżowego serwisu informacyjnego PRnews, wyszła na jaw podjęta jeszcze w marcu decyzja największej w Polsce sieci bankomatowej – Euronetu – o wprowadzeniu limitu jednorazowej wypłaty bankomatowej. W ramach jednej transakcji można wypłacić maksymalnie 1.000 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Fakt, że media o sprawie dowiedziały się dopiero miesiąc po wprowadzeniu regulacji świadczy, że nie jest ona zbyt dojmująca dla klientów. Po drugie zaś nie jest wielkim problemem włożyć kartę do bankomatu drugi raz i wypłacić drugiego „tysiaka” w kolejnej transakcji. Większym ograniczeniem mogą być dzienne limity transakcyjne, które mamy zdefiniowane w banku. Ostatnio o wprowadzeniu podobnego ograniczenia poinformowała druga największa sieć bankomatowe Planet Cash. Tutaj też jednorazowo można wypłacić 1.000 zł.
Dlaczego sieci bankomatowe wprowadzają limity wysokości wypłat? Bo popyt na gotówkę rośnie, a nie ma wolnego rynku
Powody są dwa, ale tak naprawdę jeden. Otóż sieci bankomatowe nie mają możliwości reagować ceną na wzrost lub spadek zainteresowania swoimi usługami. O tym, ile klient płaci za wypłatę pieniędzy z bankomatu decyduje wyłącznie bank, który wydał temu klientowi kartę.
To z jednej strony dobre dla klientów, bo banki mogą „sponsorować” darmowy dostęp do usług bankomatowych wybranym grupom (np. tym, którzy często płacą kartą w sklepach, pozwalając bankom zarobić na usłudze interchange). Gdyby to sieć bankomatowa ustalała prowizje – na pewno nie byłoby darmowych wypłat.
Ale są i problemy. Ponieważ na rynku bankomatowym obowiązuje „cena urzędowa”, a zatem od każdej transakcji sieć bankomatów dostaje od banku stałą opłatę (1,2 zł), to właściciele tych sieci zaczynają kombinować. I stymulować zachowania klientów w taki sposób, by pieniędzy w bankomacie wystarczyło na jak największą liczbę transakcji i żeby jak najrzadziej ładować bankomat gotówką (bo transport, ochrona i ubezpieczenie dużo kosztują).
Stąd te ograniczenia kwoty jednorazowej transakcji (żeby klienci nie „czyścili” za szybko urządzeń z gotówki) oraz fakt, że sieci – jeśli tylko mogą – wkładają do bankomatów coraz wyższe nominały. Kiedyś standardem były wypłaty banknotami po 50 zł. Potem najczęściej bankomaty były ładowane setkami. A dziś bankomat wypłacił mi pieniądze w banknotach 200-złotowych.
Takich ograniczeń może być w przyszłości więcej. Sieci bankomatowe zauważyły większy popyt na gotówkę – o czym pisaliśmy na „Subiektywnie…” i o czym mówiły dane NBP – ale nie dość, że nie mogły wyżej wycenić zaspokajania popytu na gotówkę, to jeszcze mniej przez to zarabiały (częstsze ładowanie bankomatów banknotami).
Bankomaty w erze koronawirusa: wysokie wypłaty i wybór nominałów będzie tylko dla „swoich”?
Jest pewien sposób, by pogodzić interesy właścicieli bankomatów i bankowców. Oczywiście przynajmniej częściowo kosztem klientów, ale nie do końca. Na ten sposób wpadł ING Bank, w którym obcy klient może wypłacić jednorazowo z bankomatu tylko 500 zł. Klienci-posiadacze kont w ING takiego ograniczenia nie mają. W marcu przez chwilę takie zasady panowały w spółdzielczym SGB Banku, ale szybko się z nich wycofano.
Dla klientów dostępność gotówki via bankomaty jest jedną z najważniejszych usług decydujących o atrakcyjności banku. Z kolei banki mają coraz mniej możliwości powiększania swojej atrakcyjności za pomocą oprocentowania depozytów (musi być bardzo niskie), czy kredytów (raczej nie mogą być już tańsze).
Rozwiązanie: uczynić z obsługi bankomatowej atut oferty dla swoich klientów. A więc: jeśli jesteś klientem naszego banku, to nie tylko masz wypłaty z bankomatów w sieci za darmo, ale możesz jednorazowo wypłacić większą kwotę, niż „obcy”. Możesz też wybrać sobie nominały banknotów, które wypłacasz. Możesz zamówić wypłatę wcześniej w aplikacji mobilnej i odebrać pieniądze ekspresowo, poprzez włożenie karty do bankomatu i podanie PIN-u.
Czytaj też: Chcąc wypłacić „zielone” lub euro z własnego konta nierzadko trzeba zamawiać taką transakcję z dużym wyprzedzeniem, a niektóre placówki wprowadziły nawet limit jednorazowej wypłaty!
Zwłaszcza możliwość wyboru niższych nominałów (np. wypłaty części pieniędzy banknotami po 20 zł, 50 zł) może być atutem, który do niedawna może i nie miał dla klientów znaczenia, ale teraz może być jedną z komunikowanych przez banki pakietów korzyści. Niestety, kończą się czasy, gdy w reklamach grało się przede wszystkim wysokim oprocentowaniem depozytów. Oferta bankomatowa może być elementem „pozacenowych” korzyści oferowanych klientom.
Oczywiście: mogą zrobić to przede wszystkim te banki, które mają własne sieci bankomatów, ale przecież także te, które oddały swoje sieci w zarządzanie np. Euronetowi mogą się z nim dogadać na personalizację obsługi klientów i ich kart w urządzeniach znajdujących się w oddziałach.
Odnoszę wrażenie, że koronawirusowy kryzys i zwiększone zapotrzebowanie na gotówkę spowodują dużo zmian w bankomatowym biznesie. Być może nie będą to wyłącznie zmiany na gorsze.
Czytaj też o akcji prezesa NBP: Koronawirusowa wojna „bezgotówki” z gotówką. Prezes Adam Glapiński nie wytrzymał i wydał oświadczenie. „Opanujcie się!”