Strach przed koronawirusem i niechęć ludzi do podróżowania skłania biura podróży do coraz bardziej kontrowersyjnych działań, by odzyskać zaufanie ludzi. Niektóre biura zaczynają obiecywać turystom… gwarancję wypoczynku tylko wśród „swoich”, czyli hotel na wyłączność i przebywanie wyłącznie wśród przebadanych współurlopowiczów. Czy koronawirus przyniesie erę „turystycznych imprez zamkniętych”?
Przedstawiciele polskiego rządu zapowiedzieli, że od 1 lipca w samolotach przestanie obowiązywać limit 50% wypełnienia miejsc. To oznacza, że z lotnisk wreszcie będą mogły odlecieć samoloty czarterowe do wakacyjnych miejsc.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niewykluczone, że ta decyzja skłoni jakąś część Polaków do tego, by jednak wybrać się tego lata na wakacje za granicą. Zwłaszcza, że o nocleg nad polskim, zimnym morzem będzie raczej trudno (85% Polaków już zadeklarowało, że chce wypoczywać w kraju), a dorsz po 180 zł za kilogram niekoniecznie będzie do przełknięcia dla tych, którzy liczą wydawane pieniądze.
O tym, że ceny wycieczek zagranicznych w tym roku mogą być bardziej atrakcyjne, niż zwykle, pisaliśmy już na „Subiektywnie…” posiłkując się zresztą konkretnymi wyliczeniami i statystykami. Nawet jeśli ulubione przez Polaków all inclusive nie będzie wyglądało tak, jak zwykle, to mimo wszystko wypoczynek nad ciepłym morzem może być dla wielu kuszący.
Przeszkodą może być tylko panoszący się po świecie koronawirus. W ostatnich dniach na świecie padają rekordy zarażeń – nawet 150.000 osób dziennie – co oznacza, że pandemia nie tylko nie hamuje, ale wręcz się rozpędza. A to może oznaczać, że firmy turystyczne w krajach, w których walka z Covid-19 przebiega najskuteczniej, mogą próbować organizować dla swoich turystów wypoczynek „na wyłączność”. A więc niektóre hotele mogą być dla polskich turystów zwyczajnie zamknięte.
Ostatnio wyczytałem na jednym z portali poświęconych turystyce i okolicom, że jedno z czeskich biur podróży oferuje swoim klientom wyjazdy zagraniczne, podczas których będą oni mieszkać w hotelach zarezerwowanych w całości dla Czechów. „Taka oferta wynika z zapotrzebowania turystów” – przekonuje organizator wyjazdów.
„Wielu Czechów nie chciało spędzać wakacji z ludźmi z innych krajów, martwili się o swoje zdrowie i bezpieczeństwo” – uzasadnia biuro Alexandria Travel. Oferta „Czech only” dotyczy na razie tylko kilku hoteli w Bułgarii. Czeski touroperator zamierza również zarezerwować część plaży dla klientów z Czech na wyłączność.
Dziwne? Niekoniecznie. Rozmawiałem ostatnio ze znajomym, który pracuje dla niemieckiego portalu turystycznego i wspominał on o tym, że niektóre niemieckie biura podróży również myślą o „hermetycznej” ofercie, która zapewni ich klientom komfortowy wypoczynek z gwarancją, że nie spotka ich Covid-19.
Pomysł niemieckich touroperatorów jest ponoć taki, żeby wycieczka zaczynała się od przejazdu do hotelu w pobliżu lotniska, gdzie wszyscy członkowie grupy przeszliby testy na Covid-19, a następnie przez 24 godziny nie ruszaliby się ze swoich pokoi. Na wycieczkę mogliby wyruszyć tylko ci, którzy mieliby wynik negatywny.
W sytuacji, gdyby touroperator był w stanie zapewnić również względnie sterylny transfer przez lotnisko oraz w pełni hermetyczny hotel na miejscu, turyści mieliby nieomal gwarancję, że nic złego ich podczas urlopu nie spotka. Ceną byłoby kilkaset euro mniej w portfelu (koszt testu i dodatkowego noclegu w hotelu przed wylotem) i wydłużenie wycieczki o jeden dzień.
Z punktu widzenia właściciela hotelu nad Morzem Śródziemnym (czy też w każdym innym miejscu) to może być również interesująca oferta, o ile płacona przez biuro podróży cena w ofercie „na wyłączność” zapewni rentowność. Choć to zawsze ryzyko, bo dany hotel jednocześnie uzależnia się od konkretnego touroperatora oraz od turystów jednej nacji.
Z drugiej strony w sytuacji, gdy liczba przypadków koronawirusa na świecie rośnie, a poszczególne kraje otwierają granice dla wszystkich (choć wiadomo, że skuteczność walki z wirusem w różnych krajach jest różna), pokusa budowania ofert typu np. „nur fur Deutsche” może się zwiększać. Zwłaszcza, że w erze strachu przed podróżowaniem biura podróży są gotowe zastosować dowolny środek perswazji, by skusić turystów do skorzystania z ich propozycji.
Przyznam szczerze, że ja bardzo często podczas zagranicznych wojaży rezerwowałem hotel, który nie był w ofercie żadnego polskiego biura podróży. Rezerwowałem pokoje samodzielnie, przez internet, bezpośrednio na stronie internetowej wybranego hotelu. Samodzielnie kupowałem też bilet na samolot (często na stronach firm lotniczych oferujących „resztówki” miejsc na swoje czartery). Ograniczenia w dostępie do hoteli bardzo by mnie zmartwiły.
Gdyby takie postępowanie się upowszechniło, to nie na żarty groziłoby nam bycie tego lata „turystami drugiej kategorii”, którzy nie wszędzie będą wpuszczani. „Turystyczna impreza zamknięta” – taki napis może pojawić się na drzwiach niektórych hoteli.